Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 29 lutego 2016

In the middle of night IV

Zespół: UNiTE.
Pairing: Lin&Sana
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans, komedia
Ostrzeżenia: zrypany humor autorki
Notka autorska: Tak, Sana jest fanboyem Soana. Tak, ten wywiad naprawdę miał miejsce. No, chyba tyle. Ostatnia część.


Lin musiał z zadowoleniem stwierdzić, że dołączenie Sany do Unite. ożywiło ten zespół. Perkusista uznał, że będzie od teraz przedstawiać się swoim imieniem, co bardzo Linowi odpowiadało, bo wolał, gdy Sana był Saną, a nie Yoshim. A teraz będzie mógł go tak nazywać również poza sferą prywatną.
Jednak pozostało mu do zrobienia coś, co planował od dawna - poderwanie uroczego loli perkusisty, jak go nazwał Yui. Jak dotąd szło mu to w miarę dobrze, ale musiał zrobić coś, by Sana sam do niego przybiegł. Tylko co?
- Dlaczego miłość jest taka skomplikowana? - westchnął Lin, wpatrując się w Sanę rozmawiającego z Haku. Chyba nawet się dogadali. To dobrze. To bardzo dobrze.
- Po prostu mu to powiedz - Lin podskoczył, słysząc głos Yuiego za sobą.
- Czy ty musisz się zawsze skradać?! - zawołał Lin, na co Yui się roześmiał.
- Mio mówił, że dzwonili do niego z Visulog TV. Mamy być na koncercie na ich czwartą rocznicę. I wiesz co? - Yui nachylił się do Lina. - Tam będą wywiady. Po dwóch członków z każdego zespołu. I dowiedziałem się, że wiesz, kto się zgłosił? Soan.
- Z Morana?
- Tak.
- Mio! Chodź tu na chwilę! - zawołał Lin. Mio westchnął ciężko, wstał z kanapy i podszedł do nich.
- Co się dzieje, czemu krzyczysz? - spytał Mio.
- Kogo zgłosiłeś do Visulog?
- Siebie i Yuiego?
- Dzwoń do nich i zgłaszaj Sanę, zanim Soana ktoś ukradnie - Lin wcisnął mu telefon do ręki. - No dajesz!
- Dobra, dobra, nie popędzaj mnie tak - Mio spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. - Halo? Mówi Shiina Mio z Unite....
- Oby się udało, oby się udało - Lin podbiegł do Sany. - Sana, Sana, mam dla ciebie niespodziankę. Załatwiłem ci coś. Znaczy, Mio dopiero dzwoni, ale na pewno się uda.
- Ale co? - Sana zamrugał. - Lin-chan, co ty znowu kombinujesz?
- Dobra, masz ten wywiad - Mio odrzucił Linowi komórkę. - Sana, udzielisz wywiadu dla Visulog TV. Pomysł Lina.
- Ale czemu? Nie lubię wywiadów, stresuję się na nich - Sana westchnął ciężko.
- Sana, ale ty nie rozumiesz. Na tym samym wywiadzie będzie, uwaga... - Lin objął Sanę ramieniem i wskazał ręką przed siebie. - Soan.
- Słucham? - Sana spojrzał na niego ze zdumieniem. - A-ale S-Soan? Ale ten perkusista? Ten z Morana?
- Tak, dokładnie on - Lin kiwnął głową.
- Chyba nie rozumiem - Haku podrapał się po głowie.
- Na wszystkich bogów japońskich, mam wywiad z Soanem! - Sana wyrwał się Linowi, okręcił wokół własnej osi, po czym przyciągnął go do siebie i... W zasadzie nie wiadomo, co chciał zrobić, bo potknął się, pociągnął za sobą Lina i obaj wylądowali na podłodze.
- Wychodzimy - Yui wyciągnął Haku i Mio za ręce z sali.
- ...chyba nadal nie rozumiem - stwierdził Haku, zamykając za nimi drzwi.
Lin popatrzył przez chwilę na drzwi, a potem na wciąż uszczęśliwionego Sanę.
- Nic ci nie jest? - spytał.
- Nie - odparł Sana.
Lin wstał, po czym pomógł Sanie się podnieść.
- Lin-chan... Ja nie wiem, jak mam ci się za to odwdzięczyć - stwierdził Sana. - Albo nie. Jednak wiem.
Sana pochylił się i pocałował Lina w usta. Gitarzysta zastygł na chwilę. Czy to nie powinno być na odwrót? Och, nieważne! Przestał myśleć o głupotach, objął Sanę i oddał pocałunek.
- Kocham cię, Tomoaki - szepnął Sana, tuląc go do siebie. - Tak ogólnie, za całokształt, nie tylko za ten wywiad.
- Ja ciebie też, Sana - Lin uśmiechnął się promiennie. - Ja ciebie też.
Genialny plan Lina udał się w stu procentach. I okazało się, że kanapa w studio wcale nie jest taka niewygodna, jak wszyscy myśleli.
The end

