Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 25 listopada 2018

Zbyt duża ilość światła powoduje ślepotę

Zespół: D=OUT&Acme (ex. xTRiPx), w tle LapLus
Pairing: Naoto&Shougo, wspomniane Satoshi&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, soft angst
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: W końcu wymyśliłam, dlaczego w zasadzie Shougo z Naoto zerwał. Oczywiście wiadomo, że to wszystko skończyło się koniec końców dobrze i do siebie wrócili, ale postanowiłam to opisać. Głównie dlatego, że Hana była ciekawa.
Och, no i może znowu zrobiłam z jrockowca ciotę i niedorozwoja, który nie potrafi normalnie z nikim rozmawiać, ale wiecie co? Mam to w pupci. :)


Zadałem głupie pytanie równie mało inteligentnej osobie.
- Yoshito, masz czasem tak, że masz wrażenie, że twój związek jest za idealny?
I ta równie głupia jak moje pytanie osoba udzieliła mi odpowiedzi na tym samym poziomie.
- Zazwyczaj unikasz powtórzeń, Shougo. Jak bardzo zestresowany jesteś, co? - spojrzał na mnie znad ciemnych okularów, po czym usiadł na kanapie i otworzył sobie piwo. - Czego oczekujesz, że ci powiem, hm?
- Nie mam pojęcia... - odparłem cicho.
- Związki idealne nie istnieją - mruknął. - Ogólnie w dzisiejszych czasach związki nie istnieją. Miłość to coś, co może znali nasi rodzice, ale jak patrzę na te wszystkie rozwiedzione ciotki, to trochę w to wątpię. A my? Naprawdę myślisz, że możemy się zakochać?
- Ja Naoto kocham - powiedziałem stanowczo.
A przynajmniej chciałbym, żeby tak było.
- Głos ci drży - Yoshito rozsiadł się w rozkroku i oparł się wygodnie. - Słuchaj, stary. Ty może i mojego brata kochasz. No okej. Ale myślisz, że po co mu ta kawalerka, którą niby studentom wynajmuje?
- Kawalerka? - powtórzyłem.
- No ta, w której mieszkał, zanim żeście się zeszli - Yoshito wypił pół puszki jednym haustem i otarł sobie usta ręką. - Nie powiedział ci, że dalej ją ma?
- Nie... - miałem wtedy mętlik w głowie, jak nigdy wcześniej. Później, kiedy byłem z Satoshim, zdarzało mi się to o wiele częściej.
- Czyli ma kochanki - Yoshito wzruszył ramionami. - Albo kochanków. Nie wiem. Dynda mi to i powiewa. Też mam. I K też ma. Wszyscy mamy. To norma. Jesteśmy muzykami. Sypiamy z fankami. I fanami. I czasem zaciągniemy do łóżka kogoś, kogo płci za Chiny nie określimy. A przynajmniej ja.
- Ale... Ale to Naoto. On by mnie...
