Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 18 września 2011

"Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl"

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao, przyszłe Tora&Akiya
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Pozytywny fik. Mam nadzieję. A przyszedł mi do głowy przy słuchaniu Eski Rock. Tytuł to cytat z piosenki zespołu Hey.





Isshi miał wielu rzeczy dość. Rozhisteryzowanych fanek wysyłających do niego tysiące fan maili, Izumiego robiącego próby zbyt często, Shina upierającego się zawsze przy swoim i ich managera, który im mówił, co muszą jeszcze zrobić, choć wiedzieli o tym od dawna. Denerwował go nawet Nao, którego kochał całym sercem, lecz czasem po prostu nie rozumiał, o co mu chodzi.
Ale jeden człowiek irytował go od tygodnia. Akiya. Cały czas chodził za nim, pytając, kiedy w końcu napisze tekst do nut, które mu dał dwa tygodnie temu. Dlaczego mu tak na tym zależy? Isshi mógł zrozumieć, że pracują teraz nad nowym albumem i święty Aki musi mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, ale bez przesady. On nawet nie jest liderem. A ich dialogi wyglądały ostatnio tak:
 - Napisałeś słowa?
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Nie miałem czasu.
Albo:
 - Napisałeś tekst?
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Nie miałem weny.
Lub też:
 - Napisałeś coś w końcu?
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Dlatego, że ponieważ.
Ile można pytać o to samo? Jak najdzie go wena, to napisze. A teraz miał ważniejsze sprawy na głowie, jak na przykład, co kupić Nao na urodziny, które były za DWA dni.
 - Isshi!
 - Nie, nie, nie - Isshi pokręcił głową i przyspieszył kroku. - Tylko nie on.
 - Isshi, no zaczekaj - Akiya podbiegł do niego. - Hej. Na...
 - NIE! - wrzasnął Isshi tak głośno, że Mai, który akurat wchodził do swojej sali prób, obejrzał się, by zobaczyć, co się stało. - Nie napisałem tego tekstu, Akiya. Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl. I przestań za mną chodzić, jak taki cień, Śpiąca Królewno, bo naprawdę marnie skończysz.
Po czym odszedł, pozostawiając Akiyę oszołomionego na środku korytarza.
Kilka dni później, Isshi przyszedł wcześniej na próbę, praktycznie jak zwykle. Nao dalej smacznie spał w łóżeczku, kiedy wokalista nalewał sobie kawy z automatu. I wtedy coś zauważył. Kartkę złożoną na kilka części, leżącą na stoliku.
 - Nie będę tego czytał, nie będę. To nie jest w porządku - Isshi pokręcił głową i jeszcze raz zerknął na stolik. - Nie, to nie jest... A dobra, co mi tam, nikogo tu nie ma.
Wokalista postawił kubek na blacie stołu i rozwinął kartkę. Zgrabnym pismem pyzatego gitarzysty na górze był napisany jeden znak kanji. Kwiat lotosu (Ren).
 - Nie wierzę - szepnął Isshi, wpatrując się w... tytuł. - Nie wierzę.
Przeczytał szybko treść zapisaną czerwonym długopisem na białym papierze i prawie wypuścił kartkę z ręki.
 - Tak właśnie myślałem - Isshi klepnął się ręką w czoło. - Akiya się zakochał. Tylko w kim? W kimś, kogo spotyka rzadko, prawda? Czyżby... Nie, przecież to nie możliwe.
Schował tekst do kieszeni i wyszedł z sali prób. Musiał pomyśleć o tym na zewnątrz.
Jak na złość, zepsuła mu się zapalniczka. I co on ma teraz zrobić?
 - Cześć, Isshi-san - usłyszał nagle głos. Podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się Tora.
 - Cześć, Tora-kun - jak on oficjalnie, to Isshi też. Wtedy coś mu przyszło do głowy. - Lubisz kwiaty lotosu, Tora-kun?
Tora zatrzymał się na chwilę, bacznie obserwując wokalistę Kagrry,.
 - To moje ulubione kwiaty - powiedział bardzo powoli. - Skąd o tym wiesz?
 - Nie powiem ci. Sam się dowiesz - odparł Isshi, uśmiechając się promiennie. Odpowiedź Tory była dokładnie taka, jak podejrzewał.
Akiya wszedł do sali prób, po raz pierwszy od dawna się nie spóźniając. Zobaczył Isshiego, siedzącego wygodnie na kanapie i trzymającego w dłoniach... jego tekst.
 - No witaj, Aki - Isshi uśmiechnął się lekko. - Spotkałem dzisiaj pana Amano. Podobno lotos to jego ulubiony kwiat. Wiesz coś o tym?
Akiya zamarł. Powinien kupić sobie tabletki na pamięć.
 - Wiesz, jak powiedziałem, że masz napisać tekst, to była tylko drobna złośliwość - oznajmił Isshi. - Ale jeśli chcesz, możemy to dodać do twojej pioseneczki, Królewno. Może to otworzy twojemu Tygryskowi oczy?
Akiya stwierdził, że naprawdę musi przejść się do apteki i najlepiej kupić cyjanek.
 - To taka moja mała zemsta za podsłuchiwanie mnie za drzwiami - oznajmił Isshi. - Siadaj. Reszta pewnie zaraz się zjawi. Izumi się ucieszy, że po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy nie będzie musiał do ciebie dzwonić. A dlaczego tak szybko przyszedłeś?
 - Zapomniałem wziąć kartki i chciałem ją zabrać, zanim ktoś ją znajdzie - powiedział cicho Akiya, ale Isshi i tak go usłyszał, po czym wybuchnął śmiechem.
 - No to coś ci nie wyszło, Królewno - zauważył Isshi.
W tym momencie do sali wszedł Izumi.
 - Akiya? Nie zaspałeś?! - zdziwił się perkusista, na co Isshi znowu się roześmiał.


