Pairing: Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Nie pytajcie, czemu tak. Po prostu. A wspomniany pan na Y jest tępy. Może kiedyś wymyślę, co odwalił. XD
Pamiętam ten pierwszy impuls, który podpowiedział mi, że powinienem spytać, czy wszystko w porządku. Pamiętam twój markotny uśmiech, który mi posłałeś i przytaknąłeś, że owszem, a ja stwierdziłem, że ci nie wierzę. Później przyznałeś, że coś cię trapi, ale cała ta sprawa była błaha i szybko dało się ją rozwiązać.
Ale impuls pojawiał się częściej i częściej, a ja nie rozumiałem, co się dzieje. Przez prawie trzydzieści lat żyłem w przekonaniu, że jestem hetero i nie dopuszczałem do siebie myśli, że to może być coś silniejszego od przyjaźni.
- Chobi, błagam cię - Shougo westchnął przeciągle, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Dzieliliśmy tego dnia pokój, ty byłeś tuż za ścianą, razem z tym... Ekhem, z Satoshim.
- O co? O czwartego psa? - spytałem zdezorientowany. Shougo jęknął żałośnie i przykrył twarz poduszką. - No co?
- O Chisę mi chodzi - powiedział dosadnie, rzucając we mnie wyżej wymienionym elementem pościeli. - O Chisę, głąbie. Wodzisz za nim wzrokiem jak kot za rybką na wędce, ale nic z tym nie robisz!
- Za nikim nie wodzę wzrokiem - stwierdziłem, odrzucając poduszkę. - To tylko przyjaźń.
- Przyjaźń... - Shougo prychnął i położył się z powrotem na łóżku. - Przyjaźń może przeobrazić się w miłość, wiesz? I to silniejszą od takiej, która powstała ze zwykłej znajomości.
- Tak, zwłaszcza po tobie i Naoto to widać - mruknąłem. - I po waszym wielkim rozstaniu.
- Chobi, zainteresuj się może własnym życiem miłosnym, co? - Shougo zmierzył mnie wzrokiem. - To, co było między mną i Naoto, dobiegło końca. Teraz jestem z Satoshim.
- Ty się interesujesz moim życiem miłosnym, to ja twoim - wzruszyłem ramionami. - W zasadzie, czemu zerwaliście?
- Nie twój interes - stwierdził Shougo.
- Mój interes ma się dobrze, o wasz związek z Naoto pytam - odparłem, przez co znowu dostałem poduszką.
- Znasz to uczucie, kiedy masz wrażenie, że jest za dobrze? - spytał Shougo.
- Znam - przyznałem. - I co z tego?
- Yoshito mi powiedział... Ech, to i tak nieważne. Było minęło - stwierdził Shougo. - Zarwij do Chisy, bo zderzę was głowami i wylądujecie obaj na oiomie.
- Ale ja go nie kocham.
- Ale ci się podoba.
- Jestem hetero!
- A ja jestem woźną w balerinach.
- Co?
- Jajeczko. Idź spać, jeśli i tak nic do ciebie nie dociera - Shougo zakrył głowę kołdrą i odwrócił się do mnie plecami.
Nie rozumiałem go wtedy. I przez jeszcze długi czas nie rozumiałem nadal.
Siebie też nie rozumiałem. Moich reakcji na twój piękny uśmiech, na smukłe dłonie, na duże, kocie oczy o szczenięcym wyrazie, sprawiające wrażenie wiecznie smutnych. Na włosy opadające na twoje drobne ramiona, na niski głos i...
Tak. Największy problem rozpoczął się w momencie, gdy zacząłem zauważać też twoje cechy charakteru, które mnie w jakiś dziwny sposób zauroczyły. To, że byłeś dla wszystkich taki miły i uprzejmy, to, że byłeś piekielnie inteligentny, choć nie chciałeś tego po sobie dać poznać i to, że tak łatwo można było doprowadzić cię do zakłopotania. Ta ostatnia cecha sprawiała, że chciałem cię chronić, chciałem sprawić, by osoby, które wywołują popłoch w twoich pięknych oczach, spłonęły żywcem. A przynajmniej przeprosiły.
I w zasadzie, nie tylko Shougo zwracał mi uwagę. Hikaru, Lin i Ivy też dobrze sobie radzili w dzwonieniu, pisaniu i mówieniu mi prosto w twarz "Ogarnij się, Ishizuka Hiroki, bo tak nie można.".
A ja, jak jakiś smarkacz żyjący w zaprzeczeniu, biegałem pod zimny prysznic i tylko patrzyłem tępym wzrokiem w kafelki, usiłując sobie nie wyobrażać, że krople wody to twoje wiecznie zimne dłonie.
Nigdy nie działało.
- Kurihara Sachi, co ty ze mną robisz? - szepnąłem za którymś razem, uderzając trochę za mocno czołem w kafelki, bo aż mi się zakręciło w głowie.
Chciałem tylko się oprzeć, a nie wywoływać u samego siebie wstrząs mózgu, na bogów!
A Meiko tylko się zaśmiała, naklejając mi plaster w kotki na czoło, że takie życie ciapy.
I żyłem tak, usiłując zbliżyć się do ciebie jak najbardziej, choć miałem ochotę właśnie zupełnie się oddalić, by w końcu przez zbieg wielu okoliczności pocałować cię, gdy spałeś i nie byłeś zupełnie świadomy tego, co chcę zrobić.
Ale wiesz co? Twoje prawdziwe dłonie to nic w porównaniu z tą zimną wodą. Zwłaszcza, że jesteś po studiach artystycznych i potrafisz grać na wielu instrumentach.
A słodycz, której skonsumowanie się odwleka, smakuje o wiele lepiej niż taka, którą bierze się bez wahania.
The end