Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

czwartek, 22 grudnia 2016

Old new love III

Zespół: D=OUT&Acme (ex. xTRiPx), w tle DIV i LapLus
Pairing: Naoto&Shougo, w tle Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Shougo nauczył się, że błędy można naprawić, Naoto się cieszy, Chobi jest przewrażliwiony, Chisa biedny, a ja śpiąca.

Jak tylko Chisa do niego zadzwonił, Naoto zerwał się z fotela i w pośpiechu założył buty, po czym wybiegł z mieszkania, nawet nie wyłączając telewizora i światła w pokoju.
Co się stało, że Shougo aż tak źle się poczuł? To tylko ze stresu, czy może nagle się rozchorował?
A może po prostu jeździ w kółko autobusem, bo chce sobie wszystko przemyśleć, a oni go tylko zirytują swoją paniką?
Wbiegł do autobusu linii 29 i przeszedł całą jego długość.
Shougo w nim nie było.
Zrobił tak jeszcze pięć razy, ale to nic nie dało, oprócz tego, że spotkał się z Chobim.
- Jesteś pewien, że 29 to jedyna linia, którą można się dostać spod kawiarni do jego mieszkania? - spytał Naoto. Chobi kiwnął głową.
- Tak. Jak jeszcze nie mieszkaliśmy z Sachim razem, to często jeździliśmy tą drogą. Odpuściliśmy sobie chodzenie tam zimą w momencie, kiedy podczas jednego czekania na przystanku na autobus, Sachi dostał ataku - wytłumaczył Chobi. - Chodź, w którymś autobusie on musi być.
Naoto kiwnął głową. Okrążyli jeszcze osiem autobusów, ale dopiero w dziewiątym go znaleźli.
Shougo spał z głową opartą o szybę, trzymając kurczowo komórkę w ręce. Aż dziw, że go nikt nie okradł.
A przynajmniej z telefonu.
- Shougo! - Naoto podbiegł do niego i potrząsnął nim. - Shougo?
- Naoto, powiedz mi, że on śpi - Chobi oparł się o barierkę. - Naoto!
- Nie śpi, jest nieprzytomny - Naoto wyjął telefon z dłoni Shougo i włożył sobie do kieszeni spodni. - I strasznie zimny.
- Może zadzwońmy po karetkę? - zaproponował Chobi i obrzucił morderczym wzrokiem zaciekawionych gapiów. - No i co się patrzycie, nie macie własnych zajęć? Wyjmijcie sobie książkę albo tableta i zajmijcie się swoimi sprawami.
Pasażerowie autobusu odwrócili się od nich i udawali, że ich nie widzą.
- Nie musiałeś aż tak reagować - stwierdził Naoto, okrywając Shougo swoim płaszczem.
- Zorientowali się, że coś się dzieje dopiero, jak przyszliśmy. A on tutaj spał dobrą godzinę i jakoś nikt się nie kwapił do zainteresowania się faktem.
- Czemu tak krzyczycie? - Shougo nagle otworzył jedno oko. - Au, moja głowa...
- Chcesz jechać do szpitala? - spytał Chobi. Shougo pokręcił głową.
- Nie, chcę tylko do domu. Chyba mnie jakaś grypa bierze, bo mnie trochę telepie... - stwierdził i próbował wstać, ale zachwiał się i usiadł z powrotem. - Ups?
- Wysiadamy dopiero na następnym przystanku, siedź na razie - stwierdził Chobi. - A potem Naoto cię wyniesie.
- Że co? - Naoto zamrugał. - Dlaczego ja?
- Bo jestem niezdarą i jeszcze bym go upuścił, poza tym jesteś wyższy i silniejszy - odparł Chobi, wychodząc z autobusu. Naoto, niosąc Shougo, wyszedł za nim.
Yoshi był nieco zdziwiony, gdy otworzył drzwi i zobaczył za nimi Chobiego i Naoto z Shougo na rękach.
- Źle się czuje - wyjaśnił szybko Naoto i poszedł zanieść Shougo do jego pokoju.
- Jak za dobrych czasów - mruknął Yoshi.
- Oj tak - Chobi westchnął krótko. - Myślisz, że do siebie wrócą? - spytał szeptem.
