Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

sobota, 12 lipca 2014

Od zawsze III

Zespół: Moran
Pairing: Soan&Hitomi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Ta część powinna nosić podtytuł "Nie wolno denerwować basistów".


Zill siedział w sali prób, gdy wpadli do niej Soan i Hitomi.
 - Cześć, Zill - rzucił Soan, a Hitomi uśmiechnął się do niego.
 - Hej - basista zeskoczył ze stolika i spojrzał na nich. - I jak, znalazłeś go wczoraj?
 - Znalazłem. Tak w sumie na wycieraczce - odparł Soan.
 - Poszedłeś do niego? - zapytał Zill, na co Hitomi się speszył. - I co?
 - Nic. Zaopiekowałem się tym zagubionym dzieckiem - Soan uśmiechnął się czule.
 - Śnieżyca trwała całą noc. Byłeś ty w ogóle u siebie w domu, czy cię ten panikarz nie wypuścił? - zaśmiał się Zill.
 - No nie wypuścił - Hitomi usiadł na krześle. - Obejrzeliśmy sobie film i miło spędziliśmy czas. Aczkolwiek ta dziewczyna była straszna.
 - Ha, czyli w końcu obejrzałeś film ode mnie, Soan? - zapytał roześmiany Zill. - Ale chwila, spał u ciebie?
 - Spał.
 - I co?
 - Nic?
 - Szczerze wątpię w to, że spaliście oddzielnie - stwierdził Zill. - Jak ja go oglądałem, to potem spaliśmy w czterech w jednym łóżku, tak się baliśmy.
 - Serio? - zdziwił się Hitomi.
 - Tak. Takepi chrapał, Ao gadał przez sen, a Ryohei co chwilę mnie kopał, ale przynajmniej nie bałem się, że ta laska mnie zje - Zill wzdrygnął się lekko, nalewając sobie wody do szklanki. - Chyba, że wy macie mocniejsze nerwy.
 - Soan ma, ja nie za bardzo - odparł Hitomi, na co Zill zastygł z wodą w ustach.
 - Wpakował mi się do łóżka - zaśmiał się Soan. - Z miną pt. "Ratuj mnie."
 - Soan!
Zill zachłysnął się wodą.
 - I co?
 - A co ma być? - zdziwił się Soan.
 - I nic?
 - Ale co?
 - Nie no, ja tego nie wytrzymam! - krzyknął Zill, odstawił szklankę na stolik, podszedł do Soana i go popchnął. Tomofumi w pięknym stylu przewrócił się na Hitomiego i razem z nim i krzesłem wylądował na podłodze. - Powiedz mu w końcu, że go kochasz, bo przecież Hitomi się czai, odkąd cię tylko pierwszy raz zobaczył! Ja nie wiem, ile razy próbował ci to powiedzieć, ale sam byłem tego świadkiem dwa razy, a potwierdzić moje słowa mogą Velo, Lay, Mizuha i Shige! Więc ogarnijcie w końcu, bo zwariuję!
Soan spojrzał na kompletnie zdezorientowanego, speszonego, leżącego pod nim Hitomiego, który oddychał w tym momencie jakoś dziwnie ciężko.
 - Kochasz mnie? - zapytał Soan, przypominając sobie każdą sytuację, kiedy miał wrażenie, że Hitomi chce powiedzieć mu coś ważnego, a później wokalista stwierdzał "Nieważne". - Od kiedy?
 - Od zawsze - Hitomi zamknął na chwilę oczy, po czym poczuł usta Soana na swoich. Objął go i usiadł, nie przerywając pocałunku, mając ochotę rozpłakać się ze szczęścia.
 - No nareszcie! - zawołał Zill, wznosząc ręce do góry.
Soan odsunął się od Hitomiego, wciąż siedząc mu na kolanach.
 - Zill?
 - Tak, już wychodzę! - Zill zabrał swoje rzeczy w pośpiechu. - Klucze leżą na parapecie. To cześć!
To mówiąc, basista wybiegł z sali prób, kaszląc, bo jak zwykle się przeziębił.
 - Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej, głuptasie? - zapytał Soan, próbując sobie wyobrazić ból, który zadałby Hitomiemu, gdyby wokaliście udało się wyjawić uczucia za pierwszym razem. - Albo może i dobrze, że się stało, jak się stało.
 - Próbowałem wczoraj. Dwa razy - odparł w końcu Hitomi. - Czy ja jestem aż tak beznadziejnym przypadkiem, że mając ponad trzydzieści lat, nie potrafię przyznać się do swoich uczuć od ośmiu?
 - Przerażająca liczba - Soan pocałował go delikatnie. - Kocham cię, Hito-chan.
 - Też cię kocham, Tomofumi - szepnął Hitomi, po czym przytulił Soana. - Powiedziałem to.
 - Tak. Powiedziałeś - Soan pogłaskał go po głowie. - Co ty robisz?
 - Zill nas tu zostawił, no nie?
 - Czyżby twoje drugie ja się obudziło?
 - Jakie "drugie ja"?
 - To, które potrzebuje haremu.
 - Tomofumi!
 - Nic, nieważne. A teraz ci pokażę, jak bardzo cię kocham.
* * *
 - Przynajmniej nie musiałeś zagadywać o rysach na ścianach - skomentował opowieść Soana Ivy, jedząc makaron. - Też bym was w końcu popchnął, tak myślę.
 - Ale serio, Hitomi? Osiem lat się czaiłeś? - dziwił się Vivi, patrząc na Hitomiego ze zdumieniem.
 - Wpakowałeś mu się do łóżka i nadal mu nie powiedziałeś?! - Sizna potrząsnął wokalistą. - Człowieku, co z tobą nie tak?!
 - Sizna, porozmawiamy, jak ty się zakochasz - stwierdził Hitomi, zabierając ręce Sizny ze swoich ramion.
 - To jeszcze trochę czasu minie - stwierdził Ivy. - Dopóki istnieje coś takiego jak cukier, on ma Monko-chan i jej klamkę.
 - Ivy! - oburzył się Sizna, a reszta wybuchnęła śmiechem, na co gitarzysta tylko pokręcił głową. Tak, definitywnie musi sobie kogoś znaleźć.
The end

