Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

sobota, 15 października 2011

Forbidden light, forbidden love II - Vampire's Dilemma

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: seria na podstawie "Night's Children"
Ostrzeżenia: zjawiska nadprzyrodzone
Notka autorska: Druga część "Forbidden light, forbidden love".
Jeśli ktoś nie wie, o co chodzi, odsyłam do tej pierwszej.
A rzecz dzieje się przed "White light, white love".


Siedzę na parapecie, opisując w zeszycie krajobraz za oknem. Miałem ostatnio tyle na głowie, że nawet nie mogłem cię odwiedzić. Czyści to zła rzecz, jeszcze gorsi siewcy śmierci od normalnych.
Choć mam teraz chwilę czasu i mogę iść do Kryjówki, muszę najpierw wymazać z umysłu twarze tych wszystkich ludzi. Zabijam ich, by móc dalej istnieć, a oni prześladują mnie przez praktycznie cały czas. Gdybym stracił sumienie, nie miałbym tego problemu, ale nie miałbym też ciebie.
Dzwoni telefon. Mój telefon. Żadnego innego tu nie ma. To jedyna zaleta mieszkania w zamku - nikt nie wtrąca się w moje sprawy, a nawet o nich po prostu nie wie.
Odbieram telefon. Po drugiej stronie odzywa się głos, którego raczej nie spodziewałem się usłyszeć.
 - Isshi, Naoki wyszedł z Kryjówki, choć słania się na nogach. Martwię się o niego - oznajmia Izumi.
 - Dlaczego dzwonisz akurat do mnie? - dziwię się.
 - Ponieważ ty go znasz najlepiej - odpowiada Izumi. - Wiesz, gdzie mógł pójść?
 - Mam dziwne wrażenie, że do parku - oznajmiam, a moja wyobraźnia tworzy coraz to nowe, czarne wizje.
 - Idź po niego - nalega Izumi.
Rozłączam się, zrywam się z miejsca i wyskakuję przez okno. Trzeba się spieszyć.
Leżysz pod najpiękniejszą wiśnią w parku. Twoja blada aura zniknęła, zanim zdążyłem do ciebie podejść. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Ale nie myślałem, że aż w takim stopniu.
Co ja mam teraz zrobić, Yamiyo? Bez ciebie nie wytrzymam nawet dnia, jeśli w każdym momencie nie będę mógł pobiec do Kryjówki i złapać cię, kiedy rzucasz mi się w ramiona. Owszem, ostatnio nie miałem czasu, ale wiedziałem chociaż, że ty tam jesteś i czekasz. I to mi wystarczyło.
I co ja mam teraz zrobić, Yamiyo? Na myśl przychodzi mi tylko jedno, ale czy jestem w stanie cię tak ukarać? Czy jestem aż tak samolubny? Czy to oznaka mojego egoizmu, czy może wielkiej miłości? Jak to z nami jest, Yamiyo?
To dziwne uczucie, kiedy blaszka drży. Nie zwracam na to większej uwagi, mam teraz inne problemy. Jednym z nich jest dziwny posmak twojej krwi. Czuć w niej taką nieskalaną śmiertelnym grzechem niewinność.
Yamiyo, nie byłbym sobą, gdybym przemienił cię normalnie. Dlatego teraz klęczę na zielonej trawie, z tobą w ramionach, z własną krwią w ustach przyciśniętych do twoich warg.
Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cię kocham?
Kiedy się budzisz, jesteś tak słodko zdezorientowany, że aż mnie rozczulasz.
 - Witaj, Yamada - mówię spokojnie, a ty dziwisz się jeszcze bardziej. Kocham to zakłopotanie w twoich oczach.
Jak myślisz, ile razy w ciągu następnych kilkuset lat zobaczę cię z podobną miną na twojej ślicznej twarzy?


~~The end~~

czwartek, 13 października 2011

White light, white love

Zespół: Kagrra,
Pairing: Izumi&Shin
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: seria na podstawie "Night's Children"
Ostrzeżenia: zjawiska nadprzyrodzone
Notka autorska: Wymyśliłam tytuł, bardzo się z tego faktu cieszę. Mogę jutro wstawić drugą część "Forbidden...". A ja lubię tego fika. Lubię ten pairing. Czasem mam nawet wrażenie, że bardziej od Tory i Akiyi... Ale tylko czasem.
Ostatnia część trylogii. Niewtajemniczonym radzę przeczytać najpierw "Forbidden light, forbidden love" i, jeśli chcecie "Moon light, moon love". Choć tego drugiego nie musicie. 



