Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

czwartek, 19 maja 2022

Cling like a limpet III

 Zespół: Xanvala&Ari

Pairing: Tatsumi&Kazuha, w tle Maya&Lyoka, Nao&Souma i Tomoya&Yuhma

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: komedia?

Ostrzeżenia: brak

Notka autorska: Ostatnia część. Enjoy.



Tatsumi już spał, kiedy usłyszał, że ktoś do niego napisał. Jako jedynemu przypadło mu normalne łóżko, więc jego koledzy byli trochę dalej od niego.

Dla kogo były te pokoje? Dla samotnej matki z czwórką dzieci?

Tatsumi rozejrzał się. Yuhma już wrócił, sądząc po jego chrapaniu dobiegającego z jednego z dolnych łóżek. To dobrze. Może przynajmniej Nao będzie miał rano dobry humor.

Usłyszał wibracje drugi raz i podniósł telefon. Tak, jak się spodziewał, to był Kazuha.

[03:26, 16.02.2022] Kazuha: Tatsumi.

[03:26, 16.02.2022] Kazuha: Tatsumicchi.

[03:26, 16.02.2022] Kazuha: Tatsucchi.

[03:26, 16.02.2022] Kazuha: Tatsu-chan.

Dlaczego ten człowiek taki jest?

[03:30, 16.02.2022] Tatsumi: Co chcesz, idź spać.

[03:30, 16.02.2022] Kazuha: :(

[03:31, 16.02.2022] Kazuha: Mam za krótkie łóżko i wystają mi stopy. :((((

Tatsumi westchnął ciężko i położył się z powrotem. Już prawie przysnął, kiedy jego komórka znowu zaczęła wibrować.

[03:38, 16.02.2022] Kazuha: Tatsucchan, czemu nie odpisujesz, śpisz?

[03:40, 16.02.2022] Tatsumi: ...tak. Normalni ludzie śpią.

[03:41, 16.02.2022] Kazuha: Jestem nienormalny? :((((((((

[03:43, 16.02.2022] Tatsumi: Po 16 godzinach bez snu w krwi zaczyna się wydzielać alkohol.

[03:43, 16.02.2022] Kazuha: I?

[03:44, 16.02.2022] Tatsumi: Tobie się już wydzieliły z 3 promile. Idź spać.

[03:45, 16.02.2022] Kazuha: Ale Tatsuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!! T_T

Tym razem dostał wiadomość na konwersacji grupowej odnośnie trasy. Zajrzał do niej.

[03:45, 16.02.2022] Nao: Ffs, Kazuha, obudziłeś nas wszystkich, bo komórka Tatsumiego ciągle wibruje.

[03:45, 16.02.2022] Kazuha: Oj?

[03:46, 16.02.2022] Lyoka: Kazuha, idź spać, albo chociaż wyłącz dźwięki.

[03:46, 16.02.2022] Kazuha: Oj vol 2.

Tatsumi podniósł wzrok. Rzeczywiście wszyscy się obudzili. Nawet Yuhma, który wyglądał jak zombie.

- W sumie skoro już nie śpię, mogę iść do łazienki - Yuhma ziewnął i zwlókł się z łóżka. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju.

Tatsumi znów usłyszał wibracje i po prostu wyłączył komórkę. Nie chciał dłużej wkurzać swoich przyjaciół.

Ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju.

- Skąd właściwie wiedziałeś, że to Kazuha? - spytał Tatsumi, kiedy Nao podszedł do szafki i wziął z niej butelkę z wodą.

Nao jedynie upił łyk i nic nie odpowiedział.

- Nao?

- Kto inny mógłby do ciebie pisać? - Nao spojrzał na Tatsumiego. - Przecież nie daje ci spokoju. Jak widać w nocy też nie.

- Rozumiem - Tatsumi okrył się kołdrą i zamknął oczy.

Po chwili jednak poczuł, że ktoś położył mu dłoń na ramieniu.

