Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

czwartek, 27 maja 2010

"Apsik!"

Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Pisane w czasie choroby.



 - Apsik! - rozległo się po raz pięćdziesiąty w domu Akiyi i Tory. Akiya po raz dwusetny zamordował wzrokiem pudełko chusteczek i sięgnął po jedną z nich.
 - Jak ja uwielbiam mieć katar - zironizował zachrypniętym głosem.
 - Hej, moje zasmarkane biedactwo. Jak się czujesz? - zapytał Tora, wchodząc do pokoju.
 - A nie widać? - zapytał Akiya. Tora uśmiechnął się lekko.
 - Widać. Wyglądasz jak 47 nieszczęść.
 - Ha ha. Bardzo śmieszne - stwierdził Akiya i poprawił sobie poduszkę. - Dzwoniłeś do Izumiego?
 - Tak, dzwoniłem. Wytłumaczyłem mu dokładnie, dlaczego nie będzie cię na próbach - odpowiedział Tora. - Do Nao też zadzwoniłem. Mogę zostać z w domu i się tobą zaopiekować.
 - Kochany jesteś - stwierdził Akiya, wtulając się w poduszkę.
 - Wiem - Amano uśmiechnął się lekko. - Prześpij się, to poczujesz się lepiej.
 - Sam spróbuj zasnąć, jak ci Niagara z nosa leci - odparł Akiya.
 - Zaraz wrócę, odpoczywaj - Amano pogładził włosy Akiyi, uśmiechnął się i wyszedł.
 - Co ja bym bez niego zrobił? - zapytał Akiya i spojrzał na zdjęcie stojące na szafce nocnej. Była na nim Kagrra, - rozbawiony Izumi, lekko speszony Shin, uśmiechnięty Nao, Isshi próbujący dobrze wyglądać i on sam, zamyślony. Zdjęcie zrobione zostało dwa lata temu, kiedy jeszcze Izumi i Shin ze sobą nie byli, Nao dopiero co zszedł się z Isshim, a Akiya wzdychał do Tory i śnił o nim po nocach. I spóźniał się na próby. Na wszystkie.
 - Aki, ugotowałem ci zupkę - z zamyślenia wyrwał go głos Amano, który stanął w drzwiach z miską zupy, uśmiechając się promiennie.
 - Sam? - zdziwił się Akiya, siadając na łóżku.
 - No pewnie, że sam... otworzyłem saszetkę i wrzuciłem zawartość do miski, a potem zagotowałem w mikrofali - Tora uśmiechnął się niemrawo. - Za dobrze mnie znasz.
 - Znam cię najlepiej na świecie - odparł Akiya. Tora usiadł na brzegu łóżka i nabrał na łyżkę trochę zupy.
 - Am - powiedział, podsuwając Akiyi łyżkę do ust. Akiya uśmiechnął się czule i spojrzał na Torę ze zdziwieniem.
 - Chcesz mnie karmić? - zapytał, wciąż patrząc na łyżkę.
 - Tak. Chyba, że mi nie pozwolisz - odparł Amano i uśmiechnął się lekko.
 - Dobra, pozwolę. Ale bez tego „am”. Nie jestem dzieckiem.
 - Czasem mam wątpliwości - odparł Tora, na co Akiya trzepnął go w głowę. - Ej no. Ja tu do ciebie z obiadkiem, a ty mnie bijesz?
 - Przepraszam, mamusiu - powiedział Akiya i obaj wybuchnęli śmiechem.

The end

poniedziałek, 24 maja 2010

"Yamiyo no gene"

Zespół: Kra
Pairing: Keiyu&Mai
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: komedia, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Tak, wiem, że moja wyobraźnia was przeraża. Tak, wiem, że zrobiłam z Maiego po raz kolejny zawieszający się komputer. Tak, wiem, że Keiyu czegoś takiego by nie zrobił, chociaż z nim nigdy nic nie wiadomo (zważając na to "F**k you!" na nowym PSC albo na ogólne jego zachowanie). Tak, ja to wszystko wiem. Ale nie bijcie mnie, tylko jak już, to zostawcie komentarz, który mnie pobije za was. Miłego czytania i podążania dziwnymi drogami mojej wyobraźni.



