Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, trochę smutny na początku
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Iluzja.
Był wczesny wieczór. Wiał przyjemny wiatr. Isshi siedział na tarasie. Uwielbiał tę ciszę. Ten ogród, to jezioro w oddali, te szumiące drzewa. To wszystko było dla niego domem, tak pięknym i zacisznym, gdzie wszystko jest wypełnione ciepłem i nie ma miejsca na samotność. Tamto mieszkanie to tylko cztery ściany i balkon. Nic innego. To tutaj był jego dom, nie tam. Ale kilka dni temu mógłby nie wrócić ani do tego domu, ani do tamtego mieszkania. Bo gdyby Nao nie miał złych przeczuć, gdyby nie zadzwonił po Keiyu, czyli specjalisty od włamań i gdyby Isshiego nie znaleźli, to nie wiadomo, co by się stało.
- Znowu tu siedzisz? - spytał Nao, stając w drzwiach tarasowych.
- Brakowało mi tego miejsca - odparł Isshi. - I ciebie.
- Zaczynam się o ciebie martwić - stwierdził Nao i oparł się o barierkę. - Jesteś strasznie miły.
- Gdybyś wiedział, co widziałem, gdy byłem nieprzytomny, to byś zrozumiał - odparł Isshi. Nao uśmiechnął się czule.
- Więc mi to opowiedz - stwierdził i odwrócił się do Isshiego. - Co widziałeś po drugiej stronie?
- Kagrrę, bez ciebie - odpowiedział Isshi. - Ty zginąłeś w wypadku samochodowym, jak istnieliśmy jeszcze jako Crow. Nie było „Kagrra, no su”, nie było piosenek napisanych przez ciebie. Mieliśmy basistę o imieniu Yume, który był jak cały SuG, ViViD i An cafe razem wzięci. Czyli maksymalnie przesłodzony. I emo na dokładkę. I mówił do mnie „Shi-chan”. Aż dostaję dreszczy na samą myśl. Oprócz tego Akiya był poważny, Shin troszeczkę opryskliwy, a Izumi nerwowy. Żaden z nich praktycznie się nie uśmiechał. Na całe szczęście wyrwałeś mnie z tej iluzji.
- Jak to ja? - zdziwił się Nao.
- Zawołałeś mnie - wytłumaczył Isshi. - Od razu zacząłem rozumieć, że z tym światem jest coś nie tak, jak tylko cię usłyszałem. Gdy się obudziłem, trzymałeś mnie na kolanach, Keiyu stał przerażony z komórką w ręku i patrzył na mnie z takim strachem w oczach, jakiego nigdy w nich nie widziałem. Potem chyba znowu odpłynąłem i obudziłem się dopiero w szpitalu. Ale coś stało się pomiędzy tą pierwszą a drugą utratą przytomności, tylko nie pamiętam, co. Bo gdy obudziłem się po raz drugi, stwierdziłeś, że „wracamy do domu, gdy tylko poczujesz się lepiej”.
- Przeprosiłeś mnie - odpowiedział Nao. - I powiedziałeś, że mam cię zabrać z tego mieszkania. Do domu. Teraz kojarzysz?
- Tak, teraz tak - przytaknął Isshi. Przypomniał sobie wszystko. Całą tę sytuację.
- Nao, ja cię przepraszam - powiedział Isshi słabym głosem. - Przepraszam cię za wszystko, za wszystkie złe rzeczy, które zrobiłem.
- Shino - wyszeptał Nao. Po raz pierwszy widział, żeby Isshi kogoś przepraszał. Czasami miał nawet wrażenie, że Isshi nie zna tego słowa.
- Yamada, zabierz mnie do domu - poprosił Isshi. - Zabierz mnie z tego mieszkania. Do domu.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się Nao.
- Dom jest tam, gdzie ty jesteś - odparł Isshi. - Tutaj ciebie nie ma. To nie jest dom. To tylko cztery ściany i balkon.
- Shino, karetka już jedzie. Trzymaj się - usłyszał gdzieś obok głos Keiyu. A potem wszystko ucichło.
- Jak drugi raz zemdlałeś, to już ci się nic nie śniło? - upewnił się Nao. Isshi pokiwał głową.
- Nie. Wtedy już nic - odparł.
- Wiesz, ja się zaczynam Keiyu bać - zmienił temat Nao. Isshi spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Dlaczego?
- Gdy zobaczyłem, jak on umiejętnie włamuje ci się do mieszkania, to przez chwilę zapomniałem, po co do ciebie przyjechaliśmy - odpowiedział Nao.
- Tak, Kousuke czasem wszystkich zaskakuje. Nie tylko ciebie, Yamada - Isshi uśmiechnął się lekko.
Nao również się uśmiechnął. Usiadł obok Isshiego i położył mu głowę na ramieniu. Siedzieli tak w nocnej ciszy, słysząc tylko szum drzew w ogrodzie.