Uniwersum: Genshin Impact
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: fantasy
Seria: "Light&Ice"/"Sun&Wind"
Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony
Notka autorska: Nawet nie pamiętałam, że w tym rozdziale są akurat te dwa zestawy, ale wygląda na to, że to rozdział specjalnie dla Shishuu. XD
Notatka dwunasta: Ciepło
Dzień był upalny. Najlepiej siedziałabym cały czas w jeziorze.
- Xingqiu! Mam cię poszczuć marchewkami, czy co?!
Spojrzałam w tamtą stronę. Chłopiec z błękitnymi włosami i o oczach, które miały chyba jeszcze jaśniejszy odcień, złapał właśnie drugiego... chłopca... za ramiona.
Szczerze mówiąc, nie byłam pewna, czy to drugie dziecko było chłopcem czy dziewczynką. Miało granatowe włosy i złote oczy. Tyle mogłam o nim powiedzieć.
- Hehe, czyżbyś się przegrzał, Chongyun? - spytało, chichocząc.
- Wrzucę cię do wody, przysięgam! - zawołał Chongyun, popychając Xingqiu w stronę oczka wodnego.
- Czyli nie dodawać do lodów chili? - spytała dziewczynka, której wcześniej nie zauważyłam.
Była ode mnie niższa, miała tak ciemnogranatowe włosy, że prawie wręcz czarne, splecione w dwa cienkie warkocze. Złotooka, nieco pulchna.
- Możesz dodawać chili - powiedział Chongyun spokojnie, po czym wepchnął Xingqiu do wody. - Ale on niech mi nie wmawia, że to truskawki!
Xingqiu wypluł wodę i znowu zaczął się śmiać.
- Xiangling, masz lody bez chili, żebym się nie przegrzał? Jeszcze bardziej? - spytał Chongyun, a ona podała mu jakieś w kolorze jego włosów.
- Miętowe - oznajmiła, uśmiechając się promiennie i przeniosła na mnie wzrok. - Też chcesz, dziewczynko?
Podała mi jednego.
Był zimny, ale nie poczułam jego smaku, jak zwykle.
Xingqiu wyszedł z wody, nadal chichocząc.
Wieczorem już nie pamiętałam, jak brzmiał jego śmiech.
Notatka trzynasta: Gildia
Doktor Baizhu potrzebował czegoś od członka Gildii Poszukiwaczy Przygód. Nie wiem, czego dokładnie, bo zapisał wszystko w liście i wysłał mnie, bym dostarczyła to temu mężczyźnie.
Od kobiety o imieniu Lan dowiedziałam się, że aktualnie przebywa w Mondstadt.
Ach, cudownie. Znowu to miasto.
Kiedy szłam w kierunku Mondstadt, coś na mnie wpadło. Chłopiec. Jasnozielone oczy, popielate włosy. Lekko ciemniejsza karnacja.
Hm?
Zamrugałam.
Ciemna karnacja. Gdzieś już widziałam ciemną karnację...
Jeszcze ciemniejszą...
- Oj, przepraszam - chłopiec zaśmiał się nerwowo, wstał i przewrócił się ponownie.
Chyba jest niezdarny.
Postanowiłam dać sobie polecenie, by mu pomóc.
Podałam mu rękę. Wstał, zachwiał się i przewrócił się na mnie.
Westchnęłam ciężko.
- Przepraszam... - jęknął chłopiec.
Za trzecim razem udało nam się w końcu podnieść.
- Jesteś cierpliwa - stwierdził chłopiec.
- Nie, jestem Qiqi - odparłam. - I jestem zombie.
- Zombie? Wooow! - chłopiec spojrzał na mnie tak, jakbym przynajmniej była jednym z Archonów. - Ja jestem Bennett, miło mi cię poznać!
Bennett podskoczył z radości i znowu się wywrócił.
...nie wytrzymam.
- Hehe - Bennett wstał i otrzepał się z piasku. - Czyli spotkałem dzisiaj anioła i zombie?
- Mówiłam ci, mój drogi przyjacielu, że nie jestem aniołem - oznajmiła dziewczynka, podchodząc do nas.
Miała jasnozielone oczy, na które opadała jej blond grzywka. Lewego oka nie widziałam wcale, więc równie dobrze mogło być nawet fioletowe.
- To jest Amy - przedstawił ją Bennett.
- Nie jestem Amy - oburzyła się dziewczynka. - Jestem Fischl von Luftschloss Narfidort, Prinzessin der Verurteilung i muszę cię uprzejmie uświadomić, że...
Amy mówiła dalej, ale nie zrozumiałam absolutnie nic.
Wieczorem nie pamiętałam już ani jednego słowa.