Pairing: Soan&Hitomi, w tle Ivy&Vivi
Dozwolone od: 18+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: sceny erotyczne
Notka autorska: Miało być w czwartek, ale jest dzisiaj. Nie wiem, czy to jeszcze jest łagodne, czy już może jednak nie. Ogółem po raz pierwszy zapędziłam się aż tak daleko i w zasadzie nie wiem, jakim cudem. Na wszelki wypadek nawet podpięłam to pod +18, żeby nikt nie miał pretensji. Niby mam te 19 lat, a sram się jak jakaś trzynastka. XD Dobra, przeczytajcie i oceńcie sami.
Tytuł to fragment tekstu do wykonywanego tylko na żywo utworu Morana pt. "rub" i znaczy dokładnie tyle co "Dotykaj mnie wielokrotnie". Pasowało mi to tutaj.
Soan wszedł do łazienki i od progu uderzył go zapach płynu do kąpieli. Spojrzał na Hitomiego, który zanurzony w swoim świecie niczym w wodzie, która go okalała, nawet nie zwrócił na niego uwagi. Perkusista uśmiechnął się pod nosem. Zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod prysznic. Chłodna woda spłynęła po jego ciele. Sądząc po tym, że nawet odkręcenie kranu i dźwięk płynącej wody nie obudziły Hitomiego z zamyślenia, wokalista wyłączył się zupełnie.
Bose, mokre stopy zostawiły ślady na posadzce, gdy Tomofumi pokonał odległość dzielącą prysznic i wannę.
Hitomi drgnął, gdy poczuł zimne ciało Soana, które nagle przylgnęło do jego - rozgrzanego od gorącej wody.
- Tomofumi? Co ty tu robisz? - zdziwił się Hitomi.
- Wykorzystuję twoje zamyślenie, Hito-chan - Soan uśmiechnął się lubieżnie, wciąż siedząc Hitomiemu na biodrach.
Dłonie Soana zsunęły się po ciepłym ciele Hitomiego. Przymknął oczy. Nie musiał go widzieć. Znał jego ciało tak doskonale, że dobrze wiedział, kiedy jego palce natrafią na bliznę po lekkomyślnych zabawach z fajerwerkami, a kiedy na tę, która mu została po niefortunnym upadku ze sceny na początku kariery.
Nagle poczuł dłonie Hitomiego na policzkach, a po chwili jego słodkie usta na swoich. Oddał pocałunek, przyciągając Hitomiego do siebie. Lubił, jak go całował. W pocałunkach wokalisty zawsze było więcej pasji i namiętności niż w jego.
Dłonie Soana błądziły chwilę po ramionach i plecach Hitomiego, a potem zsunęły się na jego uda. Właściwie to Tomofumi nie znał drugiej osoby, która miałaby tak wrażliwe na dotyk nogi. Perkusista tylko delikatnie musnął opuszkami palców wewnętrzną stronę ud Hitomiego, a jęk, który usłyszał tuż przy uchu, wskazywał na to, że osiągnął zamierzony efekt.
- Podoba ci się, nie? - spytał Soan, nie przerywając pieszczot.
- Przecież wiesz - szepnął Hitomi, po czym pocałował perkusistę w szyję.
Soan westchnął, a po chwili był zmuszony do wstrzymania oddechu, gdy Hitomi przygryzł jego skórę.
- Już słyszę ten złośliwy chichot Ivy'ego - stwierdził, gdy Hitomi się od niego odsunął.
- Aj tam, przejmujesz się - Hitomi oparł się o brzeg wanny, rozkładając nogi na tyle, na ile pozwalała mu jej szerokość. - Tylko mnie nie utop.
- Postaram się nie - mruknął Soan, namiętnie całując Hitomiego w usta.
* * *
W sali prób Morana panowała typowa, poranna cisza. Sizna przysypiał z kubkiem kawy przy oknie, Hitomi poprawiał tekst, popijając wodę, a Soan ustawiał talerze do perkusji. Ivy spojrzał na Viviego, który zasnął z głową na jego kolanach i przeniósł wzrok na Tomofumiego. Apaszka w błękitno-złote wzory zasłaniała szyję perkusisty. Ivy zamyślił się na chwilę. Po co chronić gardło w lipcu?Ivy cmoknął Viviego w policzek, po czym wstał i podszedł do Soana.
- Ty to jednak jesteś zmarzlakiem, So-san - stwierdził, bawiąc się jego apaszką. - Ja rozumiem, że na Okinawie rosną palmy, ale mamy lipiec.
- Nastroiłeś już bas, Ivy? - spytał Soan, łapiąc Ivy'ego za dłoń i rozluźniając jego uścisk na materiale. Jego skóra nadal była zbyt podrażniona, by mógł pozwolić basiście na takie zabawy.
- Nie - odparł Ivy, zabierając rękę. - Ale sądząc po twoich lekko zaróżowionych policzkach, Hi-san znowu bawił się w wampira, prawda?
Nawet mordercze spojrzenie Soana i krztuszący się wodą Hitomi nie powstrzymały basisty od złośliwego chichotu. Ivy poklepał Tomofumiego po ramieniu i poszedł stroić bas.
Soan westchnął. Może i Ivy był wariatem, ale też bardzo dobrym obserwatorem. No chyba, że chodziło o Siznę. Tego, co się działo w życiu gitarzysty, to nawet chyba on sam nie ogarniał.
The end