Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 28 maja 2012

Usagi no kuchizuke

Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Takie jakby Isshi&Shou :D
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: alkohol
Notka autorska: Mam ostatnio dziwne wizje. :D Dlaczego wszyscy go całują? O.o




Shou siedział w klubie i wpatrywał się w kubek z wodą. Wspólna trasa z Kagrrą,, możliwość wybicia się, zaistnienia w świecie japońskiego rocka. Była tylko jedna wada tej sytuacji. Istniało jeszcze więcej osób, które próbowały namówić go do wypicia jakiegoś alkoholu. Jak on nie może.
 - Shou-kun - Akiya usiadł obok niego i objął go ramieniem. Shou odwrócił wzrok w jego stronę.
 - Tak?
 - Saga-kun pyta, czy do tej wody to ci dać jeszcze mleczka sojowego w proszku - wyjaśnił Akiya. - Ale w sumie, nie możesz się napić czegoś normalnego? Jedno piwo ci nie zaszkodzi.
 - Jedno nie, pół tak - mruknął Shou, gniotąc kubeczek.
 - Co tam mruczysz, króliczku? - Akiya spojrzał na niego z uśmiechem. - Chodź do nas, a nie tu siedzisz sam jak palec.
 - Shou, do jasnej, ze mną się nie napijesz? - zawołał Saga. - Łap go, Akiya-san. Zaciągniemy go do wodopoju.
 - Saga-kun, bez przemocy - stwierdził Akiya, ale Saga już pociągnął zdezorientowanego Shou za rękę. - No cóż, dokończę to piwo i się zmywam, bo mnie będą musieli zeskrobywać z podłogi.
Akiya wstał i, bawiąc się butelką, podszedł do przyjaciół.
 - Słoń - mruknął, kilkanaście minut później, Shou, który wypił pół piwa za dużo, czyli dokładnie tyle. - Różowy. Na rowerze. Tam.
Wokalista oderwał jedną rękę od blatu i wskazał bliżej nieokreślony kierunek, ponieważ jego ręka nie potrafiła zajmować jednej pozycji przez dłużej niż sekundę.
 - Trzeba by go odprowadzić do hotelu - stwierdził odkrywczo Tora, który usiłował nie zsunąć się z krzesła.
 - Kto widzi jeden palec i jest w stanie dać podparcie pijanemu Shou? - zapytał Izumi, prostując palec wskazujący. - Ja nie spełniam ani jednego kryterium.
 - W sumie ja widzę jeden - oznajmił Isshi. - Chodź, młody, wychodzimy stąd.
 - Uważaj na żółtą małpę przy drzwiach! - zawołał za nimi Hiroto, który w tym momencie zleciał z krzesła, zahaczając o nogi Shina.
 - Bam - zaśmiał się krótko Shin, opierając głowę na dłoni.
Isshi próbował iść prosto, ale nie wychodziło mu to z dwóch powodów. Pierwszym było o jedno piwo za dużo, drugim był Shou uwieszony na jego ramieniu i już niezbyt kontaktujący.
 - A teraz, panie Hitoshi, trzeba trafić kluczem w zamek - Isshi westchnął ciężko, wyjmując kluczyk z kieszeni Shou. - Klucz, zamek, trafić. Ha, udało się.
Isshi posadził Shou na łóżku i wrócił zamknąć drzwi.
 - Ten słoń nas śledzi - oznajmił Shou, kiedy Isshi był zajęty rozwiązywaniem sznurówek od jego trampek. - A ten złoty rower mógł sobie darować.
 - Kładź się - rzucił krótko Isshi. - No co tak patrzysz?
 - Ładne masz ślepka - stwierdził Shou, kładąc dłoń na ramieniu Isshiego. - Dłonie też masz ładne - dodał, gdy wokalista Kagrry, strącił ją ręką.
 - Nie słucham komplementów od pijanych małolatów - oznajmił Isshi.
 - Nie? - Shou przysunął się bliżej. - A to czemu?
 - Bo są irytujący - odparł Isshi, mierząc go wzrokiem.
 - Ach tak? - Shou pochylił się i pocałował lekko Isshiego. - A usta masz słodkie.
 - Idź spać - warknął Isshi.