The end

Pocieszyć optymistę

Zespół: Kagrra,
Pairing: Izumi&Shin, wspomniane Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: angst
Ostrzeżenia: śmierć, oparte na faktach
Notka autorska: Ja, pesymistka, nie potrafiłam pocieszyć Nishi, optymistki. Nao też jest optymistą. A przynajmniej był, dopóki...




Nie jestem pesymistą. Na pewno nie. Ale co ja mam zrobić, kiedy największy optymista, jakiego w życiu spotkałem, siedzi w drugim pokoju i zużywa mi właśnie kolejne pudełko chusteczek? Zwłaszcza, że przecież nie wiem, jak mu pomóc. Przecież nie mogę powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nie mogę, bo nie będzie.
Staję w drzwiach, patrząc na jego zaczerwienione oczy. Jeszcze dzisiaj zaczęły napływać te wiadomości od fanów, przyjaciół, znajomych, ludzi, których spotkaliśmy raz w życiu... No co ja mam zrobić? Izumida siedzi na rybach, bo ma już tego wszystkiego dość. A ja? A ja zostałem sam z tą jedną, wielką łzą na moim łóżku.
Dzwonek do drzwi. I może jeszcze ktoś przyszedł, by jeszcze bardziej mnie zdołować?
Otwieram. No tak, jeszcze jego tu brakowało.
 - Tora mi powiedział - prawie niesłyszalny głos małego wokalisty odbija się od moich uszu. On i taki cichy ton głosu. On i te zaczerwienione oczy. Prawie, jak mojego przyjaciela w drugim pokoju.
Mam ochotę wybuchnąć płaczem, kiedy Keiyu rzuca się w ramiona Nao i zaczynają szlochać razem. Chyba dołączę do Izumidy. Jeśli dwaj najwięksi optymiści, których znam... Nie, dobra, zostanę. I zastanowię się, jak ich pocieszyć. Choć wiem, że nie mam jak.


The end

piątek, 16 września 2011

Drinki z parasolką II

Zespół: Sadie
Pairing: Tsurugi&Kei
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: alkohol
Notka autorska: Druga część.


