Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 10 lutego 2013

Ryuu no Rekishi V

Zespół: Kagrra,, w tle Alice Nine
Pairing: Isshi&Nao, w tle Izumi&Shin, Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Ryuu no Rekishi"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Wracamy do "Ryuu no Rekishi". Na jutro mam coś innego przygotowane, co napisałam, haha, rok temu, ale ćśśś.



Następnego dnia obudziłem się lekko zdezorientowany. Za oknem świeciło słońce, a obok mnie leżała Shiya. Musiałem wrócić do rzeczywistości. Ale nie chciałem. Bo w sumie po co?
Wyszedłem z zamku, zabierając broń na wszelki wypadek. Horase ostatnio nie domagał, więc poszedłem do lasu pieszo.
 - Shino - Yamada wpadł mi w ramiona, kiedy zupełnie się tego nie spodziewałem.
 - Wiesz, że to, co robimy, jest złe? - zapytałem, a Yamada tylko kiwnął głową. - Napawa mnie to jednak swego rodzaju ekscytującą satysfakcją. Jakbym wyrwał się z tej klatki.
 - Shino, wiesz, w co nie mogę do teraz uwierzyć? - Yamada spojrzał mi w oczy. - Twoi przodkowie wymordowali moich. Czy to nie jest nieodpowiednie zachowanie względem nich?
 - Ja nie mam szacunku do mojej rodziny, są dla mnie niczym - odparłem. - Może gdyby Srebrzyści wygrali tę wojnę, byłoby lepiej.
 - To ja byłbym księciem - zadumał się Yamada. I wtedy usłyszałem dźwięk bardzo dobrze mi znany. Świst strzały przecinającej powietrze.
 - Yamada, padnij! - przewróciłem nas i usiadłem. Zobaczyłem strażników mojego zamku. No to pięknie.
 - Panie, to jest Srebrzysty, nakazano nam go zabić - powiedział jeden z nich. - Prosimy, panie, odsuń się, bo będziemy musieli zrobić to siłą.
 - Nigdzie nie będę się odsuwał. Yamada, uciekaj - rzuciłem krótko, naciągając strzałę na cięciwę. - Odejdźcie, a nie stanie wam się nic złego.
 - Książę, sprawiasz... - strażnik nie dokończył, bo ugodziła go moja strzała.
Uciekaliśmy, gonieni jak jacyś złoczyńcy. Usiłowałem zabić wszystkich, ale to wcale nie było proste, będąc samemu przeciwko dwudziestu.
 - Yamada, mamy problem - stwierdziłem, odrzucając swój łuk. - Strzały mi się skończyły.
 - Ja nie chcę... - Yamada przerwał, potykając się o korzeń drzewa. Pomogłem mu wstać i zrobiłem coś, co w sumie było odruchem bezwarunkowym. Osłoniłem go, bo łucznikowi królewskiemu jak widać strzały nie chciały się skończyć.
Krzyk Yamady. Dłoń na moim policzku. Złączone dłonie. Kolejny krzyk. Ciemność.
Obudziłem się w swoim łóżku. Shiya siedziała obok mnie, głaszcząc moją dłoń.
 - Co się stało? - zapytałem.
 - Srebrzyści chcieli cię zabić - odparła Shiya. - Nie martw się. Prawie wszyscy nie żyją, a reszta siedzi w lochach i czeka na egzekucję. Jeden jest ranny, więc pewnie jej nie dożyje.
 - Oni nie chcieli mnie zabić - zaprzeczyłem. - Shiya, ja ratowałem jednego z nich. To strażnik...
 - Kochanie, umysł płata ci figle - stwierdziła Shiya, nachylając się nade mną. - Jutro poczujesz się lepiej.
Wyszła. Po jakichś pięciu minutach w mojej komnacie pojawili się Hashidani i jego ojciec.
 - Tylko mu nie mów - polecił ojciec Hashidaniego swojemu synowi. - Jak się czujesz, książę?
 - Czy ktoś normalny może mi streścić sytuację? - zapytałem, siadając z trudem na łóżku.
 - Ci Srebrzyści, którzy stawiali opór, nie żyją. Reszta czeka na egzekucję - ojciec Hashidaniego praktycznie powtórzył słowa Shiyi.
Hashidani spojrzał najpierw na mnie, potem na swojego ojca, swoje dłonie i mruknął coś pod nosem.
 - Co tam mamroczesz? - zapytał medyk, zmieniając mi opatrunek.
 - Ja tak nie potrafię - stwierdził Hashidani, po czym spojrzał mi prosto w oczy. - Jakby Izumida umierał, ja bym o tym nie wiedział, a ty tak, to byś mi powiedział?
 - Raczej tak... - odparłem i dopiero po chwili zrozumiałem, o co mu chodzi. - Dlaczego?
 - Jak go osłoniłeś, ten łucznik się wściekł, zabrał drugiemu strażnikowi miecz i dźgnął Yamadę. Tyle wiem - odparł Hashidani. Jego ojciec pokręcił głową z dezaprobatą.
 - Ach, ta twoja lojalność - zaśmiał się medyk. - Jak wstaniesz teraz z łóżka, to podam ci truciznę, książę.
Jakąś godzinę później usłyszałem pukanie w szybę. Na balkonie stali moi przyjaciele, chcąc, bym do nich podszedł.
 - Co z Yamadą? - zapytałem, wychodząc do nich.
 - Mój ojciec mówi, że niedobrze - odparł Masashi. - Szuka zaklęcia, które pozwoli nam ich wszystkich uwolnić.
 - Mam! - nagle wśród nas pojawił się Hiroshi, wymachując nam przed oczami buteleczką. - Musicie to wypić, dzięki temu czas się dla was zatrzyma na jakąś godzinę. Będziecie mogli wyprowadzić wszystkich Srebrzystych z zamku, ukryć ich i jeszcze napić się z nimi herbaty. Tylko pamiętajcie - na każdą osobę, której dotkniecie, czar również zacznie działać. Więc w sumie - podał buteleczkę Masashi. - Tylko ty to wypij. To ja idę.
Czarodziej teleportował się, zostawiając nas z poważnym zadaniem.
 - Chodź - Masashi trącił mnie w ramię.
Akiya patrzył to na Masashiego, to na swoje palce, jakby z jakiegoś powodu czegoś nie rozumiejąc.
 - Aki, chodź już - ponaglił go Masashi, na co Akiya dotknął swoich ust, uśmiechnął się i pobiegł za nimi. W taki sposób dotarło do mnie, dlaczego nasz Aki był aż tak zdziwiony.
Westchnąłem ciężko i poszedłem za przyjaciółmi. Powoli, by nie otworzyły mi się rany.