 - Sam? - Shou wtulił się w poduszkę.
 - Tak, sam - Isshi wstał pospiesznie, co zaowocowało tym, że prawie się przewrócił. - Dobranoc.
Wokalista Kagrry, trzasnął drzwiami, na co Shou lekko się wzdrygnął.
 - Branoc - mruknął i prawie od razu zasnął.
Nao szukał swojego zestawu kostek, który gdzieś mu się zawieruszył. Miał wrażenie, że ich wokalista jest jeszcze bardziej podirytowany od czasu wypadu do klubu "Murasaki" niż zwykle.
 - Ikkun? - Nao podszedł ostrożnie do Isshiego. - Widziałeś moje kostki?
 - Na półce - Isshi wskazał ręką kierunek, w którym Nao powinien iść, by znaleźć kostki.
 - Coś się stało? - zapytał Nao.
 - Nie zrozumiesz - odparł Isshi, wstając.
 - Może jednak zrozumiem - stwierdził Nao.
 - Pocałował cię kiedyś pijany małolat? - zapytał Isshi, na co Nao zamrugał ze zdziwienia. - Nie. Więc nie zrozumiesz.
Nao stał tak jeszcze przez chwilę, zapominając, że miał iść po kostki. Ktoś pocałował... Isshiego
 - Pijany był - mruknął Nao, a w jego myślach znów pojawił się ten obrazek, który zjawiał się zawsze, gdy usłyszał coś takiego. - Ty też chyba jesteś. Musisz się leczyć, Yamada.
Izumi usiłował rozszyfrować, kto podpisał się na ścianie, przy której stał, gdy nagle obok niego zjawił się lider Alice Nine.
 - Izumi-san, ja w sumie was za dobrze nie znam, ale czy ja mam wrażenie, czy Isshi-san ma jakiś problem? - zapytał.
 - Isshi zazwyczaj ma problem - westchnął Izumi. - Ale tym razem masz rację. Coś jest nie tak. Muszę z nim pogadać.
Shou usiłował sobie przypomnieć, co działo się po tym, gdy Saga podał mu piwo, ale nie mógł. W pewnym momencie poczuł czyjąś obecność.
 - Nad czym rozmyślasz, Shou-kun? - zapytał Isshi, opierając się o barierkę i spoglądając w dół. - Wysoko, prawda?
 - Odezwałeś się do mnie, Isshi-san? - zdziwił się Shou.
 - Ty nic nie pamiętasz, zgadza się? - upewnił się Isshi.
 - Z tamtej nocy? Choćbym na rzęsach stanął, to bym sobie nie przypomniał - odparł Shou.
 - Pocałowałeś mnie - oznajmił Isshi. - W sumie to tylko tyle pamiętam z wizyty w twoim pokoju, ale to jednak dość dużo.
 - Znowu? - załamał się Shou. - Najpierw Tsune, teraz ciebie. Ja naprawdę nie powinienem pić.
 - Tsune? - zdziwił się Isshi.
 - Tsunehito, basista mojego i Tory poprzedniego zespołu - wyjaśnił Shou. - Givuss rozpadł się przez to, że zapomniałem, iż nie powinienem pić i go pocałowałem po pijaku. On się obraził i nie odzywa się do mnie do dzisiaj. Ale ty się odezwałeś, to dobrze.
 - No tak, kto by chciał całować kogoś takiego, jak ja - Isshi zaśmiał się sztucznie.
 - Myślę, że dużo ludzi - odparł Shou. - Zwłaszcza ci, którzy zapatrzyli się w twoje piękne oczy.
 - Przestań, bo się przestraszę, że mnie podrywasz - zaśmiał się Isshi.
Nao stał nieopodal i poczuł coś dziwnego na widok śmiejących się Isshiego i Shou. Jakby... zazdrość?
 - Coś się stało, Nao? - zapytał Akiya.
 - Nie - Nao pokręcił przecząco głową. - Mam tylko problem z pewnym demonem.
Nao odwrócił się na pięcie i odszedł w swoją stronę.
 - Demonem - powtórzył Akiya, patrząc na Isshiego. - Dobre określenie, Nao.
Akiya uśmiechnął się lekko i podszedł do rozbawionych wokalistów, przyłączając się do dyskusji. Miał nadzieję, że Nao w końcu odkryje, na czym polegają jego problemy, a Isshi pomoże mu je rozwiązać. Może kiedyś tak się stanie?

