Pairing: Chobi&Chisa, Naoto&Shougo, Yoshi (ex. CatFist)&Meiko (OC)
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: melancholia głównego bohatera
Notka autorska: Ostatnia część. Shougo jest z nim biedny... XD
"Czwartek, 2 lutego"
Nie wiem, od czego zacząć. Od początku czy końca? Jeśli zacznę od końca, to zacznę od faktu, że nasz kochany Naoto strzelił mnie w twarz. Bolało. Czułem, jak rozżarzone igły przebijają mój policzek, jak cały płonie i jak ogień układa się w ślad po jego dłoni. Dłoni, nie pięści, Naoto chciał mnie tylko doprowadzić do względnego porządku, nie chciał wysłać mnie do szpitala.
Bałagan w mojej głowie sprawił dużo złych rzeczy. Sprawił, że Shougo był wściekły. Był tak wściekły, że łzy pociekły mu z oczu i Naoto nie wytrzymał. Po prostu przyłożył mi z otwartej dłoni i kazał się opamiętać. Ujął to oczywiście w bardziej dosadne, brutalne i nieistniejące w naszym języku słowa, bo przecież to dyshonor przyznać się nam, Japończykom, że klniemy. Głupota. Fakt faktem, stałem w przedpokoju z odciskiem dłoni Naoto na twarzy, obok oniemiałego Shougo i Yoshiego półgębkiem mówiącego do Meiko, co się właściwie stało. I dlaczego Naoto krzyczy.
Zacząłem od końca, więc może wrócę do początku. Wyżyłem się na Izanami ducha winnemu Shougo, wyrzuciłem z siebie to, co mnie trapiło i stwierdziłem, że nigdy nie powinienem Was poznać. Że nigdy nie powinno być żadnego DIV, że ten zespół to najgorsze, co mnie w życiu spotkało i mam dosyć śpiewania piosenek, które już nic dla mnie nie znaczą. Shougo się wściekł, ale jeszcze nie aż tak, apogeum jego złości nastąpiło, kiedy zwyzywałem Meiko za sam fakt, że jest Twoją siostrą. A przecież tydzień temu jadłem z nią ciasto, a ona, słodka dziewczyna w błękitnej sukience, nic mi nigdy nie zrobiła. Nigdy.
I szczerze mówiąc, zasłużyłem na tego potwornego kaca. Tego moralnego też. Gdzie moje tabletki? I chyba zaraz zwymiotuję. Znowu.
"Piątek, 24 lutego"
Poszedłem z Meiko do kawiarni. Sam. Usiłowałem się z nią umówić już kilka razy, ale za każdym razem mnie zbywała. Nic dziwnego. Zachowałem się jak kretyn, przemawiał przeze mnie alkohol, a Takeshi nie powinien był mi pozwolić tyle pić.
Dobrze, nie zwalajmy winy na Takeshiego, chciał dobrze. Chciał mnie pocieszyć, podnieść na duchu, złapać za rękę i wyciągnąć z tej otchłani - studni bez dna, do której wpadłem i nie mogę przestać lecieć. Jestem tylko coraz głębiej, dociera do mnie coraz mniej światła, ale zapominam, staram się zapominać, zapominać o pocałunkach, o obietnicach, o szorstkich dłoniach na moim ciele, o tych wszystkich przeżytych orgazmach i rytmie, w którym biło Twoje serce, które słyszałem, kładąc głowę na Twojej klatce piersiowej...
Miałem pisać o Meiko. A więc widziałem w jej czarnych oczach smutek, widziałem, jak je ciasto ze zwątpieniem wypisanym na twarzy. Ona mnie nie widziała, dla niej świat jest czarny, to jedyny kolor, jaki zna. Unosi się w czarnej wodzie, w płynnej ciemności, która ją okala i zabiera dostęp do światła.
W końcu się odezwała. Powiedziała, że nadal mnie kochasz i że powinniśmy do siebie wrócić, bo tak nie można. Że męczymy się jak alergik na zbyt słabych lekach i tracimy na to nasze rozstanie mniej więcej tyle samo chusteczek. Że to wszystko to jeden wielki, nieśmieszny dla niej żart i ona chce, żeby było jak dawniej. Od zawsze traktowała mnie jak zwykłego Tanakę, byłem dla niej Sachim, nie Chisą. Nigdy mnie tak nie nazwała.