czwartek, 25 lutego 2016

In the middle of night III

Zespół: UNiTE., w tle D=OUT, Kameleo
Pairing: Lin&Sana, w tle Reika&Hikaru(D=OUT), Hikaru(Kameleo)&Yui
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans, komedia
Ostrzeżenia: zrypany humor autorki
Notka autorska: Dwóch Hikaru w jednej części, co. XD


Klub Sakana był jeszcze pusty o tej porze dnia. Lin usiadł na kanapie przy stoliku w rogu i czekał.
- O, Lin-kun, cześć - Lin podniósł głowę, słysząc znajomy głos. Zobaczył Hikaru z D=OUT, swojego dobrego przyjaciela. - Co tu robisz?
- Czekam na kogoś - odparł Lin. - Co u ciebie, Hika-chan?
- Jakoś leci. Minoru zamawia nam drinki. Możemy się do was dosiąść, czy raczej chcecie być sami?
- Masz dar przekonywania, Hika-chan? - spytał Lin.
- Przekonywania... - Hikaru zamyślił się na chwilę. - Przekonałem Minoru, że straciłem pamięć, by zdobyć jego serce. Tak, chyba mam. A co?
- Muszę namówić Sanę do tego, by dołączył do Unite. - wyjaśnił Lin.
- Ach tak? Minoru, chodź tutaj! Lin-kun potrzebuje naszej pomocy - Hikaru przywołał Reikę gestem dłoni.
- Cześć, Lin - Reika postawił drinki na stoliku. - Iść po coś jeszcze?
- Nie, nie trzeba. Ja pójdę, jak Sana przyjdzie - odparł Lin, patrząc w stronę drzwi.
I jak na zawołanie, perkusista akurat zjawił się w progu. Odgarnął włosy z twarzy, poprawił sweterek i z uśmiechem od ucha do ucha podszedł do stolika.
- Cześć. Lin-chan, nie mówiłeś, że Hikaru-san i Reika-san też będą - Sana usiadł obok Lina.
- Wpadliśmy na siebie przez przypadek - wyjaśnił Reika.
- Co chciałbyś wypić? - spytał Lin. Sana zamyślił się.
- Coś z małą ilością procentów, żebyście nie musieli zbierać mnie spod stołu - odpowiedział po chwili.
- A, no tak, zapomniałem, że masz taką słabą głowę - Lin roztrzepał Sanie włosy i wstał od stolika. Nachylił się do Hikaru i szepnął mu na ucho, by zarzucił Sanie kilkoma argumentami w czasie jego nieobecności.
Kiedy wrócił, postawił przed Saną niebieskiego drinka.
- To najsłabsze, co mieli - oznajmił, patrząc na niemrawą minę Sany.
- Najwyżej będę sączył to przez cały wieczór - stwierdził Yoshi, wkładając do szklanki słomkę. - Reika-san i Hikaru-san chyba wiedzą, po co mnie tu ściągnąłeś. Zaczęli mnie namawiać do przyjęcia twojej propozycji.
- Jakoś tak wyszło - Hikaru wzruszył ramionami.
- Lin, ja nie chcę być niemiły, ale czy to nie powinna być tylko nasza sprawa? - Sana spojrzał na gitarzystę z uwagą. Tomoaki westchnął ciężko.
- Wybacz, nie powinienem ich w to mieszać.
- Nic się nie stało. Po prostu nie lubię, kiedy inni decydują o czymś za mnie - wyjaśnił Sana. - Ale... Cokolwiek by powiedzieli, nie zmieniłoby to mojej decyzji.