- Nie zdradził? Och, Shougo, nie bądź naiwny - Yoshito dopił piwo i wyciągnął papierosy z kieszeni. - Zachowujesz się jak fanka, która odkryła, że jej idol uprawia seks.
- Ale to Naoto!
- No i co? - Yoshito wsadził sobie jednego papierosa do ust. - Mój brat nie jest jakimś bożkiem. Poza tym, rozmawiasz ze mną na ten temat, nie? Więc sam coś podejrzewasz.
- Tak, ale...
- No chyba nie zadałeś tego pytania tylko po to, żeby usłyszeć, że nie, broń Izanami, twój Naoto to święty Walenty i jego penis chędoży tylko twoją pupcię? - Yoshito podpalił papierosa i zaciągnął się dymem.
Chciałem zwrócić mu uwagę, że niech wyjdzie z tym petem na zewnątrz, bo mimo tego, że też palę, nie życzę sobie kopcenia jego śmierdzącymi papierosami w tym pomieszczeniu.
Chciałem, bo Yoshito pali wręcz nieprzyzwoicie mocne papierosy i nawet mi ten dym podrażniał zatoki i gardło.
Ale nie mogłem. Patrzyłem tylko na niego, jakby mi powiedział, że Ziemia jest trójkątna. I co gorsza, mój ślepy umysł, spanikowany i tak jak Yoshito sam stwierdził, naiwny, we wszystko uwierzył.
- Te, stary, żyjesz? - Yoshito pomachał mi ręką przed oczami, po czym znowu się zaciągnął i wypuścił z ust kłąb szarego dymu. - Wyglądasz, jakbym cię uświadomił, skąd się biorą bachory.
Może powinienem wtedy z Naoto porozmawiać. Ale jedyne, co mogłem na ten temat powiedzieć, jedyne, co zdołałem wykrztusić, było spytanie go, czy naprawdę nie sprzedał tej kawalerki.
I oczywiście otrzymałem odpowiedź pozytywną. Nie widział w tym żadnego problemu, a ja wypowiedziałem słowa, których żałuję do dzisiaj i które nigdy nie powinny paść z moich ust.
- To dobrze. Przynajmniej będziesz miał teraz gdzie mieszkać.
Pamiętam smutek w jego oczach, kiedy dotarło do niego, o co mi chodzi. Ale jak to Naoto, tylko niemrawo się uśmiechnął i oczywiście nawet nie zapytał, dlaczego. Po prostu przyznał mi rację i spytał, czy pomogę mu się spakować.
Interpretacja tego była wtedy dla mnie oczywista. Zdał sobie sprawę z tego, że ja wiem o jego zdradach. Ale teraz jestem świadomy faktu, że to ja byłem ślepy. Fakt, że nasz związek był taki świetny, że praktycznie wcale się nie kłóciliśmy, że było wręcz nudno i za dobrze, to nie był wynik udawania najczulszego partnera na świecie, byleby ten drugi nie zorientował się, iż jest zdradzany. To po prostu była miłość.
A ja, jak skończony idiota, ją zniszczyłem.
The end