Ale nie będzie jak dawniej, Meiko. Nie będzie, dopóki twój szanowny braciszek się czegoś nie nauczy.
I dopóki moje kruche, słabe i głupie serce nie stwierdzi, że masz rację...
"Środa, 15 marca"
Wczoraj po raz pierwszy od wielu lat grałem na basie. Reika twierdzi, że sobie poradziłem. Rui i Haku też. Ale ja twierdzę, że się mylą. Bo kiedy grałem, widziałem Twoją twarz.
Nie radzę sobie. I nie poradzę.
"Sobota, 18 marca"
Nie mogę znaleźć inhalatora. Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem piszę wyraźnie.
"Niedziela, 19 marca"
Nigdy więcej nie chcę widzieć Shougo tak przerażonego, jak wczoraj. Nigdy więcej nie chcę słyszeć, jak mój oddech tak brzmi.
Jestem zmęczony. Jestem tak bardzo zmęczony, że mam ochotę robić głupie rzeczy. Albo przespać cały dzień. Ewentualnie wieczność.
"Wtorek, 21 marca"
Leżałem przez ostatnie dwie godziny na trawniku i patrzyłem w niebo. Ludzie spoglądali na mnie jak na wariata, niektórzy podchodzili i dopiero po rozmowie ze mną odchodzili z widoczną konsternacją. Jak na złość było pogodnie i nie mogłem się wyciszyć poprzez deszcz.
Dlaczego niebo nie chce płakać? Potrzebuję tego. Potrzebuję łez, ale moje już wyschły. Znowu.
Wziąłem ze sobą telefon tylko po to, by odrzucać połączenia. Jedynie tego od Mamy nie odrzuciłem. Przyjemnie mi się z nią rozmawiało. Opowiadała o tym, że kotka sąsiadów się okociła i ma czwórkę małych kitusiów. Jeden jest strasznie sztywny i chodzi własnymi drogami, trzy pozostałe trzymają się razem. Jedno z tych trzech biega jak pomylone po podwórku i przynosi sąsiadom myszy, drugie jest płochliwe, a trzecie żyje jakby we własnym świecie i najłatwiej je złapać, do tego jest przylepą i mama zastanawia się, czy go nie wziąć.
W czasie, jak rozmawiałem z mamą, ten sztywny i ten szalony zaczęli walczyć, co skończyło się tak, że przylepa chciała pomóc i sama została podrapana. Jedynie temu płochliwemu nic się nie stało.
"Czwartek, 30 marca"
Od rana pada. A ja już tak nie mogę. Mam ochotę wyjść z domu i iść do Ciebie choćby pieszo. Chcę się z Tobą śmiać, rozmawiać i wygłupiać, wtulić w Ciebie i myśleć, myśleć o wszystkim i niczym i czuć Twoją dłoń na włosach.
Hiroki, Twoja siostra ma rację. To nieśmieszny żart. Przywróćmy światu przeszłość.
"Piątek, 31 marca"
Pada. Znowu. Od dwóch dni leje z małymi przerwami. Jestem lekko przeziębiony i miałem wczoraj atak, ale jest w porządku. Naprawdę jest w porządku.
Jest w porządku, bo siedzisz obok i patrzysz mi przez ramię, jak piszę. Jest w porządku, bo Twoja szorstka dłoń głaszcze mnie po głowie. Jest w porządku, bo Nameko wskoczyła na łóżko i próbuje powstrzymać mnie od pisania, ciągle trącając moją rękę.
Chyba obaj się czegoś nauczyliśmy. Ty tego, że nie jestem jajkiem, a ja, że czasem trzeba poprosić o pomoc, bo to nie jest żadna hańba. A powtarzanie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku to kłamstwo, jakich mało, kiedy tego porządku nie ma. Kiedy w naszych sercach, głowach i życiu panuje bałagan. Kiedy wszystko jest nie takie, jak być powinno.
Ale teraz jest. Z czystym sumieniem mogą to potwierdzić nasi sąsiedzi, którzy słyszeli, jak się wczoraj godziliśmy. Dobrze by było im zanieść jutro jakieś ciasteczka w ramach przeprosin, nie sądzisz?
The end