Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

wtorek, 12 lutego 2013

Ryuu no Rekishi VI

Zespół: Kagrra,, w tle Alice Nine
Pairing: Isshi&Nao, w tle Izumi&Shin, Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Ryuu no Rekishi"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: I ostatnia część. Koniec tej paranoi.



Wszedłem do lochu, gdzie jeszcze niektórzy więźniowie pozostawali bez ruchu. Izumida podszedł do mnie, widząc mój strach, kiedy zobaczyłem Yamadę leżącego na drucianym łóżku.
 - Ty go obudź. No idź - Izumida popchnął mnie, przez co zaczarowałem jakiegoś więźnia.
Usiadłem na brzegu łóżka, kładąc dłoń na ramieniu Yamady.
 - Shino? Jak ty tu? - Yamada spojrzał na mnie, po czym zauważył bandaż wystający zza szaty. - Nie powinieneś się wtedy poświęcać. To i tak nic nie dało.
 - Mam chociaż czyste sumienie - stwierdziłem, pomagając mu wstać. Normalnie jakby ślepy prowadził niewidomego.
 - Pospieszcie się, zostało czterdzieści minut - oznajmił Akiya.
Wyszliśmy przed zamek. Musieliśmy dotrzeć na drugą stronę lasu. Poszedłem do stajni i dotknąłem wszystkich koni.
 - Ułatwi nam to ucieczkę - stwierdziłem, wsadzając gasnącego w moich oczach Yamadę na Horase, który w sumie nie był zadowolony, że ma się ruszać.
 - Shino, skąd masz pewność, że po drugiej stronie lasu nas nie znajdą? - zapytał Yamada słabym głosem.
 - Hiroshi rzucił zaklęcie, które sprawia, że docierając do tamtej granicy lasu, ludzie będący wrogo nastawieni do Srebrzystych spadają w przepaść - wyjaśniłem, popędzając Horase.
 - To dobrze - Yamada przymknął oczy.
Do granicy zostało kilkanaście metrów, gdy Horase zatrzymał się gwałtownie, prawie zrzucając nas z grzbietu.
 - Co się dzieje, Horase? - zapytałem, po czym zobaczyłem Hai - służącą Shiyi, która wpatrywała się we mnie ze złością.
 - Ty idioto - warknęła Hai. - To zaklęcie jest silne i nie potrafię go złamać, ale zabicie ciebie nie będzie takie trudne.
Hai pstryknęła palcami, a Horase zamienił się w kota i uciekł na drzewo.
 - Nie wiedziałem, że ty też jesteś czarownicą - oznajmiłem, osłaniając półprzytomnego Yamadę.
 - Mojej pani się nie zdradza. Nie z czymś takim - Hai uśmiechnęła się szyderczo. - Zginiesz marnie, książę.
 - Ej, ty, chodź tu! - usłyszałem głos Akiyi. - No zmierz się ze mną, głupia blondynko.
 - Zamknij się - Hai pstryknęła palcami, a Akiya znieruchomiał, po czym bezwiednie upadł na ziemię.
Czarownica uśmiechnęła się, lecz po chwili spojrzała na swoją klatkę piersiową z niemałym zaskoczeniem.
 - Jak...? - zapytała, widząc strzałę wystającą z jej ciała. Spojrzała na mnie, trzymającego z dumą łuk, i upadła martwa na ziemię.
Masashi, który podał mi broń, kiedy Akiya zagadał Hai, rzucił się do biegu, by sprawdzić, czy nic mu nie jest.
 - To tylko zaklęcie paraliżujące, uciekajcie! - zawołał.
 - Yamada, wstawaj, musimy... Yamada? - spojrzałem na niego ze strachem, gdy ten nawet nie poruszył się. - Yamada?
 - Shino, ja już... nie mam siły - szepnął Yamada.
 - Co ty mówisz, Yamada? - zapytałem, próbując go podnieść.
 - Przepraszam... - oczy Yamady zaczęły się zamykać. - Wybacz mi, Shino...
