Zespół: 168 -one sixty eight-&Migimimi sleep tight
Pairing: Aoi&Ryohei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: w tej części brak
Notka autorska: Cukier, cukier, cukier... Miłego czytania. :)
Ryohei ocknął się w łóżku. To był sen? Nie, raczej nie. Jakby to był sen, to by tak piekielnie nie bolała go ręka, która... Była zabandażowana.
- Kto? - Ryohei podniósł się. Był nadal w swoim mieszkaniu. Czyli jednak Inzargi. Gou nie potrafi bandażować ran.
- Ryohei - stanowczy, prawie aż zimny głos spowodował, że Ryohei podskoczył. Spojrzał w prawo. W drzwiach stał Aoi, w lekko poplamionej krwią koszuli i z miną, która wskazywała na to, że był co najmniej... Przerażony. - Obudziłeś się.
- No chyba tak... - Ryohei zerknął na swoją rękę. - Wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie?
Aoi spojrzał na niego, po czym przymknął oczy.
- Miałem taką... nadzieję - Ryoheiowi wydawało się, że Shinobu zadrżał głos. - Dlaczego znowu to zrobiłeś? Dlaczego znowu uciekłeś?
- Bo się śmiałeś - Ryohei opuścił wzrok. - Jak mówiłeś o Akiyi, to chichotałeś. Jak takie małe, speszone uke.
- Chichotałem - Aoi oparł się łokciem o framugę, dłonią zasłaniając sobie twarz. - I co jeszcze robiłem?
- I się oglądałeś...
- Czyli wracamy do początku - Aoi odwrócił się plecami do Ryoheia. - Wracamy do twojej chorobliwej zazdrości i moich niestałych uczuć względem ciebie, tak?
- Nie pomagasz mi...
- Ty mi też.
- Shinobu, dlaczego ty na mnie nie patrzysz? - zapytał Ryohei.
Nastała chwila ciszy.
- Ryohei... - cichy, drżący głos Aoiego odbił się od uszu Ryoheia. - Posłuchaj... Ja nie mogę...
Aoi odwrócił się, podbiegł do łóżka, usiadł na nim i przyciągnął Ryoheia do siebie. Drżał. On chyba...
- Ty płaczesz - stwierdził odkrywczo Ryohei.
- ...
- Ty naprawdę płaczesz. Nie na scenie. Przy mnie.
- Bądźże cicho.
- Płaczesz przeze mnie?
Aoi nie odpowiedział. Przylgnął jeszcze bardziej do Ryoheia, przytulając go mocniej do siebie.
- Nie uciekaj, proszę cię, przestań uciekać - szepnął Aoi. - Po prostu w końcu mi zaufaj.
- Sam stwierdziłeś, że jesteś niestały w uczuciach.
- To postaraj się, bym nie chciał nikogo innego.
- Ale ja nie mam na to siły.
- To je znajdź.
- Dlaczego?
- Ponieważ cię kocham - odparł Shinobu, a Ryohei miał wrażenie, że po tych słowach obaj przestali na chwilę oddychać.
Ryohei powoli odsunął Aoiego od siebie.
- Co powiedziałeś?
- Kocham cię.
- Powtórz jeszcze raz, bo chyba nie rozumiem.
- Kocham cię, Ryohei - Aoi miał minę, jakby słowa, które właśnie wypowiada, były dla niego zupełną nowością, choć powtarzał je trzeci raz.
- Kami-sama... - Ryohei miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Znowu. - Ty naprawdę to mówisz?
- Mam ci to zaśpiewać? - Aoi uśmiechnął się lekko.
- A mógłbyś?
- Ryohei, ja cię proszę.
- Też cię kocham, Shinobu - Ryohei pochylił się i pocałował go lekko w usta.
Aoi spojrzał w okno. Padał śnieg.
- Chodź - wokalista wstał i pociągnął Ryoheia za sobą.
Ryohei zarzucił na siebie kurtkę, założył buty i już miał wyjść, gdy Aoi go zatrzymał.
- A ty gdzie? - Shinobu zawiązał mu szalik na szyi. - Przeziębisz się - stwierdził, zakładając czapkę na głowę gitarzysty.
- Nobu-chan - Ryohei niespodziewanie przytulił się do niego.
- Niepoprawny jesteś - Aoi zaśmiał się krótko, otwierając drzwi.
Śnieg zasypywał delikatnie okolicę. Drzwi od klatki schodowej zamknęły się z głuchym trzaskiem.
- Dlaczego? - zapytał nagle Ryohei, przerywając kilkuminutową ciszę.
- Co "dlaczego"? - Aoi spojrzał na niego ze zdziwieniem, odrywając wzrok od spadających płatków śniegu.
- Dlaczego powiedziałeś mi to dopiero dzisiaj?
Aoi westchnął ciężko. Znów zapadła cisza.
- Ty zawsze musisz wszystkiego dociekać - stwierdził Aoi po dłuższym milczeniu.
- Powiesz mi, czy nie?
- Uparty jesteś - Aoi zaśmiał się sucho. - Ja po prostu nigdy nikomu tego nie mówiłem.
- Nikomu? Nawet Naokiemu?
- Jemu zwłaszcza, Isshi by mnie zabił - odparł Aoi.
- Isshi? Przecież...
- Później ci wyjaśnię - przerwał mu Aoi, patrząc na jakąś zaciekawioną ich rozmową nastolatkę w okularach.
- Dobrze, więc dlaczego nikomu nigdy tego nie mówiłeś? - zapytał Ryohei, kucając i zbierając trochę śniegu z chodnika.
- Jakoś nie miałem odwagi - wyjaśnił Aoi, a do nastolatki podbiegła druga, wyższa i chyba starsza.
- Neesan*, co robisz? - zapytała. A nie, jednak młodsza.
- Śni mi się, czy to Ao? - spytała niższa.
- No wiesz, jak Ryohei jest naszym sąsiadem od ładnych paru lat, to nawet twój Aoi mógł tu przyjść.
- Jeszcze żeby Akiyę przyprowadzili, to by było fajnie - rozmarzyła się niższa.