- Shougo chyba ma to w planach, ale wiesz, jaki on jest - Yoshi podrapał się po głowie. - Wejdziesz na herbatę?
- Nie, zostawiłem Sachiego samego w domu, a zimą wolę go mieć na oku - stwierdził Chobi, poprawiając szalik. - To do zobaczenia, Yoshi.
- Do widzenia - Yoshi uśmiechnął się lekko i zamknął za nim drzwi.
Naoto położył Shougo na łóżku i przykrył go kołdrą.
- Zrobić ci coś ciepłego do picia? - spytał.
- Jakiejś herbatki miętowej, bo trochę mi niedobrze - stwierdził Shougo.
- Już lecę - Naoto roztrzepał Shougo włosy i poszedł do kuchni zagotować wodę. Wrócił po chwili i postawił kubek na szafce nocnej. - Proszę.
- Dziękuję - mruknął Shougo. - Naoto?
- Tak?
- Nie chcę wracać do Satoshiego.
- Masz tego stuprocentową pewność?
- Mam - odparł, łapiąc wciąż chłodnymi palcami dłoń Naoto. - Chcę wrócić do ciebie.
Naoto zamrugał. Czegoś takiego się nie spodziewał.
- Jesteś tego pewien, Shogo? - spytał.
- Nie wiem - odparł Inoue po chwili. - Znaczy, jestem, ale... Nie wiem.
- Jak dorośniesz i się dowiesz, to mi powiedz - westchnął Naoto, wstając, ale Shougo go zatrzymał. - No co?
- Zimno mi. Przytulisz mnie? - spytał Shougo, na co Naoto zawahał się przez chwilę, po czym wślizgnął się pod kołdrę i objął go ramieniem.
- Jestem za miękki - stwierdził, na co Shougo zaśmiał się krótko. - Ale obiecasz, że to przemyślisz? Nie zrobisz niczego pochopnie?
- Obiecuję, że przemyślę sobie wszystko i dam ci znać, co wymyśliłem - powiedział Shougo i zamknął oczy. - I przepraszam za to, że cię zraniłem...
Naoto znowu zamrugał. Shougo był bardzo wrażliwym człowiekiem, ale przez to czasem zapominał, że on innych też może skrzywdzić w jakiś sposób. I... To nie tak, że na te słowa Naoto czekał przez pięć długich lat.
Minęło kilka dni. Shougo sam nie wiedział, co się takiego stało, że wtedy poczuł się tak paskudnie. Czy to było spowodowane stresem, czy po prostu się czymś zatruł? A może Satoshi wsypał mu coś do tej kawy?
Shougo parsknął śmiechem. Jasne. Na pewno. I co jeszcze? Chyba pomału zaczął popadać w paranoję. Ale na wszelki wypadek jednak zmienił numer.
Zapiął smycze wszystkim swoim psom i wyszedł na dwór. W pewnym momencie Sadaharu zerwał się do biegu, a gdy Shougo spojrzał, gdzie ta kulka futra go ciągnie, zobaczył Naoto.
- Hej, Shogo - Maminya pogłaskał Sadaharu po łebku i wstał. Padał śnieg. - Przemyślałeś sobie?
- Przemyślałem - przyznał Shougo, patrząc Naoto prosto w oczy. - Satoshi był pomyłką. A jak przypominam sobie chwile z tobą, to mi tak... Tęskno... - walnął się ręką w twarz. - To brzmi jak z komedii romantycznej, przerwijmy to.
- Ale mi się to podoba - Naoto położył dłonie na zmarzniętych policzkach Shougo. - Możemy kontynuować ten mdły romans - stwierdził i pocałował go.
Shougo mało co nie puścił smyczy, ale na szczęście udało mu się opanować. Zarzucił ramiona na szyję Naoto i oddał pocałunek.
I czuł się tak, jakby nigdy nie popełnił tego najgorszego błędu w życiu, jakim było zostawienie Naoto. Jakby te pięć lat nigdy nie istniało.
The end

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Old new love II

Zespół: D=OUT&Acme (ex. xTRiPx), w tle DIV i LapLus
Pairing: Naoto&Shougo, w tle Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Bo zawsze można upaść niżej.