Wampiry przeniosły się do zamku Asagiego. Biały jest kolorem niewinności, która jednak często jest tylko iluzją.
Zastanawiam się, jak wyobrażają sobie twój charakter ludzie, kiedy cię widzą. Pewnie myślą, że jesteś niewinny, bezkonfliktowy i uległy. No cóż, trochę się mylą.
Jak się uprzesz, to można cię związać i torturować łaskotkami, a i tak nic to nie da. Tak, kiedyś próbowałem. Dawno temu, jak mieliśmy po dziewięć lat. Wtedy nauczyłem się, że lepiej nie wchodzić ci w drogę.
Konflikty pojawiają się tylko między tobą a wampirami, kiedy któryś rozkruszy ci kołek. Bardzo tego nie lubisz, bo struganie kołków to nie twoja pasja.
Co do niewinności, to w połowie mają rację. W połowie, ponieważ przy ludziach czy tych dobrych wampirach, jesteś cichą, speszoną pensjonarką, jak to kiedyś określił Isshi. Kiedy idziemy na misję, złe wampiry nie mają z tobą szans.
A teraz siedzę i patrzę, jak twoje drobne palce zawiązują mi bandaż na ręce. Mi to jednak zawsze musi się coś stać. Chociaż tobie chyba częściej coś się dzieje. Gdyby tak zacząć wymieniać...
 - Słuchasz mnie? - pytasz nagle. To ty coś mówiłeś?
 - Zamyśliłem się - odpowiadam szczerze.
 - Często się zamyślasz - stwierdzasz, wstając i podajesz mi rękę. Łapię ją i staję obok ciebie.
 - A powtórzysz, co mówiłeś? - pytam, patrząc w twoje czarne oczy, w których odbija się białe światło Księżyca.
 - Żebyś na siebie uważał, bo nie chcę cię stracić - odpowiadasz po chwili.
Dobra, takich rzeczy mi się nie mówi. Dlaczego, dobrze wiesz. A nie, nie wiesz, bo nie mam odwagi ci wyjaśnić. Możemy zmienić temat?
 - Będę uważał - obiecuję. Zatrzymujesz się.
 - Ale ja nie chcę stracić ciebie - wyjaśniasz. - O ciebie się martwię, a ty zamartwiasz się o mnie. Zorientowałeś się chyba, że...
Całuję cię lekko, byś nie musiał się wysilać, bo mam dziwne wrażenie, że zaraz zaplączesz się w swoich zeznaniach.
Mija tydzień. Właśnie wracamy z misji.
 - Nie zastanawiałeś się czasem, dlaczego akurat my musieliśmy urodzić się Pogromcami? - pytasz w pewnym momencie.
 - Wiesz, teoretycznie nie musieliśmy udawać się do Kryjówki, tylko zacząć pracować w sklepie albo założyć jakiś zespół - stwierdzam. - Nikt nas nie zmuszał.
 - Jak zatrudnimy się w sklepie, to nikt nas nie zabije - zauważasz.
 - To Mito, Hashi. Tu co chwilę ktoś ginie - przypominam ci.
Jak ja kocham, kiedy czuję to zimno. Zwłaszcza, jeśli przede mną staje pięciu czystych i wtedy nie wiadomo, co robić.
 - Nienawidzę czystych - mruczę pod nosem, zabijając kolejnego. Widzę, jak dwóch z nich biegnie w twoją stronę. - Hej, zajmijcie się mną, zostawcie Hashiego!
Żałuję swoich słów w momencie, gdy czuję silne uderzenie w brzuch. Tak, to nie był dobry pomysł.
 - Izumida! - twój krzyk jest ostatnim, co słyszę.
Ciemność. Potworna ciemność. I światło na końcu tunelu. Iść, czy nie iść? Dlaczego widzę śpiących ludzi? A nie, to dusze wampirów. To ich dusze nie znikają?
Budzę się gwałtownie. Leżę przy jakimś budynku, z którego ściany obsypał się tynk.
