Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

środa, 26 lutego 2025

A Crowd of Small Oni

Uniwersum: Aoishiro

Pairing: Syouko&Yasumi

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: angst

Ostrzeżenia: spoilery do gry, śmierć, gore

Notka autorska: Ending LII (first bad ending on the Grand Route).


Syouko-senpai i Nami-chan zaginęły. Tak, jakby rozpłynęły się w powietrzu.

Wszyscy próbowaliśmy dodzwonić się do Syouko-senpai, ale jej telefon był wyłączony. Nie miałyśmy pojęcia, co się stało z nią i Nami-chan.

W mojej głowie kołatało się mnóstwo myśli. Czy to przez Urashimę? Czy to możliwe, że tam poszły?

Momo-chan siedziała przygnębiona na podłodze, opierając się o ścianę i słuchając muzyki. Podeszłam do niej.

- Powinnyśmy iść szukać Syouko-senpai razem z policją - stwierdziłam. - Lepiej by było, gdyby zobaczyły kogoś znajomego.

Momo-chan podniosła na mnie wzrok.

- Tak myślisz, Zawacchi?

Kiwnęłam głową.

- A Hime-senpai?

- Ktoś musi zostać i pilnować, żeby nasze koleżanki nie zrobiły niczego głupiego - stwierdziłam.

Momo-chan niewerbalnie przyznała mi rację.

- Będzie dobrze, Zawacchi - Momo-chan położyła mi dłoń na ramieniu. - Wierzę w to.

Ja nie wierzyłam. Ale ktoś musi chociaż próbować mnie podtrzymywać na duchu, bo zwariuję.

Nie mogłam sobie wybaczyć, że nigdy nie powiedziałam Syouko-senpai, co do niej czuję. Ani tego, że nie zaufałam swoim przeczuciom względem Nami-chan.

Bo co, jeśli to naprawdę jest Tsunami Nee-san?

* * *

Aoi-sensei nie była do końca zadowolona z naszego pomysłu. Nie chciała, byśmy brały udział w poszukiwaniach.

Kiedy na lądzie nie znaleźliśmy żadnego śladu, policjanci przyprowadzili psy tropiące, które zaprowadziły nas na plażę. Tutaj jednak ślad się urwał.

Czy Syouko-senpai i Nami-chan wpadły do morza i utonęły? Czy może naprawdę były na tyle głupio odważne, że przeszły na drugą wyspę? Tylko po co?

Nurkowie i policja przeczesali całą powierzchnię wody, jak i dno, między Unasaką i Urashimą, a my razem z nimi. Fale raz po raz uderzały mnie w twarz, jednak nie zwracałam na to uwagi. Chciałam tylko znaleźć moją ukochaną i tę biedną dziewczynkę, która tak bardzo przypominała mi moją siostrę.

Tuż przy Urashimie stało się coś dziwnego. Pies, którego na wszelki wypadek zabrał policjant, gdyby okazało się, że Syouko-senpai i Nami-chan jednak znalazły się na drugim brzegu, nagle zaczął ujadać.

- Mamy trop! - zawołał policjant, a ja szczelniej okryłam się płaszczem przeciwdeszczowym, który dostałyśmy na wypadek, gdyby fale były zbyt wysokie.

Zeszliśmy na brzeg. Nie czułam się dobrze, stąpając po gruncie, na który już nigdy nie miałam wejść. Złamałam obietnicę daną mamie. Wróciłam na Urashimę.

Pies dostał szału i ciągnął nas w stronę lasu. Biegliśmy za nim, aż nagle zatrzymał się i zaczął szczekać.

Rozejrzałam się. W piasku, który miał dość dziwną barwę, połyskiwało coś niebieskiego.

- Tam, proszę pana - wskazałam palcem, a policjant podszedł i podniósł coś, co wyglądało jak komórka, tylko jakby... pogryziona.

- O bogowie - szepnęła Aoi-sensei. Momo-chan jedynie się skrzywiła. Ja zasłoniłam usta dłonią.

Co tu się stało?

Potem było już tylko gorzej. Znaleźliśmy strzępki ubrań, a pies wywąchał też spinki Syouko-senpai, tak dla niej charakterystyczne i rozpoznawalne.

Kiedy tylko znaleziono fragmenty ludzkiego ciała, mnie i Momo-chan odesłano z powrotem do Shoushinji. Ayashiro-senpai chciała się dowiedzieć, co się stało, ale nie byłyśmy w stanie nic powiedzieć.

Aoi-sensei przekazała nam później, że odnaleziono zarówno szczątki Syouko-senpai, jak i Nami-chan.

Patrzyłam na nią, jakby mi właśnie oznajmiła, że Ziemia jest trójkątna. Coś we mnie umarło. Pękło i rozprysło się na milion kawałków.

Prawdopodobnie serce, które oddałam Syouko-senpai, a którą niezidentyfikowane dzikie zwierzęta rozszarpały na strzępy...

The end

środa, 19 lutego 2025

Not Yet Slumbering

 Uniwersum: Aoishiro

Pairing: Kohaku&Syouko

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: soft angst

Ostrzeżenia: spoilery do gry

Notka autorska: Ending LI (Kohaku's happy ending).



Siedziałam na tarasie i piłam herbatę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Chociaż to za słabe określenie, bo ktoś walił w nie pięścią tak mocno, że zastanawiałam się, kiedy wylecą z zawiasów.

