Pairing: Shou i Isshi jako przyjaciele, Saga&Shou, Tora&Akiya, Nao&Hiroto
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: oparte na faktach
Notka autorska: To było tak, że Shou na jednym koncercie ubzdurał sobie, by Hiroto wturlał go na wózku inwalidzkim na scenę. Jak się o tym dowiedziałam, to tak mną hejt miotnął, że musiałam to opisać.
Tora zaśmiał się krótko, gdy Hiroto potknął się o próg. Pomógł koledze utrzymać równowagę i wszedł do garderoby.
- A mówiłem, żebyś uważał - stwierdził Nao, obejmując Hiroto w pasie. - Ale ty nigdy nie słuchasz.
- Słucham, ale mi nie wychodzi - sprostował Hiroto, na co pozostali się roześmiali.
- Biedna, mała wiewiórka - mruknął Saga, nadal się uśmiechając. - Ej, Tora, twoja komórka chyba dzwoni.
- Serio? - Tora podniósł z szafki wyciszony telefon. - O, Akiya. No cześć, kochanie, coś się stało? Zazwyczaj dzwonisz wie...
- Daj mnie na głośnik.
- Co? Czemu?
- Po prostu to zrób - głos Akiyi był przepełniony złością.
- Już dobrze, dobrze - Tora włączył opcję, o którą prosił Akiya. - Chłopaki, Aki chciałby porozmawiać z nami wszystkimi, tak coś mi się wydaje.
- Dobrze wam się wydaje - jad w głosie Akiyi osiągnął poziom maksymalny. - Od czego by tu zacząć... Czy wy wszyscy powariowaliście?!
- Ale o co chodzi? - zdziwił się Hiroto.
- O co chodzi? Nie wiem, może o to, że dzisiaj pchałeś wózek inwalidzki, na którym siedział wasz szanowny wokalista? Może właśnie o to mi chodzi?!
- Ale Akiya, to był tylko żart - wyjaśnił Shou.
- Żart?! Żart jest wtedy, gdy śmieszy to wszystkich wokół, a nie tylko tego, kto to wymyślił! Przyznaj się, Kazumasa, to był twój pomysł.
- Tak jakby...
- Ach, więc jednak miałem rację! - Akiya zaśmiał się sucho. - Mi osobiście zrobiło się słabo. Dwa razy. Jak o tym usłyszałem i jak dowiedziałem się, że to był żart. Taki sobie kawał! Czy możecie mi wyjaśnić, dlaczego uznaliście, że pomysł tego dzieciaka jest taki genialny? Masashi? Nao? Hiroto? Saga? Ktokolwiek może mi to wyjaśnić? Może zacznijmy od mojego ukochanego. Jakiekolwiek propozycje?
- Nie wiem, po prostu jakoś tak... Nie potrafiłem się sprzeciwić - odparł Tora.
- Bo co? Bo to twój lider? Czy myślisz, że jeśli Izumi wpadał na durne pomysły, to wszyscy czterej siedzieliśmy cicho? Pomińmy fakt, że Izumi nie zniżał się do takiego poziomu żenady.
- Jakiego poziomu żenady, Akiya, to był... - Shou wstał gwałtownie, każde słowo wypowiadając coraz głośniej. Były gitarzysta Kagrry, jednak mu przerwał.
- Ty siedź cicho, panie wspaniałomyślny. Nao, wypowiedz się na ten temat.
- Ja przestałem być liderem w zeszłym roku...
- I co z tego?! Nieważne, czy jesteś liderem czy nie, musisz, powtarzam, musisz zauważać, że ktoś robi coś nie tak! Co ma jedno z drugim wspólnego? Kami-sama... Hiroto, wyjaśnij mi, dlaczego zgodziłeś się pchać ten cholerny wózek?
- Em, no nie wiem, takie życie ciapy chyba - Hiroto wzruszył ramionami, patrząc z przestrachem na Nao.
- A jakby ci kazali skoczyć z okna, to też byś rozłożył rączki i poleciał? - Akiya westchnął ciężko. - Myśl czasem za siebie, dzieciaku. Saga, masz coś do dodania?
- Jeśli chcesz przekonać do czegokolwiek Kazumę, to musisz mieć jakąś super moc, inaczej się nie da. A już do zmiany zdania na pewno - odparł Saga. - Także nie wrzeszcz na mnie.
- Nawet tego nie skomentuję - stwierdził Akiya. - Gratuluję, Shou, podporządkowania sobie zespołu tak, by każdy ślepo cię słuchał. Nawet mojego Masashiego przerobiłeś na mokrą skarpetę. Brawo! Szkoda tylko, że nikt nie potrafi postawić cię do pionu.
