Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

sobota, 14 kwietnia 2012

Aoi Tsuki

Zespół: D, Kagrra,, Alice Nine, Lack-co.
Pairing: Asagi&Ruiza, w tle Hiroki&Hide-zou, Tsunehito&San, Isshi&Nao, Tora&Akiya, Izumi&Shin
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Hakkou Tsuki"
Ostrzeżenia: sceny przemocy
Notka autorska: Kontynuacja fika "Akai Tsuki".


Blade światło Księżyca padało na okryte jedynie śnieżnobiałą pościelą ciało. Postać, pogrążona dotychczas w marzeniach sennych, przebudziła się i przeciągnęła leniwie. Scena wyglądałaby nadzwyczaj normalnie, gdyby nie kolor oczu postaci. Zabarwione na czerwono tęczówki nie są w końcu zwyczajne.
Wielki, można nawet zaryzykować, że ogromny zamek z setkami pomieszczeń był jednak pusty. Wszyscy mieszkańcy już dawno umarli. Byli tak samo martwi jak postać, której tupot obcasów rozlegał się w opuszczonych korytarzach.
 - Kolejna, piękna noc, co, Asagi? - mruknął, siadając na parapecie. Zdecydowanie za długo to trwało. Zdecydowanie za długo był wampirem. Zdecydowanie za długo.
Wyszedł na zewnątrz. Delikatny wiatr owiał mu twarz. Kim są ci, którzy potrafią odczuwać szczęście? Nie wiedział tego. Nigdy tego nie zaznał. Może i był szlachcicem, ale wybił całą swoją rodzinę i sługi dawno temu. Żeby nie być takim złym i szyderczym, zaczął od mężczyzn, a skończył na dzieciach. Małe dzieci miały znacznie słodszą krew od dorosłych.
Bez sensu. Taka właśnie zaczęła wydawać mu się ta marna egzystencja. Jakby stracił wolę istnienia. Nagle, bez powodu. Depresja? Nie, to nie była depresja. To było coś dziwnego, uczucie jakby... samotności.
 - A ty nad czym tak intensywnie myślisz, Asagi? - usłyszał głos tuż za swoimi plecami. Odwrócił się. Tak, to było jego najstarsze i na razie jedyne dziecko. Dziecko o imieniu Hiroki, które to dziecko miało już własne, a ono swoje i tamto chyba też, a może jeszcze nie...
 - Widzę, że twój cień tym razem za tobą nie podążył - zauważył Asagi. Cień Hirokiego miał na imię Hide-zou i chodził za nim praktycznie wszędzie.
 - Hide-zou usiłuje wyjaśnić Tsunehito, że przemienianie Sana nie jest dobrym pomysłem, przynajmniej na razie - odparł Hiroki. Aha, czyli dziecko Hide-zou jeszcze dziecka nie ma, ale chce mieć. Chociaż jedna tajemnica rozwiązana.
 - To takie nienaturalne, że jesteś tutaj sam - stwierdził Asagi. Nienaturalne było chyba raczej to, że tak naprawdę to on jako jedyny był sam. Nawet jego stwórca miał swoją rozchichotaną lolitkę. Chociaż Asagi do końca nie wiedział, czy aby na pewno to coś, co szlajało się za jego stwórcą i praktycznie cały czas siedziało na jego kolanach, można nazwać lolitką.
