Uniwersum: Aoishiro
Pairing: Syouko&Nami
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: angst
Ostrzeżenia: spoilery do gry
Notka autorska: Ending XVII (Nami's first normal ending).
Kiedy przyjechałam na Unasakę, było parno i duszno. Nie miałam kontaktu z Nami, prócz sporadycznych telefonów i listów. Nie wiedziałam nawet, jak teraz wygląda.
Weszłam do Shoushinji, ciągnąc ze sobą walizkę. Suzuki-san nie zmienił się zbytnio, jedynie miał więcej zmarszczek.
I wyglądał, jakby nie do końca był zadowolony z mojej wizyty.
- Och, pani kapitan - powiedział nieco zmartwionym głosem. - Co panią tu sprowadza?
- Urlop - odparłam krótko, opierając się na walizce. - Pracuję teraz w klinice dziadka. Chce, żebym ją przejęła.
- Cudownie, cudownie - Suzuki-san kiwnął głową. - Proszę za mną, pokażę pani, gdzie będzie pani spała.
Suzuki-san zaprowadził mnie do pokoju. Miałam wrażenie, że był to ten sam, który dzieliłam kiedyś z Yasumi, Momoko i Ayashiro.
- Dziękuję, Suzuki-san - uśmiechnęłam się, odstawiając walizkę. - Gdzie Nami? Chciałabym się z nią zobaczyć.
- Jak się miewa pani menadżer? - Suzuki-san zupełnie mnie zignorował.
Przygłuchł, czy coś ukrywa?
Pewnie to drugie.
- W porządku. Nie mamy teraz za bardzo kontaktu. Poszła na studia i dużo się uczy - wyjaśniłam. - Ayashiro pracuje w kancelarii prawniczej. Jej rodzice są z niej dumni.
- A ta głośna dziewczynka? - spytał Suzuki-san.
- Momoko? Założyła zespół. Nic nadzwyczajnego - odparłam. - Mogę wiedzieć, gdzie jest Nami?
- Kyan-san przyjechała w poprzedni wtorek - Suzuki-san znów mnie zignorował. - Pytała, dlaczego nie odbiera pani od niej telefonów. Była pewna, że się zaprzyjaźniłyście.
- Nie - byłam już nieco zirytowana. - Spytam po raz ostatni. Gdzie jest Nami?
Suzuki-san odchrząknął.
- No dobrze, zaprowadzę panią do niej - oznajmił. - Ale niech mi pani obieca, że nie zacznie pani histeryzować.
- Coś jej się stało? - spytałam zmartwiona, idąc za mnichem.
- Nie. Właściwie, właśnie o to chodzi - wyjaśnił enigmatycznie. - Wolałem ją ukryć zarówno przed Kyan-san, jak i panią, ale skoro pani aż tak nalega...
Suzuki-san otworzył drzwi i wpuścił mnie do pokoju Nami.
- Nami, Osanai-san przyjechała - powiedział doniosłym głosem.
Nami siedziała przy kotatsu i czytała książkę. Nadal była drobna, ale Suzuki-san ściął jej długie włosy, które teraz miała spięte klamrą.
- Syouko-chan? - Nami odwróciła się w moją stronę.
I wtedy zrozumiałam, co się dzieje.
Nie zmieniła się.
W sensie, ani trochę się nie postarzała. Wyglądała dokładnie tak, jak wtedy, gdy widziałam ją po raz ostatni.
Prawie dziesięć lat temu.
- Nami nie jest człowiekiem - powiedział cicho Suzuki-san. - Ludzie się starzeją. Ona nie.
Nami wstała. Była ubrana jak dorosła osoba. Piersi urosły jej tylko trochę. Nie wyglądała na szczęśliwą.
- Przepraszam. Pewnie spodziewałaś się, że będę teraz piękna - uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale nadal wyglądam jak dzieciak. Na zawsze pozostanę dzieckiem.
Nami położyła dłoń na moim ramieniu.
- Spotkałam onmyouji, które mi wszystko wyjaśniło. Nie wiem, czy chcesz o tym słuchać - powiedziała cicho. - Kohaku-san kazała mi się nie ruszać z Unasaki. A najlepiej w ogóle stąd wyjechać. Ale gdzie? Nie mogę zostać gdzieś dłużej, bo ludzie zaczną podejrzewać, że coś jest ze mną nie tak.
Nami położyła dłonie na moich policzkach.
- Możesz zostać. Możesz mnie odwiedzać. Ale nie możemy być razem. Nie, kiedy mam takie ciało - Nami pocałowała mnie w czoło.
Była dziewczynką, nie kobietą.
Nasza przyszłość nie istniała.
Ten pocałunek był jej pożegnaniem.
The end