Pairing: Chobi&Chisa, w tle Ivy&Vivi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Fires at Icy Midnight"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Ostatnia część. Przepraszam, że tak późno.
Obudziłem się w celi...
Chwileczkę.
Zamrugałem. To naprawdę była cela. Nie byłem w ośrodku kontroli. Byłem w celi.
- Witaj - usłyszałem głos mężczyzny. Podniosłem się. Celnik patrzył na mnie z obojętnością.
- Co się dzieje? - spytałem.
- Świetliści ożywili twoją ofiarę - oznajmił, otwierając celę. - Nic mu nie jest.
- To dobrze - stwierdziłem, gdy celnik złapał mnie za ramię. - Gdzie idziemy?
- Ty? Na stos. Ja? Popatrzeć - odparł celnik, uśmiechając się szyderczo.
Nawet nie drgnął, gdy zamroziłem mu dłoń.
Więc to mnie czeka? Śmierć?
Z jakiegoś dziwnego powodu pomyślałem, że nareszcie...
* * *
Zostałem przywiązany do pala obłożonego suchymi gałązkami. Zabawna śmierć dla kogoś od lodu. Jakby totalne przeciwieństwo.Chociaż nie. Przeciwieństwo by było, gdyby to była magma.
- Sachi z rodu wody i powietrza, wróżko lodu - zagrzmiał głos sędziego. - Jesteś oskarżony o zamordowanie z zimną krwią Hirokiego z rodu ognia, wróżki ognia. Przyznajesz się do tego?
Kiwnąłem głową. Moja mama zemdlała.
- A więc, dobranoc - stwierdził sędzia i pstryknął palcami na kata. Kat podszedł do stosu, zapalił płomień na palcu i podpalił drewno.
Zamknąłem oczy. Będzie bolało. Ale w końcu będę mieć spokój, prawda?
- Nie! - krzyk wyrwał mnie z zamyślenia. Otworzyłem oczy, widząc przez dym Hirokiego w piżamie, który przedzierał się przez tłum.
Oczy zaszły mi łzami, gdy ogień mnie dosięgnął.
Bolało.
Cholernie bolało.
Zamknąłem oczy.
Pomału traciłem zmysły.
I chyba zacząłem krzyczeć.
Nagle zauważyłem, że ogień zgasł. Po chwili poczułem, jak ktoś mnie odwiązuje i zeskakuje ze mną na rękach na ziemię.
- Nie podchodźcie, bo puszczę tę wiochę z dymem - warknął Hiroki, wciąż trzymając mnie na rękach.
- Hiroki, dziecko... - usłyszałem głos jego mamy. - On cię zabił...
- Przez przypadek - przerwał jej Hiroki. - Stracił kontrolę i to była moja wina. No, nie tylko moja. Też wina Ryu.
- Ryu?
- Wróżki ciemności. Ciągle go prowokuje, żeby tylko znowu wrzucić go do tego wariatkowa! Uwziął się na niego!
- Ryu, co masz do powiedzenia? - sędzia spojrzał na niego z uwagą. Ten wzruszył ramionami.
- Twierdzę, że to historia wyssana z palca.
- Nieprawda! - zawołał Hotaka. - Sam widziałem wiele razy, jak go straszysz!
- Ja też! - zawołała Keiko. - I Wakana też raz przy tym była.
- Zgadza się - Wakana kiwnęła głową.
- Robi wszystko, żeby Sachi stracił kontrolę - dodała Akane.
- I zawsze wszyscy wam o tym mówiliśmy - zauważyła Saiki.
- Ale nikt nas nie słuchał! - warknął Yuji. - Bo zazwyczaj widzieli to mieszańcy.
- A nawet słowa wróżek czystej krwi były ignorowane - dopowiedział Yoshihiko.
- To jest cholernie niesprawiedliwe, ojejcia - powiedział cicho Kiri.
- Zgadzam się - Oni kiwnęła głową. - Zacznijcie nas w końcu słuchać.
- Rozumiemy, że jesteśmy jeszcze praktycznie dziećmi, ale to nie oznacza, że nie umiemy patrzeć - stwierdziła Sagara.
Ryu tylko się zaśmiał.
- Patrzeć? Umiecie patrzeć? Powodzenia.
Nastała ciemność. Przerażająca i głęboka.
- Dlatego jestem przeciwko związkom wróżek ziemi i powietrza! - zawołał tata. - Widzicie, co się dzieje?!
- No właśnie nie - usłyszałem głos taty Toshiego.
- Tato!
I wtedy dobiegło mnie głuche łupnięcie, krótki krzyk i dźwięk upadającego ciała.
Powrócił nam wzrok i zobaczyliśmy Meiko, która stała nad Ryu, trzymając w dłoni pochodnię.
- Walnęłam go nią - oznajmiła. - Wkurzał mnie, a dzięki swojej spostrzegawczości na minusie, nie zauważył, że jestem niewidoma od urodzenia.
Tymczasem lekko przypalony Ryu był nieprzytomny i, w końcu, nieszkodliwy.
* * *
Świetliści mnie uleczyli, dzięki czemu mogłem wyjść ze szpitala dosyć szybko. Ryu został zgładzony, ale nie wnikałem, w jaki sposób. Nie obchodziło mnie to.Poszedłem z rodzicami i Hotaką do parku. Dzisiaj był festiwal świetlików, więc cała wioska poszła popatrzeć na latające robaczki.
Dobiegała północ. Obserwowałem właśnie jednego świetlika, sącząc soczek winogronowy, gdy Hotaka dźgnął mnie palcem w policzek.
- Patrz - mój brat wskazał na Hirokiego, który stał z przyjaciółmi i wesoło z nimi dyskutował.
Wstałem, oddając soczek Hotace, i skierowałem swoje kroki w stronę Hirokiego. Toshi jako pierwszy mnie zobaczył i pacnął Hirokiego w ramię, wskazując na mnie.
- Sachi - Hiroki spojrzał na ziemię. - Robisz zimę.
- Z emocji - zacząłem iść w jego stronę. - Dlaczego mnie uratowałeś?
- Mówiłem ci. Lubię cię. Bardzo - odparł Hiroki, na co Vivi uderzył go w głowę. - Au! Dobra, dobra. Kocham cię. Zadowoleni?
Toshi i Vivi zaśmiali się pod nosem.
- Co takiego? - zamrugałem.
- Zakochałem się w tobie. Dlatego nie mogłem cię stracić - wyjaśnił Hiroki.
Podszedłem do niego, wciąż zamrażając wszystko wokół.
- I nie boisz się?
- Nie. Mam moc ognia. Mogę to w każdej chwili rozpuścić - Hiroki uśmiechnął się promiennie.
- To dobrze, bo może mnie teraz ponieść - stwierdziłem, kładąc mu dłonie na policzkach i składając na jego ustach krótki pocałunek.
W sumie chyba Hirokiego nie obchodziło, że miał teraz oszronione włosy, skoro mi ten pocałunek oddał.
Rozpuszczając przy okazji lód wokół, bo nawet wróżki czystej krwi w takich sytuacjach przestają panować nad emocjami.
The end