- Ej, Tatsumi - usłyszał cichy głos Soumy. - Komponowałem sobie, kiedy wrócił Yuhma i on twierdzi, że mam ci dać spokój, ale ja uważam, że powinieneś wiedzieć o tym, że Kazuha siedzi pod drzwiami i... No według Yuhmy nie wygląda zbyt dobrze.

- Hm? - Tatsumi usiadł na łóżku. - O czym ty mówisz?

- Idź sam sprawdź - Souma wstał i poszedł do swojego łóżka.

Tatsumi przetarł oczy i spojrzał na swoją komórkę. Włączył ją z powrotem i zajrzał do konwersacji z Kazuhą.

[03:56, 16.02.2022] Kazuha: Moglibyśmy porozmawiać?

[03:58, 16.02.2022] Kazuha: Pewnie właśnie wkurzam naszych kolegów, ale...

[03:59, 16.02.2022] Kazuha: Nie wiem, Tatsumi. Nic już chyba nie wiem.

[04:00, 16.02.2022] Kazuha: Pogubiłem się i potrzebuję rozmowy. Proszę.

Tatsumi wyszedł z pokoju. Kazuha wciąż siedział na podłodze, wpatrując się w swoje stopy. Miał na sobie tylko piżamę, puchaty szlafrok i zielone klapki.

- Co się stało? - spytał Tatsumi, siadając przy nim.

- Czy ja jestem wkurzający? - Kazuha odpowiedział mu pytaniem na pytanie. - W sensie wiesz. Nagabuję cię za bardzo czy coś?

- Nie przeszkadza mi to aż tak - odparł Tatsumi, opierając się o ścianę. - Co najwyżej nasi kumple są nieco zdezorientowani.

- Uhm - Kazuha spojrzał na przeciwległą ścianę. - A gdybym ci powiedział, że nie mogłem zasnąć, bo chciałem cię spytać, czy... Właściwie, chciałem ci powiedzieć wcześniej, ale przyszedł Ran i nie spytałem. I mnie to teraz dręczy.

- Jak kogoś masz, albo chcesz mieć i przez to musisz zakończyć nasz romans, to naprawdę nie ma problemu - Tatsumi wzruszył ramionami. - Umówiliśmy się, że nic więcej z tego nie będzie, więc...

- Ale ja nikogo nie mam - przerwał mu Kazuha. - Ja nikogo nie chcę i nie podoba mi się, że nic więcej miało z tego nie być.

Kazuha wtulił się w niego. Jak wtedy, gdy po seksie leżeli w łóżku i rozmawiali o głupotach. Zawsze się w niego tak wtulał. I to było urocze.

- Kazuha? - Tatsumi pogłaskał go po głowie. - Zakochałeś się we mnie?

Usłyszał jedynie nieznaczne mruknięcie.

- I dlatego robisz taką aferę w środku nocy?

Kolejny pomruk.

- Ale ty głupi jesteś - Tatsumi zaśmiał się i podniósł Kazuhę za ramiona. - Przecież ja też cię kocham. Ale zachowujesz się w taki sposób, że w ogóle nie mogłem rozszyfrować, kiedy jesteś poważny, a kiedy nie.

- ...oj - Kazuha uśmiechnął się przepraszająco i pocałował Tatsumiego.

Zupełnie inaczej niż zwykle. Z jakby... nieśmiałością?

- Podoba mi się ten słodki Kazuha - stwierdził Tatsumi, kiedy się już od siebie odsunęli. - Tylko następnym razem porozmawiajmy zanim postanowisz obudzić oba nasze zespoły spamem na telefonie.

- Obawiam się, że teraz będzie robił ci jeszcze większy spam - stwierdził Lyoka, przechodząc obok nich. - Swoją drogą, żeby siedem osób mi nie wierzyło, że coś między wami jest. Ech...

I poszedł, zostawiając ich w delikatnej konsternacji.

Chyba jednak nigdy nie pojmą, jak działa jego proces myślenia.