- To był tylko żart! - Shou wyrwał Torze komórkę. - Żart, nic innego! Nie masz prawa nas i mnie oceniać w taki sposób!
Nastała chwila ciszy. Słychać było tylko urywany oddech wściekłego Shou.
- Wiesz, Kazumasa... - Akiya zamyślił się na moment. - Gdzie się podział ten uśmiechnięty od ucha do ucha Shou, który biegał za Isshim i wołał za nim "Isshi-sama!"? Tamtemu wystarczyłoby powiedzieć, że zrobił źle, a od razu by przeprosił. Dziwnie mi tak teraz rozmawiać z tobą, gdy się zachowujesz w taki sposób. Isshi nie byłby z ciebie dumny, Kazumasa.
Tora w ostatniej chwili złapał swój telefon, zanim ten upadł na podłogę upuszczony przez Shou.
- Kazuma, hej, co się stało? - Saga podniósł się z kanapy i podszedł do Shou, który stał z lekko rozchylonymi ustami i powoli szklącymi się oczami.
- Zrozumieliście w końcu? - zapytał Akiya.
- Tak - Nao kiwnął głową. - W imieniu wszystkich przepraszam. Powinniśmy zachować się bardziej dojrzale.
- Murai ma rację, wybacz - Hiroto uśmiechnął się kącikiem ust.
- Masashi?
- Tak, przepraszam - Tora westchnął. - Reszta też na pewno by cię przeprosiła, gdyby nie składała się z Sagi i zapłakanego w tym momencie Shou.
Saga rzucił mu mordercze spojrzenie. Chwilę wcześniej bowiem Shou się przewrócił, a jedyne, co Sakamoto mógł zrobić, to zamortyzować trochę upadek, by Kazuma nie potłukł sobie kolan. Wyżej wymieniony wokalista wtulał się teraz w niego, szlochając mu w koszulę.
- ...zapłakanego? - zapytał Akiya po chwili.
- Chyba do niego dotarło. I jest mu teraz bardzo przykro - odparł Tora. - Zadzwonisz wieczorem?
- Tak. Wybaczcie, że na was nakrzyczałem.
- Nie masz za co przepraszać, należało się nam - stwierdził Nao.
- To do usłyszenia. Cześć - Akiya rozłączył się.
W jego oczach zawsze chciałem być najlepszy. By był dumny z tego, że ma takiego podopiecznego, przyjaciela. Nigdy nie wpadłbym, że mogę zrobić coś, co uzna za żałosne. A chyba właśnie tak zrobiłem. Zniżyłem się do poziomu, do którego nawet Rukiemu daleko.
Shou zacisnął palce na łodyżkach kwiatów i pchnął drugą ręką ciężką bramę. Idąc pomiędzy grobami, czuł, jak kolana mu miękną i miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Bał się. Jak gdyby naprawdę miał go teraz zobaczyć.
- Hej, Shinohara - powiedział spokojnie, podchodząc do nagrobka. - Co u ciebie? Patrz, przyniosłem tulipany. Żółte.
Shou ukucnął i położył kwiaty na grobie.
- Wiesz, zrobiłem chyba coś głupiego - oznajmił, wpatrując się w imię i nazwisko Isshiego wyryte w marmurze. - Przepraszam. Zawsze chciałem, byś był ze mnie dumny. Pewnie ci smutno teraz, prawda?
Ohara przesunął palcami po znakach, które układały się w daty narodzin i śmierci Isshiego.
- Za mało lat je dzieli - stwierdził Shou, siadając na ziemi. - To jak podobają ci się kwiaty? Ładne, prawda? Ekspedientka myślała, że to dla dziewczyny. Zmarkotniała, gdy powiedziałem, komu je niosę.
Popołudniowy wiatr rozwiał włosy Shou, na co ten się wzdrygnął.
- Zimno się robi - wokalista uśmiechnął się, otulając się szczelniej szarym sweterkiem. - Pamiętasz, to ty dałeś mi ten sweter. To było tak dawno temu...
Shou zaśmiał się, wstając.
- Może jutro też przyjdę. Nie wiem. Jeszcze zobaczę - Kazuma odwrócił się na chwilę. - Już więcej czegoś takiego nie zrobię. Obiecuję. Do zobaczenia, Shino.
Brama cmentarza zaskrzypiała cicho, gdy Shou ją zamknął. Uśmiechnął się lekko i zniknął w tłumie przechodniów.
Wiatr otworzył karteczkę przyczepioną do bukietu...
Gomenasai,
Isshi~sama.
The end