wtorek, 8 lipca 2014

Od zawsze II

Zespół: Moran
Pairing: Soan&Hitomi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Ten horror to nie był zwykły film o duchach i gumowych potworkach, tylko taki, co ryje mózg i sprawia, że człowiek boi się spojrzeć w lustro.
Ewentualnie Hitomi udawał. XD


 - Hej, co ty tu robisz? - Soan ukucnął przed wokalistą, który drgnął na dźwięk jego głosu.
 - Do twojego mieszkania było bliżej - wyjaśnił cicho. - Któryś z twoich sąsiadów mi otworzył. Mogę u ciebie przeczekać tę śnieżycę?
 - Jasne. I tak już za bardzo zmarzłeś, jeszcze mi się rozchorujesz - Soan pomógł mu wstać i otworzył drzwi. Wpuścił Hitomiego do środka i zamknął mieszkanie. - Zaparzę gorącej herbaty, to się rozgrzejemy.
 - Mi i tak już jest ciepło...
 - Co? - Soan odwrócił się nagle, a Hitomi tylko pokręcił głową.
 - Nic, nic, tak, herbata, em... Pamiętasz, ile słodzę?
 - Dwie łyżeczki, o ile mnie pamięć nie myli - odparł Soan, na co Hitomi uśmiechnął się lekko.
 - Dobrze mnie znasz - Hitomi odwiesił kurtkę i ściągnął buty, po czym usiadł na kanapie, odprowadzając Soana wzrokiem do kuchni. - Ale i tak wszystkiego o mnie nie wiesz... I całe szczęście...
Chwilę później Soan wrócił i usiadł obok niego.
 - Woda się gotuje. Może chcesz się przebrać? Nie zimno ci? - zapytał, kładąc Hitomiemu dłoń na policzku. - Trochę chłodny jesteś. Hitomi?
Hitomi zastygł na chwilę, po czym delikatnie ujął dłoń Soana i położył mu ją na stole.
 - Nic mi nie będzie - powiedział najspokojniej, jak potrafił, choć serce łomotało mu jak oszalałe przez ten krótki moment zbytniej bliskości.
 - Ja jednak nalegam, byś się przebrał - Soan chwycił go za ramię i zaprowadził do łazienki. - A najlepiej weź gorący prysznic. Przemokłeś, a jesteś wokalistą. Jeszcze się rozchorujesz i nie będziesz mógł śpiewać, a wtedy nie będziemy mogli szukać tego nowego gitarzysty. Jak mamy sprawdzać, czy jego gra dobrze brzmi w zestawieniu z twoim głosem, jak ty nie będziesz w stanie go z siebie wydobyć? Zaraz ci przyniosę jakieś dresy i nie obchodzi mnie, że będą za krótkie, mogę poszukać długich skarpet, ale spróbuj mi się przeziębić, a chyba cię zabiję, ożywię i zaprowadzę do szpitala, by cię wyleczyli i postawili na nogi. Jasne?
Hitomi kiwnął głową i poczekał, aż Soan przyniesie mu ciepłe i suche ubrania. Tomofumi włożył mu je do rąk, po czym wepchnął go do łazienki.
 - Jak z dzieckiem - westchnął Soan. - Pójdę zaparzyć herbatę. Jak on w ogóle przeżył tyle lat bez opieki, przecież ten chłopiec potrzebuje kogoś, kto mu będzie mówił, co ma robić w życiu, bo inaczej się pogubi.
