Pairing: Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Beauty and the Beast"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Nie wiem, jakim sposobem od myślenia o tym, co jeszcze muszę przeczytać na uczelnię, przypomniałam sobie o tym, że miałam dodawać tego fika, ale to chyba dobrze. XD
Prace nad obrazem zajęły mi tydzień. Meiko miała rację. Kirei wiercił się, jakby usiadł w mrowisku.
Ale w końcu jego portret był gotowy.
- Już - oznajmiłem, schodząc ze stołka i podchodząc do Kireiego. - Chodź, pokażę ci. Tylko zamknij oczy.
Podałem mu rękę i zaprowadziłem do obrazu.
- Już mogę otworzyć?
- Możesz.
Kirei uchylił powieki, po czym gwałtownie otworzył je do końca. Patrzył to na mnie, to na obraz i tak kilka razy z rzędu.
- To jest cudowne! - zawołał. - Jak? Jejku, ale z ciebie zdolna bestyjka!
Miałem ochotę schować się pod biurko.
- Naprawdę tak uważasz? - spytałem speszony.
- Naprawdę! Nie chciałbyś zostać jakimś malarzem, czy coś? Czy księciu to nie przystoi? - zapytał Kirei.
- Mógłbym zostać, ale... - westchnąłem. - Z takim wyglądem nie dam rady.
- Oj tam, założysz płaszcz, naciągniesz kaptur na głowę i jakoś to będzie - stwierdził Kirei. - Nie wolno się poddawać w dążeniu do marzeń, wiesz? Musisz w siebie uwierzyć. To, co stworzyłeś, jest piękne. Szkoda, że Meiko nie możesz namalować... Znaczy, możesz, ale ona tego nie zobaczy.
- Gdybym poprzyklejał do płótna różnej wielkości białe kamyczki, to mogłaby to zobaczyć palcami - zaproponowałem.
- Serio mógłbyś? - spytał zaskoczony Kirei.
- Oczywiście - przyznałem. - W ogrodzie jest pełno takich. Pomożesz mi je zbierać?
- No pewnie! - zawołał, łapiąc mnie za rękę. - Chodź, bestyjko. Zrobimy przyjemność mojej siostrze. Niech ma od życia coś miłego.
Poszedłem za nim. Biła od niego taka pozytywna energia, że aż chciało mi się uśmiechać, co robiłem rzadko, odkąd byłem bestią.
* * *
Posadziliśmy Meiko pod ścianą. Najpierw narysowałem szkic ołówkiem, później poprzyczepiałem do niego kamyki. Pomalowałem je farbami. Zajęło mi to jednak tyle samo, co stworzenie portretu Kireiego, bo Meiko, w przeciwieństwie do swojego brata, nie wierciła się wcale.- Musisz poczekać, aż farba wyschnie - powiedziałem jej, gdy obraz był gotowy.
- Na razie pokaż go mojemu bratu. Nie może się doczekać chyba bardziej ode mnie - stwierdziła Meiko.
- Pokażę go wam obojgu jutro. Teraz czas spać - pogłaskałem ją po głowie, a ona zachichotała.
Dlaczego to rodzeństwo mnie tak traktuje? Przecież jestem okropnym i strasznym potworem...
Wróciłem do komnaty. Otworzyłem drzwi, ale w tym momencie zobaczyłem Kireiego.
- Yajuu, mam problem - podrapał się zdezorientowany po głowie. - Wiesz... Nie mam pojęcia, gdzie jest moja komnata.
- Mieszkasz tu jakiś miesiąc - zauważyłem.
- Mam talent? - zaśmiał się lekko histerycznie. - Zaprowadzisz mnie?
- Jasne - odparłem, a on złapał mnie za rękę i, ku mojemu zdziwieniu, to on mnie gdzieś prowadził.
Stanęliśmy na balkonie. Księżyc oświetlał odbitym od słońca blaskiem całą okolicę.
- Pięknie, nie? - spytał Kirei.
- Tak - przyznałem. - Chyba trochę psuję jakość, co?
- Ty? - zdziwił się Kirei. - Weź przestań. Piękno wcale nie musi być na zewnątrz. A czasem nawet jest tak, że na zewnątrz ktoś jest po prostu chodzącym ideałem, a w środku to taka gnojówka, że cała wieś czuje. Chodzi o to, co jest w środku.
- W środku? - niezbyt rozumiałem, do czego on dąży.
- W sercu. O tu - położył dłoń na mojej klatce piersiowej tak, jak jego siostra przy pierwszym naszym spotkaniu. - Nie przejmuj się tym, jak wyglądasz. Dopóki twoje dobre serce ma siłę bić, to wszystko jest w porządku.
Zamarłem. Patrzyłem na niego z mętlikiem w głowie. O czym on mówi? Czy on uważa, że jestem piękny przez to, jak się zachowuję? Ale przecież ja...
- I nie płacz, na litość bogów!
...jestem tylko rozchwianym emocjonalnie potworem...
- Kirei... - szepnąłem, a on uśmiechnął się czule.
- Idę spać - oznajmił, przeciągając się. - Znam drogę. Chciałem ci tylko uświadomić, jak bardzo się mylisz, oceniając siebie po wyglądzie.
Po czym poszedł, zostawiając mnie z moimi własnymi myślami.