Shougo wszedł do kawiarni i poszukał Satoshiego wzrokiem. Ten siedział przy stoliku, na którym już stały dwie filiżanki z kawą. Shougo westchnął i podszedł do niego.
- Cześć - powiedział, siadając naprzeciwko swojego byłego. - Pamiętałeś, jaką kawę lubię?
- Pamiętałem - Satoshi kiwnął drogą. - Dziękuję, że dałeś się namówić na to spotkanie. Jesteś takim moim promyczkiem, który przebija się przez ciemność w moim sercu.
Shougo bardzo mocno musiał się powstrzymać, żeby nie parsknąć histerycznym śmiechem.
- Porozmawiajmy poważnie, jak dorośli ludzie, a nie zakochane nastolatki - stwierdził, wsypując cukier do kawy. - Chcesz, żebym do ciebie wrócił?
- Tak - Satoshi złapał go za ręce. - Proszę, Shogo. Przepełniają mnie uczucia, których nie potrafię ubrać w słowa, ale ja naprawdę cię kocham i potrzebuję. Nie łam mi serca, nie odrzucaj mnie. Czuję się bez ciebie taki samotny...
- Na początek mnie puść - Shougo wyrwał dłonie z rąk Satoshiego i upił łyk kawy. - A teraz zacznij mówić jak dorosły facet.
- To co mam powiedzieć? - Satoshi jęknął boleśnie, jakby ktoś go kopnął. - Shogo, wróć do mnie. Proszę.
- A obiecujesz, że pójdziesz do psychologa i będziesz brał leki na twoje stany depresyjne, zanim znowu potniesz sobie nadgarstek?
- Nie mam stanów depresyjnych!
- Czyli nie pójdziesz - Shougo dopił kawę i wstał. - Wybacz, Satoshi. Ale chyba ta rozmowa nie ma sensu.
- Ma sens! - Satoshi złapał go za rękę i próbował posadzić z powrotem. - Poczekaj chwilę, zamówimy drugą kawę, a potem...
Shougo wyszarpnął się perkusiście w pół słowa.
- Ludzie na nas patrzą. Przepraszam, Satoshi. Do widzenia - Shougo odwrócił się na pięcie i wyszedł. Satoshi pobiegł za nim, ale zatrzymał go kelner, który kazał mu zapłacić, albo wezwie ochronę.
Shougo pobiegł prędko w stronę przystanku autobusowego. Wpadł do busa i zajął jedno z miejsc przy oknie.
Przymknął oczy. Czuł się dziwnie. Dźwięki stały się niewyraźne, obraz zaczął mu się rozmazywać i ogarnęła go nagła senność.
Dopiero po chwili zauważył, że dzwoni jego telefon.
- Halo? - odebrał. Zaczęło mu się kręcić w głowie.
- Hej, Shougo. Spotkałeś się z Satoshim? - w słuchawce rozbrzmiał głos Chobiego.
- Tak, właśnie wracam do domu - odparł Shougo.
- Ale miałeś się z nim spotkać dwie godziny temu. Tyle ci to zajęło? - zdziwił się Chobi. - W ogóle brzmisz jakoś dziwnie, wszystko w porządku? Źle się czujesz?
- Nie, jestem w autobusie - odparł Shougo. - Chyba...
- Chyba? Shougo, co się dzieje? - przestraszył się Chobi. - Shougo, jesteś tam? Shougo!
* * *
Chisa wyszedł z kuchni i podszedł do Chobiego, który przerażonym wzrokiem patrzył na telefon trzymany w ręce.
- Co się stało, Hiroki? - spytał wokalista. Ten spojrzał na niego, po czym zerwał się do biegu. - Hiroki!
- Shougo jest w niebezpieczeństwie - oznajmił Chobi, zakładając buty. - Był się spotkać z Satoshim w tej kawiarni, gdzie mają te dobre ciastka z kremem.
- Tej na przedmieściach?
- Tak - Chobi kiwnął głową. - Zadzwoniłem do niego, żeby się dowiedzieć, jak mu poszło, ale był jakiś dziwny, a potem nagle przestał się odzywać, ale nie rozłączył się. Mam złe przeczucia. Boję się, że zemdlał, wiesz, jaki on jest.
- I co teraz?
- Pójdę go poszukać, wiem, która linia autobusowa biegnie od tej kawiarni do jego mieszkania - oznajmił Chobi.
- Linia autobusowa? Dlaczego nie pojechał samochodem? - zdziwił się Chisa.
- Stwierdził, że by się za bardzo zestresował i jeszcze by spowodował wypadek - wyjaśnił Chobi i cmoknął Chisę w policzek. - Zostań tu. I tak miałeś już dzisiaj atak, niepotrzebny ci drugi.
- Ale weź sobie kogoś do pomocy, jeśli Shougo rzeczywiście zemdlał, to może być ci potrzebna - stwierdził Chisa, lekko urażony faktem, że zostaje odsunięty od sprawy.
- Zadzwoń po Naoto - polecił Chobi. - Będzie wiedział, gdzie to jest, a poza tym...
- Poza tym?
- Poza tym, on nigdy nie przestał go kochać - odparł Chobi i wybiegł z mieszkania.
Chisa zamknął za nim drzwi. To Naoto i Shougo byli kiedyś razem?