Keiyu siedział w garderobie. Za chwilę miał zacząć się koncert, jeden z wielu na tej trasie. Yuhra trzymał w ręce papieros i patrzył w bliżej nieokreślony punkt, a Yasuno po raz tysięczny poprawiał sobie włosy. Mai rozmawiał z technicznym. Był zdenerwowany. Bardzo zdenerwowany.
 - Ile razy mam powtarzać, że... - Mai umilkł, czując oplatające go ramiona Kousuke.
 - Spokojnie, Maiccho - wyszeptał Keiyu. - Nie denerwuj się tak.
 - Kousuke, puść mnie, muszę porozmawiać z Yamamoto - odparł Mai, lecz nadal się nie ruszał.
 - Zadziwiasz mnie - stwierdził Keiyu. - Jesteś stanowczym liderem, ale robisz się potulnym i uległym uke, gdy tylko poczujesz mój dotyk.
 - Każdy byłby uległy, gdybyś go dotknął - odparł Mai lekko drżącym głosem.
 - Te, papużki - Yasuno puknął jednego i drugiego w ramię. - Koncert. Budzimy się.
 - A tak, koncert - Keiyu puścił Maiego i wyszedł z garderoby.
 - Yamamoto, masz to zmienić - rzucił jeszcze Mai i wyszedł za Keiyu.
 - Oni są nienormalni - stwierdził Yasuno. - Są już ze sobą dość długo, a zachowują się, jakby zeszli się wczoraj. Mai w ogóle sprawia wrażenie, jakby jeszcze do niego nie dotarło, że jest z Keiyu.
 - Ale spójrz na to z tej strony - zaczął Yuhra. - Keiyu podchodzi do Maiego i próby nie ma.
 - Co racja to racja - przytaknął Yasuno.
 - Tylko, Keiyu, nie rób nic zaskakującego, bo nie chcemy rozpadu zespołu - powiedział Yuhra, gdy już stali przed wejściem na scenę. - Jak nam lider na zawał zemrze, to sobie sami nie poradzimy.
 - Taa, nie będę - Keiyu uśmiechnął się lekko podejrzanie.
Na „Yamiyo no gene” Keiyu jak zwykle uwodził publiczność, a potem podszedł do Maiego i objął go ramieniem, po czym delikatnie go pocałował. Mai grał dalej, ale praktycznie nie myślał, nie wiedział, kim jest i gdzie się znajduje. Kousuke tylko uśmiechnął się lubieżnie i wrócił na swoje miejsce. Publiczność oczywiście zapiszczała, a potem się uspokoiła i dalej słuchała granego utworu.
 - „Keiyu i słuchanie poleceń - rzecz niespotykana” - pomyślał Yuhra i wrócił do grania na basie. Yasuno nawet nie zauważył tego, co Keiyu zrobił. Był zajęty robieniem z siebie gwiazdy. Dowiedział się o tym dopiero po koncercie, gdy Mai w końcu mógł na spokojnie porozmawiać z wokalistą.
 - Kousuke, czy ty czasem myślisz? - zapytał Mai, wchodząc do garderoby.
 - Tak, myślę. O tobie - odparł Keiyu. Mai zamilkł. Uśmiechnął się, podszedł do Kousuke i go przytulił.
 - Oni mnie denerwują - oznajmił Yasuno. - Są jeszcze bardziej denerwujący niż Takeru i Isshi razem wzięci.
 - Yasuno, znajdź sobie kogoś - stwierdził Keiyu, odsuwając się od Maiego. - Może ten ktoś w końcu zamknie ci te twoje niezamykające się usta.
Mai i Yuhra wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, a Yasuno skrzyżował ręce na piersi i obraził się na cały świat.

