Pairing: Naoto&Shougo, wspomniane Satoshi&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, soft angst
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: W końcu wymyśliłam, dlaczego w zasadzie Shougo z Naoto zerwał. Oczywiście wiadomo, że to wszystko skończyło się koniec końców dobrze i do siebie wrócili, ale postanowiłam to opisać. Głównie dlatego, że Hana była ciekawa.
Och, no i może znowu zrobiłam z jrockowca ciotę i niedorozwoja, który nie potrafi normalnie z nikim rozmawiać, ale wiecie co? Mam to w pupci. :)
Zadałem głupie pytanie równie mało inteligentnej osobie.
- Yoshito, masz czasem tak, że masz wrażenie, że twój związek jest za idealny?
I ta równie głupia jak moje pytanie osoba udzieliła mi odpowiedzi na tym samym poziomie.
- Zazwyczaj unikasz powtórzeń, Shougo. Jak bardzo zestresowany jesteś, co? - spojrzał na mnie znad ciemnych okularów, po czym usiadł na kanapie i otworzył sobie piwo. - Czego oczekujesz, że ci powiem, hm?
- Nie mam pojęcia... - odparłem cicho.
- Związki idealne nie istnieją - mruknął. - Ogólnie w dzisiejszych czasach związki nie istnieją. Miłość to coś, co może znali nasi rodzice, ale jak patrzę na te wszystkie rozwiedzione ciotki, to trochę w to wątpię. A my? Naprawdę myślisz, że możemy się zakochać?
- Ja Naoto kocham - powiedziałem stanowczo.
A przynajmniej chciałbym, żeby tak było.
- Głos ci drży - Yoshito rozsiadł się w rozkroku i oparł się wygodnie. - Słuchaj, stary. Ty może i mojego brata kochasz. No okej. Ale myślisz, że po co mu ta kawalerka, którą niby studentom wynajmuje?
- Kawalerka? - powtórzyłem.
- No ta, w której mieszkał, zanim żeście się zeszli - Yoshito wypił pół puszki jednym haustem i otarł sobie usta ręką. - Nie powiedział ci, że dalej ją ma?
- Nie... - miałem wtedy mętlik w głowie, jak nigdy wcześniej. Później, kiedy byłem z Satoshim, zdarzało mi się to o wiele częściej.
- Czyli ma kochanki - Yoshito wzruszył ramionami. - Albo kochanków. Nie wiem. Dynda mi to i powiewa. Też mam. I K też ma. Wszyscy mamy. To norma. Jesteśmy muzykami. Sypiamy z fankami. I fanami. I czasem zaciągniemy do łóżka kogoś, kogo płci za Chiny nie określimy. A przynajmniej ja.
- Ale... Ale to Naoto. On by mnie...
- Nie zdradził? Och, Shougo, nie bądź naiwny - Yoshito dopił piwo i wyciągnął papierosy z kieszeni. - Zachowujesz się jak fanka, która odkryła, że jej idol uprawia seks.
- Ale to Naoto!
- No i co? - Yoshito wsadził sobie jednego papierosa do ust. - Mój brat nie jest jakimś bożkiem. Poza tym, rozmawiasz ze mną na ten temat, nie? Więc sam coś podejrzewasz.
- Tak, ale...
- No chyba nie zadałeś tego pytania tylko po to, żeby usłyszeć, że nie, broń Izanami, twój Naoto to święty Walenty i jego penis chędoży tylko twoją pupcię? - Yoshito podpalił papierosa i zaciągnął się dymem.
Chciałem zwrócić mu uwagę, że niech wyjdzie z tym petem na zewnątrz, bo mimo tego, że też palę, nie życzę sobie kopcenia jego śmierdzącymi papierosami w tym pomieszczeniu.
Chciałem, bo Yoshito pali wręcz nieprzyzwoicie mocne papierosy i nawet mi ten dym podrażniał zatoki i gardło.
Ale nie mogłem. Patrzyłem tylko na niego, jakby mi powiedział, że Ziemia jest trójkątna. I co gorsza, mój ślepy umysł, spanikowany i tak jak Yoshito sam stwierdził, naiwny, we wszystko uwierzył.
- Te, stary, żyjesz? - Yoshito pomachał mi ręką przed oczami, po czym znowu się zaciągnął i wypuścił z ust kłąb szarego dymu. - Wyglądasz, jakbym cię uświadomił, skąd się biorą bachory.
Może powinienem wtedy z Naoto porozmawiać. Ale jedyne, co mogłem na ten temat powiedzieć, jedyne, co zdołałem wykrztusić, było spytanie go, czy naprawdę nie sprzedał tej kawalerki.
I oczywiście otrzymałem odpowiedź pozytywną. Nie widział w tym żadnego problemu, a ja wypowiedziałem słowa, których żałuję do dzisiaj i które nigdy nie powinny paść z moich ust.
- To dobrze. Przynajmniej będziesz miał teraz gdzie mieszkać.
Pamiętam smutek w jego oczach, kiedy dotarło do niego, o co mi chodzi. Ale jak to Naoto, tylko niemrawo się uśmiechnął i oczywiście nawet nie zapytał, dlaczego. Po prostu przyznał mi rację i spytał, czy pomogę mu się spakować.
Interpretacja tego była wtedy dla mnie oczywista. Zdał sobie sprawę z tego, że ja wiem o jego zdradach. Ale teraz jestem świadomy faktu, że to ja byłem ślepy. Fakt, że nasz związek był taki świetny, że praktycznie wcale się nie kłóciliśmy, że było wręcz nudno i za dobrze, to nie był wynik udawania najczulszego partnera na świecie, byleby ten drugi nie zorientował się, iż jest zdradzany. To po prostu była miłość.
A ja, jak skończony idiota, ją zniszczyłem.
The end