Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 25 marca 2024

Rainy days II

 Uniwersum: Fullmetal Alchemist: Brotherhood

Pairing: Edward Elric&Winry Rockbell, Alphonse Elric&May Chang, Roy Mustang&Riza Hawkeye

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, tragikomedia

Ostrzeżenia: sceny przemocy, headcanony

Notka autorska: Totalnie zapomniałam o dodawaniu tego fika. Xb



- Ed! - Alphonse podbiegł do niego, kiedy tylko zauważył go na szpitalnym korytarzu. - Co się dzieje, czemu się tu znalazłeś?

- Nic mi nie jest - odparł Edward. - Co najwyżej boli mnie noga i trochę ręce, bo zapomniałem, że nie noszę już rękawiczek.

- Rękawiczek? W co ty się znowu wpakowałeś, braciszku? - Alphonse westchnął ciężko. - Winry już wie?

- Jeszcze jej nic nie powiedziałem. Myślisz, że powinienem, skoro to nie ja jestem w szpitalu? - spytał Edward, spoglądając w sufit. - Już słyszę, jak się na mnie drze... I jak grozi mi kluczem francuskim...

- Możesz do niej zadzwonić i przy okazji opowiedzieć to nam - stwierdziła May, podchodząc do nich.

- No dobra, już dobra - Edward podszedł do telefonu. - I tak muszę jej powiedzieć, że dostarczyłem tę protezę Leissnerowi... Kurde, będę musiał mu oddać tę jego laskę. Ma któreś z was ochotę przejść się do tej gaduły?

- Ed - Al zmierzył go wzrokiem.

Winry odebrała po trzecim sygnale.

- Rockbell Auto-mail, Winry Rockbell-Elric przy telefonie, w czym mogę pomóc?

- Cześć, Winry - przywitał się Edward.

- Co znowu zmalowałeś? - spytała Winry, nawet się nie witając.

- Skąd pomysł, że coś zmalowałem?! - oburzył się Edward.

- Przecież słyszę po twoim głosie.

- Ja nic nie zmalowałem - odparł Edward. - Al i May cię pozdrawiają.

- O, spotkaliście się?

- Tak.

- Cudownie! To w jakie kłopoty znowu razem wpadliście?

- Nie wpadliśmy w żadne kłopoty! - Edward westchnął ciężko. - Znaczy, oni nie.

- Mówiłeś, że nic nie zmalowałeś!

- Jedynie uratowałem czyjeś życie - oznajmił Edward, jednocześnie nadal zirytowany, jak i dumny z siebie.

- Życie? - powtórzył Al.

- Opowiedz, co się dokładnie stało - stwierdziła stanowczo Winry.

- Przyjechałem do Centrali, ale padało i było jakieś zamieszanie. Miałem złe przeczucie, więc wziąłem od Leissnera jego laskę, zostawiłem mu tę protezę i poszedłem sprawdzić, co się dzieje.

- Ed! Nie jesteś już alchemikiem, nie możesz robić takich rzeczy! - oburzył się Al.

Edward jedynie zmierzył go wzrokiem.

- Słyszałam Ala i się z nim zgadzam - mruknęła Winry. - Nie możesz się narażać. Mamy dwójkę dzieci, chciałam ci tak delikatnie przypomnieć.

- Jeszcze nie, a i tak jesteś lżejsza od Mustanga - odparł Edward.

- Nie czepiaj się wagi kobiety w ciąż... Czekaj, co? - Winry brzmiała na zaskoczoną.

- Mustanga? W sensie, pułkownika Mustanga? - upewniła się May.

- Generała brygady - bezwolnie poprawił ją Edward, przypominając sobie, jak wrażliwy jest na tym punkcie jego (a niech straci i przyzna się do tego w myślach) przyjaciel. Nie musi tego mówić na głos.

- Co się stało z panem Mustangiem? - spytał Al, wyraźnie zmartwiony.

- Jakiś nawiedzony alchemik zamknął go w wodnej bańce i próbował utopić - wyjaśnił Edward. - Powiedzmy, że musiałem przywrócić mu oddech. Od tamtej pory jest nieprzytomny, ale żyje.

Zapadła chwilowa cisza.

- Pani Riza pewnie jest przerażona - Winry brzmiała na jeszcze bardziej zmartwioną. - Ale teraz oboje mają u ciebie dług.

- Oboje? - powtórzył Edward.

- Wierzysz w to, że pani Riza by przeżyła jego śmierć?

- Nie - Edward pokręcił głową. - Nie obrazisz się, jeśli zostanę tu dłużej?

- Dopóki nie będziesz siedział tam dwa miesiące, to możesz zostać. Daj mi znać, czy wszystko w porządku - stwierdziła Winry. - I pozdrów pana Mustanga, jak się obudzi.

- Pozdrowię. Trzymaj się, Winry - powiedział Edward.

- Ty też, Ed. Kocham cię, pa - powiedziała i rozłączyła się.

- Pa - Ed odwiesił słuchawkę, zastanawiając się, czy Winry kiedykolwiek poczeka na jego odpowiedź.

- Biedny pan Mustang - powiedział cicho Al. - May, przejdziesz się do pana Leissnera?

- Czemu ja? - spytała May.

- Chcę zostać tu z Edem - wyjaśnił Alphonse.

- A ja się nie martwię, tak?! - May nadęła policzki. - No dobrze, ale zaraz wrócę. I lepiej, żeby się obudził do mojego powrotu.

May wzięła laskę Leissnera i kartkę z adresem, po czym wyszła ze szpitala. Al odprowadził ją wzrokiem.

- Nie wróci tak szybko - stwierdził Edward, siadając na krześle. - Leissner to straszna gaduła.

- Pan Mustang też się tak szybko nie obudzi - odparł Alphonse. - A ty nie powinieneś być teraz sam.

- To ty się martwisz, nie ja.

- To czemu tu siedzisz?

- Bo... - Edward spuścił wzrok. - Sam nie wiem.

- Bo się martwisz.

- Nie?

- Tak.

- Alphonse.

Al zaśmiał się i spojrzał w sufit.

- Zostawiasz swoją ciężarną żonę na dłużej samą, prosisz przyjaciółkę o zaniesienie laski do faceta, który ci ją pożyczył, ale nie, ani trochę się nie martwisz - Alphonse trącił Edwarda w ramię. - Słabo ci wychodzi to udawanie twardego, braciszku.

Edward nic nie odpowiedział.