Zespół: Kagrra,&D
Pairing: Isshi&Asagi
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: alkohol, łagodne sceny erotyczne
Notka autorska: Żeby zrozumieć ten tekst, trzeba znać kilka słów:
- Vampaya - Wampir
- Oni - Demon
- Ouji - Książę
- Bara - Róża
- Hime - Księżniczka
I nie, nie wiem, skąd mi się wziął pomysł na ten pairing. Miłego czytania.
Potrzebowałem inspiracji. Czegoś, kogoś, co lub kto pomoże mi odkryć, kim jestem naprawdę. Moje prawdziwe ja, które siedzi gdzieś w środku. Pisanie tekstów o wampirach jest dobre, do czasu, jak przeglądając swoje notatki, nie stwierdzasz, że wszystkie są o tym samym. Naprawdę potrzebowałem czegoś nowego, jakiegoś świeżego powiewu wiatru. Kogoś, kto wskazałby mi właściwą drogę.
Porównania z wiatrem użyłem kiedyś na próbie. To nie był dobry pomysł.
- Okno sobie otwórz - stwierdził Hide-zou, który przysypiał na kanapie. - A potem wyskocz. Wtedy poczujesz taki fajny powiew wiatru, że jak będziesz leżał pod kroplówką w szpitalu, a Ruiza i Tsune będą spisywać twoje brednie wywołane uszkodzeniem mózgu, ja będę mógł cieszyć się wolnością i iść z Hirokim na piwo.
- Hide-zou! - warknęliśmy we czterech. Wyszło nam to tak równo, że miałem wrażenie, iż ktoś zza kulis zawołał "Seino!".
- A idźcie sobie na piwo, ja i tak się do niczego nie nadaję - stwierdziłem i wyszedłem z sali.
Ja, Asagi, wielki wokalista i lider D, Książę Wampirów, właśnie przerwałem próbę. Po raz drugi od powstania zespołu. Pierwszy raz był wtedy, jak Ruiza doszedł do wniosku, że tracenie przytomności na próbie jest bardzo fajnym pomysłem i musieliśmy na jakiś czas zawiesić działalność.
Dlaczego te cztery przylepy poszły za mną, tego nie wiem. Ruiza nawciskał im kitu, że tak to niepoetycko określę, iż mam depresję i trzeba mnie podtrzymać na duchu?
- "Haha, rzeczywiście, ja mam depresję? Nie, ja mam tylko wrażenie, że pomysł Hide-zou z tym skakaniem z okna to dobry pomysł, a w domu mam żyletki... Szlag, ja mam depresję."
Zgubiłem ich. Ruiza będzie się teraz martwił, Tsune zadzwoni na policję, Hiroki zacznie mnie szukać po całym mieście, a Hide-zou pójdzie na piwo i jutro ze zdziwieniem odkryje, że jest próba, a on, kurde, ma taaakiego kaca.
Stanąłem pod ścianą jakiegoś budynku. Usłyszałem melodię. Spokojną, aczkolwiek bardzo klimatyczną i posiadającą w sobie "to coś" melodię. I głos. Na wszystkie moje teksty o wampirach, ja w życiu nie słyszałem piękniejszego głosu! Kto, gdzie, jak, po co? A, koncert. No tak. Opierałem się o ścianę jakiegoś klubu. Postanowiłem, że jutro skoczę z okna. Dzisiaj muszę się tam jakoś dostać.
Mój talent aktorski jednak się przydał. Ochroniarz uwierzył mi, że szukam mojej młodszej siostry, która bez pozwolenia rodziców udała się na koncert. Kocham naiwność ludzi. Czasem mam wrażenie, że naprawdę jestem wampirem.