The end

Usagi no kuchizuke - Króliczy pocałunek

środa, 23 maja 2012

Riposta

Zespół: THE KIDDIE
Pairing: Yusa&Yuusei
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Na podstawie rozmowy Yusy i Yuuseia na Twitterze.




Yuusei położył się na łóżku hotelowym, włączył muzykę, odpalił laptopa i wszedł na Twittera. Napisał, co robi, odłożył na chwilę laptopa i przeciągnął się leniwie.
Ostatnio zapytał Yuudaia, dlaczego wykosztowują się na pięć pokoi, jeśli wystarczą im przecież trzy. Perkusista z zupełnym opanowaniem odparł, że trzy nie wchodzą w grę, bo ani on się nie wyśpi, ani Yusa i Yuusei nie będą w pełni zdolni do myślenia. Sorao na to zaśmiał się tajemniczo, co oznaczało, że pojedyncze łóżko nie przeszkadza mu wcale w tym, by nie dać Yuudaiowi się wyspać.
Yuusei przeniósł wzrok na ekran. 1 new Tweet. Kliknął i mimowolnie się roześmiał. Yusa napisał do niego, że go ten jego jpop obudził, a on jest zmęczony i chce spać. Yuusei zaśmiał się raz jeszcze, po czym odpisał mu, że ma podziękować temu, kto akurat gra sobie teraz w głośnikach.
Gitarzysta przymknął oczy. Nie lubił się bawić w mistrza ciętej riposty od czasu, kiedy, jak to słodko nazywał Jun, zostali parą. Ale czasem po prostu nie mógł się powstrzymać.
Nagle usłyszał dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, a zaraz potem tupot stóp na korytarzu. Po chwili w progu jego pokoju stanął Yusa z miną wskazującą na... Tak naprawdę Yuusei nie miał pojęcia, na co ta mina wskazywała.
 - Wiesz, co, kochanie? - Yusa powoli podszedł do łóżka i oparł dłonie na jego brzegu. - Ja nie mogę spać, więc tobie też nie pozwolę.
Yuki chciał coś powiedzieć, ale Ryohei zamknął mu usta pocałunkiem. Taka riposta była jednocześnie cięta i przyjemna.
No cóż, najwyżej jutro na próbie nie będą kontaktować, a Yuudai się wkurzy. A jak Sorao również wykonał dzisiaj swój plan, to jedynie Jun będzie rano w stanie myśleć. I dlatego trzeba ściszać muzykę, kiedy seme o to prosi, bo nigdy nie wiadomo, co mu w przeciwnym razie przyjdzie do głowy.

The end

niedziela, 6 maja 2012

Panna Shi


Opowiadanie
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: dramat, metafora
Ostrzeżenia: nie mogę podać, bo zdradzę fabułę
Notka autorska: Wszelkie pytania co do tożsamości postaci proszę kierować w komentarzach.


