Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: łagodne sceny erotyczne, w sumie bardzo łagodne
Notka autorska: Napisałam sobie prezent. Mam 18 lat, więc w sumie ostatnia scena tego fika to jest pikuś w porównaniu z tym, co mogę już pisać.
Sen. Czym jest sen? Zazwyczaj, gdy słyszymy to słowo, kojarzy nam się ono z nocą, ze zmęczeniem, z marzeniami. Jednakże ja inaczej je pojmuję. Sen to ty. Ty i twój uśmiech malujący szarą rzeczywistość na kolory tęczy.
To pewnie trochę dziwne. Zwyczajny mężczyzna, będący zwyczajnym gitarzystą o jak najbardziej zwyczajnych nawykach i zwyczajnym usposobieniu, wyskakuje nagle z taką metaforą i powtórzeniami, które mają podkreślić, jak bardzo jest zwyczajny w porównaniu do ciebie.
Zabawne. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Opierałeś się wtedy o ścianę i nad czymś intensywnie myślałeś. A ja, wypłosz z nowiutkiego zespołu, podszedłem do ciebie i spytałem, czy może wiesz, gdzie jest moje studio nagraniowe, bo się zgubiłem. Roześmiałeś się wtedy, złapałeś mnie otwarcie za rękę i zaprowadziłeś pod same drzwi jak małe dziecko. Podziękowałem ci, a ty na odchodnym się przedstawiłeś i oznajmiłeś, że jak będę potrzebował pomocy, to mam się do ciebie zgłosić.
Co ciekawe, kilka dni później nasz Nao Puchatek wpadł do sali prób i oznajmił, że załatwił nam trasę. Z wami.
Twój uśmiech, gdy mi tłumaczyłeś, co mam poprawić w solówce i jak poruszać się po scenie, by nie zaplątać się w kable. Twój śmiech, gdy Hiroto potknął się o próg i w pięknym stylu rozłożył się na podłodze, mrucząc tylko "Nic mi nie jest." pod nosem. Shou rozmawiający z Isshim, Izumi tłumaczący naszemu Nao, że jak w taki sposób ustawi talerz, to dźwięk będzie brzmiał lepiej i Saga będący głuchy na wszystkie uwagi waszego basisty. No i Shin, który chował się, gdy tylko w pobliżu pojawiła się kamera. W sumie to właśnie pamiętam z naszej wspólnej trasy.
Traktowałem cię jak przyjaciela, kogoś, na kim mogę polegać. Do kogo się zwrócić, na kogo uśmiech spojrzeć, gdy będzie mi smutno. Nigdy nie pomyślałbym, że w pewnym momencie staniesz się dla mnie kimś więcej.
To było dosyć komiczne, gdy stanąłem jak wryty w pół kroku, widząc, jak Isshi czule całuje Nao. Pamiętam do dzisiaj, jak spojrzeli na mnie, uśmiechnęli się i poszli w stronę waszego studia. Stałem tak oniemiały przez chwilę, aż w końcu ktoś szturchnął mnie w ramię. To byłeś ty. Uśmiechnąłeś się lekko i zapytałeś, czy ja naprawdę nie zauważyłem, jak ich do siebie ciągnie, że jestem aż tak zdziwiony. Nie wiem, czy ci odpowiedziałem, bo wtedy po raz pierwszy poczułem to dziwne ciepło rozchodzące się po moim ciele, gdy utkwiłem wzrok w twoim uśmiechu.
Shou się roześmiał, gdy mu się zwierzyłem ze swoich uczuć, ponieważ wcześniej jeszcze ani razu nie byłem zakochany w kimś tej samej płci. Stwierdził, że to przecież normalne, iż praktycznie każdy japoński muzyk jest bi albo homo. Hetero wyjątków jest tak mało, jak prawdy w wypowiedziach niektórych ludzi.
Wtedy pewnie bym nie pomyślał, że będę teraz leżeć obok ciebie w łóżku. Twoją bladą skórę oświetla blask białego księżyca, sprawiając, że wyglądasz jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Czasem mam wrażenie, że każdy milimetr twojego ciała jest idealny, stworzony nie przez ludzi, tylko w jakiś magiczny sposób.
Uśmiechasz się przez sen. Głaszczę cię po policzku, nie mogąc się oprzeć, by choć w tak delikatny sposób cię dotknąć. Mimowolnie łapiesz moją dłoń, nawet się nie budząc. Patrzę na ciebie przez chwilę i zasypiam. Jesteś moim snem, Akiya. Zawsze nim będziesz.
The end