Tomofumi poczekał, aż herbata się zaparzy, po czym zaniósł ją do pokoju. Hitomi wrócił po chwili i stanął przed Soanem.
 - Umyłem się, przebrałem i wysuszyłem włosy - oznajmił. - Zadowolony, czy mam zrobić coś jeszcze, żebyś przestał panikować?
 - Zostać na noc? - zaryzykował Soan, na co Hitomi odskoczył.
 - Czemu?
 - Widziałeś, co się dzieje za oknem? - Soan wskazał palcem na okno. - Jest jeszcze gorzej, niż przed godziną. I wątpię, by szybko się to zmieniło. Także bez dyskusji, pościelę ci kanapę i się tu prześpisz.
 - Ale...
 - Powiedziałem, bez dyskusji - Soan pociągnął Hitomiego za rękę i posadził obok siebie. - A teraz wypij herbatkę.
 - Czasem się ciebie boję... - mruknął Hitomi, biorąc herbatę do rąk. - Nie chciałbym ci kiedyś podpaść.
 - Nie musisz się mnie bać - Soan objął go ramieniem, na co Hitomi drgnął, prawie wylewając herbatę. - Przyjaciele muszą o siebie dbać, prawda?
 - Tak, masz rację - Hitomi uśmiechnął się niemrawo. - Soan?
 - Tak?
 - Może... - Hitomi zastygł na chwilę, po czym westchnął ciężko. - Nieważne. Obejrzyjmy jakiś film.
 - Dobra myśl - Soan popił herbaty i wstał po segregator z filmami. - Komedia, horror, dramat, czy jakiś sensacyjny?
 - Może być horror. Tylko dobry, a nie na zasadzie zwykłego rozlewu krwi - stwierdził Hitomi.
 - Okej, coś mi Zill ostatnio dał, sprawdźmy, co to - Soan uśmiechnął się lekko, wrzucając płytę do DVD.
Soan otulił się szczelniej kołdrą. Było zimno i co chwilę z tego powodu się przebudzał, bo co się tylko trochę odkrył, to zamarzał. Hitomi spał na kanapie w salonie. W sumie to Tomofumi wolałby go przynieść tutaj i się do niego przytulić, ale to było tylko głupie marzenie...
 - Soan? - perkusista podskoczył, prawie spadając z łóżka. Odwrócił się. Zobaczył Hitomiego okrytego kołdrą i trzymającego w ręce poduszkę. - Mogę spać z tobą?
 - Słucham? - Soan zamrugał. Miał jakieś magiczne moce? Był wróżką? O co chodzi?
 - Nie mogę zasnąć - Hitomi opuścił wzrok. - Ciągle mam wrażenie, że ta dziewczyna zaraz mi skądś wyskoczy...
 - Boisz się? - zdziwił się Soan, na co Hitomi kiwnął głową. - To się kładź. Nikomu nie powiem.
 - Dziękuję - Hitomi położył się obok Tomofumiego. - Soan?
 - Tak?
 - Mogę się do ciebie przytulić? - zapytał Hitomi, pesząc się maksymalnie, ale jednak nie tracąc pewności siebie w oczach.
 - A tul się, mi to nie przeszkadza - mruknął Soan, po czym poczuł przyjemne ciepło, gdy Hitomi się w niego wtulił. - Dobranoc.
 - Dobranoc - szepnął Hitomi, zaciskając palce na jego koszuli.
 - Nie zamarznę - pomyślał Soan, zamykając oczy.