Udając, że szukam tej mojej zagubionej siostrzyczki, usiłowałem nie spuszczać wzroku z wokalisty zespołu. Nie obchodził mnie w tej chwili ani ten śliczny perkusista, ani basista z uśmiechem na pół twarzy, ani gitarzyści stanowiący swoje zupełne przeciwieństwo. Wokalista. Jego sposób poruszania się na scenie, jego ruchy dłońmi, jego spojrzenia, jego uśmiechy, każdy inny, wyrażający zupełnie inne uczucie. W pewnym momencie zapomniałem, że mam szukać mojej wyimaginowanej siostry i stałem jak wryty, wpatrując się w tego Księcia Demonów.
Wyszedłem oszołomiony z klubu, uprzednio informując ochroniarza, że siostry nie znalazłem, ale jeśli zobaczy wychodzącą dziewczynę, która wygląda jak Sadako z "The Ring", ma mnie poinformować. Zostawiłem mu fałszywy numer telefonu i poszedłem do domu.
Następnego dnia powiedzmy, że odbyła się próba. Siedziałem jak zahipnotyzowany, skupiony na wczorajszym dniu. Nie zaskoczył mnie fakt, że umierający na kanapie Hide-zou wyszedł po pół godzinie, a Hiroki, Tsune i Ruiza wpatrywali się na mnie ze zmartwieniem.
- Jemu potrzebna jest chwila relaksu - stwierdził Hiroki.
- Albo psychiatra. Znam dobrego psychiatrę - odezwał się Ruiza.
- Tego, co z totalnego emo zrobił wiewiórkę z ADHD? - zapytał Hiroki, na co Ruiza prychnął z oburzeniem.
- A może jest mu potrzebny ktoś, kto wskoczy mu do łóżka? - przypuścił Hide-zou, który, jak widać, wrócił.
- Hide-zou! - tym razem ja siedziałem cicho. Moje myśli były zbyt pochłonięte wczoraj widzianym wokalistą. A gdy Hide-zou rzucił swoją niezbyt etyczną uwagę, moja wyobraźnia wkroczyła na nowe tory. I to nie był dobry objaw. Dlaczego nie mogę być hetero? Dlaczego akurat ja muszę być biseksualny?
- Mogę was zaprowadzić do fajnego klubu - oznajmił Tsune. - Jeśli Asagi potrzebuje relaksu, jak to określiliście, to ja wiem, gdzie można iść.
- Asagi, spójrz na mnie - powiedział Ruiza takim tonem, jakbym był niesprawny umysłowo. - Pójdziemy dzisiaj do klubu, Tsune nas zaprowadzi. Może to ci pomoże odzyskać zdolność myślenia.
Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem naszego blondwłosego gitarzystę po głowie. Może rzeczywiście potrzebny mi spokój?
Haha, spokój! Haha! Ale zabawne! Jak tylko tydzień później przekroczyłem próg klubu i zobaczyłem takich pięciu, to mi ten spokój odebrali natychmiast. Haha! Naprawdę, zabawne! Kocham życie! Gdzie jest okno?
- Hiroki-san! - małe, śliczne, totorowate coś właśnie machało do Hirokiego. Szlag, dajcie mi coś ciężkiego, bym mógł je zabić.
Stanąłem pod ścianą i patrzyłem, jak Hiroki i, jak dobre pamiętam, Izumi śmieją się jeden przez drugiego, Hide-zou prowadzi zażartą dyskusję z basistą Kagrry,, a Tsune i ten pyzaty gitarzysta rozmawiają o czymś, co chwilę słodko się uśmiechając. Który ładniej się uśmiechał? Tego nie wiem.
Drugi gitarzysta Kagrry, był małą, peszącą się pensjonarką i właśnie przykleił się do mojego ramienia.
- Asagi-sama, powiedz coś swojemu gitarzyście, bo mi spokoju nie daje - wymruczał mi w rękaw. "Asagi - sama". Od razu może "Vampaya Ouji"?
- Shin-chan! - Ruiza podbiegł do pensjonarki i odciągnął ją ode mnie. Ciekawe, ile zdążył już wypić? Jakoś straciłem rachubę czasu.