The end

niedziela, 9 maja 2010

Yume - Złe przeczucia, czyli rozmowa Nao z Keiyu

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, trochę smutny na początku
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Stwierdziłam, że musicie się o czymś dowiedzieć. A dokładniej, na czym polegały złe przeczucia Nao. I o czymś jeszcze, o czym Isshi wiedzieć nie mógł. 



Keiyu siedział w domu i oglądał jakiś film. Mai akurat wyszedł zaparzyć herbatę. W pewnym momencie w pokoju rozległ się nagle głos Isshiego, śpiewający coś o zapomnieniu. Keiyu odebrał ze znudzeniem telefon.
 - Tak?
 - Keiyu, musisz tu przyjechać i mi pomóc - w słuchawce odezwał się głos Nao.
 - Że niby w czym? - zapytał Keiyu z jeszcze większym znudzeniem.
 - Chodzi o to, że Isshi nie odbiera telefonu, a sekretarka nie włącza mu się od razu, czyli raczej mu komórka nie siadła - powiedział Nao na jednym wydechu.
 - Nie odbiera telefonu od ciebie, Nemo? To chyba zrozumiałe - stwierdził Keiyu.
 - Nie, nie odbiera telefonu od wszystkich z Kagrry, - sprostował Nao. - I nie nazywaj mnie Nemo!
 - Jasne, Nemo, nie będę cię tak nazywał - odparł sarkastycznie Keiyu. - Ale jeśli Isshi nie odbiera telefonu, to nie musisz robić od razu takiej afery. Może zapomniał wziąć z domu?
 - Tak, ten telefon jest w jego domu, tylko że drzwi są zamknięte na jeden zamek - wytłumaczył Nao. - Zawsze denerwowało mnie to, że jak Isshi gdzieś wychodził, nawet wyrzucić tylko śmieci, to zamykał na oba zamki. Ale teraz mam dowód na to, że coś jest nie tak.
 - Masz rację, to jest dziwne - Keiyu dopiero teraz zaczął się niepokoić. - Mieszkałem kiedyś u niego przez tydzień, on ma taki nawyk. Coś jeszcze zauważyłeś, Nemo?
 - Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał - wycedził Nao. - A propos tego nieodbierania telefonu, to też jest dziwne. Zwłaszcza, że jeszcze rano Izumi do niego dzwonił zapytać się, czemu po raz enty nie jest na próbie i Isshi odebrał.
 - On nawet jak się na kogoś obrazi, to odbiera, by mu powiedzieć, że nie będzie z nim rozmawiał - zadumał się Keiyu. - Zaraz, z tego co zrozumiałem, siedzisz na jego wycieraczce, nie, Nemo?
 - Tak, siedzę na jego wycieraczce. I nie nazywaj mnie Nemo!
Keiyu schował komórkę do kieszeni i wstał z kanapy. Zarzucił tylko kurtkę na ramiona i już miał wyjść, gdy Mai go zatrzymał.
 - A ty gdzie się wybierasz? - spytał, patrząc na niego swoim sławetnym, liderowym spojrzeniem.
 - Do Isshiego, Nemo ma jakieś złe przeczucia - odparł Keiyu i pocałował Maiego w policzek. Wyszedł z mieszkania i zbiegł po schodach. Te wszystkie elementy układały się w przerażającą całość.
Wpadł na klatkę schodową jak burza. Jeszcze winda się popsuła i musiał biec po schodach. Nao siedział na wycieraczce i opierał się o drzwi.
 - No jesteś wreszcie - stwierdził. - Masz klucze czy coś?
 - Coś - odparł Keiyu i wyjął wsuwkę do włosów z kieszeni. Kilka razy przekręcił nią w zamku i otworzył drzwi. Nao zrobił wielkie oczy ze zdziwienia.
 - Jak...
 - Doświadczenie, nie pytaj - odparł Keiyu. Otworzył drzwi i obaj zamarli z przerażenia. Na podłodze leżał bowiem Isshi. Nieprzytomny...
 - Shino! - Keiyu podleciał do niego. - Shino, ocknij się! Shino! - zawołał jeszcze raz, lecz nic to nie dawało. - Kurde, Nao, zostań z nim, ja dzwonię po karetkę.
Nao stał przez chwilę przerażony, lecz po chwili podszedł do Isshiego.
 - Isshi! - zawołał. - Shinohara!
 - Nie krzycz, to nie pomoże - stwierdził Keiyu, gdy przestał już rozmawiać przez telefon.
 - Obudź się! - zawołał Nao, nie zwracając uwagi na słowa Keiyu.
Isshi drgnął. Otworzył powoli oczy i nieobecnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju...