piątek, 4 lipca 2014

Od zawsze I

Zespół: Moran
Pairing: Soan&Hitomi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Nie, nie jestem jakąś zagorzałą fanką pierwszego składu Morana jak niektórzy, ale jakoś tak chciałam, żeby w chociaż jednym fiku o tym zespole był Zill. Tak po prostu. Bo go lubię.


Soan stał przed lustrem w łazience i mył zęby. Zastanawiał się, kogo w sumie teraz widzi. Perkusistę zespołu, który zawiesił działalność przez odejście gitarzysty, ot co. Wypłukał usta. Muszą znaleźć jakiegoś następcę Velo, bo sami z Hitomim i Zillem sobie rady nie dadzą.
Zill był jego przyjacielem, ale sama myśl o Hitomim naniosła mu uśmiech na usta. Tak, wokalista miał w sobie coś magnetyzującego, co przyciągało człowieka niemal natychmiast po poznaniu go. I zaskakujące były też jego dwa zupełnie inne oblicza. Jedno z nich Hitomi pokazywał na scenie - uwodzicielski, poruszający się z niebywałą gracją, seksowny facet, który miał wszystkie fanki na jedno skinienie smukłego palca. A potem schodził ze swojego haremowego królestwa i stawał się nagle speszonym, uroczym chłopcem, wciąż jednak zamkniętym w ciele dorosłego, atrakcyjnego mężczyzny.
Tomofumi westchnął przeciągle i wszedł pod prysznic. Kiedy tak w sumie zaczął zwracać na Hitomiego uwagę w innym sensie, niż na dobrego przyjaciela z zespołu? Znał go od ośmiu lat, a nigdy wcześniej nie wywoływał w nim tego dziwnego ciepła, gdy na niego patrzył. To się chyba zaczęło dopiero, jak Velo oznajmił, że odchodzi. Hitomi był wtedy przybity, bo myślał, że w końcu stworzył zespół, który nie będzie miał problemów z dogadaniem się ze sobą.
 - Może to ja ciągnę za sobą jakąś klątwę? - Hitomi zamieszał łyżeczką herbatę z rumem. - Może ja nie powinienem być wokalistą?
 - Nawet tak nie mów - Soan pokręcił głową i przytulił Hitomiego do siebie. Czuł, że wokalista zadrżał jakby z przestrachu, ale i tak go nie puścił. - Damy sobie radę, Hitomi. Znajdziemy kogoś na jego miejsce. Tylko potrzebujemy czasu.
 - Może i masz rację - Soan miał wrażenie, że Hitomi waha się pomiędzy odepchnięciem go, a odwzajemnieniem uścisku. - Zazwyczaj panikujesz w takich sytuacjach...
 - Ale teraz jesteś zbyt smutny - stwierdził Soan, a chwilę później poczuł, jak Hitomi go przytula.
Tak, to chyba było wtedy. To wtedy sobie uświadomił, że ten praktycznie niedostępny dla niego człowiek jest dla niego kimś ważniejszym od przyjaciela.
Wahał się. Naprawdę długo się zastanawiał, czy aby na pewno odczytał dobrze swoje uczucia. Ale teraz, wytarłszy włosy białym ręcznikiem, był już tego pewien. Kochał go. Tylko nie wiedział, jak do niego dotrzeć. Jak przedrzeć się przez tę barierę nieśmiałości i obojętności Hitomiego.
Tomofumi założył ciemnofioletową piżamę w kratę i wślizgnął się pod kołdrę. Może jak przestanie w końcu każdego wieczoru myśleć o wokaliście, to uda mu się wcześniej zasnąć. Ale to było niewykonalne w przypadku, gdy Hitomi był osobą "wchodzącą do głowy". Jak raz go pokochasz, to już ci z niej nie wylezie.
