Pairing: Tora&Akiya (tylko wspomniane)
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: To w zasadzie jest opowiadanie. A dokładniej dialog między Akiyą, a jego bratową.
Wow, coś o Kagrrze,. Znowu. O.o
- ...i dostała te leki. Całkiem dobrze działają - moja bratowa wyciągnęła z torebki pudełko. - Mam jedno na wszelki wypadek, gdyby ona zapomniała.
Wziąłem od niej opakowanie i przyjrzałem mu się. Znałem te leki. I rzeczywiście dobrze działały.
Aż za dobrze.
- W ulotce jest podana dawka, prawda? - spytałem.
- Tak. Trzy tabletki dziennie - przyznała Sayuri. - Mój brat też je kiedyś brał. Po śmierci taty.
- Jedna starczy. Góra dwie. Przy trzech dzieją się dziwne rzeczy - oddałem jej pudełko. - Wątpię, żebyś chciała się dowiedzieć, co.
- Och - Sayuri schowała tabletki do torebki. - Aż tak źle?
- Tak. Zwłaszcza, jak się je bierze dłużej - przyznałem. - Można doznać... Hm... Czegoś w rodzaju grupowej halucynacji. Widzieć rzeczy, które nie istnieją. Słyszeć głosy, nawet czuć czyjś dotyk... Ogólnie niezła schiza, tak w skrócie.
- I długo ta halucynacja trwa? - spytała Sayuri.
- Dopóki bierzesz tabletki - odparłem. - A jak przestajesz... No cóż. Orientujesz się, że to wszystko to była tylko iluzja i wtedy...
- Wtedy co? - Sayuri wydawała się zmartwiona.
- Żałujesz - zaśmiałem się pusto. - Bardzo żałujesz, że to była tylko iluzja. Że to wszystko nie wydarzyło się naprawdę. Ale jednocześnie się cieszysz.
- Cieszysz? Z czego? - zdziwiła się moja bratowa.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że te sytuacje dokładnie tak by wyglądały. Bo tak dobrze znasz osoby, które widzisz - wzruszyłem ramionami. - A to przyjemne uczucie. Świadomość, że kogoś tak dobrze znasz.
- Długo brałeś te tabletki? - zapytała w końcu.
- Jakieś półtora roku - odparłem, wstając, żeby zalać herbatę. - Keiyu się od nich uzależnił.
- Och - Sayuri spochmurniała. - Są uzależniające?
- Bardzo - przyznałem. - Wszystko, co daje szczęście w pochmurne dni, jest uzależniające. Nieważne, czy to alkohol, papierosy, narkotyki, tabletki czy motyw w opowiadaniu, który podnosi nas na duchu. Niby wszystko jest dla ludzi, ale jeśli się w tym zatracisz, to po co to?
- Racja - Sayuri kiwnęła głową. Poszedłem po herbatę i wróciłem po chwili.
- Proszę - podałem jej herbatę.
- Dziękuję - uśmiechnęła się lekko. - Czy oprócz tamtego półtora roku brałeś je jeszcze kiedyś?
- W grudniu wziąłem kilka naraz. To nie było mądre - parsknąłem śmiechem. - Nie próbuj tego w domu.
- Było aż tak źle? - spytała. Pokręciłem głową.
- Było właśnie aż za dobrze - sprostowałem. - Ale to była ta chwila, której potrzebowałem, żeby się uspokoić. Żeby zrozumieć, że Masashi nigdzie się nie wybiera. Nawet, jeśli powiedział mi to omam w postaci ducha mojego najlepszego przyjaciela...
The end