 - Kiedyś ty byłeś cieniem swego stwórcy - zauważył Hiroki. - Dopóki mnie nie przemieniłeś. Wtedy ja stałem się twoim.
 - A wtedy pojawił się Hide-zou, który, choć ma swoje dziecko, dalej za tobą łazi - dodał Asagi. - Ale ja nie siadałem mojemu mistrzowi na kolanach za każdym razem, kiedy tylko go widziałem.
 - Ty nie jesteś brązowowłosym dzieckiem z patologicznej rodziny, które przez przypadek trafiło na najstarszego wampira w Japonii - zauważył Hiroki. - Właściwie, to ile twój stwórca ma lat?
 - Coś około dwóch tysięcy, może więcej - odparł Asagi. - Nigdy nie pytałem.
 - Zapytaj więc - stwierdził Hiroki, mijając go. - Może to uspokoi twoje myśli.
Hiroki rozpłynął się w powietrzu. Asagi wiedział, że chodziło mu jedynie tylko o to, żeby do swojego stwórcy poszedł.
 - Dobry wieczór? - zaryzykował Asagi, stając w drzwiach willi na przedmieściach. Niestety, nie istnieli w średniowieczu, lecz w czasach, gdy na drodze może potrącić cię samochód.
W pokoju zapaliło się światło. Czerwone oczy wampira, na którego kolanach usadowiło się brązowowłose, uśmiechnięte coś, zwróciły się ku Asagiemu.
 - Przychodzisz tu, ponieważ? - stwórca Asagiego nie zwracał uwagi na to, że jego młodsze dziecko zaczęło zaplatać mu warkoczyk.
 - Ile masz lat, panie? - zapytał Asagi, na co jego mistrz zaśmiał się krótko.
 - Tysiąc dziewięćset trzydzieści cztery - odparł, a jego młodsze dziecko zamarło. - Dlaczego tak naprawdę tu przyszedłeś?
 - Dziwnie się czuję. Jakby czegoś mi brakowało. Czegoś, kogoś... Sam nie wiem - wyjaśnił Asagi.
 - Takahiro - jego prawdziwe imię zadźwięczało mu w uszach. Jak nic, będzie wykład.
Nie było. Poczuł jedynie dłoń swojego stwórcy na głowie. Podszedł do niego? Tak z własnej woli? I zrzucił dla niego z kolan to brązowowłose coś? Nie, to nie jest logiczne.
 - Hiroki przestał być twoim cieniem, musisz znaleźć inną ofiarę, którą przemienisz i się nią zaopiekujesz - oznajmił stwórca Asagiego. - Ludzie są głupi i naiwni. Daj któremuś z nich trochę rozumu.
 - Oczywiście, Isshi-sama - powiedział cicho Asagi, cierpliwie czekając, aż stwórca zabierze dłoń z jego głowy. Bał się poruszyć, by go nie urazić, choć wiedział, że Isshi i tak by mu nic nie zrobił. Może i był wiekowym wampirem, okrutnym i pozbawionym sumienia, może i jego oczy świeciły czerwonym blaskiem, może i traktował czasem wszystkich obcesowo, ale posiadał jedną, bardzo ważną rzecz - uczucia. A najwięcej ich dawał właśnie tej brązowowłosej istotce, do którego po imieniu mówił mało kto, a wszyscy zwali go "Nao". I to właśnie ta jeszcze młoda, brązowowłosa istotka miała jako jedyna prawo do zdrabniania imienia swojego stwórcy. I Asagi często, naprawdę bardzo często zastanawiał się, czy w takim razie wampir może czuć coś takiego, jak miłość. Ponieważ innym słowem tego, w jaki sposób patrzył na Nao Isshi, opisać nie można.