Kei, jak tylko wpadł do domu, odstawił "taniec szaleńczej radości rozhisteryzowanej nastolatki", jak to nazywał Mao. Wokalista ostatnio zrobił się strasznie złośliwy. Fakt faktem, Kei siedział teraz przed szafą i zastanawiał się, co ma założyć. STOP. On naprawdę zachowuje się jak nastolatka. Złapał pierwszy lepszy zestaw ubrań, upewnił się, że nie jest to ten pastelowy komplet, który dostał od Mizukiego i pognał się przebrać. Doprowadził do porządku swoje włosy i się nie malował, bo po co? Tsurugi ma pokochać jego, nie tapetę. Tylko gdzie on schował te błękitne kontaktówki? No co, to tylko szkła kontaktowe, nie makijaż... 
Tsurugi podśpiewywał sobie pod nosem, chodząc po domu i szykując się na umówione spotkanie. Dalej było mu trudno uwierzyć w to, że spotka się z Keiem, do tego sam na sam. Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze, kończąc czesać włosy. Zrobił kilka kroków do tyłu, oceniając swój stan na bardzo dobry. Ubrany był w zwykłą, białą koszulę, ciemne jeansy i marynarkę. Spojrzał na zegarek, wskazywał w pół do dwudziestej. Złapał za klucze i już kilka chwil później był w drodze do klubu, w którym niemal zawsze świętowali z chłopakami jakieś urodziny. Był weekend, więc zapewne kręciło się tam wiele osób. Miał nadzieję, że nie będzie musiał szukać Keia, ale nie, na pewno go zauważy. Jak mógłby tego nie zrobić?
Kei siedział już przy stoliku. Dwie po dwudziestej. Musi nauczyć Tsurugiego, jak korzystać z zegarka, zaraz po tym, jak jutro rano wstaną. Jeśli wstaną rano. No dobra, wstaną w południe, a Mao i Emo... Dobra, tak, Emo. Bo ma długą grzywkę, zza której go nie widać. Mao i Emo ich wyklną, ale to szczegół. Mizuki Mao ułagodzi jedynym znanym mu sposobem (nie)uspokajania ludzi, a Emo kupi się żyletki i będzie dobrze. Znaczy, nie żyletki, tylko jakieś dobre sake.
 - No, przyszedł - mruknął Kei pod nosem, kiedy Tsurugi zjawił się w drzwiach. Zdążył to powiedzieć, zanim się zagotował, spocił i ochłonął w jednej sekundzie.
Wpadł do klubu i od razu zaczął błądzić wzrokiem między stolikami, kiedy jego wzrok zatrzymał się nagle na końcu sali, gdzie siedział Kei. Wciągnął powietrze i ruszył przed siebie. Po chwili stanął tuż przed nim i zdobył się na lekki uśmiech.
 - Mam nadzieję, że długo na mnie nie czekałeś - powiedział, odsuwając krzesło. Spojrzał na twarz Keia i zatrzymał wzrok na jego oczach. Były... niebieskie? Zaraz, moment. Kei w niebieskich kontaktówkach? Zamrugał parę razy, osuwając się na siedzenie. Czemu on mu to robił? Chciał, żeby naprawdę padł tutaj z wrażenia? 
 - "Udało się? Naprawdę udało mi się sprawić, że Tsurugi znieruchomiał? Hihi, ale fajnie" - Kei śmiał się w myślach. - Spokojnie, Tsuru-chan. Spóźniłeś się tylko trzy minuty.
 - T-To dobrze - wydusił z siebie gitarzysta, wciąż na niego patrząc.
Kei, po chwili namysłu, pogłaskał Tsurugiego po głowie.
 - Zamawiamy coś? - zapytał, uśmiechając się do wciąż lekko zdezorientowanego gitarzysty.
Kei, jak gdyby nigdy nic, dotknął jego czubka głowy, co znowu wprawiło Tsurugiego w małe osłupienie. Kurde, Tsurugi! Weź się w garść, bo wyglądasz jak jakaś sierota, co to co chwilę się wiesza. Spokojnie, bądź tylko spokojny.
 - Jasne, na co masz ochotę? - zapytał, już normalnym tonem, odpowiadając na jego uśmiech tym samym. 
 - "Taa, te drinki z parasolkami są takie kuszące" - Kei leniwie przeciągnął palcem po menu. - "Ale może wolałbym podrywać Tsurugiego na trzeźwo. Albo chociaż pół trzeźwo, żeby potem nie zdziwić się, co moje niedoszłe koi robi w moim łóżku. Tak, trzeba wziąć coś lżejszego. Jakiś nisko alkoholowy drink z parasolką. O, ten z syropem jagodowym jest okej. Jak wypiję pół, to mi nic nie będzie."
 - Drinka z parasolką, Tsuru-chan? - zapytał Kei, uśmiechając się promiennie. Jak już będą razem, "Tsuru-chan" zmieni się na "Kenyo". Ale teraz trzeba zachować pozory.
