Zespół: MoNoLith
Pairing: Takafumi&Hayato, w tle Ryu&Keita
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Fumi będzie się trochę snuł w tej części, ale mam nadzieję, że aż tak źle nie jest. :)
Takafumi zamknął drzwi na klucz i poszedł do samochodu. Włączył radio. Westchnął, słysząc ich własną piosenkę.
- I oczywiście ty musiałeś to napisać - basista przekręcił kluczyk w stacyjce. Po chwili zaczął nucić słyszaną przez siebie melodię.
Wpadł do sali prób, obawiając się, że się spóźni. Zastał tam jednak tylko Hayato, który siedział na kanapie i wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt.
- Cześć, Hayato - Takafumi uśmiechnął się lekko. Hayato drgnął po chwili i powoli przeniósł na niego wzrok.
- Hej - powiedział cicho perkusista.
- Gdzie reszta? - zapytał Takafumi, siadając obok Hayato.
- Pewnie w domu - przypuścił Hayato. - Albo w drodze. Nie wiem. Może...
Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich Shuhei. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spojrzał na Takafumiego.
- Ryu i Keity jeszcze nie ma? - zapytał zdziwiony.
- Nie ma - odpowiedział głośno Hayato, zrywając się z miejsca. - Co u ciebie, Shuhei?
- Nic ciekawego - Shuhei uśmiechnął się lekko i podszedł do okna. - Ten śnieg chyba nas nie zostawi w spokoju.
- Mamy luty - zauważył Takafumi. - Czego się spodziewałeś? Płatków wiśni na drogach, ciepłej wody w morzu i jabłek na drzewach?
- Oj tam, oj tam, nie musisz od razu się tak irytować - stwierdził Shuhei. - Ja nie lubię po prostu zimy. Denerwuje mnie to ciągłe zimno.
- Tak, tak, zima jest zła! - Hayato zaklaskał w dłonie.
Takafumi nie lubił, gdy Hayato się tak się zachowywał. Dlaczego? Ano dlatego, że Hayato popierał Shuheia we wszystkim, by tylko zdobyć jego względy. A Shuhei? Shuhei miał uczucia perkusisty w głębokim poważaniu, miłość Hayato do niego nudziła go, męczyła. Próbował jakoś wyperswadować perkusiście perspektywę spędzenia z nim reszty życia, ale wszystkie jego starania spalały na panewce. Z drugiej jednak strony, Takafumi chciałby być Shuheiem. Chciałby, by to dla niego w Hayato wstępowała ta niespożyta energia, gdy tylko go zobaczy.
- Hej wszystkim! - do sali wszedł Ryu, a za nim Keita. Niższy wokalista wskoczył na kanapę i spojrzał na zdziwionego Takafumiego. - Co, szczęśliwego człowieka w życiu nie widziałeś?
- Ciebie dawno nie - odparł Takafumi. - W ogóle, od kiedy wy przychodzicie ostatni i to razem?
Keita zakrztusił się akurat pitą wodą, a Ryu tylko zaśmiał się krótko.
- Bo my jesteśmy razem, głuptasie - to mówiąc, roztrzepał Takafumiemu włosy. - I nie zadawaj takich pytań, bo mi uke się w kubku utopi.
- Ryu - warknął Keita, niezbyt zadowolony z faktu, iż drugi wokalista nazwał go "uke".
- Od kiedy? - zaciekawił się Hayato, na chwilę odwracając wzrok od Shuheia.
- Od tygodnia? - Ryu spojrzał na Keitę, który kiwnął głową. - I nic nie zauważyliście?
- W sumie zacząłem się domyślać - odparł Shuhei, opierając się o parapet. - To co? Walentynki spędzacie razem?
- Nie mamy kilkunastu lat, by obchodzić... - zaczął Ryu, ale napotkał na drodze swojego wzroku mordercze spojrzenie Keity. - Ależ oczywiście, że tak, no przecież jakżeby inaczej. A wy co robicie w ten różowo-czerwono-serduszkowy dzień?
- Dzień jak każdy - odparł Takafumi. Hayato wzruszył ramionami.
- Ja tam mam już swoją walentynkę - oznajmił Shuhei. - Tylko muszę jej o tym powiedzieć.
Hayato uśmiechnął się promiennie. Takafumi westchnął. Dlaczego to wszystko jest tak beznadziejnie skomplikowane?