The End

wtorek, 17 maja 2022

Cling like a limpet II

 Zespół: Xanvala&Ari

Pairing: Tatsumi&Kazuha, w tle Maya&Lyoka, Nao&Souma i Tomoya&Yuhma

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: komedia?

Ostrzeżenia: brak

Notka autorska: Przepraszam za sportretowanie Soumy tutaj, ale on serio ma jakiś motorek w tyłku. XD



Przyjechali do kolejnego hotelu. Tatsumi słyszał już o pokojach, w których były podwójne łóżka i później niektórzy budzili się z nogami kolegi z zespołu przerzuconymi przez swoje biodra, ale piętrowe? Piętrowych łóżek się nie spodziewał.

- Ale super! - zawołał Souma, skacząc na łóżko. - Mogę spać tu? Albo w sumie będę spał na górze, będzie śmiesznie. A w ogóle możemy je przystawić bliżej siebie? Będę mógł spać, trzymając Naoyę za rękę.

- Souma... - Nao westchnął ciężko.

- No co? - Souma wdrapał się na łóżko. - Ale fajnie, wszystkich was widzę. O, mam wenę na komponowanie, podajcie mi gitarę.

- Proszę - Tomoya podał mu futerał. - Zeszyt i długopis też chcesz?

- Na razie chcę zobaczyć, jak to zabrzmi - stwierdził Souma. - Ej, Naoya, mogę napisać coś dla ciebie?

- A Tatsumi dopisze do tego jakiś psychodeliczny tekst. Nie, dziękuję - Nao usiadł w fotelu i wyjął z torby swojego laptopa.

- To ja może pójdę do pokoju Ari. Umówiłem się z Daikim na piwo - oznajmił Yuhma.

- Tylko nie upijcie się za bardzo, bo jak jutro będziecie grać koncert na kacu, to nie ręczę za siebie - upomniał go Nao.

- Spokojnie, Daiki jest perkusistą, nie będzie pił dużo - odparł Yuhma, wychodząc.

- Ale ja o tobie mówię - sprecyzował Nao. - Yuhma, wracaj tu i obiecaj, że nie będziesz dużo pił! Yuhma!

- Mam iść z nimi? - spytał Tomoya.

- Masz być brutalny, jak mnie nie posłucha - odparł Nao.

- Prędzej ubiorę go w kieckę - stwierdził Tomoya, chrupiąc słonego paluszka.

Tatsumi w sumie jedyne, czego chciał, to umyć się i iść spać. Zabrał więc swoje rzeczy i ruszył w stronę łazienki.

I oczywiście tuż przed drzwiami prawie wpadł na Kazuhę, który akurat stamtąd wychodził.

- Hej, Tatsumicchi~! - Kazuha złapał go za policzek. - Ale ty uroczy jesteś bez makijażu, mówił ci to ktoś kiedyś?

- Ty. Z jakieś sześćdziesiąt dziewięć razy - odparł Tatsumi.

- Uuu, a co to za niegrzeczna liczba~?

- Bo idealnie do ciebie pasuje - wyjaśnił Tatsumi. - Ty nie masz nic wspólnego z grzecznością.

Kazuha zachichotał.

- Ale ty jesteś uroczo zabawny, Tatsucchi~! - Kazuha złapał go za ramiona i przyciągnął go do siebie.

Płyn pod prysznic o zapachu zielonej herbaty. Cytrynowy szampon. I ten specyficzny zapach ciepłego od wody ciała.

Tatsumiemu zakręciłoby się pewnie w głowie, gdyby był bardziej zniewieściały i podobny do jakiejś peszącej się wiecznie dziewoi.

- Kazuha, daj mi się umyć.

- A buzi?

- Buzi kiedy indziej.

- Ale ja chcę buzi teraz.

- Kazuha.

- No dobrze - Kazuha oparł się o ścianę. Jego włosy były mokre i roztrzepane. I wyglądał na przygaszonego.

- Kazuha? - Tatsumi spojrzał na niego uważnie. - Wszystko w porządku?

- Tak - odparł Kazuha. - Po prostu... Myślałem trochę o...