piątek, 16 grudnia 2016

Old new love I

Zespół: D=OUT&Acme (ex. xTRiPx), w tle DIV i LapLus
Pairing: Naoto&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Chwila przerwy od oneshot challenge, bo mam odchył na ten ship. Przepraszam za to, jak zachowuje się tutaj Shougo? To chyba tyle na temat.


Shougo leżał na łóżku i patrzył w sufit.
DIV nie istniało.
Chobi miał dosyć humorów Satoshiego, więc chciał odejść. Satoshi nie chciał jednak odchodzić, jeśli Chobi by został. I w końcu odeszli obaj. A Shougo i Chisa dobili ich zespół do końca.
A poza tym, sam Shougo też miał Satoshiego dość. Mimo, że go kochał. Teoretycznie.
Jak dawno uczucie, które było między nimi, wypaliło się? Jak długo Shougo balansował na granicy wytrzymałości i w końcu Satoshiego zostawił?
Tego nie wiedział. Ale Satoshi nadal obsesyjnie go kochał. Wysyłał mu tysiące wiadomości każdego dnia, próbując się z nim skontaktować. Prosząc o wybaczenie. Na początku Shougo odbierał też od niego telefony, ale już dawno przestał to robić. I myślał nad zmianą numeru. W końcu ile można wytrzymywać takie nękanie?
Przymknął oczy i przypomniał sobie podobną sytuację sprzed pięciu lat. Kiedy porzucił, jak mu się wydawało, swoją miłość życia.
Ale dla Shougo każdy następny związek był tym na pewno idealnym i ostatecznym.
Tylko jakoś tak… Smutne oczy Naoto, kiedy mówił mu, że z nimi koniec, teraz, po kilku latach, nagle zrobiły na nim wrażenie i sprawiły, że poczuł ukłucie w sercu.
Otworzył oczy z powrotem i usiadł na łóżku. Podniósł telefon z szafki i podświetlił ekran. Jak zwykle, dziewięć nieodebranych połączeń i dziesięć nowych wiadomości od Satoshiego.
Paranoja.
Ale to teraz Shougo nie interesowało. Zignorował wszystkie wiadomości oraz nieodebrane połączenia i wszedł w listę kontaktów.
I wybrał ten, na który nie dzwonił od bardzo dawna.
- Maminya Naoto, słucham? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. - Mam nowy telefon, a podczas przenoszenia karty kilka się skasowało, więc prosiłbym o przedstawienie się.
- Inoue Shougo z tej strony - powiedział Shougo. Nastała cisza.
- Co się stało, że do mnie dzwonisz? - spytał po dłuższej chwili Naoto. - Shougo?
- Nic... - odparł Shougo, z powrotem kładąc się na łóżku. - Smutno mi i jakoś tak... Chciałem z kimś pogadać.
- Nie dzwoniłeś do mnie od lat - zauważył Naoto. - Jak już, to wysyłałeś prywatne wiadomości na Twitterze. A jak chcieliście zaproponować mi i Reice współpracę na koncercie, to zadzwonił do mnie Chisa.
- Wiem, wiem - przyznał Shougo. - Ale chciałem porozmawiać.
- Yoshiego nie ma?
- Nie ma.
- Czyli jesteś sam w mieszkaniu? - upewnił się Naoto.
- Tak.
- Mam przyjechać? - spytał Naoto.
- Bez przesady - Shougo zamachał rękami, choć wiedział, że Naoto tego nie zobaczy. - Jest prawie dziesiąta, nie ma potrzeby, żebyś...
- Będę za pół godziny - odparł Naoto i rozłączył się.
Shougo zamrugał. Miał dziwne wrażenie, że perkusista Dauto naprawdę się o niego zmartwił. Ale dlaczego? Przecież jemu po prostu było smutno. Nikt nie musi lecieć do niego na łeb, na szyję. Chciał tylko porozmawiać i wszystko by mu przeszło...