Jego ciało stało się bezwładne, oczy zamknęły się do końca, a płytki oddech ustał. Czułem się tak, jakbym trzymał porcelanową lalkę, która spadła ze stołu i rozbiła się na kawałki.
 - Shino, została minuta, rusz się! - zawołał Izumida. - Shino?!
Patrzyłem na Yamadę jak zahipnotyzowany. To niemożliwe. Pochyliłem się nad nim, a moje łzy spłynęły na jego medalik, który rozbłysł srebrnym światłem. Ze zdziwieniem odkryłem, że mój medalion, świecący w tamtej chwili na złoto, przyciągnął nagle jego medalik i oba złączyły się w jeden.
Yamada ocknął się, patrząc na mnie ze zdumieniem.
 - Shino, ja żyję - powiedział odkrywczo, patrząc na nasze złączone medaliony.
Przebiegliśmy razem przez granicę. Za nami przydreptał Horase w postaci słodkiego kociaka, z której już nie chciało się nam go odmieniać.
 - Shino, zdajesz sobie sprawę z tego, że Shiya będzie cię szukać? - zapytał Hiroshi, siadając przed nami w fotelu.
 - Zamień brata Yamady we mnie - przykazałem. - On jest zakochany w Shiyi. Nie sądzisz, że to dobry pomysł?
 - A ty zostaniesz tutaj? W sumie twoja matka też nie jest tak naprawdę twoją matką... - Hiroshi urwał nagle, kiedy spojrzałem na niego ze zdziwieniem. - Znaczy, zanim się urodziłeś, królowa stwierdziła, że nie ma ochoty marnować życia z takim idiotą i zamieniłem ją ciałami z piękną szlachcianką, która od zawsze kochała króla.
Hiroshi wstał i zawołał Hayao, który, powiadomiony o tym, że Shiya jest bezduszną czarownicą, zareagował jedynie wzruszeniem ramion. Już jako ja przekroczył granicę, łącząc się na zawsze z osobą, którą kochał. Tak jak ja.
 - A tak poza tym - zaczął Hiroshi, zanim wrócił do zamku. - Pamiętasz, jak ci mówiłem, że twojej płci nie musiałem zmieniać?
 - Tak, a jaki to ma związek z teraźniejszością? - zapytałem.
 - Twojej nie musiałem, ale Hayao bardzo, bardzo, bardzo mocno chciał mieć brata i mama Yamady poprosiła mnie, bym coś w tym kierunku zrobił - odparł Hiroshi. - No i ma brata.
Yamada podniósł na niego wzrok.
 - Tak, na tamtym przyjęciu byłeś dla innych... sobą - Hiroshi zaśmiał się, utrudniając mi niezrobienie tego samego.
Czarodziej wyszedł, zanim Yamada oprzytomniał na tyle, by jakkolwiek zareagować.
Tak naprawdę nikt nigdy nie dowiedział się, co spowodowało zmartwychwstanie Yamady i dlaczego nasze medaliony zespoliły się w jeden. Hiroshi nazwał to „magią wyższego stopnia” i odmówił dalszego wyjaśnienia, a my nie próbowaliśmy dociekać prawdy na siłę.
Od tego czasu minęło piętnaście lat. Hayao i Shiya po śmierci moich rodziców stali się władcami państwa, moi przyjaciele objęli stanowiska po ojcach, którym „niestety” wnuków nie dali, żyjąc w dwóch szczęśliwych związkach, a my mieszkamy w domu za granicą lasu. I codziennie chodzimy nad staw, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło.
The End

poniedziałek, 11 lutego 2013

Sakura Dream

Zespół: Kagrra,
Pairing: Izumi&Shin, wspomniane Isshi&Nao
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy, angst
Ostrzeżenia: śmierć, oparte na faktach
Notka autorska: Tego fika napisałam dzień po poprzednich urodzinach Izumiego i nie mogłam się zebrać, żeby go wstawić. W sumie jest dość dziwny, bo niby to Izumi&Shin, a to trochę jak Isshi&Nao z punktu widzenia Izumiego. Powiedzmy, że odkopuję stare śmieci.