Mała Chou miała domek. W domku mieszkała jej rodzina.
Mała Chou bawiła się w ogródku. Na bujanym fotelu siedziała jej prababcia Sophie i czytała jej bajkę. W pewnym momencie furtka otworzyła się i weszła przez nią kobieta w czarnym płaszczu, z kapturem naciągniętym na głowę. Chou podniosła wzrok. Babcia Sophie wstała i podała kobiecie dłoń.
 - Kto to? - zapytała Chou.
 - Panna Shi, kochanie - babcia Sophie uśmiechnęła się i poszła z Panną Shi. Panna Shi zamknęła bramkę i odeszła, trzymając babcię Sophie za rękę.
Chou już więcej nie widziała babci.
Mała Chou bawiła się z wujkiem. Wujek w pewnym momencie postawił Chou na ziemi i spojrzał na Pannę Shi, która po cichu wkradła się na posesję. Ze smutkiem podał jej dłoń i odszedł, zostawiając Chou na podwórku.
Chou już więcej nie widziała wujka.
Mała Chou bawiła się z wujkiem Peterem, który był tylko 5 lat od niej starszy. Pradziadek siedział w fotelu i co chwilę ich uciszał, bo według niego zachowywali się za głośno. I nagle przyszła Panna Shi. Podała dziadkowi dłoń i poszła z nim gdzieś daleko.
Chou już więcej nie widziała dziadka.
Chou dorastała i coraz częściej spotykała Pannę Shi. Ale Panna Shi nie zwracała na nią uwagi, omijała ją szerokim łukiem i nawet się z nią nigdy nie przywitała. Chou zrozumiała w pewnym momencie, że jeśli Panna Shi przyjdzie i zabierze kogoś, to ten ktoś już nie wróci. Zaczęła więc płakać za każdym razem, kiedy Panna Shi przychodziła.
Chou dorosła i miała... Nazwijmy go Przyjacielem. Przyjaciel mieszkał za szybą i nie mógł dotknąć Chou, ani ona nie mogła go dotknąć. Mogli jedynie na siebie patrzeć. On jej chyba nawet nie widział, ale czuł jej obecność i dlatego się uśmiechał. I nagle przyszła Panna Shi. Chou wiedziała, co zaraz nastąpi.
 - Nie zabieraj go! - wrzasnęła, próbując zbić szybę i dostać się do Przyjaciela. - Zostaw! Nie wolno ci! Tak samo, jak nie wolno było ci zabrać wujka! Nie wolno ci! Nie wolno!
Panna Shi jednak złapała Przyjaciela, z czego nie był zadowolony. Panna Shi przeszła tuż obok Chou i otarła się o jej ramię, po czym wyprowadziła Przyjaciela za furtkę.
 - Przyjacielu! - krzyknęła Chou, próbując otworzyć bramkę. - Przyjacielu!
Przyjaciel odwrócił się i spojrzał na nią smutno, po czym posłusznie podążył za Panną Shi.
 - Przyjacielu - szepnęła Chou, osuwając się na kolana.
Chou podniosła wzrok. Zobaczyła, jak Panna Shi prowadzi młodą dziewczynę. Ta dziewczyna była niewiele starsza od Chou. Chou zaniemówiła. Nie wiedziała, jak na to zareagować.
I wtedy stało się coś dziwnego. Panna Shi odwróciła się w stronę Chou i powiedziała:
 - Widzisz, mogę po ciebie przyjść szybciej, niż myślisz. Albo po kogoś, kogo znasz, mała Chou.
Po czym spokojnie odeszła, zostawiając Chou w osłupieniu.
Chou długo myślała i doszła do jednego wniosku:
 - Tak naprawdę nie wiemy, kiedy przyjdzie po nas Panna Shi.
Chou nadal wpatruje się w szybę, za którą mieszkał jej Przyjaciel i wciąż czuje jego obecność. I tak już chyba zostanie.

The end

piątek, 4 maja 2012

Abyss

Zespół: D
Pairing: Asagi&Ruiza
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Dopiero po napisaniu tego fika dowiedziałam się, że Asagi ma w tej chwili tylko jednego kota, więc przepraszam za nieporozumienie.