- Nie? - Lin spochmurniał. Zatopił wzrok w szklance. Ciepły kolor pomarańczy w ogóle nie pasował do gęstej atmosfery, która właśnie nastała.
- Nie - powtórzył Sana. - Już zadecydowałem. Przyjmuję twoje zaproszenie.
Nastała chwila ciszy, podczas której było słychać tylko muzykę z głośników i oddechy całej czwórki.
- Naprawdę?! - Lin przytulił Sanę do siebie, czym wprowadził go w kompletne osłupienie. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się cieszę!
- A pytałeś reszty zespołu? - spytał Sana, wydostając się z uścisku Lina.
- Mio i Haku się zgodzili.
- A Yui?
- Yui? - zdziwił się Lin. - Yui chyba nie będzie miał nic przeciwko...
- Ale kultura wymaga, żebym ja też wiedział, Rin-chan - usłyszał Lin, czując jednocześnie, jak ktoś kładzie mu dłonie na głowie i opiera się o nią. - Więc mówisz, że chcesz ściągnąć tego uroczego loli perkusistę do naszego zespołu?
- Yui - Lin westchnął ciężko, a Sana wyglądał na lekko zakłopotanego. Hikaru zachichotał, a Reika próbował się nie roześmiać, ale niezbyt mu to wyszło.
- No co? Lubię tu przychodzić - Yui przeskoczył przez oparcie i wylądował obok Lina. - Ale spokojnie, wiem o twoich planach od Mio. Powiedział mi, kiedy dzwonił do mnie, by ogłosić, że nie ma próby.
- I tak by nie było. Haku był w takim stanie, że gdy mi otworzył drzwi, to nie zauważył nawet, iż nie ma nic na sobie - odparł Lin, na co Reice poszedł drink nosem, Hikaru się zakrztusił, a Sana prawie wypuścił szklankę z dłoni.
- Co? - Yui, który po prostu oniemiał, spojrzał na Lina z uwagą. - Widziałeś Haku... nago?
- Tak.
- I co? Ma się czym pochwalić? - Reika zaśmiał się krótko, próbując doprowadzić się do porządku.
- Minoru! - Hikaru trzepnął go delikatnie w tył głowy.
- Zdaj relację Mio. Przekoloryzuj trochę, to może w końcu mu powie, co do niego czuje - stwierdził Yui.
- Yui-kun - Sana zmierzył go wzrokiem, co o dziwo natychmiast Yuiego uciszyło.
- A więc tu jesteś! - usłyszeli za sobą donośny głos, a drugi Hikaru, wokalista Kameleo i długoletni partner Yuiego, wskoczył na oparcie i zsunął się z niego wprost na kolana swojego uke. - Kai, nie opuszczaj swojej kapibary, kapibary potrzebują dużo miłości!
I wtulił się w lekko zakłopotanego tą sytuacją Yuiego.
- On jest pijany? - spytał Reika.
- Nie, to normalne u niego, uwierz mi - Lin rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie. Reika tylko westchnął i poszedł zamówić kolejnego drinka. Chyba stwierdził, że dwóch Hikaru naraz nie zniesie na trzeźwo.

poniedziałek, 22 lutego 2016

In the middle of night II

Zespół: UNiTE.
Pairing: Lin&Sana
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans, komedia
Ostrzeżenia: zrypany humor autorki
Notka autorska: Tego... Haku, ogarnij się. XD