A może zachowanie Naoto było spowodowane tym, że jednak byli kiedyś ze sobą pięć lat? I do tego osiem lat grali w jednym zespole? I perkusista zna go lepiej nawet od Yoshiego, Chisy i Chobiego razem wziętych?
Nawet Satoshi go tak dobrze nie zna.
W zasadzie... Shougo miał wrażenie, że przez te trzy lata z Satoshim on ani trochę nawet nie usiłował go poznać.
I tak jak zapowiadał, Naoto zjawił się po pół godzinie.
- Hej - powiedział, wchodząc do środka, kiedy Shougo mu otworzył. - Kupiłem po drodze czteropak piwa. Starczy, czy jeszcze iść do osiedlowego dokupić?
- Starczy - stwierdził Shougo. - Po prostu muszę się komuś w miarę obiektywnemu wygadać...
- I uważasz, że jestem obiektywny? - zapytał Naoto, ściągając buty i kierując się w stronę pokoju Shougo.
- Wobec Satoshiego pewnie tak.
- Wobec was obu nie jestem obiektywny - stwierdził Naoto, siadając na kanapie i nalewając sobie piwa. - Więc o co chodzi?
- Satoshi wysyła mi pełno wiadomości i wydzwania, żebym do niego wrócił - oznajmił Shougo, biorąc puszkę. - I co ja mam zrobić, Naoto?
- A kochasz go nadal? - zapytał perkusista, mieszając piwem w szklance.
- Nie, nie kocham - odparł Shougo.
- Powiedziałeś mu to?
- Kilka razy...
- I nadal do niego nie dotarło? - Naoto prychnął. - No proszę, ja to przyjąłem do wiadomości za pierwszym razem.
- Masz mi to za złe? - spytał Shougo. Naoto westchnął.
- Że ze mną zerwałeś? Nie. Że zszedłeś się potem z tym oszołomem? Trochę tak. Że bawisz się ludźmi? Bardzo.
- Nie bawię się ludźmi - zaprzeczył Shougo.
- I dlatego w wieku trzydziestu paru lat znowu jesteś sam? - spytał Naoto.
Shougo spojrzał na niego, a potem spuścił wzrok.
- Chyba jednak nie powinienem do ciebie dzwonić...
- Nie, Shougo - Naoto objął go ramieniem i przytulił go do siebie. - Powinieneś. Bo ktoś w końcu musiał ci to powiedzieć. Poza tym, przyznaj. Zostawiłeś swoją miłość życia, ale teraz ci smutno i źle, przez co szukasz kontaktu z tymi starymi, prawda?
- Naoto...
- Nadal jestem dla ciebie ważny, bo jednak kilka dobrych lat spędziliśmy razem. I dlatego zadzwoniłeś akurat do mnie. Zgadza się?
- Zgadza - przyznał Shougo.
- Mam dla ciebie radę - stwierdził Naoto. - Spotkaj się z Satoshim na kawie. Tak na neutralnym terenie. Powiedz mu jeszcze raz, że z wami koniec. A potem zmień numer. Jeśli nadal będzie cię nękał, to ja mu powiem, co o nim myślę. A teraz po prostu włączmy jakiś film i pogadajmy o pierdołach. Okej?
Shougo kiwnął głową. Miał wrażenie, że chyba wie, dlaczego Naoto uważa, iż bawi się ludźmi.
Czy to możliwe, że on nigdy nie przestał go kochać?

wtorek, 13 grudnia 2016

Tremble

Zespół: Moran&The Guzmania
Pairing: Ivy&Chobi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Seria: Oneshot Challenge
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Dam radę, jeszcze tylko dziesięć fików... Tymczasem zapraszam na opowiadanie o, jak to nazwała kiedyś Kann, Ibi. ^^

