Pairing: Isshi&Nao, w tle Izumi&Shin, Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Ryuu no Rekishi"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: I ostatnia część. Koniec tej paranoi.
Wszedłem do lochu, gdzie jeszcze niektórzy więźniowie pozostawali bez ruchu. Izumida podszedł do mnie, widząc mój strach, kiedy zobaczyłem Yamadę leżącego na drucianym łóżku.
- Ty go obudź. No idź - Izumida popchnął mnie, przez co zaczarowałem jakiegoś więźnia.
Usiadłem na brzegu łóżka, kładąc dłoń na ramieniu Yamady.
- Shino? Jak ty tu? - Yamada spojrzał na mnie, po czym zauważył bandaż wystający zza szaty. - Nie powinieneś się wtedy poświęcać. To i tak nic nie dało.
- Mam chociaż czyste sumienie - stwierdziłem, pomagając mu wstać. Normalnie jakby ślepy prowadził niewidomego.
- Pospieszcie się, zostało czterdzieści minut - oznajmił Akiya.
Wyszliśmy przed zamek. Musieliśmy dotrzeć na drugą stronę lasu. Poszedłem do stajni i dotknąłem wszystkich koni.
- Ułatwi nam to ucieczkę - stwierdziłem, wsadzając gasnącego w moich oczach Yamadę na Horase, który w sumie nie był zadowolony, że ma się ruszać.
- Shino, skąd masz pewność, że po drugiej stronie lasu nas nie znajdą? - zapytał Yamada słabym głosem.
- Hiroshi rzucił zaklęcie, które sprawia, że docierając do tamtej granicy lasu, ludzie będący wrogo nastawieni do Srebrzystych spadają w przepaść - wyjaśniłem, popędzając Horase.
- To dobrze - Yamada przymknął oczy.
Do granicy zostało kilkanaście metrów, gdy Horase zatrzymał się gwałtownie, prawie zrzucając nas z grzbietu.
- Co się dzieje, Horase? - zapytałem, po czym zobaczyłem Hai - służącą Shiyi, która wpatrywała się we mnie ze złością.
- Ty idioto - warknęła Hai. - To zaklęcie jest silne i nie potrafię go złamać, ale zabicie ciebie nie będzie takie trudne.
Hai pstryknęła palcami, a Horase zamienił się w kota i uciekł na drzewo.
- Nie wiedziałem, że ty też jesteś czarownicą - oznajmiłem, osłaniając półprzytomnego Yamadę.
- Mojej pani się nie zdradza. Nie z czymś takim - Hai uśmiechnęła się szyderczo. - Zginiesz marnie, książę.
- Ej, ty, chodź tu! - usłyszałem głos Akiyi. - No zmierz się ze mną, głupia blondynko.
- Zamknij się - Hai pstryknęła palcami, a Akiya znieruchomiał, po czym bezwiednie upadł na ziemię.
Czarownica uśmiechnęła się, lecz po chwili spojrzała na swoją klatkę piersiową z niemałym zaskoczeniem.
- Jak...? - zapytała, widząc strzałę wystającą z jej ciała. Spojrzała na mnie, trzymającego z dumą łuk, i upadła martwa na ziemię.
Masashi, który podał mi broń, kiedy Akiya zagadał Hai, rzucił się do biegu, by sprawdzić, czy nic mu nie jest.
- To tylko zaklęcie paraliżujące, uciekajcie! - zawołał.
- Yamada, wstawaj, musimy... Yamada? - spojrzałem na niego ze strachem, gdy ten nawet nie poruszył się. - Yamada?
- Shino, ja już... nie mam siły - szepnął Yamada.
- Co ty mówisz, Yamada? - zapytałem, próbując go podnieść.
- Przepraszam... - oczy Yamady zaczęły się zamykać. - Wybacz mi, Shino...
Jego ciało stało się bezwładne, oczy zamknęły się do końca, a płytki oddech ustał. Czułem się tak, jakbym trzymał porcelanową lalkę, która spadła ze stołu i rozbiła się na kawałki.
- Shino, została minuta, rusz się! - zawołał Izumida. - Shino?!
Patrzyłem na Yamadę jak zahipnotyzowany. To niemożliwe. Pochyliłem się nad nim, a moje łzy spłynęły na jego medalik, który rozbłysł srebrnym światłem. Ze zdziwieniem odkryłem, że mój medalion, świecący w tamtej chwili na złoto, przyciągnął nagle jego medalik i oba złączyły się w jeden.
Yamada ocknął się, patrząc na mnie ze zdumieniem.
- Shino, ja żyję - powiedział odkrywczo, patrząc na nasze złączone medaliony.
Przebiegliśmy razem przez granicę. Za nami przydreptał Horase w postaci słodkiego kociaka, z której już nie chciało się nam go odmieniać.
- Shino, zdajesz sobie sprawę z tego, że Shiya będzie cię szukać? - zapytał Hiroshi, siadając przed nami w fotelu.
- Zamień brata Yamady we mnie - przykazałem. - On jest zakochany w Shiyi. Nie sądzisz, że to dobry pomysł?
- A ty zostaniesz tutaj? W sumie twoja matka też nie jest tak naprawdę twoją matką... - Hiroshi urwał nagle, kiedy spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Znaczy, zanim się urodziłeś, królowa stwierdziła, że nie ma ochoty marnować życia z takim idiotą i zamieniłem ją ciałami z piękną szlachcianką, która od zawsze kochała króla.
Hiroshi wstał i zawołał Hayao, który, powiadomiony o tym, że Shiya jest bezduszną czarownicą, zareagował jedynie wzruszeniem ramion. Już jako ja przekroczył granicę, łącząc się na zawsze z osobą, którą kochał. Tak jak ja.
- A tak poza tym - zaczął Hiroshi, zanim wrócił do zamku. - Pamiętasz, jak ci mówiłem, że twojej płci nie musiałem zmieniać?
- Tak, a jaki to ma związek z teraźniejszością? - zapytałem.
- Twojej nie musiałem, ale Hayao bardzo, bardzo, bardzo mocno chciał mieć brata i mama Yamady poprosiła mnie, bym coś w tym kierunku zrobił - odparł Hiroshi. - No i ma brata.
Yamada podniósł na niego wzrok.
- Tak, na tamtym przyjęciu byłeś dla innych... sobą - Hiroshi zaśmiał się, utrudniając mi niezrobienie tego samego.
Czarodziej wyszedł, zanim Yamada oprzytomniał na tyle, by jakkolwiek zareagować.
Tak naprawdę nikt nigdy nie dowiedział się, co spowodowało zmartwychwstanie Yamady i dlaczego nasze medaliony zespoliły się w jeden. Hiroshi nazwał to „magią wyższego stopnia” i odmówił dalszego wyjaśnienia, a my nie próbowaliśmy dociekać prawdy na siłę.
Od tego czasu minęło piętnaście lat. Hayao i Shiya po śmierci moich rodziców stali się władcami państwa, moi przyjaciele objęli stanowiska po ojcach, którym „niestety” wnuków nie dali, żyjąc w dwóch szczęśliwych związkach, a my mieszkamy w domu za granicą lasu. I codziennie chodzimy nad staw, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło.
The End