Pairing: Izumi&Shin, wspomniane Isshi&Nao
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy, angst
Ostrzeżenia: śmierć, oparte na faktach
Notka autorska: Tego fika napisałam dzień po poprzednich urodzinach Izumiego i nie mogłam się zebrać, żeby go wstawić. W sumie jest dość dziwny, bo niby to Izumi&Shin, a to trochę jak Isshi&Nao z punktu widzenia Izumiego. Powiedzmy, że odkopuję stare śmieci.
Szedłem przez las, gdzie rosły praktycznie same wiśnie. Co jakiś czas zdarzało się inne drzewo, lecz wszystko było zasypane płatkami sakury. Uśmiechnąłem się. Moi przyjaciele byli obok, zawsze osiągalni, zawsze uśmiechnięci, zawsze mogący liczyć na mnie, a ja na nich.
I nagle stanął przede mną Isshi. Smutny i przygnębiony, jak nigdy dotąd.
- Umieram - odbiło się od moich uszu.
Las zaczął znikać. Wiśnie łamały się i rozsypywały w pył. A ja stałem i patrzyłem na smutną twarz Isshiego.
Obok Isshiego stał Nao, wciąż się uśmiechając. Niedaleko nich Akiya nadal grał na gitarze, całkowicie odcięty od świata. Hashidani przytulił się do mojego ramienia. A świat sypał się nadal.
Z nas wszystkich tylko Nao się uśmiechał.
Z nas wszystkich tylko Nao nie wiedział.
Z nas wszystkich tylko Nao żył w błogiej nieświadomości.
- Nie mówcie Yamiyo - powiedział Isshi, podchodząc do mnie, a świat powoli stawał się czarny. - Nie mówcie mu.
Przez chwilę staliśmy w tej czerni. Isshi patrzył na mnie smutnymi oczami, po czym lekko się uśmiechnął.
- Wspomnień nikt wam nie odbierze, Izumi - oznajmił Isshi. - Opiekujcie się Yamiyo.
Isshi zamienił się w milion małych światełek.
I wtedy rozległ się krzyk.
Krzyk przeraźliwy.
Krzyk pełen rozpaczy.
Krzyk przeszywający serce na wskroś.
Krzyk oznaczający długie godziny męki.
Krzyk poprzedzający falę.
Spojrzałem w dół. Stałem w wodzie. Wodą by łzy. Łzy Nao.
Próbowałem podbiec do niego, ale nie mogłem. Nie mogłem do niego dotrzeć. Nie mogłem go pocieszyć. Nie mogłem znaleźć sposobu.
I nagle Nao przestał płakać. Uśmiechnął się promiennie, wyciągając ręce przed siebie. Jego dłonie złączyły się z innymi, należącymi do Isshiego.
- Jak myślisz, kim jestem, Izumi? - zapytał Isshi.
- Wspomnieniem.
Isshi uśmiechnął się.
- Wspomnienia rodzą wspomnienia, Izumi. Jeśli tylko się postarasz.
Zamrugałem. Zobaczyłem nad sobą Hashiego, który wyglądał na zmartwionego.
- Izumida? Coś złego ci się śniło? Pytam, bo płakałeś - Hashi usiadł obok mnie, ocierając dłonią łzy z mojego policzka.
- Wiesz co, Hashi? Isshi miał rację. Wspomnień nikt nam nie odbierze - szepnąłem i przytuliłem go do siebie.
The end