- Hejka! - Ran wpadł do łazienki, uśmiechając się promiennie. - Co macie takie miny? Przeszkodziłem w rozmowie?

- Nie - skłamał Kazuha.

Kazuha.

Skłamał.

Co tu się wyprawia?

- To dobrze - Ran ruszył pod jeden z pryszniców. Tatsumi odprowadził go wzrokiem, a kiedy się odwrócił, Kazuhy już nie było.

Co on chciał mu powiedzieć?

Były dwie opcje.

Albo jednak chce czegoś więcej.

Albo właśnie chce zakończyć tę ich przygodę.

Innych opcji Tatsumi nie podejrzewał.

poniedziałek, 16 maja 2022

Cling like a limpet I

 Zespół: Xanvala&Ari

Pairing: Tatsumi&Kazuha, w tle Maya&Lyoka, Nao&Souma i Tomoya&Yuhma

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: komedia?

Ostrzeżenia: brak

Notka autorska: Wiecie, czego dawno nie robiłam? Nie płonęłam w piekle za shipowanie prawdziwych ludzi.

*złowieszczy śmiech na samą myśl o tym bólu tyłka, jeśli jakaś anti kiedyś znajdzie tego fika*

Życzę miłego czytania. ^^



Upierdliwość.

Właściwie dokładnie tak to można nazwać. Upierdliwością. Bo jak inaczej określić zachowanie, kiedy ktoś nie daje ci oddychać, bo tak bardzo się do ciebie klei?

Przytula, głaszcze, dotyka, chce spędzać z tobą każdą możliwą chwilę i uff...

Może i był ekstrawertykiem, może lubił spędzać czas z ludźmi i zawsze upewniał się, że wszystko jest w porządku, ale ta sytuacja doprowadzała go do tego, że miał ochotę usiąść sobie gdzieś w kąciku ze swoim notesem do tekstów i siedzieć tam tak długo, aż nie zapuści korzeni.

A w sumie to by nie było takie głupie, jakby zapuścił te korzenie. Nie mógłby zostać podniesiony, przeniesiony, zaprowadzony w żadne miejsce, bo nie można by go było ruszyć. Ach, cudowne marzenie...

Właściwie, dlaczego aż tak go to zachowanie jego kolegi z zaprzyjaźnionego zespołu denerwowało? Czy dlatego, że Kazuhy nie lubił?

Och nie! Tatsumi bardzo go lubił. Nawet aż za. I może właśnie dlatego go cała ta sytuacja tak męczyła.

Trudno było mu rozszyfrować, na ile Kazuha się do niego klei dla zabawy, a na ile jest poważny.

Czy ten człowiek w ogóle potrafił być w którymkolwiek momencie swojego życia poważny?

- Tatsumicchi~!

Odpowiedź nasunęła mu się sama, kiedy znowu został przyciągnięty przez Kazuhę w silnym uścisku.

Nie, nigdy.

- Kazuha, łamiesz mi żebra - mruknął Tatsumi, popijając wodę przez słomkę. - Jesteśmy już w strojach, jeszcze nam się coś uszkodzi.

- Ale Tatsucchi~!

- No co?

- Wieki cię nie widziałem - odparł Kazuha.

- Rozmawialiśmy dosłownie kwadrans temu... - Tatsumi westchnął ciężko.

- Ale to dużo! Stęskniłem się - Kazuha przytulił go jeszcze mocniej.

- Kazuha, jak ściśniesz Tatsumiego jeszcze mocniej, to albo połamiesz mu żebra, albo udusisz - zwrócił mu uwagę Nao. - Maya, ja rozumiem, że uda Lyoki są wygodną poduszką, ale mógłbyś trzymać swój zespół w ryzach?

- Co? - Maya otworzył jedno oko i spojrzał na Nao.

- Weź coś zrób ze swoim wokalistą, bo wykończy mojego - spytał Nao.

- Co? Ach, tak - Maya usiadł i spojrzał na Kazuhę. - Kazuha, zostaw Tatsumiego, bo go uszkodzisz.