Szedłem przez las, gdzie rosły praktycznie same wiśnie. Co jakiś czas zdarzało się inne drzewo, lecz wszystko było zasypane płatkami sakury. Uśmiechnąłem się. Moi przyjaciele byli obok, zawsze osiągalni, zawsze uśmiechnięci, zawsze mogący liczyć na mnie, a ja na nich.
I nagle stanął przede mną Isshi. Smutny i przygnębiony, jak nigdy dotąd.
 - Umieram - odbiło się od moich uszu.
Las zaczął znikać. Wiśnie łamały się i rozsypywały w pył. A ja stałem i patrzyłem na smutną twarz Isshiego.
Obok Isshiego stał Nao, wciąż się uśmiechając. Niedaleko nich Akiya nadal grał na gitarze, całkowicie odcięty od świata. Hashidani przytulił się do mojego ramienia. A świat sypał się nadal.
Z nas wszystkich tylko Nao się uśmiechał.
Z nas wszystkich tylko Nao nie wiedział.
Z nas wszystkich tylko Nao żył w błogiej nieświadomości.
 - Nie mówcie Yamiyo - powiedział Isshi, podchodząc do mnie, a świat powoli stawał się czarny. - Nie mówcie mu.
Przez chwilę staliśmy w tej czerni. Isshi patrzył na mnie smutnymi oczami, po czym lekko się uśmiechnął.
 - Wspomnień nikt wam nie odbierze, Izumi - oznajmił Isshi. - Opiekujcie się Yamiyo.
Isshi zamienił się w milion małych światełek.
I wtedy rozległ się krzyk.
Krzyk przeraźliwy.
Krzyk pełen rozpaczy.
Krzyk przeszywający serce na wskroś.
Krzyk oznaczający długie godziny męki.
Krzyk poprzedzający falę.
Spojrzałem w dół. Stałem w wodzie. Wodą by łzy. Łzy Nao.
Próbowałem podbiec do niego, ale nie mogłem. Nie mogłem do niego dotrzeć. Nie mogłem go pocieszyć. Nie mogłem znaleźć sposobu.
I nagle Nao przestał płakać. Uśmiechnął się promiennie, wyciągając ręce przed siebie. Jego dłonie złączyły się z innymi, należącymi do Isshiego.
 - Jak myślisz, kim jestem, Izumi? - zapytał Isshi.
 - Wspomnieniem.
Isshi uśmiechnął się.
 - Wspomnienia rodzą wspomnienia, Izumi. Jeśli tylko się postarasz.
Zamrugałem. Zobaczyłem nad sobą Hashiego, który wyglądał na zmartwionego.
 - Izumida? Coś złego ci się śniło? Pytam, bo płakałeś - Hashi usiadł obok mnie, ocierając dłonią łzy z mojego policzka.
 - Wiesz co, Hashi? Isshi miał rację. Wspomnień nikt nam nie odbierze - szepnąłem i przytuliłem go do siebie.
The end

niedziela, 10 lutego 2013

Ryuu no Rekishi V

Zespół: Kagrra,, w tle Alice Nine
Pairing: Isshi&Nao, w tle Izumi&Shin, Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Ryuu no Rekishi"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Wracamy do "Ryuu no Rekishi". Na jutro mam coś innego przygotowane, co napisałam, haha, rok temu, ale ćśśś.



