Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Czasami trzeba się rozpłakać, by oczyścić się z emocji.
Minęły dwa dni. Akiya siedział na kanapie i patrzył przez okno. Padało, a raczej lało jak z cebra. Do Tory ktoś zadzwonił i rozmawiał z nim już od ponad godziny. Akiyi zaczęło się nudzić. Złapał gitarę akustyczną, która stała przy ścianie, i wyszedł na zewnątrz.
Deszcz spłynął błyskawicznie po jego włosach i ramionach, mocząc go do samych stóp. Znał tylko jednego człowieka, którego taka pogoda uspokajała, ale on teraz też potrzebował oczyszczenia. Musiał w końcu pozbyć się tych wszystkich złych emocji.
Usiadł na jakimś kamieniu pod drzewem, gdzie nie padało aż tak mocno, i zaczął grać. Grał to, co przyszło mu do głowy, co podpowiadało mu serce, czego nie potrafił wyrazić słowami. Przez ostatni rok miał tak wielkie wahania nastroju, że złośliwi porównywali go do kobiety w ciąży, która jednego dnia cały czas chodzi smutna, a drugiego ma uśmiech przyklejony do twarzy. Jednak odkąd Mai zniknął, było coraz gorzej. Akiya miał wrażenie, że za bardzo się tym wszystkim przejmuje i tak naprawdę powinien zająć się własnymi sprawami, tak jak Izumi i Shin, którzy znaleźli na tę sytuację sposób.
W pewnym momencie poczuł, że ktoś na niego patrzy. Podniósł wzrok i zobaczył Torę z parasolką w ręku, który uważnie go obserwował.
- Dlaczego tu siedzisz? - zapytał Tora, kucając przed Akiyą.
- By się oczyścić z emocji - wyjaśnił Akiya, spuszczając wzrok.
- Aki, jest łatwiejszy sposób - westchnął Tora. - Popłacz się po prostu.
- Co? - zdziwił się Akiya.
- No powiedz mi, kiedy ostatnio płakałeś? Jak znaleźliśmy Isshiego? Nawet na jego pogrzebie zdusiłeś wszystkie emocje i tylko ty potrafiłeś opanować szlochającego, szarpiącego się Nao, próbującego dobiec do Isshiego, który mu "nie odpowiedział". Uwolnij się z tych więzów, Akiya, bo się w końcu udusisz.
- Nie potrafię płakać na zawołanie - odparł Akiya. Tora nachylił się do niego i spojrzał mu prosto w oczy.
- Isshi nie żyje, Mai zniknął, Keiyu zwariował, Chibi zdechł, Kagrry, już nie ma, fanki się o ciebie martwią, Izumi się ukrywa na rybach, a Shin w muzyce, w grudniu koniec świata, brat ma cię za idiotę, a...
- Dość - szepnął Akiya, wtulając się w Amano. Te wszystkie obrazy przemknęły mu naraz przed oczami, jak gdyby zdarzyły się wczoraj. Rozpłakał się po raz pierwszy od jakiegoś roku, mocząc łzami jeszcze suche ramię Tory.
- Lepiej? - spytał Tora, gdy parę minut później Akiya się uspokoił.
- Ta... Tak - wyjąkał, ocierając oczy.
- To dobrze - Tora wziął Akiyę na ręce i zaniósł do domku. Posadził go na kanapie i poszedł po ręcznik.
- Co robisz? - zdziwił się Akiya, gdy Tora usiadł koło niego i zdjął z niego bluzę.
- Przeziębisz się - odparł Tora, zaciskając palce na guziku od koszuli Akiyi. Zdezorientował się lekko, gdy Akiya położył ręce na jego dłoniach i spojrzał mu prosto w oczy, które po chwili zajaśniały blaskiem zrozumienia.
Tora przyciągnął Akiyę do siebie, okrywając ich kołdrą. Jakieś kilka minut później zdjął rękę z ramienia Akiyi, bo było mu trochę niewygodnie.
- Zimno - mruknął Akiya w poduszkę.
Tora zamrugał lekko i ponownie przyciągnął go do siebie.
- Jakie to było słodkie - stwierdził Akiya.
- Że zrobiło ci się ciepło?
- Nie, że położyłeś ją z powrotem - odparł Akiya, splatając swoje palce z palcami Amano. Tora uśmiechnął się czule i po chwili zasnął.