Minęło kilka dni i tyle samo nocy, podczas których Lin nie dawał Sanie spokoju. A perkusista zaczął dostawać pomału furii.
- Lin, nie dzwoń do mnie, bo w końcu nie wytrzymam i zrobię ci krzywdę - powiedział błagalnym tonem, kiedy gitarzysta zawracał mu głowę dziewiątą noc z rzędu.
- Ale Sana! Dołącz do nas, to dam ci się wyspać, obiecuję - odparł Lin, choć wiedział, że to była prawda tylko w połowie. W końcu jak już będą razem, to na pewno wiele nocy Sana będzie miał nieprzespanych. Ale przynajmniej z bardzo przyjemnego powodu.
- Spotkajmy się jutro w klubie Sakana, to pogadamy - stwierdził Sana.
Lin zamrugał. Sana miał czas się z nim spotkać?
- Ależ oczywiście. O której? - spytał Lin, opierając się o wielką, pomarańczową poduszkę.
- Siedemnasta?
- Może być - zgodził się Lin. - To dobranoc. Kolorowych snów.
- Dobranoc, Lin-chan - Sana rozłączył się.
Lin uśmiechnął się lekko i wykręcił numer do innej osoby.
- Halo? - usłyszał głos o wiele za bardzo rozbudzonego w jego mniemaniu Mio. - Co się stało, Lin?
- Czemu nie śpisz? - zdziwił się Tomoaki.
- Haku znowu się upił - wyjaśnił Mio. - Musiałem go odtransportować do domu.
- Czyli po raz kolejny zadzwonił do ciebie?
- Tak - przyznał Mio. - Właśnie od niego wyszedłem. To co się stało?
- A kiedy mu powiesz, że go kochasz?
- Lin! - warknął Mio, po czym gitarzysta usłyszał dźwięk zamykanych z trzaskiem drzwi w tle. - Zainteresuj się swoim życiem uczuciowym, nie wchodź mi z butami w prywatność.
- Dobrze, dobrze, przepraszam - Lin westchnął. - Mio, nie mogę być jutro na próbie.
- I tak bym ją odwołał. Haku będzie miał kaca, a ja raczej już się nie wyśpię - oznajmił Mio. - A ty czemu nie przyjdziesz?
- Chcę spróbować namówić Sanę do zostania naszym nowym perkusistą - wyjaśnił Lin.
- Sanę?
- Yoshi z Eve.
- A, ten twój przyjaciel? Ale Lin, Haku na bank się nie zgodzi!
- Właśnie dlatego potrzebuję całego dnia. Najpierw muszę nakłonić Haku do zaakceptowania tego pomysłu, a potem... Przeciągnąć Sanę na jasną stronę mocy.
- Rób, co uważasz za słuszne - odparł Mio. - Masz moje pozwolenie lidera.
- Dzięki, Mio - Lin uśmiechnął się promiennie i rozłączył się. Pierwsze, co musiał zrobić, to w końcu się wyspać.
Haku czuł się tak, jakby Godzilla napadła na jego dom, złapała go, przeżuła, wypluła, podeptała i wrzuciła pod ciężarówkę, więc dźwięk dzwonka do drzwi nie należał do najbardziej wyczekiwanych akurat w tym momencie przez basistę rzeczy. Wstał, trzymając się za głowę i otworzył drzwi temu, kto próbował się do niego dobić.
- Hej, Haku - Lin uśmiechał się promiennie, jak to miał w zwyczaju. - Co u ciebie?
- Kac gigant. Czego chcesz? - wymamrotał Haku. Jego głos brzmiał dla niego, jakby co najmniej krzyczał, a co dopiero donośny, rozchichotany głos Lina...
- Może jednak przyjmiemy nowego perkusistę?
- A pójdziesz sobie wtedy? - jęknął Haku, opierając się o framugę. Miał ochotę Lina zabić za zrywanie go z łóżka, więc zgodziłby się nawet zatańczyć nago kankana, byleby tylko gitarzysta zostawił go w spokoju.
- Oczywiście! - zawołał Lin, na co Haku zakrył uszy. - Więc jak?
- Przyjmiemy nawet kompletne beztalencie grające na garnkach i pokrywach od śmietników łyżkami, tylko proszę, mów ciszej - Haku osunął się po ścianie.
- Wybacz - Lin podał mu listek aspiryny i wodę, które wyciągnął z torby. - Dzięki za zgodę. Miłego dnia. A, Haku?
- Tak?
- Następnym razem załóż przynajmniej szlafrok - Lin zaśmiał się krótko i zbiegł po schodach.
Haku zamknął drzwi z kamiennym wyrazem twarzy, zdając sobie sprawę, że wcale nie było mu daleko do tańczenia nago kankana...