 - Niech będzie drink z parasolką - stwierdził, również wpatrując się w zdjęcie kolorowych kieliszków. W sumie to lepiej, że Kei wybrał coś niskoprocentowego. Tsurugi wiedział z doświadczenia, że jeśli właduje w siebie za dużo alkoholu, to potem mówi wszystko, co ślina na język przyniesie. A gdyby walnął coś w stylu "Kei, ale tak naprawdę to kocham się w tobie przez dłuższy czas, wiesz?" Podniósł na niego wzrok. Właściwie to czemu, kiedy się do niego zwracał, dodawał tę końcówkę? Ale nie, przecież Kei jest miłą osobą, równie dobrze mówiłby tak do Mao czy Mizukiego, czy... To znaczy nie, nie mógłby mówić do nich w ten sposób. Gitarzysta zmarszczył lekko brwi, za dużo o tym myślał, zdecydowanie. 
Śliczna kelnerka ubrana w stylu lolita przyjęła ich zamówienie i po chwili przyniosła im kolorowe drinki z parasolkami. Fakt, że barwa drinka Keia podchodziła pod granat, a parasolka włożona do szklanki była fioletowa, zaś Tsurugi miał kolory tychże rzeczy zupełnie odwrotne, trochę perkusistę rozśmieszył. Kei włożył słomkę do napoju i upił kilka łyków. Czas rozpocząć zabawę. Tylko ten temat trzeba jakoś zacząć...
 - Tsuru-chan, tak ostatnio obserwowałem Akiego i zacząłem się zastanawiać, czy on kogoś ma. Zachowuje się trochę dziwnie od jakiegoś czasu, prawda? - Kei spojrzał na Tsurugiego pytającym wzrokiem.
Tsurugi podziękował grzecznie za przyniesione drinki skinieniem głowy. On również zauważył podobieństwo napoi umieszczonych w szklankach i jego kąciki ust powędrowały ku górze. Przypadek? Upił łyk alkoholu, starając się nie patrzeć tak natarczywie na wargi Keia, co było czymś niemalże niemożliwym. Usłyszał pytanie.
 - Aki? Faktycznie, momentami zachowuje się dziwnie. Ale Aki i bycie z kimś? Trochę to do niego nie pasuje. Chociaż, kto go tam wie - odpowiedział, spoglądając na perkusistę. 
 - Też mi się to wydaje dziwne - przytaknął Kei, po czym zamyślił się na chwilę. - A tak jak patrzę teraz na ciebie, Tsuru-chan, to zadaję sobie pytanie, dlaczego ty jeszcze nikogo nie masz. Zabawny jesteś, słodki i przystojny. I pocieszyć umiesz. Same zalety. Może to przez to, że się spóźniasz? Jak myślisz, Tsuru-chan?
Gitarzysta przez chwilę nie wiedział, co ma tak właściwie odpowiedzieć. Kei właśnie prawił mu... komplementy? Spuścił wzrok i zaczął bawić się słomką w zaczętym drinku.
 - Może. Pewnie dlatego, to wkurzające mieć partnera, którego zegarek jest marnym sprzymierzeńcem. Pewnie dlatego - powtórzył, wymuszając uśmiech i wciąż nie patrząc na perkusistę. Równie dobrze mógł powiedzieć: "Ponieważ jest osoba, którą kocham, a ona nic, a nic o tym nie wie." Kei pewnie zainteresowałby się tym tematem, a wyjawienie całej prawdy byłoby ryzykowne... I to bardzo. 
Kei westchnął lekko i spojrzał na stan swojego drinka. Połowy jeszcze nie wypił, jest dobrze. Upił więc jeszcze kilka łyków. Najwyżej dostanie w twarz, jeśli to zrobi. Ale Tsurugi peszył się co chwilę, więc może jednak się udało mu się go choć trochę poderwać. Tak ociupinkę.
 - "Dobra, Keita, masz ponad trzydzieści lat i jesteś facetem, a nie nieśmiałą nastolatką z kompleksami. Uda ci się. Ewentualnie możesz to przecież obrócić w żart, prawda?"
 - Wiesz, ja mam pomysł, jak zmienić twoją sytuację - Kei wstał i położył ręce na stole, nachylając się nad Tsurugim. - Domyślasz się, jaki to pomysł, Tsuru-chan? - zapytał, patrząc prosto w oczy lekko zdezorientowanego gitarzysty.
Tsurugi spojrzał lekko zmieszany na niego, wpatrując się teraz w oczy blondyna. Poczuł, jak robi mu się gorąco, a serce podskakuje do gardła.
 - C-co masz na myśli? - zapytał słabym głosem, nie odwracając od niego wzroku.
 - Mam na myśli to, że cię kocham, głuptasie - Kei uśmiechnął się czule, ujął w dłonie twarz Tsurugiego i pocałował go.
Tsurugi nawet nie zdążył nic odpowiedzieć, bo Kei zamknął mu usta pocałunkiem. Zamrugał parę razy zdezorientowany, ale zaraz przymknął powieki, oddając delikatnie pocałunek.
Kei po chwili odsunął się od Tsurugiego i spojrzał mu prosto w oczy.
 - A ty mnie kochasz, Kenyo? - zadał pytanie, choć było ono czysto retoryczne.
Uśmiechnął się lekko, przesuwając opuszkami palców po jego policzku.
 - Nawet nie wiesz, jak bardzo, Keita - powiedział cicho Tsurugi.