Następnego dnia obudziłem się lekko zdezorientowany. Za oknem świeciło słońce, a obok mnie leżała Shiya. Musiałem wrócić do rzeczywistości. Ale nie chciałem. Bo w sumie po co?
Wyszedłem z zamku, zabierając broń na wszelki wypadek. Horase ostatnio nie domagał, więc poszedłem do lasu pieszo.
 - Shino - Yamada wpadł mi w ramiona, kiedy zupełnie się tego nie spodziewałem.
 - Wiesz, że to, co robimy, jest złe? - zapytałem, a Yamada tylko kiwnął głową. - Napawa mnie to jednak swego rodzaju ekscytującą satysfakcją. Jakbym wyrwał się z tej klatki.
 - Shino, wiesz, w co nie mogę do teraz uwierzyć? - Yamada spojrzał mi w oczy. - Twoi przodkowie wymordowali moich. Czy to nie jest nieodpowiednie zachowanie względem nich?
 - Ja nie mam szacunku do mojej rodziny, są dla mnie niczym - odparłem. - Może gdyby Srebrzyści wygrali tę wojnę, byłoby lepiej.
 - To ja byłbym księciem - zadumał się Yamada. I wtedy usłyszałem dźwięk bardzo dobrze mi znany. Świst strzały przecinającej powietrze.
 - Yamada, padnij! - przewróciłem nas i usiadłem. Zobaczyłem strażników mojego zamku. No to pięknie.
 - Panie, to jest Srebrzysty, nakazano nam go zabić - powiedział jeden z nich. - Prosimy, panie, odsuń się, bo będziemy musieli zrobić to siłą.
 - Nigdzie nie będę się odsuwał. Yamada, uciekaj - rzuciłem krótko, naciągając strzałę na cięciwę. - Odejdźcie, a nie stanie wam się nic złego.
 - Książę, sprawiasz... - strażnik nie dokończył, bo ugodziła go moja strzała.
Uciekaliśmy, gonieni jak jacyś złoczyńcy. Usiłowałem zabić wszystkich, ale to wcale nie było proste, będąc samemu przeciwko dwudziestu.
 - Yamada, mamy problem - stwierdziłem, odrzucając swój łuk. - Strzały mi się skończyły.
 - Ja nie chcę... - Yamada przerwał, potykając się o korzeń drzewa. Pomogłem mu wstać i zrobiłem coś, co w sumie było odruchem bezwarunkowym. Osłoniłem go, bo łucznikowi królewskiemu jak widać strzały nie chciały się skończyć.
Krzyk Yamady. Dłoń na moim policzku. Złączone dłonie. Kolejny krzyk. Ciemność.
Obudziłem się w swoim łóżku. Shiya siedziała obok mnie, głaszcząc moją dłoń.
 - Co się stało? - zapytałem.
 - Srebrzyści chcieli cię zabić - odparła Shiya. - Nie martw się. Prawie wszyscy nie żyją, a reszta siedzi w lochach i czeka na egzekucję. Jeden jest ranny, więc pewnie jej nie dożyje.
 - Oni nie chcieli mnie zabić - zaprzeczyłem. - Shiya, ja ratowałem jednego z nich. To strażnik...