Siedziałem na tarasie z kubkiem kawy w ręce i Nameko na kolanach. Obserwowałem. Co? Można powiedzieć, że wszystko. Chmury przesuwające się po niebie, ptaszki fruwające z drzewa na drzewo, bawiące się dzieci, panią z pieskiem na smyczy... Pieskiem. Kwadratem na łapach, nie psem. Nie wiem, co ludzie widzą w pomeranianach, naprawdę. Co Shougo w nich widzi...
Podrapałem Nameko za uchem w ramach protestu przeciwko psom. Chociaż nie mówię, niektóre rasy naprawdę są urocze i pocieszne. Jamniki i mopsy na przykład. "Zwłaszcza mopsy", dodałbyś, gdybym ci to powiedział.
Upiłem łyk kawy. Za furtką przejechała dziewczynka na rolkach. Pele i Mencha biegali po trawniku, bawiąc się jak małe kociaczki. Nameko przeciągnęła się leniwie, ziewając uroczo. Zamknąłem oczy. Przestałem obserwować, zacząłem słuchać. Często tak robiłem. Chciałem wiedzieć, co czuje moja siostra, gdy siedzi na tarasie tak jak ja teraz.
Słyszałem śpiew ptaków, klakson samochodu, śmiech dzieci, terkoczące kółka od zapewne małego rowerka po chodniku, szum wiatru, który wzmagał się na sile...
Zadrżałem. Zrobiło mi się chłodno. Chciałem otworzyć oczy, ale usłyszałem skrzypnięcie furtki i zapewne twoje kroki. I mruknięcie, że nic ci nie jest, gdy pewnie się potknąłeś. Jesteś ciapą, jak ja. To cud, że nadal żyjemy.
- Hiroki? - poczułem, jak zarzucasz mi bluzę na ramiona, co wystraszyło Nameko, która zeskoczyła z moich kolan. - Zmarzniesz, głuptasie.
Otworzyłem oczy. Patrzyłeś na mnie spod czapki, która opadała ci na oczy.
- Witaj w domu - opatuliłem się twoją bluzą, wstałem, wspiąłem na palcach i pocałowałem cię w usta.
Znowu zadrżałem, ale tym razem powodem były twoje palce pod moją koszulą. Chwilę później już niosłeś mnie po schodach do sypialni. Jakbym był jakąś księżniczką...
The end

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Transformation

Zespół: D=OUT
Pairing: Kouki&Hikaru
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Seria: Oneshot Challenge
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Dodam ten i jeszcze jeden fik do oneshot challenge, a potem wrzucę coś innego. Po prostu chcę dodać tego fika, co jest po nim w tym zadaniu, a potem mam przygotowanego takiego, co nie jest z nim związany. XD



Kiedyś byłeś małym, drobnym Hikaru, który wziął na siebie rolę zespołowej księżniczki. Lata mijały, a ty doroślałeś. Powoli, powoli z pociesznej, słodkiej gąsieniczki przeistaczałeś się w pięknego motyla.
Teraz już prawie nic nie zostało z dawnego Hikaru, który wyglądał jak dziewczynka. Powalasz na kolana już nie tylko małolaty, które lecą na dziewczęcych chłopców, ale robisz wrażenie również na dojrzałych kobietach. I nie tylko.
- Coś się stało, Kouki? - pytasz, wycierając włosy ręcznikiem.
Kręcę głową, po czym wstaję, biorę cię na ręce i bez słowa oraz twojego sprzeciwu, zanoszę cię do sypialni.
I pozwalam ci rozłożyć już dobrze rozwinięte skrzydła.
The end

środa, 7 grudnia 2016

Summer

Zespół: UNiTE.
Pairing: Lin&Mio
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans, komedia
Seria: Oneshot Challenge
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Patrzę na ten gatunek tekstu i tego... Tak, uznajmy, że to komedia. XD