 - Izumi? - ciszę przerywa głos Naokiego. Podnoszę się z ziemi. Tak, ten wampir tu siedzi. Tak, świeci się. Tak, trochę dalej stoi Isshi. A obok niego ty.
 - Ty mnie nie słuchasz - mówisz, podchodząc do mnie bardzo szybko i kładąc mi dłonie na ramionach. - Ty mnie w ogóle nie słuchasz. Kiedy mówię, że masz uważać, to masz uważać, a nie odciągać ode mnie wampiry, które cię zabijają, Izumida. Dlaczego ty mnie nie słuchasz?
 - Hashi... - przytulam cię do siebie, a ty wybuchasz płaczem. No to pięknie.
W życiu nie słyszałem, żeby Akiya tak wrzeszczał. W życiu nie widziałem go takiego wściekłego. W życiu nie, teraz go nie posiadam.
 - Amano, nie masz przypadkiem jakichś spraw do załatwienia w innym państwie? - pyta Akiya, uspokajając się powoli. - Bo ja bardzo chętnie się z tobą zabiorę.
Następnego dnia już ich nie ma. Gdzie wyjechali, to tylko oni wiedzą. A Akiya jest jakiś przewrażliwiony...
Mija kilka miesięcy. Jak wybijemy wszystkich czystych, będzie spokój. Co oni w ogóle chcą zrobić? Zapanować nad światem, jak każdy zły w beznadziejnych, amerykańskich filmach? Ach, zapomniałbym. Akiya i Tora dalej nie wrócili.
Siedzę na podłodze i rozmyślam. Nagle dzwoni telefon. Dzwonisz ty.
 - Jeśli powiem, że ja i młody Pogromca mamy kłopoty, to przyjdziesz do "Ayame", czy zostaniesz w zamku? - pytasz, a w tle słyszę jakieś wrzaski.
 - Gdzie dokładnie jesteś? - dopytuję.
 - Przy moście. Wiesz, którym - odpowiadasz.
Po chwili biegnę przez most, wciąż pamiętający bohatersko przelaną, szkarłatną krew, spływającą na śnieg. Kiedy dobiegam na miejsce, dźgasz jakiegoś czystego kołkiem. Ten młody Pogromca jest po przeciwnej stronie placu. Nie obchodzi mnie to. Żadnych wampirów już nie ma, a ty w tym momencie upadasz na śnieg.
 - Dlaczego znowu jest zima? - pytam cicho, łapiąc cię.
 - Luty to miesiąc zimowy - odpowiadasz słabym głosem, oddychając ciężko.
 - Ale w lutym powinniśmy się cieszyć, Hashidani - stwierdzam, chcąc wstać, lecz ty mnie powstrzymujesz.
 - Powinniśmy być szczęśliwi przez cały rok - szepczesz, a ja wycieram strużkę krwi, która spływa ci po policzku. - Przemień mnie, Izumida.
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że ktokolwiek umrze w moich ramionach. Oczywiście to musiałeś być ty, prawda?
 - Izumi-san? - ten młody podchodzi do mnie, chyba nie wiedząc, co się stało. - Izumi-san?
 - Yuusei, idźże stąd - mówię sucho. - Zadzwoń po Nao i idź sobie.
Yuusei odbiega gdzieś daleko, a ja zostaję z tobą sam na sam. A raczej ja i ten nakaz z serca, by dać ci nowe życie.
Wchodzimy do zamku. Na moje nieszczęście, bo ja przecież zawsze muszę mieć pecha, Akiya wrócił.
 - IZUMI!!!
Zarządzam natychmiastową ewakuację, łapiąc cię za twoją drobną dłoń i wybiegając z zamku.
 - Musimy uciec gdzieś daleko, Hashidani - stwierdzam, słysząc tupot nóg Akiyi za nami.
 - Za tobą pobiegnę wszędzie, Izumida - oznajmiasz.
Obaj się uśmiechamy. Mam nadzieję, że Akiya nas nie zabije, bo jeszcze te kilkaset lat chcę z tobą spędzić.


~~The end~~