 - Kochanie, umysł płata ci figle - stwierdziła Shiya, nachylając się nade mną. - Jutro poczujesz się lepiej.
Wyszła. Po jakichś pięciu minutach w mojej komnacie pojawili się Hashidani i jego ojciec.
 - Tylko mu nie mów - polecił ojciec Hashidaniego swojemu synowi. - Jak się czujesz, książę?
 - Czy ktoś normalny może mi streścić sytuację? - zapytałem, siadając z trudem na łóżku.
 - Ci Srebrzyści, którzy stawiali opór, nie żyją. Reszta czeka na egzekucję - ojciec Hashidaniego praktycznie powtórzył słowa Shiyi.
Hashidani spojrzał najpierw na mnie, potem na swojego ojca, swoje dłonie i mruknął coś pod nosem.
 - Co tam mamroczesz? - zapytał medyk, zmieniając mi opatrunek.
 - Ja tak nie potrafię - stwierdził Hashidani, po czym spojrzał mi prosto w oczy. - Jakby Izumida umierał, ja bym o tym nie wiedział, a ty tak, to byś mi powiedział?
 - Raczej tak... - odparłem i dopiero po chwili zrozumiałem, o co mu chodzi. - Dlaczego?
 - Jak go osłoniłeś, ten łucznik się wściekł, zabrał drugiemu strażnikowi miecz i dźgnął Yamadę. Tyle wiem - odparł Hashidani. Jego ojciec pokręcił głową z dezaprobatą.
 - Ach, ta twoja lojalność - zaśmiał się medyk. - Jak wstaniesz teraz z łóżka, to podam ci truciznę, książę.
Jakąś godzinę później usłyszałem pukanie w szybę. Na balkonie stali moi przyjaciele, chcąc, bym do nich podszedł.
 - Co z Yamadą? - zapytałem, wychodząc do nich.
 - Mój ojciec mówi, że niedobrze - odparł Masashi. - Szuka zaklęcia, które pozwoli nam ich wszystkich uwolnić.
 - Mam! - nagle wśród nas pojawił się Hiroshi, wymachując nam przed oczami buteleczką. - Musicie to wypić, dzięki temu czas się dla was zatrzyma na jakąś godzinę. Będziecie mogli wyprowadzić wszystkich Srebrzystych z zamku, ukryć ich i jeszcze napić się z nimi herbaty. Tylko pamiętajcie - na każdą osobę, której dotkniecie, czar również zacznie działać. Więc w sumie - podał buteleczkę Masashi. - Tylko ty to wypij. To ja idę.
Czarodziej teleportował się, zostawiając nas z poważnym zadaniem.
 - Chodź - Masashi trącił mnie w ramię.
Akiya patrzył to na Masashiego, to na swoje palce, jakby z jakiegoś powodu czegoś nie rozumiejąc.
 - Aki, chodź już - ponaglił go Masashi, na co Akiya dotknął swoich ust, uśmiechnął się i pobiegł za nimi. W taki sposób dotarło do mnie, dlaczego nasz Aki był aż tak zdziwiony.
Westchnąłem ciężko i poszedłem za przyjaciółmi. Powoli, by nie otworzyły mi się rany.

