Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

środa, 25 czerwca 2014

Zwyczajny dzień

Zespół: Moran
Pairing: Ivy&Vivi, w tle Soan&Hitomi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: zrypany humor autorki
Notka autorska: Z góry przepraszam fanki Sizny, ale jakoś tak wyszło. XD Ogólnie to tego fika napisałam dawno temu w zamian za rysunek, który narysowała mi Kann. Także jej dedykuję tego fika, idk.
W ogóle dobrze mi się pisze fiki z Moranem, zauważyłam. O.o


Zwyczajny dzień pracy. Ivy przeciągnął się leniwie i wszedł do sali, w której kręcili teledysk do nowego singla. Tak już z jakieś trzy razy z niej wychodził i do niej wchodził, bo nie mógł sobie znaleźć miejsca. Na razie jeszcze nie dotarli do scen z jego udziałem, pomijając te z całym zespołem, które nagrali na początku. Teraz była chyba kolej Viviego.
Ivy zatrzymał się na chwilę. Tak w sumie, co on czuł do tego blondwłosego gitarzysty? Zastanawiał się nad tym od dłuższego czasu. Vivi był lekko nadpobudliwy i trochę dziecinny, ale no cóż, miał dopiero dwadzieścia parę lat. Jednakże...
Coś było w tym jego słodkim uśmiechu, że Ivy miał ochotę zatrzymać czas i przez trochę dłuższą chwilę przyjrzeć się twarzy gitarzysty.
Z zamyślenia wyrwał go czyjś głos. Odwrócił się i zobaczył Siznę przytulonego do drzwi.
 - Ludzie nas nie rozumieją, ludzie są dziwni - stwierdził Sizna, głaszcząc drzwi.
 - Si-san, czy ty znowu przedawkowałeś cukier? - zapytał Ivy, patrząc na kolegę ze zdezorientowaniem.
 - Nie przedawkowałem cukru, Ivy. Monko-chan i ja się pobieramy - oznajmił Sizna.
 - Miałem rację - westchnął Ivy. - So-san, Si-san chyba znalazł czekoladki Hi-sana i teraz bredzi!
 - Znowu? - Soan podniósł wzrok znad gazety. Hitomi wziął głowę z jego ramienia i spojrzał zaspanym wzrokiem na Ivy'ego.
 - Chcesz powiedzieć, że Sizna zjadł mi moje pralinki? - zapytał, chyba jeszcze nie do końca kontaktując ze światem.
 - Tak i znowu wyznaje miłość drzwiom - odparł Ivy. Lubił Siznę. Sizny nie dało się nie lubić. Do czasu, aż nie przedawkował cukru. Wtedy Sizna zakochiwał się bez pamięci w drzwiach. Jakichkolwiek.
 - Zaraz, chwila - Hitomi wstał. - On zjadł moje pralinki?
 - E, no tak - Ivy zamrugał. Czyżby Hitomi się zdenerwował? No cóż, Hitomi denerwował się tylko w kilku przypadkach - kiedy ktoś zjadł mu jego słodycze, kiedy ktoś spóźniał się na próbę, a najbardziej, gdy ktoś przystawiał się do Soana. W pierwszym przypadku była jeszcze jakaś szansa przeżycia, w drugim żyło się tylko dzięki temu, że wokaliście nie chciało się szukać kolejnego muzyka do zespołu, a w trzecim... Nie, w trzecim przypadku kończyło się jakieś dwa metry pod ziemią, bo z tego nieśmiałego, peszącego się wokalisty wychodziło nagle jakieś zło wcielone i gryzło swojego rywala.
Fakt faktem, Sizna i jego drzwi zostały brutalnie rozdzielone, gdy Hitomi złapał gitarzystę za rękę i pociągnął go za sobą.
 - Praca, Sizna, praca czeka. I nie obchodzi mnie, że kochasz drzwi, drzwi nie odwzajemnią twojego uczucia, bo są martwym przedmiotem służącym do zamykania pomieszczeń.
 - Ale Monko-chan...
 - Możesz je nawet nazywać "itoshi", ale teraz czas na sceny z twoim udziałem, więc pozbieraj się po tym zerwaniu. I pamiętaj - Hitomi nachylił się nad Sizną i spojrzał mu prosto w oczy. - Moje czekoladki są moje. I Tomofumi też jest mój.
 - Ale ja nie podrywałem...
 - Ale i tak dobrze by było dla ciebie, gdybyś to zapamiętał - stwierdził Hitomi. - A teraz weź gitarę i idź poudawaj, że na niej grasz. Tylko ładnie masz udawać!
Sizna wstał i, rzucając mordercze spojrzenie Hitomiemu, poszedł wykonać polecenia wokalisty.
Ivy westchnął tylko. Spojrzał na Viviego, który stanął przy ścianie i wpatrywał się w sufit.
 - Piękne rysy, co? - zagadał do gitarzysty, na co ten lekko się zdziwił.
 - Słucham?
 - Rysy. Na suficie. Taka mozaika się tworzy. O, patrz, a tam są jakieś zacieki - Ivy wskazał na kąt sali. - O, a tam ściana pęka. Widzisz? O, a te deski, patrz, jakie spróchniałe. Jednej brakuje. Gdzie my przyleźliśmy? Do rudery pana Mamoru, co nie ma jednego zęba, czy jak?
Tymczasem Vivi prawie leżał ze śmiechu na podłodze. Basista spojrzał na niego z uśmiechem.
 - Widzę, że w jakiś sposób poprawiłem ci humor. Szkoda tylko, że, jak zwykle, musiałem zrobić z siebie idiotę.
 - Idiotę? - Vivi momentalnie przestał się śmiać. - Dla mnie nie jesteś idiotą, jesteś raczej, no nie wiem, uroczy.
Hitomi zakasłał, na co Soan pociągnął go delikatnie za rękę, mrucząc coś o poszukiwaniu automatu z kawą.
 - Uroczy? - Ivy spojrzał na Viviego, który w tym momencie wyglądał jak dojrzała truskawka albo inny czerwony owoc lub warzywo.
 - Etto...
 - Ty też jesteś w sumie uroczy - stwierdził Ivy, pochylając się lekko do gitarzysty. - I nie lubię, jak się smucisz, czy zamyślasz z takim bezemocjonalnym wyrazem twarzy, bo wtedy się martwię.
 - Etto...
 - Tak, też cię kocham - powiedział, po czym pocałował delikatnie Viviego, obejmując go w pasie.
 - Ja z Monko nie mogę, ale oni tak?! - usłyszeli po chwili oburzony głos Sizny, czemu zawtórował śmiech Soana i cichy chichot Hitomiego.
Tak, to był zwyczajny dzień.
The end