sobota, 24 listopada 2018

Weakness

Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Miałam dzisiaj wstawić zupełniego innego fika, ale Tora... miał zawał. o.e
Swoją drogą, jak kiedyś potrafiłam trzasnąć 10 fików z ToraAki w jednym roku, tak teraz nie napisałam z tym shipem nic od... czterech lat. o.e


Nie pamięta dużo z poprzedniego dnia. Jedynie przebłyski.
Telefon, informację i nagłą zmianę swojego położenia. Tak dokładniej, zmienił pozycję z pionowej na poziomą. Ocknął się po chwili, czując, jak ktoś go klepie po policzku. Nawet nie wiedział, że Shin tak dobrze zna się na pierwszej pomocy i środkach uspokajających.
Cały dzień spędził przy melisie. Tyle wie. Wciąż czuje jej smak w ustach. Nadal ma ją w termosie, teraz, siedząc tutaj w poczekalni i zastanawiając się, jakim cudem zwykłe pobolewanie w mostku skończyło się operacją na otwartym sercu.
Patrzy w sufit. Najczęściej dzwoniącą do niego osobą tego dnia jest Nao. Ich Nao, Naoki Yamada, nie Naoyuki Murai.
Nao wie. On dobrze wie. Aż za dobrze.
Mimo, że sobie powtarza, że będzie w porządku, sam w to nie wierzy. Nie wierzy, bo już raz to przeżywał. Pamięta, jak znalazł Isshiego, pamięta dotyk jego zimnej skóry. Wszystko pamięta. Nawet smak własnych łez tamtego dnia. Nawet to, że potem ich wszystkich objęła zbiorowa halucynacja, spowodowana skutkiem ubocznym leków i silnego przekonania, że Shinohara przecież by ich tak o nie zostawił.
Przymyka oczy. Torze nic nie będzie. To tylko rutynowa operacja, a on już się przecież obudził z narkozy. Ale nadal nie pozwalają mu do niego wejść. W końcu jest tylko kolegą. Zwyczajnym kolegą, nie rodziną.
I tak nie wejdzie tam pierwszy. Shou zapowiedział, że on to zrobi. Obiecał, że wszystko im przekaże. Że ich uspokoi.
Trudno mu było uwierzyć w to ostatnie, patrząc na jego trzęsące się dłonie. Ale może ma rację. Może drżenie ustanie, jak Tora z nim porozmawia.
Izumi i Shin siedzą po jego obu stronach. I tak mówią mniej, niż Naoki przez telefon, ale są. Nie zostawiliby swojego przyjaciela w takiej sytuacji.
Hiroto chodzi jak nakręcony po korytarzu, wydeptując ścieżkę w kafelkach. Słychać jego nerwowy tupot stóp. Nawet Saga nie ma ochoty żartować. Nikt nie ma ochoty żartować. Nao się nawet nie uśmiecha. Siedzi tylko, głęboko zamyślony, nie zwracając uwagi na Hiroto, który za każdym razem, gdy go mija, go zagaduje.
Czekają. Czekają całą siódemką i Naokim po drugiej stronie słuchawki. Odbierają mnóstwo słów wsparcia przez prywatne wiadomości, smsy i telefony. Pierwszy był Aoi. Nie, nie ten z Gazette. Ten Aoi z Ayabie, który wyrwał Naokiemu słuchawkę i powiedział, że jeśli Tora doprowadzi Akiyę do takiego stanu, jak Isshi Nao, to go srogo popamięta.
W zasadzie, Kazuhiro nigdy nie słyszał, żeby Aoi był kiedykolwiek aż tak czymś przejęty, poza tymi chwilami, kiedy działo się w jego życiu naprawdę źle.
Shou wchodzi do sali Tory pierwszy, tak, jak zapowiedział. Wychodzi po krótkim czasie. Wie, że ma jeszcze czas, a Akiya potrzebuje rozmowy z Torą bardziej od niego. Ale były gitarzysta Kagrry, nie chce rozmawiać. Jedynie przytula się do ukochanego i zamyka oczy. Czeka, aż ten go obejmie i wzdycha ciężko, mamrocząc pod nosem, żeby więcej tak nie robił. Żeby więcej go nie straszył w taki sposób. Nie ma zielonego pojęcia, czy Tora go rozumie. Przez zaciśnięte gardło mówi z takim trudem, że ledwie słyszy sam siebie.
Ale czując dłoń Masashiego przeczesującą jego włosy, ma wrażenie, że jednak naprawdę wszystko będzie w porządku. W końcu to Tora, prawda? To przy nim Akiya czuje się bezpiecznie. To w jego ramionach odzyskuje spokój.
Nawet, jeśli słabe serce Tory bije teraz o wiele ciszej, to jednak wciąż ma dla kogo.
The end

niedziela, 18 listopada 2018

I didn't see, though I was looking

Zespół: Nexx
Pairing: Tsukasa&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: AU, angst
Ostrzeżenia: *wyciąga listę* *czyta* Śmierć postaci, samookaleczanie, próba samobójcza, depresja, krew... Tak, znowu. *gniecie kartkę* *wyrzuca za siebie* Ogólnie (znowu) nie czytajcie, jak macie zły humor.
Notka autorska: Znowu wyciągam z szafy starego fanfika z bardzo złym zakończeniem, ale jak "Kilka minut do piekła" jakoś przełknęliście, to to też dacie radę, bo jest krótkie. Umieściłam to w tak starym i tak długo nieistniejącym zespole Chisy, że dalej to chyba tylko do Vettic mogłam się cofnąć. Oznaczam to jako AU, bo nic takiego nie miało miejsca, dzięki Buddzie. Tyle, (nie)miłego czytania.