 - Cześć, Asagi-san, co tam? - kiedy wychodził, na jego drodze stanął Akiya. Dziecko Tory, które non stop go zdradzało, zupełnie nie licząc się z tym, że może go tym zranić. Ostatnio nawet kogoś przemienił, a zaopiekował się tym przybłędą Izumi, który chyba był najnormalniejszy z całej piątki, a teraz już szóstki, mieszkającej w tej willi.
 - Podobno masz dziecko - pochwalił się swoimi wiadomościami Asagi.
 - Ano mam, ale nie muszę się nim opiekować - Akiya wzruszył ramionami. - Izumida go sobie zabrał. Nie, żeby mi to przeszkadzało. Przynajmniej jest szczęśliwy.
 - Tora cię kocha - mruknął Asagi, gdy Akiya go mijał.
 - Wiem - odparł Akiya, po czym szepnął coś niezrozumiałego pod nosem i zniknął za drzwiami rezydencji.
Asagi wszedł do jakiegoś ludzkiego klubu. Usiadł przy pierwszym, lepszym stoliku. Po drodze tutaj spotkał Izumiego i jego niby dziecko, czyli Shina. Jeśli Nao nie był do końca lolitką, to Hashi nadawał się na to stanowisko o wiele bardziej. A już na pewno określenie "pensjonarka" pasowało do niego idealnie.
Nagle oczy Asagiego spotkały się z wielkimi oczami Tsunehito, który usiadł naprzeciwko niego.
 - Dlaczego Hide-zou nie pozwala mi przemienić Sana? - zapytał, patrząc na niego wzrokiem pt. "Jestem biednym dzieckiem, któremu tatuś nie chce kupić lizaczka".
 - Ponieważ Hide-zou jest dziwny i boi się, że jak kogoś przemienisz, to zerwiesz z nim kontakty - wyjaśnił Asagi. - A on będzie tylko nic nieznaczącym cieniem Hirokiego.
Błękitne włosy Sana mignęły Asagiemu w momencie, kiedy Tsune został odciągnięty od stolika i porwany do tańca.
Asagi nie był pewny, czy Nao można nazwać lolitką. Nie wiedział, czy można tak nazwać również Shina. Ale osobę, którą zobaczył, nazwać tak można było na pewno.
Lolitka była niska, szczupła, delikatna i roześmiana. Blond włosy spływały jej na ramiona, a strój pokojówki tylko dodawał jej dziecinności.
Asagi sam do końca nie wiedział, dla kogo tak ogólnie był ten klub. Wiedział jedynie, że San tu pracuje, a szef jest taką ciapą, że nie zwraca kompletnie uwagi na to, co się dzieje. Klub mógłby spłonąć, a on by tego nie zauważył.
 - Dobry wieczór - Asagi usiadł przy barze tuż obok Lolitki. - Dzisiaj był bardzo piękny dzień, prawda?
Lolitka kiwnęła głową. Z kieszeni wyjęła karteczkę i napisała kształtnymi znakami:


"Nie pogniewasz się, jeśli będę porozumiewać się z tobą w ten sposób?".


Nie, Asagi nie miał nic przeciwko temu. Nie pytał jednak, jaki jest powód tego, dlaczego Lolitka się ukrywa.
 - Ja jestem Asagi, a jak mam się do ciebie zwracać? - spytał Asagi.

- "Ruiza" - odpowiedziała Lolitka.
 - Kojarzysz mi się z księżniczką - stwierdził Asagi, na co Lolitka lekko się uśmiechnęła.
Ich konwersacja, dość nietypowa, trwała długo. Była ciekawa, niepozbawiona sensu. Gdyby Asagi nie został trącony przez Tsune w ramię, pewnie by nawet się nie zorientował, że zaczyna robić się jasno.
Następnego dnia Lolitka zadała Asagiemu pewne pytanie, którego się nie spodziewał:

- "A tak swoją drogą, jak myślisz, jakiej jestem płci?"


Tu Asagi zastanowił się przez chwilę.
 - Nie jesteś kobietą - stwierdził. - Gdybyś nią był, rozmawiałbyś ze mną normalnie. A tak, chcesz ukryć swój głos, prawda?
 - Zgadza się, Asagi - odparł Ruiza. - Ładne masz soczewki. Gdzie kupiłeś?
 - W sklepie za rogiem - skłamał Asagi.
Minęło wiele tygodni. Asagi za każdym razem, kiedy spotykał Ruizę w tym klubie, czuł, że to dziwne uczucie samotności znika, lecz pojawia się następne. O wiele dziwniejsze i nieznane.
 - Isshi-sama, czy wampir może się zakochać? - zapytać Asagi, patrząc Isshiemu prosto w oczy.
 - Jeżeli byśmy nie mogli, to Yamiyo by nie siedział na moich kolanach - odparł Isshi.
 - Zabiłbyś mnie? - spytał Nao.
 - Jeśli traktowałbym cię jak zabawkę, to tak, w końcu byś zginął - przyznał Isshi, splatając swoje palce z palcami Nao. - Ale tego nie zrobię.
Nao uśmiechnął się promiennie. Asagi próbował na ilość tej słodyczy nie zareagować w sposób, który jego stwórca mógłby potępić.
 - Asagi-chan, a ty tu co znowu robisz? - zapytał Izumi, podchodząc do niego z Shinem. Czy naprawdę wszystkie wampiry muszą mieć swój cień?
 - Próbuję zrozumieć swoją psychikę - wyjaśnił Asagi. I wtedy zamarł. Zobaczył Akiyę wtulonego w ramię Tory. Akiya się nie tulił. Nigdy.
 - Asagi-san, czy patrzysz na Akiyę i Torę? - zapytał Shin. - Wiesz, on chyba przestał szukać przygód. Teraz to Tora jest jego jedyną przygodą.
 - Jedyną przygodą - powtórzył Asagi. Przypomniał sobie spojrzenia Isshiego i Nao, słowa swojego stwórcy i Hirokiego oraz Sana porywającego Tsune do tańca. Potem spojrzał na odchodzących Izumiego i Shina, trzymających się za ręce i Akiyę, który posłał mu lekki uśmiech, przechodząc koło niego, lecz nie puszczając ramienia Tory. I na sam koniec przed jego oczami zalśnił obraz roześmianego Ruizy, którego śmiech rozbrzmiewał w jego uszach niczym najwspanialsza muzyka.
Było dość chłodno, więc kiedy Asagi zobaczył Ruizę w czarnej sukience w czerwone róże, zaczął się zastanawiać, czy mu nie zimno.
 - Asagi, wiesz, co zauważyłem? - zapytał Ruiza, kiedy weszli do klubu.
 - Co?
 - Kiedy oddychasz, jako jedynej osobie w okolicy, oddech nie zmienia się w parę wodną - wyjaśnił Ruiza. - Nie oddychasz, prawda? Jesteś wampirem, Asagi?
Asagi nie miał innego wyjścia, jak tylko przytaknąć. Ruiza jednak zrozumiał. Zwłaszcza, że kiedyś przyuważył, jak to natrętny klient Sana został "uspokojony" przez Tsunehito.
Jeżeli wampirowi na kimś zależy, czuje jego krew o wiele silniej. Dlatego, gdy Asagi wszedł następnego dnia do klubu i uderzył go zapach świeżej krwi, wiedział, że ktoś właśnie...
 - Tsune, chodź tutaj, szybko! - zawołał San, kiedy wbiegł do łazienki. Asagi stanął obok niego. Ruiza, ubrany tym razem w błękitną sukienkę z falbankami, leżał na podłodze w kałuży krwi. Pod ścianą stał niski wampir, który perwersyjnie oblizywał swoje zakrwawione palce.
 - Nienawidzisz mnie teraz, Ogawa? - zapytał wampir, po czym uciekł przez okno.
 - Ruiza, ocknij się - Asagi położył go na swoich kolanach. - Powiedz coś, proszę. Nie umieraj mi tylko tutaj.
 - Wybacz mi - głos Ruizy był ledwo słyszalny. Uśmiechnął się po raz ostatni i zamknął powoli oczy. Chyba już nadszedł czas, by zacząć rzucać cień.
Blade światło Księżyca padało na okryte jedynie śnieżnobiałą pościelą ciała. Blond włosy Ruizy rozsypały się na klatce piersiowej Asagiego. Tak, dobrze jest mieć swój cień. Zwłaszcza, gdy dzięki niemu dowiadujesz się, co to jest szczęście i że wampiry naprawdę mogą kochać.

~The end~