piątek, 8 lutego 2013

Blask Księżycowego Snu

Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: łagodne sceny erotyczne, w sumie bardzo łagodne
Notka autorska: Napisałam sobie prezent. Mam 18 lat, więc w sumie ostatnia scena tego fika to jest pikuś w porównaniu z tym, co mogę już pisać.



Sen. Czym jest sen? Zazwyczaj, gdy słyszymy to słowo, kojarzy nam się ono z nocą, ze zmęczeniem, z marzeniami. Jednakże ja inaczej je pojmuję. Sen to ty. Ty i twój uśmiech malujący szarą rzeczywistość na kolory tęczy.
To pewnie trochę dziwne. Zwyczajny mężczyzna, będący zwyczajnym gitarzystą o jak najbardziej zwyczajnych nawykach i zwyczajnym usposobieniu, wyskakuje nagle z taką metaforą i powtórzeniami, które mają podkreślić, jak bardzo jest zwyczajny w porównaniu do ciebie.
Zabawne. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Opierałeś się wtedy o ścianę i nad czymś intensywnie myślałeś. A ja, wypłosz z nowiutkiego zespołu, podszedłem do ciebie i spytałem, czy może wiesz, gdzie jest moje studio nagraniowe, bo się zgubiłem. Roześmiałeś się wtedy, złapałeś mnie otwarcie za rękę i zaprowadziłeś pod same drzwi jak małe dziecko. Podziękowałem ci, a ty na odchodnym się przedstawiłeś i oznajmiłeś, że jak będę potrzebował pomocy, to mam się do ciebie zgłosić.
Co ciekawe, kilka dni później nasz Nao Puchatek wpadł do sali prób i oznajmił, że załatwił nam trasę. Z wami.
Twój uśmiech, gdy mi tłumaczyłeś, co mam poprawić w solówce i jak poruszać się po scenie, by nie zaplątać się w kable. Twój śmiech, gdy Hiroto potknął się o próg i w pięknym stylu rozłożył się na podłodze, mrucząc tylko "Nic mi nie jest." pod nosem. Shou rozmawiający z Isshim, Izumi tłumaczący naszemu Nao, że jak w taki sposób ustawi talerz, to dźwięk będzie brzmiał lepiej i Saga będący głuchy na wszystkie uwagi waszego basisty. No i Shin, który chował się, gdy tylko w pobliżu pojawiła się kamera. W sumie to właśnie pamiętam z naszej wspólnej trasy.
Traktowałem cię jak przyjaciela, kogoś, na kim mogę polegać. Do kogo się zwrócić, na kogo uśmiech spojrzeć, gdy będzie mi smutno. Nigdy nie pomyślałbym, że w pewnym momencie staniesz się dla mnie kimś więcej.
To było dosyć komiczne, gdy stanąłem jak wryty w pół kroku, widząc, jak Isshi czule całuje Nao. Pamiętam do dzisiaj, jak spojrzeli na mnie, uśmiechnęli się i poszli w stronę waszego studia. Stałem tak oniemiały przez chwilę, aż w końcu ktoś szturchnął mnie w ramię. To byłeś ty. Uśmiechnąłeś się lekko i zapytałeś, czy ja naprawdę nie zauważyłem, jak ich do siebie ciągnie, że jestem aż tak zdziwiony. Nie wiem, czy ci odpowiedziałem, bo wtedy po raz pierwszy poczułem to dziwne ciepło rozchodzące się po moim ciele, gdy utkwiłem wzrok w twoim uśmiechu.
Shou się roześmiał, gdy mu się zwierzyłem ze swoich uczuć, ponieważ wcześniej jeszcze ani razu nie byłem zakochany w kimś tej samej płci. Stwierdził, że to przecież normalne, iż praktycznie każdy japoński muzyk jest bi albo homo. Hetero wyjątków jest tak mało, jak prawdy w wypowiedziach niektórych ludzi.
Wtedy pewnie bym nie pomyślał, że będę teraz leżeć obok ciebie w łóżku. Twoją bladą skórę oświetla blask białego księżyca, sprawiając, że wyglądasz jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Czasem mam wrażenie, że każdy milimetr twojego ciała jest idealny, stworzony nie przez ludzi, tylko w jakiś magiczny sposób.
Uśmiechasz się przez sen. Głaszczę cię po policzku, nie mogąc się oprzeć, by choć w tak delikatny sposób cię dotknąć. Mimowolnie łapiesz moją dłoń, nawet się nie budząc. Patrzę na ciebie przez chwilę i zasypiam. Jesteś moim snem, Akiya. Zawsze nim będziesz.

The end

sobota, 2 lutego 2013

Ryuu no Rekishi IV

Zespół: Kagrra,, w tle Alice Nine
Pairing: Isshi&Nao, w tle Izumi&Shin, Tora&Akiya
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Ryuu no Rekishi"
Ostrzeżenia: magia
Notka autorska: Pomysł podsunął mi fanfik Alienacji. Przyznaję się od razu, żeby nie było, że jakiś plagiat.