The end

czwartek, 6 maja 2010

Yume III

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, trochę smutny na początku
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Iluzja.



Był wczesny wieczór. Wiał przyjemny wiatr. Isshi siedział na tarasie. Uwielbiał tę ciszę. Ten ogród, to jezioro w oddali, te szumiące drzewa. To wszystko było dla niego domem, tak pięknym i zacisznym, gdzie wszystko jest wypełnione ciepłem i nie ma miejsca na samotność. Tamto mieszkanie to tylko cztery ściany i balkon. Nic innego. To tutaj był jego dom, nie tam. Ale kilka dni temu mógłby nie wrócić ani do tego domu, ani do tamtego mieszkania. Bo gdyby Nao nie miał złych przeczuć, gdyby nie zadzwonił po Keiyu, czyli specjalisty od włamań i gdyby Isshiego nie znaleźli, to nie wiadomo, co by się stało.
 - Znowu tu siedzisz? - spytał Nao, stając w drzwiach tarasowych.
 - Brakowało mi tego miejsca - odparł Isshi. - I ciebie.
 - Zaczynam się o ciebie martwić - stwierdził Nao i oparł się o barierkę. - Jesteś strasznie miły.
 - Gdybyś wiedział, co widziałem, gdy byłem nieprzytomny, to byś zrozumiał - odparł Isshi. Nao uśmiechnął się czule.
 - Więc mi to opowiedz - stwierdził i odwrócił się do Isshiego. - Co widziałeś po drugiej stronie?
 - Kagrrę, bez ciebie - odpowiedział Isshi. - Ty zginąłeś w wypadku samochodowym, jak istnieliśmy jeszcze jako Crow. Nie było „Kagrra, no su”, nie było piosenek napisanych przez ciebie. Mieliśmy basistę o imieniu Yume, który był jak cały SuG, ViViD i An cafe razem wzięci. Czyli maksymalnie przesłodzony. I emo na dokładkę. I mówił do mnie „Shi-chan”. Aż dostaję dreszczy na samą myśl. Oprócz tego Akiya był poważny, Shin troszeczkę opryskliwy, a Izumi nerwowy. Żaden z nich praktycznie się nie uśmiechał. Na całe szczęście wyrwałeś mnie z tej iluzji.
 - Jak to ja? - zdziwił się Nao.
 - Zawołałeś mnie - wytłumaczył Isshi. - Od razu zacząłem rozumieć, że z tym światem jest coś nie tak, jak tylko cię usłyszałem. Gdy się obudziłem, trzymałeś mnie na kolanach, Keiyu stał przerażony z komórką w ręku i patrzył na mnie z takim strachem w oczach, jakiego nigdy w nich nie widziałem. Potem chyba znowu odpłynąłem i obudziłem się dopiero w szpitalu. Ale coś stało się pomiędzy tą pierwszą a drugą utratą przytomności, tylko nie pamiętam, co. Bo gdy obudziłem się po raz drugi, stwierdziłeś, że „wracamy do domu, gdy tylko poczujesz się lepiej”.
 - Przeprosiłeś mnie - odpowiedział Nao. - I powiedziałeś, że mam cię zabrać z tego mieszkania. Do domu. Teraz kojarzysz?
 - Tak, teraz tak - przytaknął Isshi. Przypomniał sobie wszystko. Całą tę sytuację.
 - Nao, ja cię przepraszam - powiedział Isshi słabym głosem. - Przepraszam cię za wszystko, za wszystkie złe rzeczy, które zrobiłem.
 - Shino - wyszeptał Nao. Po raz pierwszy widział, żeby Isshi kogoś przepraszał. Czasami miał nawet wrażenie, że Isshi nie zna tego słowa.
 - Yamada, zabierz mnie do domu - poprosił Isshi. - Zabierz mnie z tego mieszkania. Do domu.
 - O czym ty mówisz? - zdziwił się Nao.
 - Dom jest tam, gdzie ty jesteś - odparł Isshi. - Tutaj ciebie nie ma. To nie jest dom. To tylko cztery ściany i balkon.
 - Shino, karetka już jedzie. Trzymaj się - usłyszał gdzieś obok głos Keiyu. A potem wszystko ucichło.
 - Jak drugi raz zemdlałeś, to już ci się nic nie śniło? - upewnił się Nao. Isshi pokiwał głową.
 - Nie. Wtedy już nic - odparł.
 - Wiesz, ja się zaczynam Keiyu bać - zmienił temat Nao. Isshi spojrzał na niego ze zdziwieniem.
 - Dlaczego?
 - Gdy zobaczyłem, jak on umiejętnie włamuje ci się do mieszkania, to przez chwilę zapomniałem, po co do ciebie przyjechaliśmy - odpowiedział Nao.
 - Tak, Kousuke czasem wszystkich zaskakuje. Nie tylko ciebie, Yamada - Isshi uśmiechnął się lekko.
Nao również się uśmiechnął. Usiadł obok Isshiego i położył mu głowę na ramieniu. Siedzieli tak w nocnej ciszy, słysząc tylko szum drzew w ogrodzie.

