Pairing: Isshi&Nao, wspomniane Tora&Akiya, Izumi&Shin
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, angst
Seria: "Life with a Ghost"
Ostrzeżenia: alkohol, śmierć, oparte na faktach, zjawiska paranormalne
Notka autorska: Doszłam do wniosku, że chyba jednak dodam dwa fiki, bo nie mogłam się zdecydować.
Kiedy Isshi poznał Nao, doszedł do wniosku, że Yamada Naoki jest najdziwniejszym, najbardziej zwariowanym i ciapowatym człowiekiem, jakiego spotkał w swoim życiu. I miał wrażenie, że raczej nigdy nikogo z podobnym, optymistycznym nastawieniem do świata nie znajdzie.
Poznał zaś Keiyu. Jak to się mówi "cicha woda, brzegi rwie". Keiyu był idealnym przykładem na potwierdzenie tej tezy. Choć był dziwniejszy od Nao i jeszcze bardziej zwariowany, to jednak był strasznym realistą. Jeśli jedna osoba mówiła, że wygra na loterii, a druga, że nie wygra, on stwierdzał, że obie tylko tracą czas na tworzenie hipotez, bo żadna z nich nie zarobi ani grosza.
Nao nie dorównywał Keiyu w jednej rzeczy. Keiyu był takim zboczeńcem, że ze świecą takich szukać. Przebił swoim zachowaniem nawet Akiyę, którego Isshi swego czasu znalazł w schowku w towarzystwie Shina, gdzie zasnęli przykryci jedynie koszulą w kratę wyższego gitarzysty.
Pewnego pięknego poranka, gdy ptaszki ćwierkały, słoneczko świeciło jasnym blaskiem, a motylki zataczały koła na niebie, Isshi obudził się z nogami Keiyu wokół swoich bioder. Stwierdził wtedy, że więcej młodszego wokalisty nie przenocuje pod żadnym pozorem. Zwłaszcza, że tak jak on nic nie pamiętał i miał kaca wielkości Azji i Europy razem wziętych, tak Keiyu pamiętał każdy szczegół i zupełnie nic mu nie było.
W pewnym momencie Isshi zauważył, że Nao zachowuje się jeszcze dziwniej niż zwykle. Zamyślał się, zapatrywał, odbiegał myślami gdzieś daleko. Jedynym sposobem na obudzenie go z tego stanu odrętwienia umysłowego było pstryknięcie palcami przed jego oczami, na co basista reagował z większym lub mniejszym entuzjazmem.
Isshi zaczął się zastanawiać, dlaczego taki stan rzeczy ma miejsce. Zwłaszcza, że zachowanie Nao ulegało pogorszeniu. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień był coraz bardziej zamyślony. I Isshi miał wrażenie, że w tym całym dziwnym zachowaniu właśnie z nim basista usiłuje spędzać jak najwięcej czasu.
Była piękna, kolorowa wiosna, a dziwne myśli postanowiły nawiedzić Isshiego. Przestało go irytować, że Nao chodzi za nim jak cień, zaczęło sprawiać mu przyjemność codzienne robienie mu kawy przez basistę, ogólnie zwracał na niego o wiele więcej uwagi, niż przedtem. Było to dla niego dziwne, zaskakujące. Miał wrażenie, że odkrył coś, co istniało już dawno temu, ale nie mógł tego znaleźć.
Przełomem w tej zagadkowej sytuacji był pocałunek. Zupełnie niespodziewany, bo w sumie Isshi nigdy się nie spodziewał, że Akiya kiedyś go pocałuje. Przez pierwsze kilka minut pozostawał w niemym szoku z dwóch powodów. Pierwszym było samo to, co miało miejsce, drugim zaś jego natychmiastowa myśl po incydencie.
"Dlaczego pocałował mnie Akiya, a nie Nao?"
Isshi musiał postawić sobie bardzo ważne pytanie. Czy kocha Nao? Czy przypadkiem Keiyu nie zwracał mu już wcześniej uwagi na to, że dziwnie na Nao patrzy? Keiyu nie wierzył w miłość, ale jednak zauważył, że coś jest na rzeczy. Shou na, chyba według niego, oczywiste spostrzeżenie Isshiego, tylko cicho się zaśmiał i kazał mu coś z tym zrobić. I stwierdził, że ma dobre przeczucia, co do rozwiązania całej tej sytuacji.
Tak dokładnie cztery miesiące zajęło Isshiemu wyznaczenie każdego "za" i "przeciw" i stwierdził, że jednak "za" jest więcej. Dlatego, gdy tylko nadarzyła się okazja, choć Isshi wyobrażał sobie to trochę inaczej, zdobył się na odwagę, wyznał swoje uczucie Nao i pocałował dość zaskoczonego basistę.