~~The End~~


*koi - kochanek, kochanie (czy coś w tym rodzaju)

niedziela, 11 września 2011

Drinki z parasolką I

Zespół: Sadie
Pairing: Tsurugi&Kei
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: alkohol
Notka autorska: RPG pisane przeze mnie i Nishi. Ja piszę niebieską czcionką, ona fioletową. Trochę pozmieniałam, bo, ekhem, zaczęłyśmy to pisać przed 25 lipca. I choć to jest o Sadie, to przecież zawsze musi być wzmianka o Kagrrze,, jeśli to coś, gdzie wypowiadam się ja, prawda? A i druga część dopiero w piątek, bo wtedy wracam z internatu.




Kei z trudem otworzył drzwi, które prowadziły do budynku wytwórni. Czy one muszą być takie ciężkie? Kiedyś komuś może stać się krzywda.
 - "Jak się spóźnię, to mnie Aki zabije, a Mao dobije" - pomyślał i wbiegł po schodach.
Mao stał przed drzwiami. Jakby na niego czekał.
 - No proszę, tylko minuta spóźnienia - mruknął. - Zamyśliłeś się o pewnym blondwłosym gitarzyście, Kei?
 - Pilnuj lepiej swojego gitarzysty - odparł Keita. Mao zmierzył go wzrokiem.
 - Nie martw się, twoje niedoszłe koi* też się spóźnia - oznajmił wokalista.
 - "Mogłem nie mówić Mizukiemu, w kim się zakochałem. Plotkara jedna zespołowa" - pomyślał Kei, wchodząc do sali prób.
Tsurugi w biegu złapał za pierwsze lepsze spodnie i jakąś koszulkę. Zanim zwlókł się z łóżka, dotarło do niego, że wstać miał jakąś godzinę temu.
 - Niech to - zmarszczył brwi, próbując doprowadzić swoje włosy do normalnego stanu. - Zabiją mnie, zabiją - mruczał pod nosem, potykając się o przedmioty porozrzucane po pokoju. Szybko złapał za klucze i już go nie było.
Do wytwórni wpadł po jakichś piętnastu minutach. Nawet sobie nie wyobrażał, że tak szybko potrafi biegać. Otworzył drzwi i unikając morderczego wzroku Mao, przywitał się grzecznie ze wszystkimi. Zatrzymał na chwilę wzrok na perkusiście, uśmiechając się przy tym lekko.
 - "Dobra, Kei, on się tylko uśmiechnął, oddychaj" - Kei próbował się uspokoić. - "Spokój, musisz zachować spokój. Tak, właśnie tak. Pełne opanowanie."
 - Tsurugi, czy ja mam ci kupić zegarek na urodziny, czy mam ci już wybić zęby? - zapytał Aki bezemocjonalnym głosem. Próbował chyba być groźny. Coś mu jednak nie wyszło.
 - Wolałbym zegarek. Tylko pamiętaj, złoty - mruknął Tsurugi, posyłając basiście szeroki uśmiech. Miał nadzieję, że w ten sposób jakoś rozładuje napięcie panujące w tym momencie.
 - Ha, ha. Bardzo zabawne - odburknął Aki, przeglądając jakieś papiery.
 - No dobra, dobra. Przepraszam. Wystarczy? - odpowiedział na to Tsurugi, wzdychając głośno. Kątem oka cały czas spoglądał w stronę swojego blondwłosego koi. Stwierdził, że Kei wygląda dzisiaj nadzwyczaj uroczo, chociaż Kei zawsze wyglądał uroczo. Uśmiechnął się pod nosem, kręcąc głową i usiadł na kanapie.
 - To co na dzisiaj zaplanowane?
Kei spokojnie wysłuchał wykładu Akiego na temat tego, jaki mają nawał pracy. Ponieważ basista mówił swoim sławetnym, monotonnym, powolnym tonem, Kei zaczął przysypiać. Wpadł mu jednak do głowy pewien pomysł. Jeśli będzie co jakiś czas patrzeć na Tsurugiego, na pewno nie zaśnie. I rzeczywiście, wystarczyło jedno spojrzenie na gitarzystę i mógł spokojnie przesiedzieć cały wykład.