Stoję przed tobą i patrzę. Patrzę na twoje zamknięte oczy, patrzę na blady uśmiech, który zastygł na twojej twarzy. Patrzę na twoją jasną skórę, teraz jeszcze jaśniejszą i zimną w dotyku.
Krew nie płynie. Serce nie bije. Nie oddychasz. Leżysz na łóżku martwy, lecz piękny jak za życia.
Chyba zastanawiałeś się, jak w zasadzie to zrobić, bo na twoim nadgarstku widnieje szkarłatna, świeża linia. Rozmyśliłeś się po jej zrobieniu? Stwierdziłeś, że za bardzo boli? Odpowiedz mi!
Ach, zapomniałem. Umarłeś. A ja stoję i patrzę i nie widzę. Tak jak nie widziałem, choć patrzyłem, kiedy żyłeś. Nie widziałem twojej depresji i nie widziałem twojej rozpaczy, w której dzień w dzień coraz bardziej się pogrążałeś.
Trzymam wciąż w dłoni telefon. W końcu musiałem zadzwonić po pogotowie. Powiedzieć im, że znalazłem samobójcę.
Znów cię dotykam. Zimno. Czuję jedynie zimno. Przenikliwe. Ale może jednak zdołam cię uratować? Może jednak ożyjesz, mimo sinych ust? Słodkich w smaku, miękkich ust, idealnych do całowania. Tak często rozciągających się w pełnym uśmiechu.
Przecież się śmiałeś. Przecież bawiłeś, kochałeś i spotykałeś z przyjaciółmi. Oglądałeś anime i głupie seriale tylko dlatego, że były tam ładne aktorki. Wygłupialiśmy się i... Dlaczego?
- Tsukasa? - drzwi do pokoju hotelowego, w którym obaj jesteśmy, otwierają się gwałtownie. - Tsukasa, czemu krzycz...
Krzyczę? Nawet nie zauważyłem.
Hayato stoi w milczeniu, zamarłszy w pół słowa, wpatrując się w ciebie z przerażeniem w oczach. Czy on też patrzy i nie widzi? Czy on też patrzył i nie widział?
Stoimy obaj, patrząc i nie widząc. A ty leżysz i lśnisz bielą twojej skóry i czerwienią krwi, która błyszczy na twoim nadgarstku.
Puste opakowanie po lekach stoi na szafce obok łóżka. Wygląda złowrogo, jakby mówiło "To ja go zabiłem!". Ale to nieprawda. Zabiłeś się sam, sam w swojej rozpaczy, sam w swojej samotności.
Dlaczego nic nie powiedziałeś? Dlaczego nie wyciągnąłeś ręki po pomoc? Dlaczego nie pokazałeś, że jest źle?
Hayato osuwa się na kolana. A ja nawet nie mam siły nie mieć siły, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Po prostu stoję, głaszcząc cię po lodowato zimnym policzku, odgarniając rozjaśnione włosy z twarzy i ścierając łzy, które nadal nie zaschły.
Płakałeś, bo umierałeś, czy umarłeś, bo płakałeś?
Hayato wstał. Jest cicho. Nie dociera do niego, co się stało.
Do mnie za to dociera, że jak mi cię zabiorą, to już cię nigdy nie zobaczę. Mam ochotę zabarykadować drzwi i zamknąć się w tym pokoju z tobą. Przytulić się do ciebie, wtulić twarz w twoją koszulę w kratę i wdychać zapach jaśminowej herbaty, którą jak nic musiałeś popić te leki, bo nadal czuć ją w pokoju. I ty nią pachniesz.
Zamiast tego po prostu klękam przy łóżku i przytulam się do twojej dłoni. Masz takie krótkie palce jak na mężczyznę. Ale i tak zawsze uważałem twoje dłonie za piękne.
Ocknij się. Nie zostawiaj nas tutaj. Nie w taki sposób. Nie na zawsze. Nie odchodź. Potrzebujemy cię. Ja cię potrzebuję.
Hayato wstaje i patrzy na mnie ze łzami w oczach.
- Kwadrans temu - mówię cicho. Kiwa głową i wychodzi. Usiłuje się opanować. Wie, że musi iść po sanitariuszy. Wie, że musi powiadomić resztę.
Ty już nic nie wiesz. Zatonąłeś w głębokiej, czarnej toni i już nie wypłyniesz. Już nie wrócisz, już się nie uśmiechniesz. Nie spojrzysz na mnie swoimi pięknymi, wielkimi oczami, nie powiesz mi, że mnie kochasz, nie przytulisz, nie zaciągniesz do łóżka... Nie zrobisz już nic.
Czy jeśli nasze dusze się reinkarnują, spotkamy się ponownie? Mam taką nadzieję. Chcę cię przeprosić, że nie widziałem, choć patrzyłem. Chcę cię tylko przeprosić...
The end