Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

piątek, 28 grudnia 2012

"Dlaczego?" I

Zespół: 168 -one sixty eight-&Migimimi sleep tight
Pairing: Aoi&Ryohei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: obyczaj, trochę angst
Ostrzeżenia: depresja głównego bohatera, krew, ogólnie taka trochę psychodela
Notka autorska: Teraz wytłumaczę, dlaczego ten fik jest podzielony na dwie bardzo nierówne części - obie są tak diametralnie różne, że inaczej się nie dało. Miłego czytania... Jeżeli tę część można nazwać miłą. O.o




Szczęk klucza w zardzewiałym zamku rozległ się w mieszkaniu. Ryohei wszedł przez drzwi i zamknął je pospiesznie, jakby się bał, że ktoś będzie go gonił.
Gitarzysta rzucił torbę w kąt i podszedł do szafy. Otworzył barek, wyjął z niego butelkę sake i kieliszek. Usiadł w fotelu i nalał sobie alkoholu.
Rozejrzał się. Wszędzie było pełno kurzu, ostatni raz ścierał je chyba pół roku temu... Albo i dawniej. Nienawidził tego mieszkania, nienawidził tej podłogi, tych mebli, tego zegara wiszącego na ścianie, tego widoku z okna, tego wszystkiego...
Usiadł na podłodze. Siebie też nienawidził, nie potrafił nawet zatrzymać Aoiego przy sobie... Znaczy, Aoi niby go nie opuścił, nawet go nie zdradził, choć tego Ryohei nie był pewien... Ale się oglądał, zamyślał, patrzył, wspominał, mówił przez sen i śmiał się, ha, jak on chichotał, kiedy opowiadał o niespodziewanym spotkaniu z Akiyą. Ryohei dobrze wiedział, Ryohei był pewien, że obu muzyków coś kiedyś łączyło, może nadal łączy, może Aoi jak zwykle skacze sobie z kwiatka na kwiatek...
Ryohei położył się na tym starym, wytartym dywanie, na którym siedział. Ten dywan śmierdział starymi ludźmi i zmokłym psem odkąd gitarzysta pamiętał, a na suficie zawsze była wielka, szara plama. Nienawidził tego miejsca.
Ryohei zamknął oczy. Będzie tu leżał tak długo, aż go ktoś nie znajdzie. Dobry plan, bardzo dobry plan... Nie, jednak zły, zły, bezsensowny.
Telefon. O, Inzargi dzwoni. Pewnie się martwi, ha, ktoś się o niego martwi.
Nie, jednak nie. Znowu narzeka na Gou, jaki to on niedobry, ojejej, biedne uke boli tyłek, straszne.
Ryohei trzasnął komórką o ścianę. Zaczął nienawidzić też swojego zespołu, no pięknie.
Wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Łzy pozostawiały słone smugi na jego policzkach, oczy były zaczerwienione od ciągłego płaczu. Nie chciał widzieć tego odbicia. Nienawidził tego lustra, nienawidził siebie.
Dzwonek do drzwi. Kogo tu niesie?
 - Pożyczyłby mi pan cukier? Pan płacze? - o, sąsiadka się o niego martwi.
 - Kroiłem cebulę, zaraz pani przyniosę cukier - Ryohei uśmiechnął się sztucznie, poszedł po zakurzoną cukiernicę i wepchnął ją sąsiadce w dłonie. - Zostawi ją pani sobie na zawsze, przestałem słodzić herbatę.
 - Dziękuję - sąsiadka zrobiła niemrawą minę i chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale Ryohei zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
Wrócił do łazienki. No proszę, wyglądał jeszcze gorzej, niż te kilka minut wcześniej. Emocje już zupełnie mu puściły. Uderzył pięścią w lustro, które pękło na kilka części. Krew spłynęła po ręce Ryoheia, wsiąkając w jego błękitną koszulę.
Osunął się na podłogę. Nienawidził widoku krwi, praktycznie od razu mdlał, choć tym razem próbował jakoś zapanować nad tym lękiem.
Usłyszał pukanie do drzwi. Potem ten nieznośny dzwonek. Znów pukanie, które kilka minut później przekształciło się w walenie. I nagle nastąpił trzask, jakby... Drzwi wyleciały z zawiasów. W sumie to nie było dziwne, zważając na fakt, że dawno już powinien wymienić te zardzewiałe zawiasy.
 - Ryohei?! - Kto to? Inzargi? Nie, to nie Inzargi, on by się tak nie darł. To może Gou? Nie, on by darł się głośniej. To może...
Ryohei popełnił błąd. Znowu spojrzał na swoją zakrwawioną rękę i tym razem wpadł w ramiona ciemności, tracąc przytomność.