sobota, 20 lutego 2016

In the middle of night I

Zespół: UNiTE.
Pairing: Lin&Sana
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Lin i Sana shipują się sami. Historia z dzwonieniem po nocach jest prawdziwa. Oczywiście za wyjątkiem powodu. Poza tym, od razu widać, jak bardzo są ze sobą zżyci, gdy tylko się wejdzie na ich konta na jakimkolwiek serwerze, albo obejrzy kilka komentarzy czy przeczyta jakiś wywiad. Chyba właśnie dlatego tak bardzo polubiłam ten pairing. To tyle na temat ode mnie, życzę miłego czytania.

Lin miał dużo znajomych. W zasadzie można powiedzieć, że przyjaźnił się z każdym ze świata japońskiej muzyki.
Miał też dużo fanek. Z każdą mógł się umówić, spotykać, sypiać, co tylko mu się żywnie podobało.
I miał również zespół, który ostatnio był w rozsypce. Dosłownie. Yukimi odszedł, Haku miał depresję, Mio nie uśmiechał się chyba od pięciu lat albo dłużej. Tylko Yui jakoś się trzymał. Ale Lin kochał swój zespół i nie zamieniłby go na nic w świecie.
Także wychodzi na to, że Tomoaki Imai miał wszystko, czego tylko było mu potrzeba. Przyjaciół, sławę i pracę, którą kochał. Czego chcieć więcej?
I tu sprawa się komplikuje, bo Lin właśnie chciał więcej.
A tak dokładniej kogoś.
Yoshida Sana, znany jako Yoshi z Eve, był jego przyjacielem od wielu, wielu lat. W zasadzie Lin już nie pamiętał, kiedy Yoshiego poznał, a ich znajomość weszła na etap nazywania siebie zdrobnieniami, co, jak wiadomo, u Japończyków oznacza już naprawdę silną więź. A Lin jeszcze bardziej chciał ją pogłębić.
I właśnie nadarzyła się okazja do wyjaśnienia Sanie, że Linowi zależy na nim bardziej, niż myśli. Yoshi był perkusistą! A UNiTE. przecież tego perkusisty brakowało! Plan idealny, który zrodził się w głowie Lina, polegał na tym, że gitarzysta ściągnie swojego ukochanego do zespołu. A wtedy będzie mu łatwiej się wokół niego zakręcić i... Trafiony, zatopiony, mamy zwycięzcę w konkursie na związek roku.
Aczkolwiek geniusz Lina nie przewidział tylko jednego...
 - Nie - usłyszał po drugiej stronie słuchawki. - To byłoby dziwne, Lin. Ja was słucham.
 - Ale Sana... - jęknął Lin. Cały jego plan właśnie rozbił się na kawałki jak samochód, który wypadł z drogi i uderzył w drzewo.
 - Musiałbyś chyba dzwonić do mnie co noc i budzić mnie ze snu, żebym się zgodził - zaśmiał się Sana. - Wiesz, to podobno działa. A tak to wybacz, ale naprawdę czułbym się trochę niekomfortowo, grając utwory, które zapętlam na MP3 codziennie.
 - Niech ci będzie - westchnął Lin. - Masz czas się spotkać?
