Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 17 maja 2015

Let me be your wings IV

Opowiadanie
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: dramat, fantasy, romans
Ostrzeżenia: szaleństwo, wspomniana przemoc fizyczna
Notka autorska: Opowiadanie napisane wspólnie z Kann.


Następnego dnia udałem się do szpitala zaraz po obiedzie. Pielęgniarka spojrzała na mnie tak, jakby już chciała mnie zamknąć w którejś z sal, po czym zaprowadziła mnie do pokoju z białymi drzwiami. Podkreślam tak, że były białe, bo inne miały zazwyczaj kolor kremowy albo szary.
 - Od wczoraj nie wpuściła nawet pielęgniarek z jedzeniem. Nie wiem, co się działo w tym pokoju, ale szczerze mówiąc, niepokoi mnie to, proszę pana - oznajmiła Fumiko, przekręcając klucz w zamku.
 - Może to tylko chwilowe? - przypuściłem, choć sam zaczynałem się martwić.
 - Miejmy taką nadzieję - pielęgniarka westchnęła i otworzyła drzwi. - Aotori-san, przyszedł Tsubasa-san.
 - Niech stąd idzie - powiedziała cicho Hitoko.
 - Nie chcę stąd iść - oznajmiłem, przytrzymując drzwi, zanim energia magiczna zatrzasnęła mi je przed nosem. - Au? Chyba będę miał siniaka.
 - Co pan wyprawia? - zdumiała się Fumiko.
 - Robię cokolwiek, żeby jej pomóc? - zacząłem wątpić w jej inteligencję, chociaż po chwili stwierdziłem, że to nie brak inteligencji, tylko odwagi. Wszedłem do pokoju, a drzwi zatrzasnęły się za mną z hukiem. - Jednak mnie wpuściłaś.
Brak reakcji.
 - Chyba dzisiaj nie jesteś zbyt rozmowna.
Brak reakcji.
 - W takim razie ja mogę mówić. Podobno nie chcesz jeść.
Brak reakcji.
 - Trzeba jeść, Hitoko.
Brak reakcji.
 - Wiem, że pewnie tu was karmią jakąś papką, ale na powietrzu długo nie pociągniesz.
Brak reakcji.
 - Na pewno nie powiesz ani słowa?
Brak reakcji.
 - Już zaczynam myśleć, że mnie wpuściłaś, bo lubisz słuchać mojego głosu.
 - Tak - odezwała się w końcu Hitoko.
 - Co? - poczułem się lekko zdezorientowany.
 - On też miał niski głos. Ale to był inny głos. Brzmiał jak noże przecinające skórę, kojarzył się z cierpieniem albo więzieniem - oznajmiła, po czym zmieniła ton. - Nie wolno ci wychodzić z domu, Hicchan. Uparta głuptasko, nie rób tak więcej, bo popamiętasz. Ale ja nie jestem kanarkiem, żeby trzymać mnie w klatce. Nie, Hicchan, ty jesteś złotą rybką. Złote rybki trzyma się w akwariach, głuptasko. Nie jestem złotą rybką. Jesteś pół-syrenką, Hicchan. To prawie to samo.
 - Hitoko... - zatkało mnie. Jak można tak traktować człowieka? I to taką osobę, jak Hitoko. Ona powinna być traktowana jak najdroższy skarb, a nie gorzej od wirtualnego zwierzaka w komórce!
Hitoko wstała z łóżka i podeszła do mnie.
 - Mów - powiedziała.
 - Co?
 - Cokolwiek - wzruszyła ramionami.
 - Na zawołanie jeszcze nikt się nie rozgadał - zauważyłem.
 - Mów - zmarszczyła brwi. Jej oczy były dziwnie puste...
 - No dobra, dobra... Ale rozmawianie z tobą jest trochę skomplikowane, wiesz?
 - Po prostu do mnie mów - powiedziała, łapiąc mnie za nadgarstki. Miała długie palce, więc nawet fakt, że była kobietą, nie przeszkodził w tym, by je dokładnie nimi opleść.
 - Tak mi trochę niewygodnie - zwróciłem jej uwagę. Czułem się niezręcznie, stojąc przy niej tak blisko. Bałem się, że jeśli jej dotknę, to znowu ją zdenerwuję.
 - Opowiedz mi o czymś - stwierdziła, ciągnąc mnie za sobą i sadzając na łóżku. - Jakąkolwiek historię.
 - A obiecujesz, że coś zjesz?
 - Obiecuję - powiedziała po chwili wahania.
