Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

czwartek, 5 grudnia 2013

Przebłyski z przeszłości II

Zespół: vistlip, w tle MoNoLith
Pairing: Tomo&Tohya, w tle Umi&Yuh, Rui&Shuhei
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, okruchy życia
Ostrzeżenia: nawiązanie do wypadku z 2010 roku
Notka autorska: Druga część. Rui to jest taki trochę... Perfidny? XD



Wiadomość, że Asako nie żyje, była chyba najbardziej przerażającą, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Do dziś zastanawiam się, czy mogłem temu zapobiec. Czy gdybym wtedy bardziej uważał, ona by żyła?
Jedynie fakt, że tobie nic poważniejszego się nie stało, był dla mnie wybawieniem. Załamałbym się pewnie po śmierci któregoś z naszych przyjaciół, ale... Satoshi, co by się stało, gdybyś wtedy zginął? Co by było z vistlip, ze mną, z naszymi przyjaciółmi? Czy pozbieralibyśmy się po tym wszystkim? Przecież nawet teraz nie możemy zapomnieć o Asako, a co dopiero, gdybyś na jej miejscu był ty?
 - Tohya, hej, czemu znowu śpisz? - Tomo spojrzał na perkusistę ze zdziwieniem. - Nie wysypiasz się?
 - No tak jakby - odparł Tohya.
 - Jesteśmy pod twoim blokiem. Odprowadzić cię? - zapytał Tomo. - Jeszcze zaśniesz na stojąco albo zasłabniesz...
 - Aż tak źle ze mną nie jest - odparł Tohya. - Ale dziękuję za troskę. Dzięki za podwiezienie, Rui.
 - Nie ma za co - odparł basista. Tohya wysiadł z samochodu i zamknął za sobą drzwi.
 - Nie masz wrażenia, że... - zaczął Tomo, ale Rui mu przerwał.
 - On zawsze taki jest przed rocznicą - oznajmił. - Nie zauważyłeś? Ach, no tak. Przecież ty niczego nie zauważasz. Idź za nim, to może chociaż jedna sprawa przestanie go męczyć.
 - Jaka sprawa? - zdziwił się Tomo.
 - Ty - odparł Rui. - A teraz biegnij. Być może masz jedyną okazję.
 - Nie wiem, o co ci chodzi, Rui...
 - Nie wiesz? - Rui przesiadł się na tylne siedzenie i usiadł obok Satoshiego. - Tomo, słuchaj, pamiętasz jeszcze, kiedy się ocknąłeś po wypadku?
 - W szpitalu.
 - A wiesz, kto cię z tego nieszczęsnego wraku wyciągnął?
 - Ratownicy?
 - Pudło - Rui pacnął Tomo w czoło. - Umi wyciągnął najpierw Yuh, a potem mnie, a Tohya ciebie. Techniczni wydostali się sami i zadzwonili po pogotowie. A nasz Matsushita siedział z tobą na kolanach na jezdni, czekając na karetkę. Długo się nie budziłeś, wiesz? Ja ocknąłem się tuż przed tym, jak Tohya cię wyciągnął. Myślałem nawet w pewnym momencie, że zginąłeś, jak Asako.
 - Chyba po raz pierwszy o tym rozmawiamy - zauważył Tomo. - Nie znam tej wersji wydarzeń.
 - Oczywiście, że pierwszy raz o tym rozmawiamy! Wcześniej te wspomnienia były zbyt świeże, bym ci o nich opowiadał.
 - Umi i Yuh mówili co innego...
 - Co? Podawali raczej suche fakty, prawda? Widzisz, oni byli zajęci sobą, ja nie musiałem się martwić o życie mojej drugiej połówki, bo wtedy nawet Mysi nie znałem, więc zająłem się obserwacją, by na choć trochę oderwać się od tego, co się stało - wyjaśnił Rui. - Tomo, powiedz ty mi... Kochasz Tohyę?
 - Nie zadaje się takich pytań! - oburzył się Satoshi.
 - Czyli tak. To dobrze - Rui uśmiechnął się lekko. - Wiesz, zastanawiałem się ostatnio, czy on nadal żywi do ciebie to samo uczucie, co wtedy. I dzisiaj się przekonałem, że tak. Jak szliśmy do sali, odwróciłem się w jego kierunku. Był smutny i lekko zmarszczony. Jakby miał ochotę odrąbać mi głowę. Więc myślę, że śmiało możesz iść do góry i powiedzieć naszej koali, że będziesz jej pandą.
 - Pandą? Chwila, Rui, czy ty mi właśnie wypomniałeś...
 - Tak, wypomniałem ci - Rui uśmiechnął się promiennie i wyciągnął telefon z kieszeni. - O, Mysia pisze, że mam się pospieszyć, bo obiad na stole. No cóż, muszę skoczyć do apteki po węgiel i jakieś ziółka na ból brzucha. To idź, bo jeszcze dostanę ochrzan, że się spóźniłem.
 - W takim razie... - Tomo westchnął ciężko. - Życz mi powodzenia.
Wokalista wysiadł z samochodu i pobiegł w stronę klatki schodowej. Rui tylko się uśmiechnął.
 - Obserwacją się zająłem, tya - basista usiadł za kierownicą i odpalił silnik. - Żebym to ja jeszcze potrafił patrzeć z zamkniętymi oczami...