 - Na razie nie. Ale dam ci znać, jak znajdę chwilę wolnego - odparł Sana. - Do usłyszenia.
I rozłączył się.
Właśnie dlatego Lin chciał namówić Sanę do dołączenia do UNiTE.. Przynajmniej mieliby okazję porozmawiać. Sana wziął sobie chyba za bardzo do serca bycie fanem Soana i postanowił być równie ciężkim przypadkiem pracoholika jak on. Nigdy nie miał czasu dla siebie, a co dopiero dla przyjaciół.
Ale Lin go kochał i postanowił walczyć. Tylko musiał znaleźć broń.
Spojrzał na telefon. I nagle coś mu przyszło do głowy. A może tak wypróbować pomysł, który Sana sam mu podsunął i wydzwaniać do perkusisty tak długo, aż w końcu się zgodzi? Podobno ten sposób zadziałał w przypadku wokalisty jednego z legendarnych zespołów sceny Visual Kei. Może tym razem Linowi również się uda.
Tomoaki uśmiechnął się promiennie i poszedł do łazienki. Jeśli ma zadzwonić do Sany w nocy, musi trochę pospać. Lubił spać i po nieprzespanych dwunastu godzinach mógł uchodzić za zombie bez charakteryzacji, ale dla miłości postanowił poświęcić wszystko. Nawet ukochany sen.
Zegarek wskazywał kilka minut po trzeciej. Sana spał przykryty kołdrą po sam czubek nosa. Nic nie było w stanie wyrwać go ze snu.
A przynajmniej do momentu, gdy w pokoju rozbrzmiał dzwonek telefonu.
Yoshi otworzył oczy i spojrzał ze złością na komórkę. Spokojna melodia, którą słyszał, w ogóle nie działała na niego kojąco.
Złapał za telefon i spojrzał na wyświetlacz.
 - Lin? - Sana odebrał połączenie. - Halo?
 - Dołącz do nas - usłyszał krótkie polecenie.
 - Co? - perkusista przetarł oczy ręką. - Lin, mówiłem przecież, że...
 - Dołącz do nas. Lubisz naszą muzykę, więc raczej nie sprawi ci problemu nauczenie się naszych utworów. Powiem więcej, będziesz wniebowzięty! - Lin trajkotał jak nakręcony. - Więc jak?
 - Lin... - Yoshi ziewnął. - Po pierwsze, jest środek nocy. Po drugie, czy ty naprawdę wdrażasz w życie głupi tekst, który palnąłem, byś dał mi spokój?
 - Wiesz, pomyślałem, że jeśli to ty do nas dołączysz, Haku nie będzie mógł mieć pretensji. A nawet jeśli będzie miał, to przerobię mu twarz na naleśnik - stwierdził Lin. - Dołącz do nas, Sana.
 - Muszę to jeszcze przemyśleć - Sana przewrócił się na plecy i spojrzał w sufit.
 - Nie myśl, tylko dołączaj! - zaśmiał się Lin. - Sana, Sana~!
 - Nie śpiewaj, bo na pewno się nie zgodzę - Yoshi westchnął przeciągle. - Możemy porozmawiać później?
 - Okej, nie ma sprawy. Dobranoc - powiedział Lin i rozłączył się.
Gitarzysta spojrzał na komórkę. Nadzieja na to, że jego plan się powiedzie, znowu odżyła.