- Już prędzej Nao - odparła młodsza, po czym dostała śnieżką od Ryoheia.
- Poprzeziębiacie się, podlotki, do domu, ale już! - zawołał roześmiany gitarzysta, patrząc, jak nastolatki strzepują śnieg z bluzy wyższej z nich.
- Przepraszamy! - zawołały jednocześnie siostry, znikając za drzwiami.
- Kto to był? - zapytał Aoi.
- Chou i Yume, moje sąsiadki - wyjaśnił Ryohei. - Jedna ma hopla na punkcie Akiyi, druga na punkcie Naokiego i obie były chyba na wszystkich koncertach Kagrry, w okolicy. Shinobu?
- Tak?
- A tak właściwie, za co ty mnie kochasz?
- Oj, głuptasie - Aoi cmoknął go lekko w policzek. - Tak po prostu. Za to, że jesteś.
The end
*neesan - starsza siostra
Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.
Polecany post
Reklama vol 3
Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...
sobota, 29 grudnia 2012
piątek, 28 grudnia 2012
"Dlaczego?" I
Zespół: 168 -one sixty eight-&Migimimi sleep tight
Pairing: Aoi&Ryohei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: obyczaj, trochę angst
Ostrzeżenia: depresja głównego bohatera, krew, ogólnie taka trochę psychodela
Notka autorska: Teraz wytłumaczę, dlaczego ten fik jest podzielony na dwie bardzo nierówne części - obie są tak diametralnie różne, że inaczej się nie dało. Miłego czytania... Jeżeli tę część można nazwać miłą. O.o
Szczęk klucza w zardzewiałym zamku rozległ się w mieszkaniu. Ryohei wszedł przez drzwi i zamknął je pospiesznie, jakby się bał, że ktoś będzie go gonił.
Gitarzysta rzucił torbę w kąt i podszedł do szafy. Otworzył barek, wyjął z niego butelkę sake i kieliszek. Usiadł w fotelu i nalał sobie alkoholu.
Rozejrzał się. Wszędzie było pełno kurzu, ostatni raz ścierał je chyba pół roku temu... Albo i dawniej. Nienawidził tego mieszkania, nienawidził tej podłogi, tych mebli, tego zegara wiszącego na ścianie, tego widoku z okna, tego wszystkiego...
Usiadł na podłodze. Siebie też nienawidził, nie potrafił nawet zatrzymać Aoiego przy sobie... Znaczy, Aoi niby go nie opuścił, nawet go nie zdradził, choć tego Ryohei nie był pewien... Ale się oglądał, zamyślał, patrzył, wspominał, mówił przez sen i śmiał się, ha, jak on chichotał, kiedy opowiadał o niespodziewanym spotkaniu z Akiyą. Ryohei dobrze wiedział, Ryohei był pewien, że obu muzyków coś kiedyś łączyło, może nadal łączy, może Aoi jak zwykle skacze sobie z kwiatka na kwiatek...
Ryohei położył się na tym starym, wytartym dywanie, na którym siedział. Ten dywan śmierdział starymi ludźmi i zmokłym psem odkąd gitarzysta pamiętał, a na suficie zawsze była wielka, szara plama. Nienawidził tego miejsca.
Ryohei zamknął oczy. Będzie tu leżał tak długo, aż go ktoś nie znajdzie. Dobry plan, bardzo dobry plan... Nie, jednak zły, zły, bezsensowny.
Telefon. O, Inzargi dzwoni. Pewnie się martwi, ha, ktoś się o niego martwi.
Nie, jednak nie. Znowu narzeka na Gou, jaki to on niedobry, ojejej, biedne uke boli tyłek, straszne.
Ryohei trzasnął komórką o ścianę. Zaczął nienawidzić też swojego zespołu, no pięknie.
Wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Łzy pozostawiały słone smugi na jego policzkach, oczy były zaczerwienione od ciągłego płaczu. Nie chciał widzieć tego odbicia. Nienawidził tego lustra, nienawidził siebie.
Dzwonek do drzwi. Kogo tu niesie?
- Pożyczyłby mi pan cukier? Pan płacze? - o, sąsiadka się o niego martwi.
- Kroiłem cebulę, zaraz pani przyniosę cukier - Ryohei uśmiechnął się sztucznie, poszedł po zakurzoną cukiernicę i wepchnął ją sąsiadce w dłonie. - Zostawi ją pani sobie na zawsze, przestałem słodzić herbatę.
- Dziękuję - sąsiadka zrobiła niemrawą minę i chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale Ryohei zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
Wrócił do łazienki. No proszę, wyglądał jeszcze gorzej, niż te kilka minut wcześniej. Emocje już zupełnie mu puściły. Uderzył pięścią w lustro, które pękło na kilka części. Krew spłynęła po ręce Ryoheia, wsiąkając w jego błękitną koszulę.
Osunął się na podłogę. Nienawidził widoku krwi, praktycznie od razu mdlał, choć tym razem próbował jakoś zapanować nad tym lękiem.
Usłyszał pukanie do drzwi. Potem ten nieznośny dzwonek. Znów pukanie, które kilka minut później przekształciło się w walenie. I nagle nastąpił trzask, jakby... Drzwi wyleciały z zawiasów. W sumie to nie było dziwne, zważając na fakt, że dawno już powinien wymienić te zardzewiałe zawiasy.
- Ryohei?! - Kto to? Inzargi? Nie, to nie Inzargi, on by się tak nie darł. To może Gou? Nie, on by darł się głośniej. To może...
Ryohei popełnił błąd. Znowu spojrzał na swoją zakrwawioną rękę i tym razem wpadł w ramiona ciemności, tracąc przytomność.
Pairing: Aoi&Ryohei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: obyczaj, trochę angst
Ostrzeżenia: depresja głównego bohatera, krew, ogólnie taka trochę psychodela
Notka autorska: Teraz wytłumaczę, dlaczego ten fik jest podzielony na dwie bardzo nierówne części - obie są tak diametralnie różne, że inaczej się nie dało. Miłego czytania... Jeżeli tę część można nazwać miłą. O.o
Szczęk klucza w zardzewiałym zamku rozległ się w mieszkaniu. Ryohei wszedł przez drzwi i zamknął je pospiesznie, jakby się bał, że ktoś będzie go gonił.
