Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Koszmary senne mogą dopaść każdego.
Akiya obudził się w nocy, słysząc dziwny dźwięk. Nie mogąc go zlokalizować, zaczął poszukiwania od kuchni.
Kiedy do niej wszedł, zobaczył małą klatkę, a w klatce Maiego wielkości myszki.
- Mai? - zdziwił się Akiya. - A ty co tu robisz?
- Ten idiota mnie uwięził - zapiszczał Mai, wskazując na Keiyu siedzącego na parapecie. Wokalista patrzył na niego pustym wzrokiem, takim, jakiego Akiya dawno u niego nie widział.
- Zabawne - zaśmiał się Keiyu, podnosząc z blatu nóż. - Ciekawe, czy jak cię teraz zabiję, to wrócisz. Nie, nie wrócisz. Duchy przecież nie istnieją.
- Istnieją - powiedział stanowczo Akiya.
- Nie - Keiyu pokręcił głową. - Głupi, naiwny Aki. Co za menda wyprała ci mózg, że tak bredzisz, biedaczyno?
- Nikt mi nie wy... - zaczął Akiya, cofając się, ale nie dokończył, ponieważ o coś się potknął. Podniósł się z ziemi. Nie znajdował się już w domku, tylko na cmentarzu.
- Tylko tu możesz go spotkać - oznajmił Keiyu, podchodząc do Akiyi i obejmując go ramieniem. - Ale możesz tylko mówić, nie porozmawiasz z nim sobie.
- Tu nie, gdzie indziej tak - odparł Akiya i poczuł, jak coś wbiło się między jego żebra, po czym upadł na ziemię.
- A właśnie, że tutaj - zaśmiał się Keiyu, stojąc z zakrwawionym nożem w dłoni. - Żegnaj, Tygrysia Lilio.
- On od dawna tak na mnie nie mówi - szepnął Akiya, zamykając oczy.
- Aki, ocknij się w końcu - Akiya usłyszał głos Tory.
- Co? - Akiya zamrugał. Znajdował się nadal w łóżku. A więc to był sen? To by wiele wyjaśniało.
- Pierwszy raz słyszałem, żebyś mówił przez sen - oznajmił Tora.
- A co mówiłem? - zapytał Akiya.
- Najpierw coś o Maim, potem chyba się z kimś kłóciłeś, a na koniec stwierdziłeś, że ktoś od dawna cię tak nie nazywa - wyjaśnił Tora. - Może jednak wrócimy do domu?
- Byłoby miło - odparł Akiya. - Zwłaszcza, że nie wiem, po co tu jesteśmy.
- Aki - szepnął Tora, kiedy Akiya wstał i wyszedł na balkon.
Akiya spojrzał w niebo. Nie zobaczył ani jednej gwiazdy.
- Gwiazdy można sobie wyobrazić - mruknął Akiya. - Duchy też można sobie wymyślić. Stworzyłem to wszystko w mojej wyobraźni? Może to tylko sen? Może kiedy się obudzę, będę znajdował się w moim łóżku, a mama z dołu zawoła mnie na śniadanie? Może tak naprawdę nigdy nie zostałem gitarzystą i pracuję teraz w biurze ojca, mam żonę i trójkę dzieci? A może tak naprawdę nie istnieję i jestem tylko czyimś snem?
- Moim - oznajmił Tora, stając w drzwiach.
- Co? - zdziwił się Akiya, odwracając się.
- Jesteś moim snem - powtórzył Tora. - Tym snem, który uświadomił mi, że wcale nie jestem hetero, jak myślałem przez 26 lat. Czasem zastanawiam się, co by zrobiła którakolwiek z moich byłych dziewczyn, gdyby zobaczyła nas razem na ulicy. Ale potem stwierdzam, że to nieważne. Nic nie jest ważniejsze od ciebie.
- Dlaczego mi to mówisz, Masashi? - zapytał Akiya.
- Dlatego, że brakuje mi tego Akiyi, w którym zakochałem się sześć lat temu i z którym jestem od jakichś pięciu - wyjaśnił Tora, obejmując Akiyę ramieniem w pasie. - Zabrałem cię tutaj, bo miałem nadzieję, że ten nowy, smutny Akiya zostanie w domu, a ja spędzę miło czas ze starym, uśmiechniętym Akim. Akim, którego tak bardzo kocham.
- Zaczynasz mówić jak... - Akiya nie dokończył, bo Tora zamknął mu usta pocałunkiem.