Pairing: Naoto&Shougo, w tle Reika&Hikaru i Satoshi&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: AU, fantasy, romans
Seria: "Beauty and the Beast"
Ostrzeżenia: psychopatia
Notka autorska: Yajuu jest, lekko mówiąc, rąbnięty. XD
Minęło kilka dni. Yajuu co jakiś czas plątał się po zamku, szukając chyba poprzedniego dnia. Obserwowałem go. Był, krótko mówiąc, nienormalny. Gadał do siebie, płakał i śmiał się na zmianę oraz ciął swoje przedramiona, by potem krwią mazać po ścianach jakieś niepokojące napisy. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że i tak następnego dnia chodził i pstrykając palcami, niszczył dowody swojego szaleństwa.
Usłyszałem kroki i zwróciłem wzrok w ich stronę. Ku mojemu zdumieniu, zobaczyłem Kireiego. Wyglądał jak cień samego siebie. Szedł boso, rozglądając się z niepokojem, aż nagle zatrzymał się w pół kroku i utkwił wzrok we mnie. Miałem wrażenie, że szepnął coś w stylu "Niemożliwe...".
Kirei podszedł do mnie i spojrzał na mnie, przekrzywiając trochę głowę jak szczeniak zastanawiający się, dlaczego pan nie daje mu mięsa.
- Wiedziałem, że z tymi posągami jest coś nie tak - stwierdził. - Skąd niby Yajuu miałby mieć rzeźbę, która wygląda jak ty?
On mówił do mnie?
- Kirei? - usłyszeliśmy, a on odwrócił się w stronę głosu.
- Och, Yajuu - Kirei spojrzał na mnie jak gdyby przepraszająco. - Yajuu, te rzeźby mnie przerażają. Czemu ich tyle masz?
- Kolekcjonuję - oznajmił Yajuu, obejmując go ramieniem. - Chodź, napijemy się herbaty. Cały strach ci momentalnie przejdzie.
- Tak, wiem...
- Czy coś cię niepokoi, najdroższy? - spytał Yajuu, a ja mimo, że w tym momencie byłem rzeźbą, mało nie zwróciłem tortu z poprzednich urodzin.
- Ta rzeźba... - Kirei odwrócił się w moją stronę. - Ta rzeźba wygląda jak ktoś, kogo dobrze znałem.
- Naprawdę? - zdziwił się Yajuu. Ja w sumie też. Mijaliśmy się na mieście, co najwyżej powiedzieliśmy sobie "Dzień dobry". O czym on mówi?
- Naprawdę - przyznał Kirei. - Znaczy, nie byliśmy przyjaciółmi. Można powiedzieć, że byliśmy kochankami, którzy nie widzieli swoich spojrzeń.
Gdybym nadal był człowiekiem, pewnie zamarłbym w bezruchu.
Kirei mnie kochał...?
- Och, przykro mi - powiedział Yajuu z udawanym smutkiem. - Nie chciałem, by jakakolwiek rzeźba cię niepokoiła w taki sposób.
- Nic się nie stało - odparł Kirei, łapiąc go za dłoń. - Chodźmy na herbatę, zanim zrobi mi się słabo.
I poszedł, jak gdyby cała sytuacja nie miała miejsca.
* * *
Yajuu przyszedł w nocy, podniósł mnie i przeniósł do lochów.- Jeśli cię tu znajdzie, rozbiję cię - zagroził. - Więc módl się o to, by tu nie przyszedł.
Mężczyzna zamknął kratę i wbiegł do schodach, zostawiając krwawe ślady dłoni na ścianie.
* * *
Znów minęło kilka dni, podczas których zacząłem popadać w psychozę. Byłem sam, zupełnie sam. Nie widziałem nikogo, nie słyszałem nikogo. Nie mogłem się odezwać, ani oddychać, ani ruszyć. Zupełnie nic, jakbym był w śpiączce. Miałem wrażenie, że jeśli czegoś nie wymyślę, to zwariuję do reszty.Usłyszałem kroki. To był pierwszy dźwięk, który w ogóle dobiegł moich uszu od tak dawna.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem Kireiego.
- Wsadził rzeźbę do lochu - Kirei zszedł na dół, wziął klucze z haka i otworzył kratę. - Rzeźbę. Do lochu.
Kirei podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Szukałem cię. Przy okazji coś sprawdziłem. Położyłem jednej z rzeźb - tej, która stała obok ciebie - dłoń na klatce piersiowej - Kirei wspiął się na palcach i spojrzał mi prosto w oczy. - Czułem, jak bije jej serce. Ty też je masz?
Poczułem, jak delikatna dłoń Kireiego dotyka mojego kamiennego ciała. Patrzyłem prosto w oczy osobie, którą kochałem i nie mogłem tego powiedzieć. Nie mogłem w ogóle się odezwać. Zawiadomić go, że rzeźby to zaklęci ludzie, a Yajuu jest psychopatą.
- Żyjesz - powiedział zdumiony Kirei, odsuwając się ode mnie. - Ty naprawdę jesteś żywy...
Zamyślił się na chwilę, robiąc okrążenie wokół celi.
- Wszyscy jesteście. Wszystkie te posągi to ludzie. On was pozamieniał, prawda? - spojrzał na mnie z uwagą, ale co ja mogłem zrobić? Nie miałem jak mu odpowiedzieć.
Kirei jeszcze raz okrążył celę, po czym podszedł do mnie.
- Ej, Naoto? - położył dłonie na moich ramionach. - Przyszedłeś mnie szukać, prawda?
Chciałem kiwnąć głową, ale nie mogłem.
- Kochasz mnie, prawda? Dobrze się domyśliłem?
I znów mogłem tylko patrzeć.
- Chyba już do reszty zwariowałem, ale... - Kirei westchnął ciężko. - Pewnie to wszystko jest tylko moim wyobrażeniem. Wydaje mi się i tyle. Ale warto spróbować, prawda?
Kirei wspiął się na palcach i pocałował mnie. Zamrugałem. Czy on...
Chwila. Zamrugałem?
Z trudem, ale udało mi się podnieść rękę i objąć Kireiego w pasie. Położyłem drugą dłoń na jego policzku i oddałem pocałunek, nadal zdezorientowany całą sytuacją.
Jednak ta sielanka oczywiście nie mogła trwać długo. Usłyszałem drzwi otwierające się z hukiem i spojrzałem na szczyt schodów. Stał tam Yajuu, wściekły do granic możliwości.
- Kirei, co ty wyprawiasz? - spytał, schodząc powoli w naszym kierunku. Kirei odsunął się ode mnie. Jego wzrok był pusty, jak gdyby nie miał duszy.
Kirei wybiegł z celi wprost w ramiona Yajuu.
- Mówiłem ci, że z tą rzeźbą jest coś nie tak - załkał. - To jest żywy człowiek.
- To nie jest człowiek - odparł Yajuu, wyciągając z kieszeni pistolet i celując z niego we mnie. - To tylko rzeźba.
Uchyliłem się przed kulą i czmychnąłem po schodach na górę, jakimś cudem unikając kolejnych pocisków.
Czyli tak się bawimy? Już nie ma pstrykania palcami i bawienia się w rzeźbiarza? Przeszliśmy do czystej chęci mordu?
Wspaniale...