Gitarzysta rzucił torbę w kąt i podszedł do szafy. Otworzył barek, wyjął z niego butelkę sake i kieliszek. Usiadł w fotelu i nalał sobie alkoholu.
Rozejrzał się. Wszędzie było pełno kurzu, ostatni raz ścierał je chyba pół roku temu... Albo i dawniej. Nienawidził tego mieszkania, nienawidził tej podłogi, tych mebli, tego zegara wiszącego na ścianie, tego widoku z okna, tego wszystkiego...
Usiadł na podłodze. Siebie też nienawidził, nie potrafił nawet zatrzymać Aoiego przy sobie... Znaczy, Aoi niby go nie opuścił, nawet go nie zdradził, choć tego Ryohei nie był pewien... Ale się oglądał, zamyślał, patrzył, wspominał, mówił przez sen i śmiał się, ha, jak on chichotał, kiedy opowiadał o niespodziewanym spotkaniu z Akiyą. Ryohei dobrze wiedział, Ryohei był pewien, że obu muzyków coś kiedyś łączyło, może nadal łączy, może Aoi jak zwykle skacze sobie z kwiatka na kwiatek...
Ryohei położył się na tym starym, wytartym dywanie, na którym siedział. Ten dywan śmierdział starymi ludźmi i zmokłym psem odkąd gitarzysta pamiętał, a na suficie zawsze była wielka, szara plama. Nienawidził tego miejsca.
Ryohei zamknął oczy. Będzie tu leżał tak długo, aż go ktoś nie znajdzie. Dobry plan, bardzo dobry plan... Nie, jednak zły, zły, bezsensowny.
Telefon. O, Inzargi dzwoni. Pewnie się martwi, ha, ktoś się o niego martwi.
Nie, jednak nie. Znowu narzeka na Gou, jaki to on niedobry, ojejej, biedne uke boli tyłek, straszne.
Ryohei trzasnął komórką o ścianę. Zaczął nienawidzić też swojego zespołu, no pięknie.
Wszedł do łazienki i spojrzał w lustro. Łzy pozostawiały słone smugi na jego policzkach, oczy były zaczerwienione od ciągłego płaczu. Nie chciał widzieć tego odbicia. Nienawidził tego lustra, nienawidził siebie.
Dzwonek do drzwi. Kogo tu niesie?
- Pożyczyłby mi pan cukier? Pan płacze? - o, sąsiadka się o niego martwi.
- Kroiłem cebulę, zaraz pani przyniosę cukier - Ryohei uśmiechnął się sztucznie, poszedł po zakurzoną cukiernicę i wepchnął ją sąsiadce w dłonie. - Zostawi ją pani sobie na zawsze, przestałem słodzić herbatę.
- Dziękuję - sąsiadka zrobiła niemrawą minę i chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale Ryohei zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
Wrócił do łazienki. No proszę, wyglądał jeszcze gorzej, niż te kilka minut wcześniej. Emocje już zupełnie mu puściły. Uderzył pięścią w lustro, które pękło na kilka części. Krew spłynęła po ręce Ryoheia, wsiąkając w jego błękitną koszulę.
Osunął się na podłogę. Nienawidził widoku krwi, praktycznie od razu mdlał, choć tym razem próbował jakoś zapanować nad tym lękiem.
Usłyszał pukanie do drzwi. Potem ten nieznośny dzwonek. Znów pukanie, które kilka minut później przekształciło się w walenie. I nagle nastąpił trzask, jakby... Drzwi wyleciały z zawiasów. W sumie to nie było dziwne, zważając na fakt, że dawno już powinien wymienić te zardzewiałe zawiasy.
- Ryohei?! - Kto to? Inzargi? Nie, to nie Inzargi, on by się tak nie darł. To może Gou? Nie, on by darł się głośniej. To może...
Ryohei popełnił błąd. Znowu spojrzał na swoją zakrwawioną rękę i tym razem wpadł w ramiona ciemności, tracąc przytomność.
czwartek, 27 grudnia 2012
Unexpected meeting II
Zespół: Kagrra,, 168 -one sixty eight-
Pairing: wspomniane Aoi&Ryohei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: komedia
Seria: Vanilla&Raspberry
Ostrzeżenia: łagodne aluzje do scen łóżkowych w rozmowach bohaterów
Notka autorska: I kogo spotkał? Kogo? No jego.
Akiya prawie uderzył głową w dach samochodu, tak gwałtownie się podniósł. Spojrzał w stronę Sayuri. Obok niej stał...
- Aoi? - Akiya zamrugał. Nie, to się nie dzieje.
- Kto? - Sayuri spojrzała to na Akiyę, to na swojego brata. - Shinobu, czy wy się znacie?
- Tak - Aoi zasłonił usta dłonią i prawie usiadł ze śmiechu na schodkach. - Doskonale się znamy. Bardzo dobrze się znamy. Naprawdę.
- Dobrze, nie musisz w kółko tego powtarzać - Sayuri uśmiechnęła się lekko. - Dzieci, chodźcie stąd lepiej, tu się dzieje coś... dziwnego.
Sayuri ulotniła się z garażu, ciągnąc za sobą Fumio i Yuri, a Sayu i Kunio lojalnie poszli za nią.
- Sayuri to twoja siostra?
- Kaede to twój brat?
- Zapracowany byłeś - Akiya pokiwał głową ze zrozumieniem. - Ayabie było w trasie, co?
- Tak - Aoi zaśmiał się po raz kolejny.
- Mogę wiedzieć, co cię tak śmieszy? - zapytał Akiya.
- No bo wiesz - Aoi oparł się o ścianę. - Moja siostra była wychowywana, w sumie ja też, no ale.... No wiesz, w przeświadczeniu, że seks to dopiero po ślubie. I, w przeciwieństwie do mnie, dotrzymała słowa danego rodzicom i babci.