- To długo nie potrwa - usłyszałem głos tuż obok mnie. O, no proszę. Sam Książę Demonów się do mnie odezwał. Czy zatem Książę Wampirów mógłby uspokoić swoje dziwnie walące serce? Nie, ja się nie zakochałem. Ja po prostu mam tylko kilka słów do powiedzenia panu obok. "Me, you, bed, now". Chociaż po angielsku mógłby nie zrozumieć...
- Dlaczego? - zapytałem w końcu.
- Patrz - Isshi uśmiechnął się i wskazał na Shina, który wyglądał, jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Akiya! - zawołał, a Ruiza natychmiast został oderwany od niego przez tego pyzatego gitarzystę.
- Ruiza, blondasku, mojego przyjaciela się nie dotyka, kiedy tego nie chce - powiedział spokojnie Akiya, prowadząc Ruizę w stronę drzwi.
- Gdzie oni idą? - zapytałem niezbyt rozgarnięty w sytuacji.
- Znając Akiyę, do hotelu - mruknął Isshi. - No nie patrz tak, żartuję tylko. Chociaż z naszą Pyzą to nigdy nic nie wiadomo.
- Ach tak - zrozumiałem i zająłem się kontemplowaniem swoich butów.
- Widziałem cię, Asagi - odezwał się Isshi. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Co?
- Widziałem cię tydzień temu w klubie - uściślił Isshi. - Widziałem, jak na mnie patrzysz. Jak stoisz wryty, zamiast szukać swojej wymyślonej siostry. Skąd wiem? Ochroniarz skarżył się koledze, że jakiś nastolatek wmówił mu, iż jego siostrzyczka się zapuściła na nasz koncert. Nastolatkiem to ty raczej, Asagi, nie jesteś, ale jakbym cię nie znał, to dałbym ci jakieś 22 lata, Vampaya Ouji.
O, ciekawe. A myślałem, że to ta pensjonarka mnie tak nazwie.
- Oni Ouji, co ty na to, żeby iść tam, gdzie wasza Pyza podążała w twoim żarcie? - zapytałem spokojnie. Isshi tylko się roześmiał, po czym uśmiechnął się w sposób, którego jeszcze nie widziałem. Lubieżnie uśmiechający się Książę Demonów. Jakby spełnienie mrocznych fantazji.
Byłem, jestem i będę wampirem. Ciekawe, jak on wytłumaczył swoim kolegom ten ślad na szyi?
- Słodki jesteś - mruknął, wsuwając swoje smukłe dłonie pod moją koszulę i przesuwając je coraz niżej i niżej...
Obudziły mnie promyki słońca, prześwitującego przez zasłonki w oknie.
- Gdzie ja jestem? - spytałem, mrużąc oczy.
- Krzywisz się, jakbyś naprawdę był wampirem - stwierdził Isshi, który leżał obok mnie, jednak już całkowicie ubrany. - Dzień dobry, Bara Hime.
- Hime?
- Po dzisiejszej nocy to księciem cię nazywać nie będę - szepnął Isshi prosto do mojego ucha. - Niech to pozostanie naszą słodką tajemnicą, co, Różyczko?
- Dobrze - zgodziłem się. Isshi musnął palcem moje usta, po czym wstał z łóżka. Zarzucił na siebie kurtkę, uśmiechnął się do mnie lekko i wyszedł z pokoju hotelowego.
Następnego dnia wpadłem rozradowany do sali prób, otwierając z uśmiechem teczkę i rozdając nowy tekst reszcie zespołu.
- Wena wróciła? - zapytał zdziwiony Hiroki.
- Tak, wróciła - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. - Ruiza, coś się stało?
- Nie - mruknął Ruiza, kreśląc na stole linie, które układały się w jakieś porąbane znaki. - Tylko mam jakieś takie uśmiechające się myśli.
Reszta spojrzała na niego ze zdziwieniem. Ja i Ruiza wymieniliśmy ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym roześmialiśmy się jednocześnie. Hiroki, Hide-zou i Tsune do dzisiaj nie wiedzą, o co nam chodziło. I nikt nigdy nie dowiedział się o tym, jak Książę Wampirów spotkał Księcia Demonów.
