Pairing: Chobi&Chisa, w tle Ivy&Vivi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Fires at Icy Midnight"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Ostatnia część przed kipiszem, tak tylko ostrzegam. XD
Hiroki i Toshi przychodzili codziennie. Dawali mi i Viviemu cukierki, rozmawiali, śmiali się i grali w gry. Dzieliła nas tylko ta głupia siatka. A ja miałem coraz większą ochotę przełożyć przez nią ręce i przynajmniej Hirokiego dotknąć. Ale wiedziałem, że jak ktoś to zauważy, to zamkną mnie w pokoju na klucz.
Tak nam minął rok. Wypuścili nas z Vivim tego samego dnia. Toshi i Hiroki na nas czekali.
- Idziemy nad rzekę? - spytał Toshi.
- Jutro. Dzisiaj chcę pobyć z rodzinką - stwierdził Vivi.
- Oczywiście - Toshi objął Viviego ramieniem. - Odprowadzę ci, magmowa dziewczynko.
- Nie jestem dziewczynką, Toshi.
- Ale jesteś słodki.
- Toshi!
Zaśmiałem się krótko i spojrzałem na Hirokiego. Uśmiechał się jak zawsze.
- Odprowadzić cię też? - zapytał.
- Jak ci się chce... - odpowiedziałem, nieco się pesząc.
Hiroki zaprowadził mnie pod same drzwi. Podziękowałem mu, pożegnaliśmy się i wszedłem do środka. Przywitałem się z rodziną, zjedliśmy obiad, po czym usiedliśmy przed kominkiem i jedliśmy ciasto, które mama specjalnie upiekła na mój powrót.
Poszedłem do mojego pokoju. Bywałem w nim tak rzadko, że praktycznie nic się nie zmieniło w nim od czasów, gdy byłem dzieckiem. Oprócz łóżka.
Przeczytałem do końca książkę, którą zacząłem czytać jeszcze w ośrodku, zjadłem z rodziną kolację, powygłupiałem się z Hotaką i poszedłem spać.
Miło się spało we własnym łóżku i własnym domu. Wiedziałem jednak, że to tylko kwestia czasu, aż Ryu ponownie mi to odbierze...
Następnego dnia poszliśmy nad rzekę. Toshi wyciągnął wędkę i usiadł z Vivim bliżej brzegu. Ja wolałem nie podchodzić do wody.
- Coś się stało, Sachi? - spytał Hiroki, siadając obok mnie. - Nie chcesz iść do nich?
- Nie chcę ryzykować, że zamrożę wodę - wyjaśniłem.
- Bez przesady - Hiroki westchnął ciężko. - Kiedy ostatni raz straciłeś kontrolę?
- Wczoraj, jak myłem zęby - odparłem, na co Hiroki zamrugał. - Jestem przypadkiem beznadziejnym. Stresuje mnie własne odbicie w lustrze.
- Nawet nie wiem, co na to odpowiedzieć - stwierdził Hiroki.
Siedzieliśmy więc i patrzyliśmy na spokojnie przepływającą wodę. Nagle usłyszeliśmy okrzyk radości Toshiego.
- Ha, nabrałaś się, rybko! - zawołał, ciągnąc wędkę do siebie. - Vivi, pomóż, to jakaś uparta sztuka.
Vivi złapał wędkę razem z Toshim, ale ryba była za silna. Hiroki pobiegł im pomóc i nagle...
SZUST.
Ryba wciągnęła całą trójkę pod wodę. A jedyną odmianą wróżek, która umie pływać, są chochliki...
- Nie! - zawołałem, zrywając się na równe nogi. Trawa wokół mnie zamarzła w promieniu około pół metra. Pobiegłem w stronę rzeki, zamrażając wszystko po drodze i wbiegłem do rzeki, ale nawet się nie zmoczyłem.
Automatycznie powierzchnia pokryła się lodem.
- Hiroki! Vivi! Toshi! - szukałem ich, ale nie mogłem znaleźć. Dopiero po chwili zobaczyłem przez lód czerwony strój Hirokiego. Padłem na kolana i rozmroziłem lód w tym miejscu, po czym wyciągnąłem wszystkich po kolei.
Rzeka po tej czynności zamarzła do końca, dzięki czemu lód się pod nami nie załamał.
* * *
- To było straszne - stwierdził Toshi, trzymając w dłoniach kubek z gorącą herbatą. Siedzieliśmy z Vivim i Hirokim u tego drugiego w domu, a rodzice wszystkich trzech praktycznie kłaniali mi się w pół.Mimo, że nadal poddenerwowany oszroniłem fotel...
- Uratowałeś naszym synom życie - mama Hirokiego spojrzała na mnie z wdzięcznością. - Nie wiem, jak ci dziękować.
- Można powiedzieć, że zachował przy tym zimną krew - stwierdził tata Toshiego.
- Nie zaczynaj znowu z tymi swoimi kiepskimi żartami - mama Viviego pogroziła mu palcem.
- Mnie tam śmieszą - tata Viviego wzruszył ramionami.
- Was, facetów, wszystko śmieszy - mruknęła mama Toshiego.
- Kto chce ciasto? - tata Hirokiego wparował w środek kłótni z biszkoptem, który właśnie upiekł.
- Mam tylko nadzieję, że nie będziesz miał przez to kłopotów - stwierdził Hiroki, wpatrując się w swój kubek.
- Dlaczego miałby? - zdziwiła się jego mama.
- Nie do końca panował nad tym, co robił - wyjaśnił Vivi. - W zasadzie, nadal nie panuje...
Wszyscy spojrzeli na fotel, na którym siedziałem.
- My nic nie powiemy - oznajmił tata Hirokiego. - Nic się nie dzieje, to tylko szron. Roztopi się.
- Gorzej, jakby to Vivi stracił kontrolę - zauważył Hotaka. - Wtedy tapicerka do wymiany.
- I podłoga - dodał tata Viviego, przez co dostał od jego mamy kuksańca w bok.
- Naprawdę nic państwo nie powiecie? - upewnił się mój tata. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- Tylko by spróbowali! - zawołała mama. - Zrobiłabym im tu taką powódź, że wszystko by pływało!
- Tsukiko - tata rzucił jej karcące spojrzenie.
Po podwieczorku wróciliśmy do domu. Poszedłem spać z nadzieją na lepszą przyszłość.
Ale, jak to mówią, nadzieja matką głupich...