- Dobrze, że nie jest taki chudy jak Lyoka, bo by się połamał - zachichotał Ran.

Lyoka nic nie odpowiedział. Miał jedynie minę, jakby... Jakby właściwie co? Tatsumi miał wrażenie, że tego gitarzystę rozumiał tylko Maya. No i Nao. Jakimś cudem.

Nawet Kazuha próbował do niego dotrzeć przez dwa lata. Z marnym skutkiem, patrząc na to, że dopiero po tak długim czasie mu się to udało.

Kazuha nieco poluźnił uścisk i posadził Tatsumiego na kanapie, po czym usiadł obok niego. Był ciepły. I jego woda kolońska ładnie pachniała.

Tatsumi mógłby tak zostać, ale... Ale no właśnie. Czy Kazuha chciałby, żeby tak został? W którym momencie kończyła się zabawa, a zaczynało coś więcej?

- Hej, chcecie umaibo? - spytał Souma, podchodząc do nich z całą siatką wypełnioną tymi słonymi przekąskami. - Byłem w sklepie po mleko do kawy, bo się skończyło, a nikt z technicznych nawet nie pomyślał, że ktoś mógłby pić kawę, która nie jest czarna i...

- Souma, pamiętaj o oddechu - stwierdził Tomoya.

- No dobrze, dobrze - Souma westchnął. - Ale no. Mieli taką świetną promocję, że nie mogłem się oprzeć.

- Ja już mam swoją przekąskę - stwierdził Kazuha, rozdmuchując Tatsumiemu włosy.

Na bogów...

- Może weźcie się chociaż ze sobą prześpijcie, bo mam was serdecznie dosyć - mruknął cicho Lyoka, odpakowując kukurydziane umaibo, które podał mu Souma.

Kazuha jedynie zachichotał.

Ciekawe, co by zrobili koledzy z ich zespołu, gdyby wiedzieli, że od kilku dobrych miesięcy właśnie to robili, jak tylko mieli chwilę czasu.

Uprawiali seks. Jak dorośli, szanujący się mężczyźni, którym fanki już nie starczały, w stałym związku nie byli od czasu poprzednich zespołów, a kolega z branży był chętny i pod ręką.

Tylko który z nich choć przez chwilę pomyślał, że ten drugi może zacząć pragnąć czegoś więcej?

Tatsumi zerknął na drugiego wokalistę.

Kazuha na pewno nie.

Do tego trzeba by było kiedykolwiek myśleć.

sobota, 14 maja 2022

That one universe, where happiness exists

 Uniwersum: Marvel

Pairing: Stephen Strange&Christine Palmer

Dozwolone od: 15+

Gatunek tekstu: obyczajowy, AU

Ostrzeżenia: spoilery do filmów

Notka autorska: Czy jestem wściekła, bo MCU rozwaliło mi ship, który sprawił, że powstał ten fik?

Tak.

I dlatego macie drugiego. Miłego czytania. ^^





Nie wiem, czego się spodziewałam.

Że jeśli zgodziłam się poślubić człowieka, który ma mentalnie kilka tysięcy lat, to moje wesele pozostanie niezakłócone?

I czy naprawdę po ulicy biega teraz wielkie oko z mackami?

- Muszę iść - usłyszałam od mojego męża, którym był od jakiejś pół godziny.

- Tylko wróć! - zawołałam za Stephenem, kiedy zeskakiwał z balkonu.

Westchnęłam ciężko i usiadłam w fotelu. Wiedziałam, że nie wróci przynajmniej przez następne kilka godzin, albo nawet kilka dni.

Resztę wesela zabawiałam gości. Przyszedł pod koniec, kiedy już wszyscy zaczęli się rozchodzić.

- Jesteś - uśmiechnęłam się po niego. - Co tym razem?

- Dziewczyna potrafiąca przemieszczać się między wymiarami - odpowiedział, podając mi rękę. - Wiem, że jest późno i większość ludzi już poszła...

- Musisz wracać, prawda? - przerwałam mu.