Lato tego roku było wyjątkowo gorące. Lin wysiadł z samochodu, wyjął MP3, założył słuchawki i poszedł w kierunku jeziora. Mio, chcąc nie chcąc, ruszył za nim.
- Wyjaśnij mi jedną rzecz - zaczął Mio, przedzierając się przez zarośla. - Po jakie licho tu przyjechaliśmy?
- Szkoda tracić taką piękną pogodę na siedzenie w domu - stwierdził Lin.
- Ale w domu włączylibyśmy sobie wiatrak i nie miałbym wrażenia, że zaraz się rozpuszczę - mruknął Mio. - Tu jest gorąco. Wracajmy.
- Oj, Ryosuke, nie marudź. Zobaczysz, będzie fajnie - Lin uśmiechnął się promiennie i szedł dalej. Zatrzymał się jednak po chwili, gdy zauważył, że Mio za nim nie idzie.
Odwrócił się. Mio stał jak wryty, a tuż przed nim kołysał się na nitce pająk. Za duży nie był, ale za mały też nie. Lin westchnął przeciągle. Zawrócił, złapał pajęczynę w palce i wysłał pająka na darmowy lot w krzaki.
- Żyjesz? - spytał Lin. Mio kiwnął głową.
- Żyję. Ale mi gorąco i na dokładkę tu jest pełno robactwa. Wracajmy.
Lin znów westchnął, przerzucił sobie Mio przez ramię i poszedł w kierunku jeziora.
- Tomoaki, co ty robisz?!
- Jak znów cię coś zaatakuje, to krzycz.
- A jak sobie poradzisz z temperaturą?
- Prosto - Lin wszedł do jeziora, uprzednio zrzucając tylko klapki ze stóp. Zdjął Mio buty, wyrzucił je na brzeg i, choć ten próbował się wyrwać, wrzucił go do wody.
- Tomoaki! - Mio spojrzał na niego spod mokrej grzywki.
- No co? Było ci gorąco, to cię schodziłem - Lin kucnął, nie zwracając zupełnie uwagi, że pomoczy sobie spodnie. To, że ubrania Mio też są teraz mokre, również skutecznie zignorował. - Ale jakby ci było za zimno, to zawsze mogę cię rozgrzać.
To powiedziawszy, pocałował ukochanego w usta. A ten musiał przyznać jedno - z Linem nie dało się nudzić.
The end

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Look

Zespół: D&Gotcharocka
Pairing: Asagi&Jui (jednostronne)
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Seria: Oneshot Challenge
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Zaczęłam mieć wrażenie, że dobrze będzie, jak skończę to dodawać do moich urodzin... XD


Jedno spojrzenie wystarczyło, bym zrozumiał, o co chodzi. Wziąłem szklankę ze swoim drinkiem ze sobą i ruszyłem w twoją stronę. Oparłem się o ścianę obok ciebie i spojrzałem na ciebie z wyczekiwaniem.
- Nudzi mi się - oznajmiłeś w końcu. Niby to wiedziałem, ale i tak westchnąłem ciężko, bawiąc się lodem w drinku.
- I co ja mam ci na to poradzić? - spytałem, nawet na ciebie nie patrząc. Byłeś moim przyjacielem od tylu lat, że już się przyzwyczaiłem do twoich humorków i wiecznych pretensji o wszystko.
- Możesz pomóc mi przestać się nudzić - wyjaśniłeś spokojnie i oparłeś dłoń nad moim ramieniem.
- Asagi? - poczułem się lekko zdezorientowany. Znów wystarczył mi ten jeden gest, by wiedzieć, co mam zrobić.
Uśmiechnąłem się lubieżnie i pocałowałem cię. W zasadzie to się ucieszyłem, nie musiałem nikogo podrywać dzięki tobie i bać się, że będzie smakował alkoholem, którego nie lubię. Tymczasem ty jak zwykle piłeś dzisiaj czerwone wino. Lubiłem to, jak jego smak zostawał w moich ustach jeszcze długo po pocałunku. Tak samo, jak uwielbiałem zatapiać palce w twoich długich, jedwabistych włosach i patrzeć w twoje czerwone przez kontaktówki oczy.
I może kiedyś przestaniesz chichotać i nazywać mnie głuptasem, kiedy po raz kolejny wyznam ci uczucia.
- Wampiry są samotnikami, Jui - mówisz zawsze, roztrzepując mi włosy.
Ale ja jestem cierpliwy. Będę czekał, aż znudzi ci się samotność, a na razie mogę odpowiadać na każde twoje spojrzenie na imprezach. Bo ty wiesz, że przyjdę. Zawsze przychodzę. Jak ćma lecąca do ognia.
The end