Pairing: Isshi&Asagi
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: alkohol, łagodne sceny erotyczne
Notka autorska: Żeby zrozumieć ten tekst, trzeba znać kilka słów:
- Vampaya - Wampir
- Oni - Demon
- Ouji - Książę
- Bara - Róża
- Hime - Księżniczka
I nie, nie wiem, skąd mi się wziął pomysł na ten pairing. Miłego czytania.
Potrzebowałem inspiracji. Czegoś, kogoś, co lub kto pomoże mi odkryć, kim jestem naprawdę. Moje prawdziwe ja, które siedzi gdzieś w środku. Pisanie tekstów o wampirach jest dobre, do czasu, jak przeglądając swoje notatki, nie stwierdzasz, że wszystkie są o tym samym. Naprawdę potrzebowałem czegoś nowego, jakiegoś świeżego powiewu wiatru. Kogoś, kto wskazałby mi właściwą drogę.
Porównania z wiatrem użyłem kiedyś na próbie. To nie był dobry pomysł.
- Okno sobie otwórz - stwierdził Hide-zou, który przysypiał na kanapie. - A potem wyskocz. Wtedy poczujesz taki fajny powiew wiatru, że jak będziesz leżał pod kroplówką w szpitalu, a Ruiza i Tsune będą spisywać twoje brednie wywołane uszkodzeniem mózgu, ja będę mógł cieszyć się wolnością i iść z Hirokim na piwo.
- Hide-zou! - warknęliśmy we czterech. Wyszło nam to tak równo, że miałem wrażenie, iż ktoś zza kulis zawołał "Seino!".
- A idźcie sobie na piwo, ja i tak się do niczego nie nadaję - stwierdziłem i wyszedłem z sali.
Ja, Asagi, wielki wokalista i lider D, Książę Wampirów, właśnie przerwałem próbę. Po raz drugi od powstania zespołu. Pierwszy raz był wtedy, jak Ruiza doszedł do wniosku, że tracenie przytomności na próbie jest bardzo fajnym pomysłem i musieliśmy na jakiś czas zawiesić działalność.
Dlaczego te cztery przylepy poszły za mną, tego nie wiem. Ruiza nawciskał im kitu, że tak to niepoetycko określę, iż mam depresję i trzeba mnie podtrzymać na duchu?
- "Haha, rzeczywiście, ja mam depresję? Nie, ja mam tylko wrażenie, że pomysł Hide-zou z tym skakaniem z okna to dobry pomysł, a w domu mam żyletki... Szlag, ja mam depresję."
Zgubiłem ich. Ruiza będzie się teraz martwił, Tsune zadzwoni na policję, Hiroki zacznie mnie szukać po całym mieście, a Hide-zou pójdzie na piwo i jutro ze zdziwieniem odkryje, że jest próba, a on, kurde, ma taaakiego kaca.
Stanąłem pod ścianą jakiegoś budynku. Usłyszałem melodię. Spokojną, aczkolwiek bardzo klimatyczną i posiadającą w sobie "to coś" melodię. I głos. Na wszystkie moje teksty o wampirach, ja w życiu nie słyszałem piękniejszego głosu! Kto, gdzie, jak, po co? A, koncert. No tak. Opierałem się o ścianę jakiegoś klubu. Postanowiłem, że jutro skoczę z okna. Dzisiaj muszę się tam jakoś dostać.
Mój talent aktorski jednak się przydał. Ochroniarz uwierzył mi, że szukam mojej młodszej siostry, która bez pozwolenia rodziców udała się na koncert. Kocham naiwność ludzi. Czasem mam wrażenie, że naprawdę jestem wampirem.
Udając, że szukam tej mojej zagubionej siostrzyczki, usiłowałem nie spuszczać wzroku z wokalisty zespołu. Nie obchodził mnie w tej chwili ani ten śliczny perkusista, ani basista z uśmiechem na pół twarzy, ani gitarzyści stanowiący swoje zupełne przeciwieństwo. Wokalista. Jego sposób poruszania się na scenie, jego ruchy dłońmi, jego spojrzenia, jego uśmiechy, każdy inny, wyrażający zupełnie inne uczucie. W pewnym momencie zapomniałem, że mam szukać mojej wyimaginowanej siostry i stałem jak wryty, wpatrując się w tego Księcia Demonów.