Soan leżał na kanapie w sali prób i zastanawiał się, czy kiedykolwiek uda im się znaleźć nowego gitarzystę. Ten, który dopiero co wyszedł, nawet nie potrafił dobrze ułożyć palców, a co dopiero zagrać coś porządnego.
 - Czarno to widzę - mruknął Zill, mieszając jogurt z musli. - Widzę to tak czarno, że bardziej czarno się po prostu nie da.
 - Jak ty zaczynasz wątpić, to chyba należy porzucić wszelką nadzieję - stwierdził Soan, a Hitomi tylko westchnął.
 - To ja się będę zbierał - stwierdził, biorąc kurtkę z wieszaka. - Do jutra.
 - Do jutra! - zawołał za nim Zill, a Soan mu pomachał. Hitomi uśmiechnął się delikatnie i wyszedł.
 - Szczerze, Soan - zaczął Zill, chrupiąc musli. - Masz zamiar mu kiedyś powiedzieć?
Soan zakasłał. Co, jak to Zill się domyślił?
 - O czym? - Tomofumi udawał zdziwionego.
 - Że go kochasz, głuptasie - Saburou uśmiechnął się przyjaźnie.
 - A ty masz zamiar powiedzieć? - rzucił Soan, na co Zill się speszył i odwrócił wzrok.
 - Kiedy ja nie wiem, czy mój ukochany cokolwiek do mnie czuje - westchnął basista. - Ale ty Hitomiemu musisz.
 - A myślisz, że ja wiem? - żachnął się Soan.
 - Hitomi przynajmniej nie wskakuje do łóżka każdemu, kto mu się spodoba - Zill dokończył swoje musli i wyrzucił kubeczek do kosza. - Soan?
 - Tak?
 - Hitomi przyjechał samochodem, czy przyszedł pieszo?
 - Nie wiem, a co?
 - Spójrz - Zill wskazał na okno. Soan odwrócił się. Śnieżyca, która szalała na dworze, zmroziła mu krew w żyłach.
 - Przecież pięć minut temu...
 - Pięć minut temu delikatnie prószył śnieg z deszczem, tak. Ale teraz sytuacja wygląda inaczej. A on ma na sobie cienką kurtkę - zauważył Zill.
 - Zostań tutaj, bo mi się jeszcze rozchorujesz, a przy twoim lichym zdrowiu, to nie będzie dobre - Soan wcisnął mu klucze od sali w dłoń. - Idę go poszukać.
 - Tylko uważaj na siebie! - zawołał za nim Zill, kiedy wybiegał z sali.
Soan otworzył parasolkę i wybiegł na dwór. Wiatr hulał tak mocno, że druty od parasola wywijały się tak gwałtownie, jakby miały się połamać.
 - Jak nie schował się w żadnym sklepie, to własnoręcznie go zabiję - mruknął Soan. - A potem ożywię i zaopiekuję się nim, bo przecież się przeziębi.
Perkusista przeszukał teren wokół budynku wytwórni, ale Hitomiego nie znalazł. Mając nadzieję, że wokalista jednak miał samochód, ewentualnie zdążył uciec przed śnieżycą, wsiadł do swojego auta i podążył do domu, bo wiatr wzmagał się na sile i Soan bał się, że i on się rozchoruje, jeśli zaraz nie znajdzie się w ciepłym mieszkaniu.
Wyszedł z samochodu i z trudem dostał się do klatki schodowej. Otworzył drzwi i wszedł do windy. Gdy z niej wyszedł, zobaczył coś, czego się nie spodziewał.
Na wycieraczce przed jego mieszkaniem siedział mokry od roztopionego śniegu Hitomi.