Shiya stwierdziła, że na dzieci przyjdzie czas, ona teraz zajmie się balem z okazji jej urodzin. Nie podobał mi się ten pomysł, nienawidziłem wszystkich uroczystości związanych z dużą liczebnością głupców, zwanych ludźmi.
Kiedy więc urodziny czarownicy nadeszły, siedziałem tylko na przydzielonym mi miejscu i obserwowałem, jak wszyscy goście beztrosko bawią się i tańczą. Też chciałbym się tak poczuć. Wolny od wszystkich problemów. To byłoby takie piękne.
I nagle wpadłem na pewien pomysł.
 - Hiroshi, mam do ciebie prośbę - oznajmiłem, łapiąc czarodzieja za rękę. - Mógłbyś zrobić coś, żeby rozpoznawali mnie przez następne kilka godzin tylko ci, na których mi zależy?
 - Wy to dzisiaj macie dziwne pomysły - Hiroshi pokręcił głową i rzucił na mnie jakieś zaklęcie. - Teraz wszyscy będą myśleli, że jesteś hrabią zza drugiej strony rzeki. No chyba, że tego kogoś lubisz. A teraz przepraszam, muszę znaleźć pewną osobę.
Widziałem, jak Hiroshi znika w tłumie i podszedłem do stołu. Po chwili usłyszałem kobiecy głos.
 - Księżniczka Shiya nader zacnie urządziła ten bal, prawda? - dziewczyna w masce usiadła obok mnie, opierając głowę na dłoniach. - A panu jak tu się podoba?
 - Sądzę, że księżniczka Shiya jest wredną czarownicą - odparłem, popijając wino z kieliszka. Dziewczyna zaśmiała się. Miałem wrażenie, że gdzieś już słyszałem ten śmiech.
Po dwóch godzinach przyjemnej rozmowy praktycznie o niczym, poprosiłem ją do tańca. Dla osób, których nie lubiłem, byłem hrabią, nic nieznaczącym w tym całym towarzystwie. Czy jeśli na tej dziewczynie zacznie mi zależeć, rozpozna mnie?
Była delikatna jak piórko. Jej fioletowa suknia falowała w tańcu. Miałem dziwne wrażenie, że znam tę dziewczynę.
Wtem zauważyłem medalik, który miała zawieszony na szyi. Srebrny smok na złotym tle. I wtedy stało się dla mnie jasne, skąd ją znam.
 - To ty mi wtedy uratowałaś życie, prawda? - zapytałem, obejmując ją ramieniem. Spojrzałem jej prosto w oczy.
 - Więc już wiesz, że mamy wyrównane rachunki - powiedziała spokojnie, kładąc dłoń na moim policzku. - Myślałeś, że tylko ty dzisiaj użyłeś magii, Shinohara?
Zamarłem na chwilę. Poczułem jakby powiew powietrza. Zaklęcie przestało działać. A przynajmniej na mnie.
 - Yamada - szepnąłem, nie potrafiąc się od niego odsunąć. - Twój medalik, przecież...
 - Wiesz, że wtedy nie miałem pojęcia, iż ratuję książęce dziecko? - zapytał Yamada, przytulając się do mnie. - Ale wtedy, na polanie, kiedy mnie opatrywałeś... Po tym, jak zauważyłem twój medalion, spojrzałem ci w oczy. Rozpoznałem cię od razu. Ten smutek w oczach krztuszącego się wodą, małego dziecka. Starszego ode mnie, jak się ostatnio dowiedziałem.
 - Jesteś w sukience - zauważyłem odkrywczo.
 - Shino, ja udaję kobietę, nie będę biegał w spodniach - stwierdził Yamada.
 - Hiroshi potrafił zamienić cię w kobietę, a nie umiał stworzyć iluzji sukni?
 - Powiedział, że to go przerasta - odparł Yamada.
 - Poza tym, dlaczego chciałeś wyglądać jak kobieta? - zaciekawiłem się.
 - Ponieważ to był jedyny sposób, byś zwrócił na mnie uwagę - wyjaśnił Yamada.
 - Och, jaki ty jesteś ślepy - westchnąłem i pocałowałem go.
Przez chwilę czas się zatrzymał. Byliśmy tylko my. Złoty i Srebrny Smok, złączeni w miłosnym uścisku.