Pokiwał głową.

- Na długo? - spytałam.

- Jutro mam zamiar odwiedzić starą przyjaciółkę - odparł, przyciągając mnie do siebie. - A potem zobaczę. Może ona będzie wiedziała, co robić.

- To, co goniło tę dziewczynę... Tych potworów jest więcej, prawda? - przymknęłam oczy, wtulając się w niego.

- Prawdopodobnie - odpowiedział. - Właściwie, kim jest Charlie?

- Czemu pytasz?

- Zastanawiam się, czemu go zaprosiłaś - wyjaśnił Stephen. - Tylko dlatego, że mnie uwielbia?

- Poznaliśmy się w głupi sposób - oznajmiłam. - Śniło mi się, że to z nim planowałam ślub.

- To nie brzmi dobrze - stwierdził Stephen, patrząc mi prosto w oczy.

- Wiem, ale jak mu o tym opowiedziałam, kiedy został moim pacjentem, to zaczęliśmy się śmiać i jakoś tak tę znajomość utrzymujemy - odparłam. - Czemu tak na mnie patrzysz?

- Ta dziewczyna twierdzi, że nasze sny są zwierciadłem, w którym odbijają się losy naszych odpowiedników z innych wymiarów - wyjaśnił Stephen. - Zaprosiłaś na nasz ślub swojego narzeczonego z równoległego uniwersum.

- Tutaj mam ciebie - pogłaskałam go po policzku. - Kocham cię.

- To dobrze - Stephen przytulił mnie do siebie dziwnie mocno. - To bardzo dobrze.

* * *

Robiłam właśnie popołudniową kawę, kiedy Stephen wpadł przez jeden z tych swoich portali. Podskoczyłam, wciąż nieprzyzwyczajona do tego, że czasem tak robi.

- Stephen! Mówiłam ci, żebyś nigdy nie zjawiał się tak znienacka! - skarciłam go.

Miał niewyraźną minę.

- Muszę iść do Kamar-Taj. Prawdopodobnie na długo. I nie wiem, czy wrócę - oznajmił poważnym tonem.

Westchnęłam ciężko.

- Kpisz sobie, prawda? - spytałam. - Ta twoja przyjaciółka...

- To ona za tym wszystkim stoi - Stephen przerwał mi i złapał mnie za dłonie. - Nie ruszaj się stąd, Christine.

- Ale muszę iść jutro do pracy - zaoponowałam.

- Nie. W tym momencie nie istniejesz. Ona nie może się dowiedzieć o tobie - odparł, wprowadzając nas do lustrzanego wymiaru.

- Stephen, co ty robisz? - spytałam.

- Chronię cię - odpowiedział i pocałował mnie.

Na pożegnanie.

Czułam, że to w jakiś sposób jest pożegnanie.

I pobiegł, zostawiając mnie w tej magicznej rzeczywistości.

Westchnęłam ciężko.

Świetnie. Czego ja się spodziewałam, wychodząc za mistrza sztuk mistycznych?

O, przynajmniej zapamiętałam tę nazwę.

* * *

Nie wiem, ile spałam, ale poczułam, że rzeczywistość wraca do swojej normalnej postaci. Usiadłam na kanapie i przetarłam oczy.

Stephen wyglądał jeszcze gorzej niż po walce z Thanosem. Wręcz był wycieńczony.

- Stephen! - podbiegłam do niego, kiedy prawie się przewrócił. - Co się stało, gdzie ty byłeś?! Siedziałam tu cały dzień!

- Nic mi nie jest - odpowiedział słabym głosem. - Ale przyda mi się drzemka.

- Najpierw to ci się przydadzą opatrunki - odparłam, prowadząc go do łazienki. - Mnóstwo opatrunków. Czy ty wiesz, jak ty wyglądasz?

- Wiem - odparł, siadając na podłodze w łazience. - Nie jest tak źle.

- Nie jest tak źle?!

- Ej, przynajmniej nie jestem kupką popiołu - zauważył Stephen. - Spotkałem twoją odpowiedniczkę.