- Czyli śmiejesz się dlatego, że...?
- Że ty i twój brat rozdziewiczyliście mnie i moją siostrę, ot co - Aoi przeciągnął się leniwie. - Chodź, zaniesiemy te walizki.
- Kogo jak kogo, ale ciebie to się nie spodziewałem - Akiya wszedł do domu babci Aoiego.
- Mało się interesujesz rodziną swojego brata - zauważył Aoi.
- Powiedzmy, że to Kaede się mało interesuje mną - odparł Akiya. - I nie obchodzi go fakt, że może powinienem wiedzieć przynajmniej, jak jego szwagier ma na imię.
- Ja o tym, jak masz na imię, to wiedziałem, ale jakoś nie skojarzyłem faktów - stwierdził Aoi.
- A co tam u Ryoheia? - zapytał Akiya. Aoi wzdrygnął się, wyrwany z zamyślenia.
- Żyje i ma się dobrze - odparł Aoi. - Proponowałem mu, żeby przyjechał, ale Inzargi i Gou mają jakieś problemy małżeńskie i moje miłosierne uke musi im oczywiście pomóc, by świat znów był piękny, a niebo przecięła tęcza.
- Chodziło mi raczej o to, jak wam się układa w związku - wyjaśnił Akiya.
- Sielankowa norma - Aoi postawił walizki na podłodze w pokoju, w którym siedziała Sayuri. - Babcia wróci za jakieś pół godziny, poszła z sąsiadką na zakupy. Zaparzyć wam herbaty?
- Jeśli mógłbyś - Akiya uśmiechnął się lekko. Aoi odwrócił się na pięcie i zbiegł na dół.
- Yuri i Fumio śpią, Kunio i Sayu oglądają bajkę, więc mogę cię o to zapytać - oznajmiła Sayuri. - Akiya, czy ciebie i mojego brata... coś łączyło?
- A nie powinnaś zapytać jego?
- Uważaj, bo on mi coś powie! - Sayuri wybuchnęła śmiechem. - Z trudem wyciągnęłam z niego informację, że jest biseksualny, a co dopiero, z kim sypiał.
- Dwa razy z nim spałem - odpowiedział Akiya, patrząc, czy Aoi nie idzie. - I to w sumie wszystko.
- Dobry był?
- Sayuri...
- Okej, już o nic nie pytam - Sayuri zachichotała, widząc swojego brata w drzwiach.
- Powiedziałeś jej? - Aoi zmierzył Akiyę wzrokiem.
- Oszczędziłem jej szczegółów - odparł Akiya. Aoi pokręcił głową.
- A ja wam herbatę parzę, dzieci - Aoi westchnął i usiadł w fotelu. - Zostawić was samych nie mogę, bo od razu mnie obgadujecie.
- Hej, Aoi, a ty nadal używasz tego malinowego balsamu do ust? - zapytał Akiya, opierając się o framugę. - Słodki był.
- Akiya! - Aoi zmarszczył się lekko, a Sayuri zaśmiała się głośno.
Akiya uśmiechnął się. Wykonywanie próśb młodszego brata może czasem przynieść ciekawe skutki.
Pairing: wspomniane Aoi&Ryohei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: komedia
Seria: Vanilla&Raspberry
Ostrzeżenia: łagodne aluzje do scen łóżkowych w rozmowach bohaterów
Notka autorska: I kogo spotkał? Kogo? No jego.
Akiya prawie uderzył głową w dach samochodu, tak gwałtownie się podniósł. Spojrzał w stronę Sayuri. Obok niej stał...
- Aoi? - Akiya zamrugał. Nie, to się nie dzieje.
- Kto? - Sayuri spojrzała to na Akiyę, to na swojego brata. - Shinobu, czy wy się znacie?
- Tak - Aoi zasłonił usta dłonią i prawie usiadł ze śmiechu na schodkach. - Doskonale się znamy. Bardzo dobrze się znamy. Naprawdę.
- Dobrze, nie musisz w kółko tego powtarzać - Sayuri uśmiechnęła się lekko. - Dzieci, chodźcie stąd lepiej, tu się dzieje coś... dziwnego.
Sayuri ulotniła się z garażu, ciągnąc za sobą Fumio i Yuri, a Sayu i Kunio lojalnie poszli za nią.
- Sayuri to twoja siostra?
- Kaede to twój brat?
- Zapracowany byłeś - Akiya pokiwał głową ze zrozumieniem. - Ayabie było w trasie, co?
- Tak - Aoi zaśmiał się po raz kolejny.
- Mogę wiedzieć, co cię tak śmieszy? - zapytał Akiya.
- No bo wiesz - Aoi oparł się o ścianę. - Moja siostra była wychowywana, w sumie ja też, no ale.... No wiesz, w przeświadczeniu, że seks to dopiero po ślubie. I, w przeciwieństwie do mnie, dotrzymała słowa danego rodzicom i babci.
- Czyli śmiejesz się dlatego, że...?
- Że ty i twój brat rozdziewiczyliście mnie i moją siostrę, ot co - Aoi przeciągnął się leniwie. - Chodź, zaniesiemy te walizki.
- Kogo jak kogo, ale ciebie to się nie spodziewałem - Akiya wszedł do domu babci Aoiego.
- Mało się interesujesz rodziną swojego brata - zauważył Aoi.
- Powiedzmy, że to Kaede się mało interesuje mną - odparł Akiya. - I nie obchodzi go fakt, że może powinienem wiedzieć przynajmniej, jak jego szwagier ma na imię.
- Ja o tym, jak masz na imię, to wiedziałem, ale jakoś nie skojarzyłem faktów - stwierdził Aoi.
- A co tam u Ryoheia? - zapytał Akiya. Aoi wzdrygnął się, wyrwany z zamyślenia.
- Żyje i ma się dobrze - odparł Aoi. - Proponowałem mu, żeby przyjechał, ale Inzargi i Gou mają jakieś problemy małżeńskie i moje miłosierne uke musi im oczywiście pomóc, by świat znów był piękny, a niebo przecięła tęcza.