Wyszedłem oszołomiony z klubu, uprzednio informując ochroniarza, że siostry nie znalazłem, ale jeśli zobaczy wychodzącą dziewczynę, która wygląda jak Sadako z "The Ring", ma mnie poinformować. Zostawiłem mu fałszywy numer telefonu i poszedłem do domu.
Następnego dnia powiedzmy, że odbyła się próba. Siedziałem jak zahipnotyzowany, skupiony na wczorajszym dniu. Nie zaskoczył mnie fakt, że umierający na kanapie Hide-zou wyszedł po pół godzinie, a Hiroki, Tsune i Ruiza wpatrywali się na mnie ze zmartwieniem.
- Jemu potrzebna jest chwila relaksu - stwierdził Hiroki.
- Albo psychiatra. Znam dobrego psychiatrę - odezwał się Ruiza.
- Tego, co z totalnego emo zrobił wiewiórkę z ADHD? - zapytał Hiroki, na co Ruiza prychnął z oburzeniem.
- A może jest mu potrzebny ktoś, kto wskoczy mu do łóżka? - przypuścił Hide-zou, który, jak widać, wrócił.
- Hide-zou! - tym razem ja siedziałem cicho. Moje myśli były zbyt pochłonięte wczoraj widzianym wokalistą. A gdy Hide-zou rzucił swoją niezbyt etyczną uwagę, moja wyobraźnia wkroczyła na nowe tory. I to nie był dobry objaw. Dlaczego nie mogę być hetero? Dlaczego akurat ja muszę być biseksualny?
- Mogę was zaprowadzić do fajnego klubu - oznajmił Tsune. - Jeśli Asagi potrzebuje relaksu, jak to określiliście, to ja wiem, gdzie można iść.
- Asagi, spójrz na mnie - powiedział Ruiza takim tonem, jakbym był niesprawny umysłowo. - Pójdziemy dzisiaj do klubu, Tsune nas zaprowadzi. Może to ci pomoże odzyskać zdolność myślenia.
Uśmiechnąłem się lekko i pogłaskałem naszego blondwłosego gitarzystę po głowie. Może rzeczywiście potrzebny mi spokój?
Haha, spokój! Haha! Ale zabawne! Jak tylko tydzień później przekroczyłem próg klubu i zobaczyłem takich pięciu, to mi ten spokój odebrali natychmiast. Haha! Naprawdę, zabawne! Kocham życie! Gdzie jest okno?
- Hiroki-san! - małe, śliczne, totorowate coś właśnie machało do Hirokiego. Szlag, dajcie mi coś ciężkiego, bym mógł je zabić.
Stanąłem pod ścianą i patrzyłem, jak Hiroki i, jak dobre pamiętam, Izumi śmieją się jeden przez drugiego, Hide-zou prowadzi zażartą dyskusję z basistą Kagrry,, a Tsune i ten pyzaty gitarzysta rozmawiają o czymś, co chwilę słodko się uśmiechając. Który ładniej się uśmiechał? Tego nie wiem.
Drugi gitarzysta Kagrry, był małą, peszącą się pensjonarką i właśnie przykleił się do mojego ramienia.
- Asagi-sama, powiedz coś swojemu gitarzyście, bo mi spokoju nie daje - wymruczał mi w rękaw. "Asagi - sama". Od razu może "Vampaya Ouji"?
- Shin-chan! - Ruiza podbiegł do pensjonarki i odciągnął ją ode mnie. Ciekawe, ile zdążył już wypić? Jakoś straciłem rachubę czasu.