czwartek, 4 lutego 2016

Long and winding road III

Zespół: UNiTE., wspomniane Kameleo
Pairing: Haku&Mio, w tle Lin&Sana, Hikaru&Yui
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: melancholia bohaterów
Notka autorska: I na tym ten fik się kończy. A w zanadrzu mam jeszcze jeden o Unite. i jeden o innym zespole. Chyba mi wena wróciła. \(^o^)/


- Mio! - zawołał Lin i wskoczył mu na plecy. - Lider-sama, nie śpij na jawie!
- Lin, zejdź ze mnie, ile ty masz lat? - Mio pokręcił głową z dezaprobatą. - Poza tym, plecy będą mnie bolały, jak tak będziesz na mnie wisiał.
- Wybacz - Lin zszedł z niego i usiadł obok Sany.
- Może skończymy dzisiaj trochę szybciej? - zaproponował Yui. - Chciałbym iść z Saito do restauracji, zanim ją zamkną na przerwę noworoczną.
- Saito? - zaciekawił się Sana.
- Hikaru - wyjaśnił mu Lin. - Wiesz, on i Yui są starym małżeństwem, to się zwracają do siebie po imieniu.
- Lin - Yui zmierzył go wzrokiem. - To jak, Mio?
- Nie ma sprawy, możesz iść - Mio wzruszył ramionami.
- Ogólnie wszyscy możemy iść - Haku złapał Mio za rękę. - Lin i Sana niech zamkną drzwi.
- Hiroshi, co ty... - Mio poczuł się zdezorientowany, gdy Haku wyciągnął go z sali prób.
Poszli na most, tak jak trzy miesiące wcześniej. Haku posadził Mio na barierce i uśmiechnął się.
- Ryosuke, wiesz, jest taka sprawa... - zaczął, gestykulując jak aktor teatralny. - Pierwszy akt naszej sztuki trochę nam nie wyszedł. Było wyznanie miłości, był pocałunek, ale chyba wszystko schrzaniłem.
- W zasadzie się zgadza.
- Więc jeszcze raz - Haku pochylił się nad nim. - Kochasz mnie, Ryosuke?
- Tak.
- Ja ciebie też - i znów go pocałował. Tym razem z większym uczuciem, bardziej realnie.
I nawet jeśli od trzech miesięcy ze sobą byli.
Nawet jeśli ze sobą sypiali.
To dopiero ten dzień był prawdziwym początkiem ich związku.
Oby tylko nigdy znowu nie zapomnieli, jak się uśmiechać.
The end

poniedziałek, 1 lutego 2016

Long and winding road II

Zespół: UNiTE., wspomniane Kameleo
Pairing: Haku&Mio, w tle Lin&Sana, Hikaru&Yui, wspomniane Haku&Yukimi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: melancholia bohaterów
Notka autorska: W sumie... Żal mi Mio. Ale cóż, chyba potrzebowałam coś takiego napisać.