- Chodziło mi raczej o to, jak wam się układa w związku - wyjaśnił Akiya.
- Sielankowa norma - Aoi postawił walizki na podłodze w pokoju, w którym siedziała Sayuri. - Babcia wróci za jakieś pół godziny, poszła z sąsiadką na zakupy. Zaparzyć wam herbaty?
- Jeśli mógłbyś - Akiya uśmiechnął się lekko. Aoi odwrócił się na pięcie i zbiegł na dół.
- Yuri i Fumio śpią, Kunio i Sayu oglądają bajkę, więc mogę cię o to zapytać - oznajmiła Sayuri. - Akiya, czy ciebie i mojego brata... coś łączyło?
- A nie powinnaś zapytać jego?
- Uważaj, bo on mi coś powie! - Sayuri wybuchnęła śmiechem. - Z trudem wyciągnęłam z niego informację, że jest biseksualny, a co dopiero, z kim sypiał.
- Dwa razy z nim spałem - odpowiedział Akiya, patrząc, czy Aoi nie idzie. - I to w sumie wszystko.
- Dobry był?
- Sayuri...
- Okej, już o nic nie pytam - Sayuri zachichotała, widząc swojego brata w drzwiach.
- Powiedziałeś jej? - Aoi zmierzył Akiyę wzrokiem.
- Oszczędziłem jej szczegółów - odparł Akiya. Aoi pokręcił głową.
- A ja wam herbatę parzę, dzieci - Aoi westchnął i usiadł w fotelu. - Zostawić was samych nie mogę, bo od razu mnie obgadujecie.
- Hej, Aoi, a ty nadal używasz tego malinowego balsamu do ust? - zapytał Akiya, opierając się o framugę. - Słodki był.
- Akiya! - Aoi zmarszczył się lekko, a Sayuri zaśmiała się głośno.
Akiya uśmiechnął się. Wykonywanie próśb młodszego brata może czasem przynieść ciekawe skutki.
THE END
wtorek, 25 grudnia 2012
Unexpected meeting I
Zespół: Kagrra,, 168 -one sixty eight-
Pairing: wspomniane Tora&Akiya
Dozwolone od: brak ograniczeń... na razie
Gatunek tekstu: komedia
Seria: Vaniila&Raspberry
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Taka tam sobie historyjka z nutką tajemnicy.
- Akiya, mógłbyś odwieźć Sayuri do jej babci? Ja muszę załatwić jeszcze parę spraw i będę mógł dopiero za dwa dni ruszyć się z domu, a pociągiem samej z czwórką dzieci jej nie wyślę - usłyszał po drugiej stronie telefonu Akiya, gdy został zbudzony przez dzwonek około siódmej. Dzwonił jego młodszy brat, który przypominał sobie o jego istnieniu dopiero, jak czegoś potrzebował.
- A Sayuri nie ma brata? - zapytał Akiya, wstając z łóżka.
- Ma, ale ten głąb już jest u tej wiedźmy - odparł Kaede. - Ty go chyba jeszcze nie spotkałeś, nie? Na naszym ślubie go nawet nie było, bo taki zapracowany biedak jest.
- No widzisz, a ja byłem - zauważył Akiya, wsypując karmę do miski Chikin. - W sumie Masashi wraca za jakieś dwa tygodnie, to mogę teoretycznie odwieźć Sayuri i dzieciaki.
- Dzięki, Akiya, jestem twoim dłużnikiem - stwierdził Kaede i odłożył słuchawkę.
Akiya wysiadł z samochodu. Mito, jego miasto rodzinne, wiele się nie zmieniło od czasu, kiedy był dzieckiem. Nie, żeby Akiya nie był tutaj od dwudziestu lat, tak tylko zauważył.
Z domu wybiegło dwoje dzieci - siedmioletnia Sayu i sześcioletni Kunio. Sayuri, wraz z dwuletnimi bliźniętami, Yuri i Fumio, wyszła dopiero po chwili, a za nią pojawił się Kaede z walizkami.
- Wujek Akiya! - starsze dzieci wpadły Akiyi w ramiona. W przeciwieństwie do swojego ojca, Akiya był kimś, kogo wprost uwielbiały.
- Też się cieszę, że was widzę - Akiya zaśmiał się krótko. - Cześć, Kaede, witaj, Sayuri. Jak tam bliźnięta?
- Rosną - Sayuri zachichotała, a Kaede wręczył bratu kluczyki.
- Kluczyki do naszego auta, bo dzieciaki się w twoim nie pomieszczą - stwierdził Kaede. - Jak odwieziesz Sayuri, oddasz mi je. A teraz daj swoje kluczyki, ja też muszę jakoś się przemieszczać, a pieszo latał nie będę.
Akiya westchnął ciężko i oddał bratu swoje kluczyki. Kaede od zawsze był władczy i chamski.
Po spakowaniu walizek i zapięciu dzieciaków w fotelikach, Akiya wsiadł do auta Kaede i trochę odsunął fotel kierowcy.
- No dobra, kiedyś już tym jechałem, najwyżej zetnę jakiś słupek - Akiya zaśmiał się krótko.
- Ja ci dam słupek! - oburzył się Kaede, po raz drugi zapinając Fumio, który się odpiął. - Jedźcie już, bo wiedźma czeka.
- Kaede! - Sayuri spojrzała na niego ze złością.
- Papa - Kaede pomachał im, a Akiya odpalił silnik.
Jechali już pół godziny, gdy Sayu, zapatrzona dotychczas w świat za oknem, pochyliła się do przodu i zapytała Akiyę:
- Wujku Aki, opowiesz nam jakąś ciekawą historię ze swojego życia?
- Ciekawą historię z życia... - Akiya zamilkł na chwilę. - No w sumie mogę, jeśli tak tego chcecie.