środa, 5 maja 2010

Yume II

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, trochę smutny na początku
Ostrzeżenia: amnezja?
Notka autorska: Mam nadzieję, że domyśliliście się, o co chodzi.



Isshi wszedł do sali prób. Akiya grał na gitarze, Shin jadł jogurt, a Izumi rozmawiał przez telefon, strasznie się przy tym wkurzając. Na kanapie siedział zaś Yume, delikatne stworzenie o blond włosach sięgających prawie do pasa. Miał czarne, spokojne oczy. Był ubrany w bluzkę w czarno-różowe paski, czarne dżinsy, różowe skarpetki i czarne buty - w prawym miał jasnoróżową sznurówkę, a w lewym ciemnoróżową. Uśmiechał się delikatnie i owijał sobie swoje długie włosy wokół palców. Kiedy zauważył Isshiego, poderwał się z miejsca i zarzucił się mu na szyję.
 - Shi-chan! Fajnie, że jesteś! - zawołał piskliwym głosikiem.
 - Słuchaj, Barbie, puść mnie lepiej - stwierdził Isshi i odepchnął Yume od siebie. On spojrzał na niego ze smutkiem.
 - Dlaczego mnie nie pamiętasz? - spytał po chwili. - Aki-chan mi powiedział, że straciłeś pamięć.
 - On zawsze z tym „chan”? - zapytał Isshi. Wszyscy pokiwali głowami. - Ile on ma lat?
 - Dwadzieścia osiem - odparł Akiya. - Jest ode mnie młodszy o rok.
 - Wygląda, jakby był od ciebie młodszy o 15 lat, Tygrysia Lilio - stwierdził Isshi. Yume zasmucił się jeszcze bardziej.
 - Ha-chan, powiedz mu coś - zwrócił się do Shina. Shin popatrzył na niego z rozbawieniem.
 - Ja? Wątpię, żebym ja coś zdziałał - stwierdził i wzruszył bezradnie ramionami.
 - Izu-chan, no zrób żeś coś! - zawołał już zrozpaczony Yume. Izumi potarł ręką czoło z załamaniem.
 - Isshi, przestań dokuczać Yume. On jest i tak strasznie zagubiony. I jeszcze ten fakt, że go nie pamiętasz. To nie jest proste przyzwyczaić się do tego.
 - Tak, jasne - stwierdził Isshi i usiadł na kanapie. - Wiecie, jeśli piosenki, które napisał Nao nie istnieją, to znaczy, że tych, które napisał Yume, nie znam. Musicie mi dać nuty.
Reszta pokiwała głowami. Isshiego zastanowił fakt, dlaczego jego koledzy nagle ze wszystkim się zgadzają.
 - Hej, Isshi! Co u ciebie? - spytał Akiya, podchodząc do niego po próbie. Yume przyszedł zaraz za nim.