 - Dobrze, możemy zaczynać - powiedział powoli Aki. - Na początek "Kagerou". Dawno tego nie ćwiczyliśmy.
Tsurugi słuchał ze znużoną miną tego, co ma do powiedzenia lider. Oparł podbródek na nadgarstku, analizując każde słowo. W pewnym momencie znowu spojrzał w stronę Keia i złapał jego wzrok, starając się go jak najdłużej zatrzymać. Nawet nie zauważył, kiedy Aki przestał mówić. Dopiero gdy Mizuki pomachał mu przed oczami, powiedzmy, że powrócił do świata żywych.
 - Co? Ach, tak - mruknął, wstając i łapiąc za swoją gitarę.
Próba skończyła się po dwóch godzinach, kiedy Mizuki, nie wiadomo jakim sposobem, skaleczył się struną. Mao wpadł w panikę, odwołał próby na najbliższe dziesięć lat i wybiegł ze swoim koi, pozostawiając resztę w niemym zdumieniu. Kei zastanawiał się, jak można skaleczyć się struną i dlaczego Tsurugi się zawiesił, kiedy on na niego spojrzał.
 - "Podejdź do niego, zaproś na drinka, czy coś" - pomyślał Kei, westchnął i podszedł do gitarzysty.
 - Wyjdziemy gdzieś dzisiaj, Tsurugi? - zapytał, uśmiechając się przy tym lekko. Miał wrażenie, że Tsurugi zastygł na dłuższą chwilę.
Obserwował z lekkim uśmiechem całą szopkę wystawioną przez Mao w roli głównej, te wszystkie jego okrzyki ''Oddychaj, spokojnie, boli cię? A może wezwać karetkę?'' były wręcz komiczne. Westchnął cicho, czując, że dzisiaj raczej nic już nie zrobią. Zerknął w stronę perkusisty. Właściwie mógłby się wreszcie ruszyć i spróbować z nim porozmawiać, przecież samo wymienianie spojrzeń nic nie da. Ale... Kei właśnie szedł w jego stronę. Wyprostował się, na chwilę wstrzymując oddech, kiedy padło pytanie.
 - Wyjść? To znaczy, jasne, jeśli masz ochotę - pokiwał szybko głową, uśmiechając się. Miał nadzieję, że Kei nie wyczuł jakiegoś zdenerwowania czy niestabilności w jego głosie, bo serce na pewno biło mu sto razy mocniej niż zazwyczaj.
 - "Zgodził się? On naprawdę się zgodził?" - Kei stwierdził, że nie będzie skakał z radości, dopóki nie znajdzie się w swoim domu. Musi się jakoś przebrać, wyszykować, umalować... STOP! Co on, jakaś rozhisteryzowana nastolatka? Przecież mogą wyjść tu i teraz, zaraz, w tej chwili. I teraz, zaraz, w tej chwili on może Tsurugiego pocałować. Nie, przy Emo... Znaczy Akim, nie może. Zwłaszcza, że basista jakoś dziwnie na niego patrzy. Jakby był... Zazdrosny? Nie, Emo... Znaczy, Aki i uczucia? Dobra, nieważne.
 - To widzimy się o 20 w klubie "Midori"? - upewnił się Kei, gitarzysta tylko kiwnął głową. - Tylko się nie spóźnij, Tsurugi-chan. Do zobaczenia.
I poszedł, zadowolony z siebie. O tak, on już dzisiaj Tsurugiego uwiedzie. 
Patrzył na niego z nieukrytą ciekawością, na twarzy Keia było widać wyraźnie zadowolenie. Jakby zrobił coś, na czym mu zależało. No ale przecież jemu chodzi tylko o zwykłe spotkanie, no nie? Prawda? A może nie, to znaczy, Tsurugi zauważył, że Kei niemal za każdym razem łapie jego spojrzenia i nie odwraca wzroku.
 - Dobrze, więc do 20 - powiedział, powtarzając sobie w myślach czas i miejsce ich spotkania tak, żeby przypadkiem nie wyleciało mu z głowy. Odprowadził Keia wzrokiem, po czym z szerokim uśmiechem złapał za kurtkę. Pomachał rozradowany Akiemu, który spojrzał na niego jak na idiotę, po czym wyszedł ze studia.