Opowiedział im kilka historii. Jak Isshi zgubił okulary przeciwsłoneczne i wkurzał się przez cały dzień, że mu słońce w oczy świeci, a później okazało się, iż to Nao mu je zabrał. Jak Shin miał manię kupowania różnorakich jogurtów i praktycznie codziennie jadł inny smak. Jak Izumi znalazł kota, a potem okazało się, że to była kotka i następnego dnia perkusista miał w domu żłobek. Jak Nao spadł ze schodów i cały czas powtarzał, że nic mu nie jest, dopóki nie zapytał, dlaczego w kącie siedzi różowy słoń i gra na werblu. No i jak on sam pośliznął się na oblodzonym chodniku, wpadł w zaspę i przyszedł na próbę cały w śniegu, a Isshi nazwał go bałwankiem.
Na dworze było już ciemno, a dzieciaki dawno posnęły. Akiya zajechał na podjazd domu babci Sayuri i wysiadł z samochodu. Pomógł Sayuri pobudzić dzieci i zajął się wypakowaniem walizek.
- Cześć, niisan! - zawołała Sayuri. Akiya, pochylony nad walizkami, nie widział, z kim rozmawia. - To mój szwagier, Akiya. Pomożesz wnieść mu nasze bagaże? Z czego się śmiejesz?
- Z niczego, siostrzyczko. Cześć, Aki!
*niisan - starszy brat
Pairing: wspomniane Tora&Akiya
Dozwolone od: brak ograniczeń... na razie
Gatunek tekstu: komedia
Seria: Vaniila&Raspberry
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Taka tam sobie historyjka z nutką tajemnicy.
- Akiya, mógłbyś odwieźć Sayuri do jej babci? Ja muszę załatwić jeszcze parę spraw i będę mógł dopiero za dwa dni ruszyć się z domu, a pociągiem samej z czwórką dzieci jej nie wyślę - usłyszał po drugiej stronie telefonu Akiya, gdy został zbudzony przez dzwonek około siódmej. Dzwonił jego młodszy brat, który przypominał sobie o jego istnieniu dopiero, jak czegoś potrzebował.
- A Sayuri nie ma brata? - zapytał Akiya, wstając z łóżka.
- Ma, ale ten głąb już jest u tej wiedźmy - odparł Kaede. - Ty go chyba jeszcze nie spotkałeś, nie? Na naszym ślubie go nawet nie było, bo taki zapracowany biedak jest.
- No widzisz, a ja byłem - zauważył Akiya, wsypując karmę do miski Chikin. - W sumie Masashi wraca za jakieś dwa tygodnie, to mogę teoretycznie odwieźć Sayuri i dzieciaki.
- Dzięki, Akiya, jestem twoim dłużnikiem - stwierdził Kaede i odłożył słuchawkę.
Akiya wysiadł z samochodu. Mito, jego miasto rodzinne, wiele się nie zmieniło od czasu, kiedy był dzieckiem. Nie, żeby Akiya nie był tutaj od dwudziestu lat, tak tylko zauważył.
Z domu wybiegło dwoje dzieci - siedmioletnia Sayu i sześcioletni Kunio. Sayuri, wraz z dwuletnimi bliźniętami, Yuri i Fumio, wyszła dopiero po chwili, a za nią pojawił się Kaede z walizkami.
- Wujek Akiya! - starsze dzieci wpadły Akiyi w ramiona. W przeciwieństwie do swojego ojca, Akiya był kimś, kogo wprost uwielbiały.
- Też się cieszę, że was widzę - Akiya zaśmiał się krótko. - Cześć, Kaede, witaj, Sayuri. Jak tam bliźnięta?
- Rosną - Sayuri zachichotała, a Kaede wręczył bratu kluczyki.
- Kluczyki do naszego auta, bo dzieciaki się w twoim nie pomieszczą - stwierdził Kaede. - Jak odwieziesz Sayuri, oddasz mi je. A teraz daj swoje kluczyki, ja też muszę jakoś się przemieszczać, a pieszo latał nie będę.
Akiya westchnął ciężko i oddał bratu swoje kluczyki. Kaede od zawsze był władczy i chamski.
Po spakowaniu walizek i zapięciu dzieciaków w fotelikach, Akiya wsiadł do auta Kaede i trochę odsunął fotel kierowcy.
- No dobra, kiedyś już tym jechałem, najwyżej zetnę jakiś słupek - Akiya zaśmiał się krótko.
- Ja ci dam słupek! - oburzył się Kaede, po raz drugi zapinając Fumio, który się odpiął. - Jedźcie już, bo wiedźma czeka.
- Kaede! - Sayuri spojrzała na niego ze złością.
- Papa - Kaede pomachał im, a Akiya odpalił silnik.
Jechali już pół godziny, gdy Sayu, zapatrzona dotychczas w świat za oknem, pochyliła się do przodu i zapytała Akiyę:
- Wujku Aki, opowiesz nam jakąś ciekawą historię ze swojego życia?
- Ciekawą historię z życia... - Akiya zamilkł na chwilę. - No w sumie mogę, jeśli tak tego chcecie.
Opowiedział im kilka historii. Jak Isshi zgubił okulary przeciwsłoneczne i wkurzał się przez cały dzień, że mu słońce w oczy świeci, a później okazało się, iż to Nao mu je zabrał. Jak Shin miał manię kupowania różnorakich jogurtów i praktycznie codziennie jadł inny smak. Jak Izumi znalazł kota, a potem okazało się, że to była kotka i następnego dnia perkusista miał w domu żłobek. Jak Nao spadł ze schodów i cały czas powtarzał, że nic mu nie jest, dopóki nie zapytał, dlaczego w kącie siedzi różowy słoń i gra na werblu. No i jak on sam pośliznął się na oblodzonym chodniku, wpadł w zaspę i przyszedł na próbę cały w śniegu, a Isshi nazwał go bałwankiem.
Na dworze było już ciemno, a dzieciaki dawno posnęły. Akiya zajechał na podjazd domu babci Sayuri i wysiadł z samochodu. Pomógł Sayuri pobudzić dzieci i zajął się wypakowaniem walizek.
- Cześć, niisan! - zawołała Sayuri. Akiya, pochylony nad walizkami, nie widział, z kim rozmawia. - To mój szwagier, Akiya. Pomożesz wnieść mu nasze bagaże? Z czego się śmiejesz?