 - Źle - odparł Isshi i spojrzał na Yume. I wtedy sobie uświadomił, że przecież nawet nie wie, jak on się naprawdę nazywa. - Yume, to może głupie pytanie, ale jak ty się naprawdę nazywasz?
 - Itsu Adoreamu - odpowiedział Yume. Isshi spojrzał na niego, po czym wyjął kartkę i długopis z kieszeni. Napisał na nim to imię i nazwisko i skreślił kilka liter. Wyszło mu coś po angielsku, choć zapomniał, co to znaczyło.
 - It's a dream - przeczytał na głos. - Co to znaczy?
 - To jest sen - przetłumaczył Akiya. - Co masz zamiar zrobić, że mi to pokazujesz?
 - Nie wiem - odparł Isshi. Stop. Od kiedy Akiya się tak wysławia?
 - Isshi! - usłyszał nagle wokalista. Nie był to jednak głos ani Akiyi ani Yume.
 - Co to było? - spytał Isshi, rozglądając się w około.
 - Co? - dopytał się Akiya.
 - Ktoś mnie wołał - odparł Isshi.
 - Shinohara!
 - Zaraz, to ktoś, kto zna moje prawdziwe imię. O co tu chodzi?
 - Nikt nikogo nie woła, Isshi. Zaczynasz majaczyć - stwierdził Akiya.
 - Mam wrażenie, że coś jest nie tak. Ty - Isshi zwrócił się do Akiyi - wszystko ignorujesz. Normalnie od razu byś zaprowadził mnie do szpitala. I to wczoraj, gdy znalazłeś mnie na podłodze. Shin zachowuje się trochę opryskliwie, a Izumi wścieka się na telefon. Niby jak oni się zeszli?
Nikt mu nie odpowiedział.
 - No właśnie, bo się jeszcze nie zeszli. W tym cały problem. Nie wiecie, bo to się nie zdarzyło. Bo ten świat nie jest realny. To jest sen - oznajmił Isshi.
 - Obudź się!

wtorek, 4 maja 2010

Yume I

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, trochę smutny na początku
Ostrzeżenia: amnezja?
Notka autorska: Dobra, powiem tak - nie mam pojęcia, dlaczego moja wyobraźnia, podświadomość czy coś tam martwi się bardziej o inne pary niż Tora i Akiya. Może to dlatego, że u nich największym kryzysem może być drobne kłamstewko Amano, a u innych... Świat się wali, inni w mojej chorej wyobraźni mają poważne kryzysy. No dobra, nie wszyscy. Tylko takich dwóch. Obaj pasują do siebie chyba po prostu zbyt idealnie, żeby wszystko w ich świecie było doskonałe. Nie, nie będę wdawać się w szczegóły, o co się pokłócili. Wystarczy napisać, że się pokłócili. I pozwalam wam puścić wodze fantazji. Uwaga: na ten fik Nishi niech delikatnie przymknie oko.