 - To może pójdę do pielęgniarki? Ty będziesz jadła, a ja będę mówił? - zaproponowałem.
 - Chcesz mnie zostawić? - spytała cicho.
 - Tylko na chwilkę - zapewniłem, ale i tak żyrandol zaczął się niebezpiecznie kołysać. - Hitoko, spokojnie, pójdę tylko po coś, co będziesz mogła zjeść. Hitoko?
 - Nie zostawiaj mnie tutaj! - krzyknęła, przewracając mnie na łóżko. Tymczasem żyrandol się roztrzaskał na drobne kawałki.
 - Hitoko, uspokój się! - zawołałem, a do sali wpadły pielęgniarki.
 - Co tu się dzieje? - zapytały przerażone.
 - Hitoko - spróbowałem jeszcze raz. Puściła mnie i usiadła na łóżku.
 - Głodna jestem - oznajmiła.
 - Co? - zdziwiły się pielęgniarki. W zasadzie, zareagowałbym tak samo.
 - Zaraz pani coś przyniosę - oznajmiła jedna z pielęgniarek i wyszła.
 - Ja posprzątam ten żyrandol... - dodała Fumiko, ale Hitoko jej przerwała.
 - Nie trzeba - machnęła ręką w kierunku żyrandola, który z powrotem złożył się w całość.
 - Przyniosłam pani zupę, Aotori-san - pielęgniarka postawiła miskę na stoliku. - Fumiko, chodź już.
 - Powodzenia, Tsubasa-san - Fumiko uśmiechnęła się lekko i obie wyszły z sali.
 - Podasz mi miskę? - zapytała Hitoko.
 - Oczywiście - podałem jej miskę. Wzięła ją dosyć niepewnie.
 - Dziękuję - powiedziała i zaczęła siorbać zupę. - Jak zwykle bez smaku.
Uśmiechnęła się. To była nowość.
 - Hitoko?
 - Co?
 - Uśmiechnęłaś się - wyjaśniłem. - Tak normalnie.
 - Może ty tak na mnie działasz? - przypuściła. - Jest w tobie taki spokój.
 - Spokój? Mylisz się, Hitoko. Jestem panikarzem, jakich mało - przyznałem się.
 - Panikarz, czy nie, nie rozwalasz chyba żyrandoli, jak tracisz nad sobą kontrolę - siorbała dalej zupę.
 - Nie - uśmiechnąłem się lekko. - Ale w innym wymiarze często asymiluję kogoś ze ścianą.
 - Ze ścianą? Inne wymiary? - zaciekawiła się Hitoko.
 - Tak, bo widzisz, jestem strażnikiem - wyjaśniłem. - Strażnicy mają wgląd do myśli swoich odpowiedników w innych wymiarach. A jeśli w tych wymiarach nie istnieją, to obserwują te światy z punktu widzenia jakiegoś zwierzęcia.
 - Czyli też nie jesteś człowiekiem - zaczęła dziabać w zupie coś, co powinno być chyba mięsem.
 - Ty nie jesteś? - spytałem, choć dobrze wiedziałem, że jest pół-syreną. Ale lepiej wszystkiego nie mówić.
 - Jestem w połowie syreną - odparła, odstawiając pustą miskę na szafkę. - Gdyby nie to, może Kuro by mnie... Codziennie... Nie gwałcił.
No tak. Syrenie geny działały jak narkotyk na osoby, które tych syren, bądź też w jakiejś części syren nie kochały. Jak się człowiek uzależnił, to potem nad sobą nie panował... Zaraz, chwila, co ona powiedziała?
 - Hitoko, jak chcesz czymś rzucić, to teraz jest dobra na to chwila - stwierdziłem.
 - Serio?
 - Tak - kiwnąłem głową. W tym momencie szafka nocna przeleciała przez cały pokój i roztrzaskała się o ścianę. - Lepiej?
 - Lepiej - przyznała. Chciałem jej położyć rękę na ramieniu, ale zamarłem w ostatniej chwili.
 - Mogę cię dotknąć? - zapytałem. - Ty mnie dotykasz.
Popatrzyła na moją dłoń, złapała ją i położyła na kołdrze.
 - Nie. Nie dotykaj. Dotyk boli - powiedziała stanowczo.
 - Rozumiem. To ja już pójdę - wstałem i chciałem wyjść, ale...
 - Nie - odwróciłem się. Hitoko miała minę na zasadzie "Wyjdziesz, rozerwę cię na strzępy.". - Nie pozwalam ci. Miałeś mówić.
 - Hitoko, ja...
W tym momencie zasuwka w drzwiach się zasunęła, okiennice się zatrzasnęły, a światło zgasło. Pośród ciemności usłyszałem jej głos.
 - Mów - lekko obłąkany głos. Oficjalnie dostałem gęsiej skórki.