- Z niczego, siostrzyczko. Cześć, Aki!
*niisan - starszy brat
niedziela, 9 grudnia 2012
Vanilla
Zespół: Kagrra,&168 -one sixty eight-
Pairing: Akiya&Aoi
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, komedia
Seria: "Vanilla&Raspberry"
Ostrzeżenia: łagodne sceny erotyczne, specyficzny humor autorki
Notka autorska: Napisałam to kilka dni temu, ale dodaję dopiero dzisiaj, bo miałam małe wątpliwości, czy to w ogóle nadaje się do czytania. Ach, i przepraszam, jak w przyszłym czasie znów napiszę coś z tym pairingiem, bo na Ao mam odchył, a za Akim tęsknię... Boże, jakim ja jestem beznadziejnym fangirlem...
- Shinobu? - Ryohei przytulił się mojego ramienia, gdy czytałem książkę, leżąc na łóżku.
- Tak?
- Spałeś z kimś przede mną?
- Ech, tak - westchnąłem przeciągle, przewracając stronę. - A co?
- A byli ode mnie lepsi?
Zmarszczyłem się lekko. Znowu to samo. Znowu górę wzięła jego chora zazdrość. Ryo, moje małe kochanie, znów ode mnie uciekniesz?
- Nie - odparłem i pogłaskałem Ryoheia po głowie.
Skłamałem. Owszem, Ryohei był świetny w łóżku i przewyższał praktycznie wszystkich, z którymi spałem, jednak...
Usiadłem na jego kolanach i zacząłem rozpinać guziki od jego koszuli.
- Shinobu, jak myślisz, będziemy coś pamiętać z tej nocy? - zapytał.
- Ja będę. Na pewno będę. Chociaż rano pewnie... Zapomnę. Ale tylko na chwilę! Obiecuję.
- Przyrzeknij, że będziesz pamiętał - powiedział stanowczo.
- Przyrzekam.
- Shinobu, ja tylko żartowałem! Jak jesteś pijany, to można cię kontrolować jak marionetkę - zaśmiał się. Miał taki dźwięczny i ciepły śmiech.
- Wcale się tak nie zachowuję! - oburzyłem się.
- Ciszej, bo pobudzisz sąsiadów - stwierdził.
- Nie po...
Nie dokończyłem, bo jego pełne i miękkie usta zamknęły moje.
- Dawno... Nikt mnie tak nie całował - powiedziałem cicho.
- Chcesz więcej? - zapytał. Według mnie, to było pytanie retoryczne.
Spojrzałem w jego czarne i głębokie oczy. Szorstkie, ale jednocześnie przyjemne w dotyku, dłonie przesuwały się po moim ciele. Jego skóra była ciepła i delikatna. Pocałunki, które składał na moich ustach, były długie i namiętne. Czułem się... Żywy.
Poranek nie należał do najlepszych. Pamiętałem wszystko, choć przypomniałem sobie dopiero po chwili. A potem wyszedł, a ja... Nawet mu nie podziękowałem.
- Aoi? - zdziwił się, gdy zobaczył mnie przed drzwiami.
- Tak?
- Coś się stało? - zapytał.
- Ja... Nie - stchórzyłem.
- Stajesz w drzwiach mojego pokoju i mówisz, że nie masz żadnego powodu, by do mnie przychodzić? - uśmiechnął się, rozbawiony całą tą sytuacją.
- Akiya?
- Tak?
- Powtórzmy to. Tym razem na trzeźwo - stwierdziłem.
- Jeśli tak bardzo tego pragniesz - wzruszył ramionami.
- Nie pragnę "tego", tylko ciebie - pociągnąłem go za krawat i pocałowałem.
- Ładne z ciebie uke, Shinobu - zaśmiał się, zamykając za mną drzwi.
- Jeśli tak uważasz - przytuliłem się do niego. - Pachniesz wanilią.
- Zasługa waniliowego płynu pod prysznic - wyjaśnił. - Będziesz się teraz tak tulił?
- Jesteś ciepły. U mnie w pokoju jest zimno - odparłem.
- Bo ci zamknę te twoje pomalowane malinowym błyszczykiem usta, jak będziesz tyle gadał - znów się zaśmiał. Poprzedniej nocy aż tyle się nie śmiał.
- To nie jest błyszczyk, tylko balsam - sprostowałem, odpinając pierwszy guzik od jego koszuli. Czy on naprawdę nie nosił nic innego, tylko koszule w kratę zapinane na guziki?
- Ale usta i tak ci zamknę - przyciągnął mnie do pocałunku.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. To dziwne. Kiedy ja go całowałem, było zupełnie inaczej, niż kiedy on całował mnie.
- A tak swoją drogą... - zaczął, przerywając pocałunek i ściągając ze mnie koszulkę. - Ciekawe połączenie, prawda? Wanilia i maliny. Słodko.
- Jak deser - zachichotałem. Kami-sama, ja wtedy chichotałem. Naprawdę nie nadawałem się na seme.
Tamta noc nie była ciemna. Na niebie nie było żadnej chmurki, a ja... Znów poczułem się żywy. To było takie... Piękne.
Drgnąłem, wyrwany nagle z zamyślenia. Ryohei patrzył na mnie ze złością, jakby miał mi zaraz wydłubać oczy.
- Co?
- Mówię do ciebie od piętnastu minut, a ty mnie nawet nie słuchasz! - Ryohei prychnął oburzony.
- Oj, kochanie, przesadzasz - zaśmiałem się i pocałowałem go.
- "Poziomki" - pomyślałem. - "One nigdy nie będą lepsze od wanilii."
Zaśmiałem się, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem strasznie niestały w uczuciach. Ale raczej... Nie dopuściłbym się zdrady. To nietaktowne. Lepiej kogoś porzucić, a dopiero później związać się z kimś innym. Tę drugą osobę zaboli to wtedy o wiele mniej.
Spojrzałem na Ryoheia. Nie. Nie chciałem, by ktokolwiek go zranił. Chyba za bardzo mi na nim zależało. Czy to możliwe, że...
