Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Miałam dzisiaj wstawić zupełniego innego fika, ale Tora... miał zawał. o.e
Swoją drogą, jak kiedyś potrafiłam trzasnąć 10 fików z ToraAki w jednym roku, tak teraz nie napisałam z tym shipem nic od... czterech lat. o.e
Nie pamięta dużo z poprzedniego dnia. Jedynie przebłyski.
Telefon, informację i nagłą zmianę swojego położenia. Tak dokładniej, zmienił pozycję z pionowej na poziomą. Ocknął się po chwili, czując, jak ktoś go klepie po policzku. Nawet nie wiedział, że Shin tak dobrze zna się na pierwszej pomocy i środkach uspokajających.
Cały dzień spędził przy melisie. Tyle wie. Wciąż czuje jej smak w ustach. Nadal ma ją w termosie, teraz, siedząc tutaj w poczekalni i zastanawiając się, jakim cudem zwykłe pobolewanie w mostku skończyło się operacją na otwartym sercu.
Patrzy w sufit. Najczęściej dzwoniącą do niego osobą tego dnia jest Nao. Ich Nao, Naoki Yamada, nie Naoyuki Murai.
Nao wie. On dobrze wie. Aż za dobrze.
Mimo, że sobie powtarza, że będzie w porządku, sam w to nie wierzy. Nie wierzy, bo już raz to przeżywał. Pamięta, jak znalazł Isshiego, pamięta dotyk jego zimnej skóry. Wszystko pamięta. Nawet smak własnych łez tamtego dnia. Nawet to, że potem ich wszystkich objęła zbiorowa halucynacja, spowodowana skutkiem ubocznym leków i silnego przekonania, że Shinohara przecież by ich tak o nie zostawił.
Przymyka oczy. Torze nic nie będzie. To tylko rutynowa operacja, a on już się przecież obudził z narkozy. Ale nadal nie pozwalają mu do niego wejść. W końcu jest tylko kolegą. Zwyczajnym kolegą, nie rodziną.
I tak nie wejdzie tam pierwszy. Shou zapowiedział, że on to zrobi. Obiecał, że wszystko im przekaże. Że ich uspokoi.
Trudno mu było uwierzyć w to ostatnie, patrząc na jego trzęsące się dłonie. Ale może ma rację. Może drżenie ustanie, jak Tora z nim porozmawia.
Izumi i Shin siedzą po jego obu stronach. I tak mówią mniej, niż Naoki przez telefon, ale są. Nie zostawiliby swojego przyjaciela w takiej sytuacji.
Hiroto chodzi jak nakręcony po korytarzu, wydeptując ścieżkę w kafelkach. Słychać jego nerwowy tupot stóp. Nawet Saga nie ma ochoty żartować. Nikt nie ma ochoty żartować. Nao się nawet nie uśmiecha. Siedzi tylko, głęboko zamyślony, nie zwracając uwagi na Hiroto, który za każdym razem, gdy go mija, go zagaduje.
Czekają. Czekają całą siódemką i Naokim po drugiej stronie słuchawki. Odbierają mnóstwo słów wsparcia przez prywatne wiadomości, smsy i telefony. Pierwszy był Aoi. Nie, nie ten z Gazette. Ten Aoi z Ayabie, który wyrwał Naokiemu słuchawkę i powiedział, że jeśli Tora doprowadzi Akiyę do takiego stanu, jak Isshi Nao, to go srogo popamięta.
W zasadzie, Kazuhiro nigdy nie słyszał, żeby Aoi był kiedykolwiek aż tak czymś przejęty, poza tymi chwilami, kiedy działo się w jego życiu naprawdę źle.
Shou wchodzi do sali Tory pierwszy, tak, jak zapowiedział. Wychodzi po krótkim czasie. Wie, że ma jeszcze czas, a Akiya potrzebuje rozmowy z Torą bardziej od niego. Ale były gitarzysta Kagrry, nie chce rozmawiać. Jedynie przytula się do ukochanego i zamyka oczy. Czeka, aż ten go obejmie i wzdycha ciężko, mamrocząc pod nosem, żeby więcej tak nie robił. Żeby więcej go nie straszył w taki sposób. Nie ma zielonego pojęcia, czy Tora go rozumie. Przez zaciśnięte gardło mówi z takim trudem, że ledwie słyszy sam siebie.
Ale czując dłoń Masashiego przeczesującą jego włosy, ma wrażenie, że jednak naprawdę wszystko będzie w porządku. W końcu to Tora, prawda? To przy nim Akiya czuje się bezpiecznie. To w jego ramionach odzyskuje spokój.
Nawet, jeśli słabe serce Tory bije teraz o wiele ciszej, to jednak wciąż ma dla kogo.
The end