Asagi stał przed regałem w sklepie muzycznym i z niedowierzaniem obserwował okładkę pewnej płyty. Przyszedł tu po jakąś popową składankę dla córki swojej kuzynki, a zobaczył coś, czego nie mógł pojąć. Patrzył i nadal nie wierzył w to, co widział.
Wokalista zamrugał. Wziął płytę do rąk. Obrócił ją w palcach kilkakrotnie, jakby próbując sobie uświadomić, że naprawdę istnieje. Że to nie jest jego jakaś perwersyjna fantazja.
Dziewczynka z popowej składanki w koszyku zdawała się być zdziwiona, gdy płyta, w której rzeczywistość Asagi nie wierzył, wylądowała obok niej.
Szczęk kluczy w zamku obudził dwa śpiące koty. Jeden zerwał się od razu na łapy i schował się pod szafą, drugi zaś udał się pod łóżko i już tam został. Trzeci, najstarszy, nawet nie zwrócił uwagi na to, że właściciel wrócił do domu i spał dalej w najlepsze.
Asagi wyjął z torby obie zakupione płyty. Składankę dla Haru schował do szuflady, "nieistniejący" album położył na stoliku i poszedł zaparzyć herbatę.
Wrócił po kilku minutach. Postawił kubek na podkładce i wziął płytę do rąk. Wyjął ją z folii i otworzył pudełko. Był ciekaw, czy w książeczce są jeszcze jakieś zdjęcia. I co w ogóle w niej jest.
Owszem, były zdjęcia. Asagi, choć myślał, że gdy je zobaczy, zacznie w końcu pojmować całą sytuację i uwierzy w istnienie płyty, pogubił się jeszcze bardziej. Jak, próbował sobie uświadomić, no jak jego Ruiza może tak wyglądać? Przecież to taka blondwłosa, słodka księżniczka. Od zawsze i w każdej sytuacji Ruiza zachowywał się tak, jakby albo był dziewczynką albo księżniczką. No może z wyjątkiem tych sytuacji, kiedy pokazywał, że jest seksowny. Ale nigdy nie robił tego w taki sposób. Zawsze był przy tym uroczy, a nie powalający na kolana, nie prowokujący. Nie, taki nie był. A może był? Może istniała inna strona Ruizy, momenty, kiedy przestawał być tym słodkim uke, które Asagi znał na co dzień?
Ruiza dzisiaj wraca. Od siostry. Bo Ruiza został wujkiem i musiał ten mały cud od razu jechać zobaczyć. Wraca. I co wtedy?
Asagi leżał tak spokojnie na kanapie, że nawet jego koty wyjrzały ze swoich kryjówek. Bara spojrzała na Rose z lekkim zdziwieniem, choć była tylko kotem. Obie kotki doszły do wniosku, że pójdą coś zjeść i zostawią swojego pana w tym letargu, bo w sumie to im nie przeszkadza. Mają spokój.
Ruiza powoli otworzył drzwi, bo wiedział, że Asagi nie lubi, jak się robi to zbyt gwałtownie. Podobno tworzył się wtedy przeciąg, a przecież Asagi nie może się przeziębić, bo jak będzie śpiewał? Wokalista był przewrażliwiony, no ale co poradzić. Ruiza i tak go kochał, bez względu na wszystkie jego wady i dziwne zwyczaje.
 - Takahiro? - Ruiza zdziwił się, gdy znalazł Asagiego zapatrzonego w sufit i nie robiącego zupełnie nic. Nie pisał tekstu, nie dręczył kotów, nie dzielił się przeżyciami z fanami na blogu, nie oglądał "Totoro" ani "Ponyo" ani żadnego innego anime ze studia Ghibli. Co więcej, nawet nie zareagował, kiedy usłyszał otwierające się drzwi.
 - Yoshiyuki - mruknął dopiero po bardzo długiej chwili, podnosząc się z kanapy. - Potrafisz nie być słodki?
 - Co? - Ruiza był trochę zdezorientowany.
 - Jest różnica między słowami "śliczny" i "piękny". Ty zazwyczaj jesteś śliczny. Ty zawsze taki jesteś. Ale... - Asagi podniósł ze stolika płytę. - Ale tu jesteś piękny. Jak?
 - Co? - Ruiza zaśmiał się krótko i spojrzał na Asagiego ze zdziwieniem. - Nie mów mi, że aż tak wielkie zrobiły na tobie wrażenie te zdjęcia, że... Masz teraz bardzo ciekawą minę, wiesz? Jakbyś starał się nią mi udowodnić, że naprawdę nie wiedziałeś, iż ja tak potrafię. Nie wiedziałeś?
Asagi pokręcił przecząco głową. Ruiza westchnął. Namyślił się przez chwilę, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Wrócił po chwili, w rozpiętej koszuli i z błękitną wstążką w dłoni.
 - To ja ci udowodnię, że potrafię nie być słodki - oznajmił, opierając się o szafę.
Do Asagiego dotarły słowa Ruizy w momencie, gdy zgrabnym ruchem związał mu wstążką włosy, złapał go za rękę i spokojnym krokiem poprowadził w stronę sypialni.

The end