Pairing: Akiya&Aoi
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, komedia
Seria: "Vanilla&Raspberry"
Ostrzeżenia: łagodne sceny erotyczne, specyficzny humor autorki
Notka autorska: Napisałam to kilka dni temu, ale dodaję dopiero dzisiaj, bo miałam małe wątpliwości, czy to w ogóle nadaje się do czytania. Ach, i przepraszam, jak w przyszłym czasie znów napiszę coś z tym pairingiem, bo na Ao mam odchył, a za Akim tęsknię... Boże, jakim ja jestem beznadziejnym fangirlem...
- Shinobu? - Ryohei przytulił się mojego ramienia, gdy czytałem książkę, leżąc na łóżku.
- Tak?
- Spałeś z kimś przede mną?
- Ech, tak - westchnąłem przeciągle, przewracając stronę. - A co?
- A byli ode mnie lepsi?
Zmarszczyłem się lekko. Znowu to samo. Znowu górę wzięła jego chora zazdrość. Ryo, moje małe kochanie, znów ode mnie uciekniesz?
- Nie - odparłem i pogłaskałem Ryoheia po głowie.
Skłamałem. Owszem, Ryohei był świetny w łóżku i przewyższał praktycznie wszystkich, z którymi spałem, jednak...
* * *
Tamta noc była ciemna, na niebie nie było widać żadnych gwiazd, a nawet księżyc schował się za chmurami.Usiadłem na jego kolanach i zacząłem rozpinać guziki od jego koszuli.
- Shinobu, jak myślisz, będziemy coś pamiętać z tej nocy? - zapytał.
- Ja będę. Na pewno będę. Chociaż rano pewnie... Zapomnę. Ale tylko na chwilę! Obiecuję.
- Przyrzeknij, że będziesz pamiętał - powiedział stanowczo.
- Przyrzekam.
- Shinobu, ja tylko żartowałem! Jak jesteś pijany, to można cię kontrolować jak marionetkę - zaśmiał się. Miał taki dźwięczny i ciepły śmiech.
- Wcale się tak nie zachowuję! - oburzyłem się.
- Ciszej, bo pobudzisz sąsiadów - stwierdził.
- Nie po...
Nie dokończyłem, bo jego pełne i miękkie usta zamknęły moje.
- Dawno... Nikt mnie tak nie całował - powiedziałem cicho.
- Chcesz więcej? - zapytał. Według mnie, to było pytanie retoryczne.
Spojrzałem w jego czarne i głębokie oczy. Szorstkie, ale jednocześnie przyjemne w dotyku, dłonie przesuwały się po moim ciele. Jego skóra była ciepła i delikatna. Pocałunki, które składał na moich ustach, były długie i namiętne. Czułem się... Żywy.
Poranek nie należał do najlepszych. Pamiętałem wszystko, choć przypomniałem sobie dopiero po chwili. A potem wyszedł, a ja... Nawet mu nie podziękowałem.
- Aoi? - zdziwił się, gdy zobaczył mnie przed drzwiami.
- Tak?
- Coś się stało? - zapytał.
- Ja... Nie - stchórzyłem.
- Stajesz w drzwiach mojego pokoju i mówisz, że nie masz żadnego powodu, by do mnie przychodzić? - uśmiechnął się, rozbawiony całą tą sytuacją.
- Akiya?
- Tak?
- Powtórzmy to. Tym razem na trzeźwo - stwierdziłem.
- Jeśli tak bardzo tego pragniesz - wzruszył ramionami.
- Nie pragnę "tego", tylko ciebie - pociągnąłem go za krawat i pocałowałem.
- Ładne z ciebie uke, Shinobu - zaśmiał się, zamykając za mną drzwi.
- Jeśli tak uważasz - przytuliłem się do niego. - Pachniesz wanilią.
- Zasługa waniliowego płynu pod prysznic - wyjaśnił. - Będziesz się teraz tak tulił?
- Jesteś ciepły. U mnie w pokoju jest zimno - odparłem.
- Bo ci zamknę te twoje pomalowane malinowym błyszczykiem usta, jak będziesz tyle gadał - znów się zaśmiał. Poprzedniej nocy aż tyle się nie śmiał.
- To nie jest błyszczyk, tylko balsam - sprostowałem, odpinając pierwszy guzik od jego koszuli. Czy on naprawdę nie nosił nic innego, tylko koszule w kratę zapinane na guziki?
- Ale usta i tak ci zamknę - przyciągnął mnie do pocałunku.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. To dziwne. Kiedy ja go całowałem, było zupełnie inaczej, niż kiedy on całował mnie.
- A tak swoją drogą... - zaczął, przerywając pocałunek i ściągając ze mnie koszulkę. - Ciekawe połączenie, prawda? Wanilia i maliny. Słodko.
- Jak deser - zachichotałem. Kami-sama, ja wtedy chichotałem. Naprawdę nie nadawałem się na seme.
Tamta noc nie była ciemna. Na niebie nie było żadnej chmurki, a ja... Znów poczułem się żywy. To było takie... Piękne.
* * *
- Shinobu!Drgnąłem, wyrwany nagle z zamyślenia. Ryohei patrzył na mnie ze złością, jakby miał mi zaraz wydłubać oczy.
- Co?
- Mówię do ciebie od piętnastu minut, a ty mnie nawet nie słuchasz! - Ryohei prychnął oburzony.
- Oj, kochanie, przesadzasz - zaśmiałem się i pocałowałem go.
- "Poziomki" - pomyślałem. - "One nigdy nie będą lepsze od wanilii."
Zaśmiałem się, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem strasznie niestały w uczuciach. Ale raczej... Nie dopuściłbym się zdrady. To nietaktowne. Lepiej kogoś porzucić, a dopiero później związać się z kimś innym. Tę drugą osobę zaboli to wtedy o wiele mniej.
Spojrzałem na Ryoheia. Nie. Nie chciałem, by ktokolwiek go zranił. Chyba za bardzo mi na nim zależało. Czy to możliwe, że...
The end
Subskrybuj:
Posty (Atom)