*koi - kochanek, kochanie (czy coś w tym rodzaju)

piątek, 2 września 2011

"Kiedy się zamyślasz, twoje oczy robią się puste"

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, trochę smutny
Seria: "Life with a Ghost"
Ostrzeżenia: zjawiska paranormalne
Notka autorska: Scena przedstawiona w fiku została napisana podczas kompletnej nudy w internacie przed poznaniem przeze mnie żony Szatana, zwanej również Izabelą Kozłowską. Strzeżcie się niskiej, chudziutkiej blond - polonistki w okularach! A wracając do fika, pomieszanie nastrojów zamierzone.



Pewnego dnia, gdy poszedłeś do studia, wpadłem na pomysł, by ugotować obiad. Pamiętasz, jak śmialiśmy się, kiedy wszedłeś do kuchni i zapytałeś, co tu wybuchło? Innym razem wyciągnąłeś mnie na spacer w deszczu i pocałowałeś mnie na środku ulicy, choć było tam mnóstwo ludzi. Chwilę później odgarnąłeś mi mokre włosy z twarzy i powiedziałeś, że wyglądam ładniej niż zwykle. Uśmiechałeś się wtedy tak słodko, że raczej nikt cię o to nie podejrzewał. Jak wyjechałem, obudziłeś mnie w środku nocy i powiedziałeś, że mam wracać, bo nie możesz sam zasnąć. Pomimo tego, że byłem wtedy na ciebie wściekły, uśmiechnąłem się. Gdy wracaliśmy ze studia zimą, a ja miałem na sobie tylko jakąś cienką kurtkę, zdjąłeś swój płaszcz, narzuciłeś mi na ramiona i założyłeś swoje rękawiczki na moje dłonie. Stwierdziłem, że się przeziębisz, a ty wzruszyłeś tylko ramionami i pocałowałeś mnie w czoło. Raz nie chciałeś wstać, a ja bardzo dobrze wiedziałem, że masz łaskotki na stopach i tę wiedzę wykorzystałem. Zdenerwowałeś się na mnie wtedy. Pamiętasz ten dzień, kiedy siedziałeś z książką w jednym końcu pokoju, a ja z PSP w drugim? W pewnym momencie wyjąłeś mi grę z rąk, odłożyłeś ją na kanapę i pocałowałeś mnie tak, że wcale już nie byłem zły, iż przez ciebie nie pobiłem tego głupiego rekordu. Bo byłeś.
Nao ocknął się z zamyślenia, gdy poczuł dłoń Isshiego na swojej.
 - Coś się stało, Shino? - zapytał.
 - Nie - odparł Isshi. - Tylko po prostu nie lubię, gdy się zamyślasz. Twoje oczy robią się wtedy takie puste.
 - Puste - powtórzył Nao, splatając palce Isshiego ze swoimi. - A znasz kogoś, kto cały czas ma takie "puste" oczy?
 - Kousuke kiedyś takie miał - oznajmił Isshi po dłuższej chwili. - Dopóki nie uwierzył w miłość.
 - Keiyu nie wierzył w miłość? - zdziwił się Nao.
 - Nie, nie wierzył - potwierdził Isshi. - Dlatego właśnie, jak wspominasz o nim przy lekko nietrzeźwych, kompletnie nieznanych ci osobach, możesz usłyszeć "A ten. No spałem z nim".