- To długo nie potrwa - usłyszałem głos tuż obok mnie. O, no proszę. Sam Książę Demonów się do mnie odezwał. Czy zatem Książę Wampirów mógłby uspokoić swoje dziwnie walące serce? Nie, ja się nie zakochałem. Ja po prostu mam tylko kilka słów do powiedzenia panu obok. "Me, you, bed, now". Chociaż po angielsku mógłby nie zrozumieć...
- Dlaczego? - zapytałem w końcu.
- Patrz - Isshi uśmiechnął się i wskazał na Shina, który wyglądał, jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Akiya! - zawołał, a Ruiza natychmiast został oderwany od niego przez tego pyzatego gitarzystę.
- Ruiza, blondasku, mojego przyjaciela się nie dotyka, kiedy tego nie chce - powiedział spokojnie Akiya, prowadząc Ruizę w stronę drzwi.
- Gdzie oni idą? - zapytałem niezbyt rozgarnięty w sytuacji.
- Znając Akiyę, do hotelu - mruknął Isshi. - No nie patrz tak, żartuję tylko. Chociaż z naszą Pyzą to nigdy nic nie wiadomo.
- Ach tak - zrozumiałem i zająłem się kontemplowaniem swoich butów.
- Widziałem cię, Asagi - odezwał się Isshi. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Co?
- Widziałem cię tydzień temu w klubie - uściślił Isshi. - Widziałem, jak na mnie patrzysz. Jak stoisz wryty, zamiast szukać swojej wymyślonej siostry. Skąd wiem? Ochroniarz skarżył się koledze, że jakiś nastolatek wmówił mu, iż jego siostrzyczka się zapuściła na nasz koncert. Nastolatkiem to ty raczej, Asagi, nie jesteś, ale jakbym cię nie znał, to dałbym ci jakieś 22 lata, Vampaya Ouji.
O, ciekawe. A myślałem, że to ta pensjonarka mnie tak nazwie.
- Oni Ouji, co ty na to, żeby iść tam, gdzie wasza Pyza podążała w twoim żarcie? - zapytałem spokojnie. Isshi tylko się roześmiał, po czym uśmiechnął się w sposób, którego jeszcze nie widziałem. Lubieżnie uśmiechający się Książę Demonów. Jakby spełnienie mrocznych fantazji.
Byłem, jestem i będę wampirem. Ciekawe, jak on wytłumaczył swoim kolegom ten ślad na szyi?
- Słodki jesteś - mruknął, wsuwając swoje smukłe dłonie pod moją koszulę i przesuwając je coraz niżej i niżej...
Obudziły mnie promyki słońca, prześwitującego przez zasłonki w oknie.
- Gdzie ja jestem? - spytałem, mrużąc oczy.
- Krzywisz się, jakbyś naprawdę był wampirem - stwierdził Isshi, który leżał obok mnie, jednak już całkowicie ubrany. - Dzień dobry, Bara Hime.
- Hime?
- Po dzisiejszej nocy to księciem cię nazywać nie będę - szepnął Isshi prosto do mojego ucha. - Niech to pozostanie naszą słodką tajemnicą, co, Różyczko?
- Dobrze - zgodziłem się. Isshi musnął palcem moje usta, po czym wstał z łóżka. Zarzucił na siebie kurtkę, uśmiechnął się do mnie lekko i wyszedł z pokoju hotelowego.
Następnego dnia wpadłem rozradowany do sali prób, otwierając z uśmiechem teczkę i rozdając nowy tekst reszcie zespołu.
- Wena wróciła? - zapytał zdziwiony Hiroki.
- Tak, wróciła - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. - Ruiza, coś się stało?
- Nie - mruknął Ruiza, kreśląc na stole linie, które układały się w jakieś porąbane znaki. - Tylko mam jakieś takie uśmiechające się myśli.
Reszta spojrzała na niego ze zdziwieniem. Ja i Ruiza wymieniliśmy ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym roześmialiśmy się jednocześnie. Hiroki, Hide-zou i Tsune do dzisiaj nie wiedzą, o co nam chodziło. I nikt nigdy nie dowiedział się o tym, jak Książę Wampirów spotkał Księcia Demonów.
~~The
end~~