Nikt tak naprawdę nie był zdziwiony, że Isshi i Nao się zeszli. Jedynie Tora, który dotąd twierdził, że jest w 100% hetero, zareagował dość gwałtownie na tę informację. Tak gwałtownie, że doszedł do wniosku, iż w tym akurat momencie wcale nie kocha kobiety...
Przez rok związek Isshiego i Nao opierał się na czułych słówkach, łóżku i kłótniach. Bardzo burzliwych kłótniach, których i reszta Kagrry, i zwierzaki Isshiego, które musiały uciekać przed latającymi wokół przedmiotami, i cała reszta PSC, a zwłaszcza Shou i Keiyu, mieli najzwyczajniej w świecie dość.
Jednak wystarczył jeden wieczór, by wszystko się zmieniło. Iluzja, w której zatonął Isshi, sprawiła, że zrozumiał, iż Nao jest ważniejszy dla niego od całego świata.
Na początku wszyscy odetchnęli z ulgą. Później zaczęło ich trochę mdlić. Isshi nadal był złośliwy, ale Nao był jego oczkiem w głowie. Nao powiedział, Isshi wykonał. Jakby Nao zażyczył sobie gwiazdki z nieba, to pewnie Isshi by mu ją ściągnął. A Nao był przywiązany do Isshiego niewidzialną nicią, której nikt nie miał prawa zerwać.
25 marca 2010 roku był dla Isshiego najgorszym dniem w życiu.
- Pan umiera, panie Hitoshi.
Isshi nie bał się śmierci. Bał się rozłąki z Nao. To go przerażało bardziej niż fakt, że umrze.
Isshi próbował powiedzieć Nao. Ale w końcu dał sobie spokój. A powód był prosty. Nao reagował na śmierć kogoś bliskiego bardzo gwałtownie. Jego zachowanie po dostaniu takiej wiadomości dzieliło się na kilka etapów:
1) Faza płaczu - trwała jakieś dwa dni, czasem trochę się przeciągała, w zależności od siły uczucia, którą Nao darzył zmarłą osobę.
2) Faza paniki - Nao płakał na każdą wzmiankę o zmarłej osobie i na widok każdego przedmiotu, który mu ją przypominał. Trwała jakiś tydzień.
3) Faza zwątpienia - przez kilka dni Nao chodził po domu, sali prób, studiu, garderobie, hotelu, itd., powtarzając pytanie "Dlaczego zawsze ja?".
4) Faza obietnicy - dla Isshiego była to najgorsza faza po tym, jak dowiedział się, że umiera. Nao podchodził bowiem do niego i zadawał jedno pytanie:
- Ty nie umrzesz, prawda?
Zanim Isshi się dowiedział o swojej chorobie, przytakiwał, uśmiechał się i obiecał, że będzie żył jeszcze pięćdziesiąt lat. Po zapoznaniu się ze strasznymi wynikami, kiwał tylko głową, przytulał Nao i usiłował się nie rozpłakać. Potem napisał "Shiroi Uso", a nikt nie wiedział, skąd wziął mu się pomysł na ten tekst.
Życie Isshiego minęło w mgnieniu oka, choć Nao wydawało się, że będzie żył wiecznie.
- Shino? Shino, odezwij się do mnie, proszę cię. Shino...
- Nao, przestań, chodź już.
Zrozpaczonym Nao zaopiekowali się najpierw Shin i Izumi, którym i tak było ciężko. Nawet Shin sam nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
- Shino wróci, prawda, Hashidani?
- Nao, zmarli nie wracają.
- Więc ja do niego pójdę. Ucieszy się.
- Wątpię.
- Dlaczego?
- A przypadkiem nie powiedział, że masz "nie robić niczego głupiego"?
- No tak, rzeczywiście. Nie zmienia to jednak faktu, że chcę umrzeć...
Po Shinie i Izumim, Nao zajęli się Tora i Akiya, co nie było raczej dobrym pomysłem. Stan psychiczny Nao wpłynął na samopoczucie Akiyi, który wciąż pamiętał zimną skórę pod palcami.
- Zabij mnie, Akiya.
- Że co?
- Zabij mnie. Ja chcę do Shino. Chcę go zobaczyć. Teraz!
- Nao, czekaj, nie!
Na całe szczęście Tora zdążył złapać Nao w pół, zanim ten dobiegł do balkonowych drzwi. Nao napisał wtedy tekst do "wanna see u", do którego to utworu Tora stworzył muzykę.
Ku zaskoczeniu wszystkich, którzy zobaczyli ducha Isshiego, jego słowa stały się prawdą. Śmierć naprawdę była początkiem wieczności. A przynajmniej jej kontynuacją. Wieczność rozpoczęła się bowiem w momencie, kiedy Izumi przedstawił Nao Isshiemu.
The end