 - A myślałem, że to były tylko takie pijackie brednie - mruknął Nao.
 - Co? Jakie brednie? - zdziwił się Isshi.
 - No wiesz - zaczął Nao. - Poszliśmy z Keiyu i Torą na piwo. Nasz mały wokalista wypił trochę za dużo i takim sposobem dowiedziałem się, ilu miał partnerów, partnerek i że on też był przez jedną noc twoim uke. Zmieńmy temat. Dość już mam tej dyskusji o sprawach łóżkowych.
 - Powinienem pościerać kurze - oznajmił Isshi, siadając na łóżku. - Chyba, że ty chcesz to zrobić.
 - Wiesz, jakoś tak nie - Nao uśmiechnął się lekko, opierając głowę na ramieniu Isshiego. - Spójrz na nasze zdjęcie, Shino. I na tę radość w naszych oczach.
To zdjęcie zostało zrobione w styczniu 2009 roku przez Akiyę. Przedstawiało ono siedzącego na krześle Nao i obejmującego go ramionami Isshiego. Obaj spoglądali drugiemu z nich w oczy, zupełnie nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. Na innym zdjęciu został uwieczniony ich pocałunek, lecz jest ono schowane w albumie na dnie szuflady, by nikt go nie znalazł. Akiya najprawdopodobniej do dzisiaj pamięta, jak Isshi na niego nawrzeszczał, gdy zobaczył go z aparatem i odkrył te zdjęcia. A teraz i wokalista i basista są gitarzyście wdzięczni za to, że czasem posuwa się trochę za daleko.
 - To zdjęcie jest piękne, prawda, Shino? - zapytał Nao.
 - Ty jesteś piękny, Yamiyo - oznajmił Isshi, odwracając się w stronę Nao. Basista zamrugał kilka razy.
 - Co? - wydusił z siebie po chwili. - I tak bez żadnych metafor mi to mówisz? No wow.
 - Niepotrzebne mi metafory, kiedy mam ciebie - szepnął Isshi, kładąc Nao na plecach. Po chwili okrył go kołdrą.
Zegar na ścianie wybił północ.
 - Shino, jest siódmy grudnia - oznajmił Nao, patrząc na kalendarz. - Wszystkiego najlepszego, kochanie.
 - Dziękuję - Isshi cmoknął Nao lekko w policzek. - Idź już spać, Yamiyo. Musisz się w końcu wyspać, prawda?
 - No muszę - mruknął Nao. - Dobranoc, Shino.
 - Dobranoc, Yamiyo - odparł Isshi, przyciągając Nao do siebie.
Nao powoli zamknął oczy, wtulając się w Isshiego. Po chwili odpłynął w sen.
Ta sytuacja wydaje się normalna, prawda? Rozejrzyjcie się więc po pokoju. Zauważyliście coś niezwykłego? Spójrzcie na kalendarz. Na który jest rok? Na 2011, prawda? A teraz zwróćcie uwagę na czarną wstążeczkę przyczepioną do ramki, w którą oprawione jest wcześniej opisane zdjęcie i idźcie zrobić coś pożytecznego, a nie tak bezkarnie stoicie w cudzej sypialni. No już, bo was będę straszył w nocy.


The end