Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

wtorek, 24 czerwca 2025

The Tea that Caused a Storm IV

 Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Wriothesley&Neuvillette

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst

Seria: "Light&Ice"/"Sun&Wind"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis cierpienia fizycznego oraz psychicznego

Notka autorska: Zupełnie zapomniałam o ostatniej części. Typowe dla mnie. Anyway, enjoy.



Sigewinne drgnęła, słysząc pukanie do drzwi. Otworzyła je i wpuściła Neuvillette'a, jak tylko go zobaczyła.

- Monsieur Neuvillette, jak dobrze, że jesteś! - stwierdziła, biegnąc za nim po schodach. - Ale czekaj na mnie!

- Żyje? - spytał Neuvillette, schodząc z ostatniego stopnia.

- Co? Tak. Powiadomiłabym cię, jakby było inaczej - odparła Sigewinne.

- To dobrze - Neuvillette zatrzymał się przy łóżku Wriothesleya.

Lynette oparła się o barierkę i patrzyła, jak Emilie niesie tackę z miksturami. Wriothesley wyglądał tak źle, że pomyślała, iż dobrze zrobiła, zamykając swojego brata na klucz, bo miałby z tego niezdrową satysfakcję. Włosy przykleiły mu się do czoła, twarz miał nieco spuchniętą, a skórę zaczerwienioną i oddychał tak ciężko, że słyszała to nawet tutaj.

Neuvillette zdjął rękawiczkę i położył dłoń na policzku Wriothesleya. Emilie zdawała się nie zwracać uwagi na barwę jego skóry. Sigewinne tym bardziej. Pierwsza pewnie postanowiła nie zadawać zbędnych pytań, a druga zapewne wiedziała od dawna.

- Zimny jesteś, Neuvi - mruknął Wriothesley, brzmiąc, jakby jedną nogą był już w grobie.

- A ty masz gorączkę.

- I co?

- I szlaban na herbatę - powiedział Neuvillette stanowczo.

- Tylko?

- Jakbyś otworzył oczy, to byś zobaczył, że nie jesteśmy sami, więc ostrzegam, żebyś nie kontynuował swojej myśli - oznajmił Neuvillette.

- I tak wszyscy się domyślają - Wriothesley zaśmiał się słabo i zakaszlał.

- Cicho bądź, bo dostaniesz z pukawki - stwierdziła Sigewinne. - Pacjenci powinni wypoczywać, a nie żartować.

- A teraz proszę postarać się usiąść, bo musi pan wypić trzy mikstury - oznajmiła Emilie.

Wriothesley otworzył jedno oko.

- Aż trzy? Sigewinne poi mnie wodą od rana, a nawet nie jestem w stanie sam iść do toalety.

- Wymiotna, nawadniająca i wzmacniająca - wyliczyła Emilie. - Siada pan, czy nie?

Wriothesley podniósł wzrok na Lynette nadal stojącą przy barierce.

- Pomóż, bo powiem twojemu bratu, że włóczysz się sama po więzieniu - próbował zabrzmieć groźnie, ale jedynie zapluł się krwią.

- I na co ci to było? - Neuvillette westchnął ciężko. - Panienko Lynette, przyniesie panienka miskę? Będzie potrzebna.

Lynette jedynie kiwnęła głową i poszła na zaplecze. Oj, będzie musiała wziąć kolejną kąpiel po powrocie do domu...

* * *

- GDZIEŚ TY BYŁA?! - wrzasnął Lyney, kiedy tylko Lynette otworzyła drzwi. - CZEMU ŚMIERDZISZ MORZEM I KRWIĄ?!

- Spać - mruknęła Lynette, odsuwając go z drogi, po czym poszła do łazienki.

Musiała się najpierw porządnie wyszorować.

- Zignorowała mnie - powiedział Lyney, kompletnie w szoku. - Tak po prostu.

- Jak dla mnie typowa Lynette - stwierdził Freminet i ziewnął. - Chyba wrócę do spania.

- Ty idź, ja idę postrzelać do ptaków, dopóki nie pada - odparł Lyney, wychodząc na zewnątrz.

- Ej, zostaw te biedne gołębie! Lyney! - Freminet wybiegł za nim.

* * *

Wriothesley siedział w łóżku i czytał raport, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Podniósł wzrok. Neuvillette stał w progu i patrzył na niego zmęczonym wzrokiem.

- No co? - spytał Wriothesley, zirytowany panującą między nimi ciszą.

- Naprawdę? Nawet chwili bez pracy nie wytrzymasz?

- Nie mam swoich meluzyn, które wszystko za mnie załatwią - zauważył Wriothesley.

- Ale masz pracowników - odparł Neuvillette, siadając obok niego. - Jesteś tylko człowiekiem. Nie możesz się tak przepracowywać.

- No właśnie. I mam mniej czasu niż ty, panie smoku - mruknął Wriothesley. - Co tak patrzysz?

- Prawie umarłeś - powiedział Neuvillette cicho. - Masz umrzeć ze starości. Obiecałeś mi to.

- Nie jestem w stanie spełnić wszystkich moich obietnic - odparł Wriothesley, opierając się o jego ramię. - A co zrobisz potem?

- Jeszcze tego nie wiem.

- No, dzięki pewnej dziewczynce z Fatui i jej kociemu nosowi masz na to więcej czasu - Wriothesley zaśmiał się krótko. - Przepraszam, że cię zmartwiłem.

- Nic się nie stało.

- Ale serio mam szlaban na herbatę?

- Tak.

- Nawet ziołową, leczniczą i w ogóle?

- Tak.

- Na ciebie też?

- Wriothesley, ty teraz nie byłbyś w stanie uprawiać seksu nawet z meluzyną.

- ...co to za porównania w ogóle?

- Zasłyszane na targu.

- Nie powtarzaj wszystkiego, co mówią na targu!

- Przepraszam?

Wriothesley zaśmiał się słabo.

- Stary jesteś, ale głupi - stwierdził, roztrzepując mu włosy. - Złapaliście go chociaż?

- Truciciela? Tak - przyznał Neuvillette. - Ale jego motyw był mało adekwatny do tego, co próbował zrobić.

- Jaki motyw?

- Kazałeś mu sprzątać toalety.

- Prawie umarłem, bo kazałem komuś sprzątać kible?!

- Był skazany za masowe morderstwo, więc wątpię, że się ciebie boi.

- Każdy się mnie boi, a przynajmniej szanuje - prychnął Wriothesley.

- Jak widać nie każdy - Neuvillette wzruszył ramionami.

- A ty się boisz?

- Jestem smokiem, Wriothesley.

- A i tak jesteś na dole - mruknął Wriothesley, przymykając oczy. - Chyba czas iść spać.

- W takim razie muszę się chociaż przebrać - stwierdził Neuvillette, próbując wstać.

- Nie - Wriothesley złapał go w pasie. - Zostań.

- Nie zachowuj się jak dziecko - Neuvillette westchnął ciężko. - Wriothesley?

Wriothesley nie odpowiedział. Neuvillette trącił go w ramię. Ten jedynie chrapnął w odpowiedzi.

Żył. I to było w tym momencie najważniejsze.

Nawet jeśli Neuvillette miał w perspektywie spędzenie nocy w dziennym ubraniu i na wpół siedząco.

The end