Nie miałam zamiaru ich otwierać. Syouko była w pracy, a ktokolwiek, kto mógł wiedzieć, gdzie mieszkamy, musiał być jej znajomym.

Upiłam kolejny łyk herbaty i wzięłam głęboki wdech. Świeże powietrze dostało się do moich kilkusetletnich płuc, kiedy usłyszałam głuchy dźwięk i skrzypnięcie desek od płotu.

...ktoś się do nas włamał, czy co?

Wstałam i złapałam swój miecz, w drugiej ręce wciąż trzymając kubek z herbatą. Przeszłam kilka kroków i wtedy zobaczyłam ją.

Onikiri. Stała zadowolona za płotem, opierając się o niebezpiecznie wyginające się deski plecami. Po mojej stronie, na zielonej trawie, siedziała ta białowłosa dziewczynka, którą kiedyś dawno temu widziałam w sanktuarium rodu Nekata.

- Co ty tu robisz? - spytałam.

Kyan nawet się nie odwróciła.

- Osa prosiła, bym sprawdziła, czy ta mała żyje - odparła. - Jak więc widzisz, ma się dobrze. Ale nie chciałam jej tam zostawiać, a mój szef na bank kazałby mi ją zabić, więc przyniosłam ją tutaj.

- I co niby mam teraz z nią zrobić? - podeszłam do dziewczynki i pomogłam jej wstać.

Mruknęła coś tylko i spuściła wzrok.

Racja. Syouko mówiła, że to dziecko jest nieme.

- A bo ja wiem? Możecie robić za mamę-mamę i mamę-tatę dla niej, jak chcecie - Kyan zachichotała i rzuciła mi złośliwe spojrzenie. - Pa, onmyouji~

I po prostu sobie poszła.

Podałam dziewczynce herbatę i westchnęłam. W co ta moja ukochana znowu nas wpakowała?

* * *

- Wróciłam! - usłyszałam z przedpokoju, układając z Nami puzzle. Dziewczynka momentalnie odwróciła się w stronę, z której dobiegł głos Syouko.

Po chwili ona sama zjawiła się w progu. Najpierw spojrzała na Nami, potem przeniosła wzrok na mnie i napotkała moje mordercze spojrzenie, więc wróciła do patrzenia na dziewczynkę.

- Nie zestarzała się ani trochę - stwierdziła odkrywczo, wpatrując się w nią przez dobrą chwilę.

- Podałaś onikiri nasz adres - powiedziałam oschle. - Przyszła tu bez zapowiedzi, podrzuciła to dziecko i sobie poszła, jak jakaś kukułka.

- Nie ma jej tu? - Syouko zamrugała. - Myślałam, że chociaż przedyskutujemy, co teraz.

- Syouko - wstałam i podeszłam do niej. - Ta mała potrzebuje miejsca, gdzie się nią zajmą. Tymczasem ty już ukrywasz jedną nadnaturalną istotę w swoim domu, sama prawdopodobnie mając życie przedłużone przez moce Oyasu. Jak chcesz ochronić zarówno mnie, jak i Nami?

- Właśnie to chciałam omówić z Migiwą - Syouko westchnęła ciężko. - Nie wiem, czy Nami może tu zostać. Wiem, że nie powinna. Ale jedyną osobą, której zaryzykowałabym powiedzenie wszystkiego, jest Yasumi.

- Dlaczego ona?

- Bo Nami miała słabość zarówno do mnie, jak i do niej. Do Yasumi w sumie nawet większą - stwierdziła Syouko. - Przepraszam, Kohaku. Nie wiedziałam, że ta głupia dziewucha załatwi to w taki idiotyczny sposób. Myślałam, że chociaż do mnie zadzwoni, tymczasem tylko wysłała mi smsa o treści "Dycha" i tyle.

- Ta onikiri... - potarłam skronie i spojrzałam na Nami dalej układającą puzzle. Jej długie loki spływały na podłogę, przez co wyglądały, jak fale obmywające brzeg morza. - Możemy zadzwonić do Yasumi. I tak kiedyś musimy zaangażować chociaż jedną osobę, która będzie powiernikiem naszego sekretu.

- Teraz mamy dwa - Syouko oparła się o moje ramię. - Trzy, jeśli liczyć fakt, że prawdopodobnie będę żyć dwieście lat.

- Cztery. Zapomniałaś, że nie wszyscy wiedzą o naszym związku - dodałam, tykając ją w nos.

- Japonia jest dość konserwatywnym krajem, Kohaku - stwierdziła Syouko.

- Żyję za długo, by się tym przejmować - wzruszyłam ramionami i położyłam dłoń na piersi Syouko. - Myślę, że Nami nie będzie miała nic przeciwko, jeśli znowu trochę zgorszymy sąsiadów.

- Oni nas nie usłyszą, ale ona...

- W takim razie postaramy się być cicho - uśmiechnęłam się lubieżnie, po czym złożyłam na ustach Syouko namiętny pocałunek.

I nawet jeśli znalazłyśmy później Nami zasłaniającą głowę poduszką, bo ani trochę nie udało nam się być cicho, to wiedziałam, że prędzej czy później ta mała demonica przywyknie do tego, że nie jesteśmy ani trochę grzeczne.

The end