Trzy tygodnie. Dokładnie tyle minęło od czasu, kiedy Nao zatrzasnął Isshiemu drzwi przed nosem. Powiesz o jedno słowo za dużo i nagle musisz wracać do swojego domu, sam.
Isshi siedział na balkonie. Piąte piętro, widok na autostradę, ryczące dziecko u sąsiadów za ścianą i jamnik biegający po panelach u tych na górze. Życie jak marzenie, nie ma co. I ta okropna pustka. Samotne mieszkanie, samotne poranki, samotne noce, samotne zmartwienia. Samotność.
 - Nudzi mi się - stwierdził Isshi. - Od tej ciszy zaczyna mi się kręcić w głowie.
Wszedł do domu i nagle świat zrobił się czarny...
 - Isshi? - dobiegło go gdzieś z daleka. Zamrugał. Zobaczył nad sobą Akiyę. Stop. CO ON TU ROBI?!
 - A ty co tu robisz? - spytał ze zdziwieniem. Akiya przewrócił oczami.
 - W tym momencie? Zbieram cię z podłogi. Wstawaj - stwierdził Aki. Isshi wstał i rozejrzał się. Był dalej w swoim domu, ale jedna rzecz go intrygowała – co tu robi gitarzysta?
 - Odpowiesz mi w końcu na pytanie? - Isshi zaczynał się już niecierpliwić.
 - Yume prosił mnie, bym przyszedł do ciebie i wziął te teksty, co je piszesz od miesiąca - odparł Akiya. - Wiesz, on już napisał trochę muzyki i chcemy w końcu to jakoś poskładać. Izumi też się na ciebie wkurza, bo nie pojawiasz się na próbach i nawet nie uzasadniasz swoich nieobecności. Shin i Izumi zajęli się sobą, więc to ja musiałem tu przyjść.
 - Poczekaj - Isshi powstrzymał Akiyę ręką, choć nie za bardzo wiedział przed czym. Rzeczywiście nie pokazywał się na próbach, ale to z powodu ryczącego dziecka za ścianą, które nie dawało mu spać, a przez to nie mógł się na niczym skupić. I chyba zapomniał Izumiemu o tym powiedzieć, ale.... - Kto to jest Yume?
 - Nasz basista - Akiya zmierzył go wzrokiem. - Gramy razem od sześciu lat. Zapomniałeś?
 - Co? - Isshi otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. - A Nao?
 - Gra w swoim zespole. Choć nie wiem, dlaczego Nao miałby zostawić dla nas Alice Nine.
 - Chodzi mi o naszego Nao - załamał się Isshi. - Yamada Naoki. Mówi ci to coś?
Akiya spoważniał. Isshi po raz pierwszy widział, żeby miał on aż tak poważną minę.
 - Isshi - powiedział powoli, praktycznie bez emocji. - Nao zginął w wypadku samochodowym. Wiele lat temu. Dlatego zmieniliśmy nazwę zespołu i przyjęliśmy do niego Yume. Kojarzysz?
Isshi usiadł z wrażenia na łóżku. Przecież to było niemożliwe. Znalazł jak najszybciej swój telefon. W kontaktach nie było Nao. Dopadł laptopa, wpisał w YouTube Kagrra, PV. Owszem, wyskoczyły mu jakieś opcje, PSC chyba jeszcze nie zrobiło czystek, ale Nao nie było na żadnym teledysku. Ostatnia nadzieja: wpisał w Google „Kagrra, no su”. Wyszukiwarka zamieniła się w jeden wielki znak zapytania.
 - Akiya - zaczął Isshi, lekko drżącym głosem. - Jeśli Nao nie żyje od kilku lat, to skąd u mnie te wszystkie wspomnienia?
 - Jedyne logiczne wytłumaczenie to to, że uderzyłeś się w głowę - stwierdził Akiya. - Wszystko w porządku?
 - Nie - odparł Isshi. - Właśnie się okazało, że wymyśliłem sobie kilka lat swojego życia. To nie jest w porządku.
 - Aha, jasne - Akiya uśmiechnął się niemrawo. - To masz te teksty?
 - A zabić cię? - odwarknął Isshi. Akiya popatrzył na niego z lekkim rozbawieniem.
 - Ty się nigdy nie zmienisz. Przyjdę jutro - stwierdził i wyszedł. Isshiego zastanowił fakt, dlaczego Akiya wyszedł, jeśli jego najlepszy przyjaciel właśnie stracił zmysły?