Wraz z pojawieniem się Sany w zespole, UNiTE. odżyło. A zwłaszcza Lin, który bardzo szybko zakręcił się wokół swojego starego przyjaciela i sprawił, że dołączył nie tylko do zespołu, ale też do jego życia.
Yui, od kilku lat będący w szczęśliwym związku z wokalistą Kameleo, pogratulował im i rzucił naglące spojrzenie w stronę Mio.
Yui wiedział.
Yui zawsze wiedział.
 - Powiesz mu w końcu? - zapytał Yui, opierając się o parapet, na którym siedział Mio. Haku i Lin wyszli zapalić, Sana próbował ustawić jeden talerz, ale ten ciągle się przekrzywiał.
 - Haku mnie nie kocha - odparł krótko Mio. - Kocha Yukimiego.
 - Yukimi odszedł.
 - Ale nie z jego serca.
Yui westchnął.
 - Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz, czy serce Haku jest teraz puste - zauważył wokalista.
 - Jak nie spróbuję, to się nie sparzę.
 - A sparzyłeś się kiedyś? - spytał Yui. - Nawet jeśli, to ona czy on nie byli Haku.
 - Kiedy właśnie to był Haku - warknął Mio. - Yui, ja mu wyznałem miłość, zanim jeszcze zszedł się z Yukimim. I spotkałem się z odrzuceniem.
 - Czyli Haku wie? - do dyskusji włączył się Sana.
 - Nie. Myśli, że mi przeszło - Mio spojrzał przez okno. - A ja nie zamierzam wyprowadzać go z błędu.
 - Jak się dalej będziesz bał sparzyć, to w końcu zamarzniesz - stwierdził Sana. - Mio, znam cię może z miesiąc, a jeszcze ani razu nie widziałem, byś poza sceną się uśmiechnął!
Mio drgnął. Ten małolat, którego przyjęli do zespołu, miał rację. Od lat uśmiechał się tylko na scenie i w innych sferach pracy.
Nigdy prywatnie. Nigdy do kogoś innego.
Nigdy  p r a w d z i w i e  .
Ale i tak...
 - To nie takie proste.
 - Jeśli wolisz zamienić się w bryłę lodu, bo przeraża cię wyciągnięcie zapałki z pudełka, to proszę. Ale nie każ nam na to patrzeć - stwierdził Sana.
 - Ma rację - przyznał Yui. - Ej, Sana, może chcesz coś napisać? Masz potencjał do tworzenia tekstów.
 - Ja? Ojej... - Sana speszył się lekko. - Okej, w sumie mogę spróbować.
Mio spojrzał na nich, a potem na otwierające się drzwi.
 - Z Haku chyba gorzej - stwierdził Lin.
 - Czemu tak myślisz? - zdziwił się Sana.
 - Pewnie dlatego, że zwiał. Gonić go nie będę - Lin wzruszył ramionami, po czym przeniósł wzrok na Mio. - Ale ktoś chyba powinien i to nie tylko ze względu na bycie liderem.
Mio westchnął jak męczennik cierpiący katusze i zeskoczył z parapetu. Wyszedł z sali prób i zadzwonił do Haku.
Basista odebrał za trzecim razem.
 - Halo?
 - Haku, gdzie jesteś?
 - Na moście.
 - Co ty robisz na moście?! - Mio oblał zimny pot.
 - Stoję i patrzę na przepływającą wodę, bo mnie uspokaja.
 - Ale po dobrej stronie barierki?
 - Co? Mio, czy ty myślisz, że ja chcę się zabić? A co ja jestem, jakaś małolata z depresją? - Haku zaśmiał się głośno, choć ten śmiech był pusty. - Jak chcesz, to możesz przyjść.
 - W zasadzie już cię widzę - Mio rozłączył się i zobaczył, jak Haku chowa telefon do kieszeni. Rzeczywiście po prostu stał przy barierce i patrzył na rzekę.
 - Ja ciebie też widzę - Haku uśmiechnął się sztucznie.
 - Co się stało, że tu stoisz, Haku? - zapytał Mio.
 - Zapomnieliśmy obaj, prawda? - Haku westchnął, odwracając się plecami do barierki.
 - O czym?
 - Jak się uśmiechać - odparł Haku. - Mio, Yukimi do mnie dzwonił.
 - To... Chyba dobrze - gitarzysta już czuł żar ognia.
 - Chciał mi powiedzieć, że kogoś ma i kazał się cieszyć życiem - Haku zgasił zapałkę, zanim podpaliła drugą. - Więc... Chciałem zapytać, czy mi przypomnisz, jak to robić, ale zdałem sobie sprawę, że ty też nie pamiętasz.
 - O czym ty mówisz?
 - Ile razy mnie pocałowałeś, gdy spałem pijany? - zapytał Haku, łapiąc Mio za ramię. - Zrobiłeś to raz, czy...
 - Za każdym razem.
Stali tak przez chwilę w ciszy i patrzyli na siebie. Ludzie ich mijali, zupełnie nie zwracając na nich uwagi.
 - Czyli ty nadal mnie kochasz. Okłamałeś mnie - Haku zmierzył Mio wzrokiem. - Nigdy nie przestałeś, prawda?
 - Nigdy.
 - Z mojej strony... - Haku puścił Mio. Ogień znów parzył. - Z mojej strony możesz się spodziewać, że kiedyś też cię pokocham. Na razie to tylko zauroczenie. W końcu miłość pojawia się chyba gdzieś dopiero od czwartego miesiąca, prawda?
Haku położył dłonie na policzkach Mio i pocałował go. Gitarzysta dopiero po chwili otrząsnął się z szoku i oddał pocałunek.
 - Tylko Ryosuke? - zaczął Haku, gdy już wracali do sali prób.
 - Tak? - Mio był trochę zaskoczony, słysząc swoje prawdziwe imię z ust Haku.
 - Uśmiechnij się.
 - Ale teraz?
 - Teraz.
Mio spojrzał na Haku. Jego kąciki ust drgnęły, po czym rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
 - Pięknie - Haku zmierzwił Mio włosy. - Chodź, bo pewnie się niecierpliwią.
Mio przytaknął kiwnięciem głowy i wszedł do budynku wytwórni.
Przed nimi jeszcze długa i kręta droga, ale chyba właśnie zobaczył jej koniec.