- Co? - zamrugałam. - Moją odpowiedniczkę?

- Miała czerwone włosy i znała się na magii - kontynuował Stephen, kiedy pomagałam mu się rozbierać. - Jej Stephen nie żył. Powiedziałem jej coś, żeby przestała się zadręczać.

- Nie przestanie, jeśli jest choć trochę podobna do mnie - odparłam, patrząc na okropne zadrapania zrobione jakby pazurami. - Co cię napadło, stado wściekłych wilków?

- Dusze przeklętych - odparł Stephen.

- SŁUCHAM?!

- Ale twoja odpowiedniczka mnie uratowała - oznajmił Stephen. - Odpędziła je i zastąpiła cię przy dodawaniu mi otuchy.

- Co ty znowu zrobiłeś, że zaatakowały cię dusze przeklętych? - spytałam, nie wiedząc zbytnio, czy chcę znać odpowiedź.

- Użyłem czarnej magii i opętałem ciało mojego martwego odpowiednika.

- STEPHEN!

- Zrobiłem tylko to, co musiałem - oznajmił. - Ale mogą wystąpić konsekwencje.

- Jakie znowu konsekwencje?

- Trzecie oko, czarne palce i takie tam.

- Uduszę cię kiedyś.

- Mówiłaś, że lubisz moje oczy.

- Jak są dwoje. Trzeciego nie potrzebuję.

- Kocham cię.

Zamarłam ze słuchawką od prysznica w ręce.

- Co?

- Kocham cię. W każdym uniwersum - powiedział cicho Stephen. - To jej powiedziałem. Obiecałem, że zaopiekuję się jej odpowiedniczką i że nie musi się o nas martwić.

- Ale ty nigdy mi nawet nie odpowiedziałeś - odłożyłam słuchawkę i spojrzałam na jego mokre włosy, które przykleiły mu się do czoła. - Stephen...

- Bałem się, że nie wrócimy - oznajmił Stephen. - Że już więcej cię nie zobaczę. I że zostanę uwięziony w zniszczonym wymiarze, który mój odpowiednik doprowadził do autodestrukcji, bo się rozstał ze swoją Christine. Wiesz, że stwierdził, że jestem jedynym Stephenem wśród wszystkich kilku tysięcy, który odnalazł szczęście?

Spojrzał mi w oczy. Widziałam, że jest przerażony. Jak gdyby bał się, że to tylko sen. Że tak naprawdę jest jednym z tych Stephenów, który gdzieś tam śpi nieszczęśliwy w pustym łóżku.

- Czemu dopiero teraz mi mówisz, że mnie kochasz? - spytałam, rozpinając sweter. - Wyszłam za ciebie, po prostu głęboko w to wierząc. Czemu dopiero teraz to potwierdzasz?

- To nie tak, że nie chcę się o kogoś troszczyć, albo żeby ktoś się o mnie troszczył. Po prostu... - przesunął mokrą ręką po moich włosach. - Boję się, że to i tak nie wyjdzie.

- Tym razem ci wyszło - pocałowałam go w usta.

* * *

- Donna!

- No co? - mała dziewczynka o piwnych oczach i czarnych włosach siedziała na pelerynie Stephena i jadła ciastka, które wyciągnęła z najwyższej szafki.

Jej starszy brat, brązowowłosy chłopiec o szarych oczach, patrzył na nią ze złością, a potem przeniósł wzrok na mnie.

- Mamo, Donna znowu to zrobiła - mruknął.

- Słuchanie się innych ma po waszym tacie - stwierdziłam, ściągając Donnę z peleryny. - Idź do niego, Benny.

- Po co?

- Powiedzieć mu, że jego płaszcz znowu pomógł jego córce broić - wyjaśniłam, zabierając Donnie ciastko. - Rozboli cię brzuszek, słoneczko.

- Ale ja lubię słodkie - mruknęła.

Benny wrócił po chwili.

- Tata mówi, że masz do niego przyjść - oznajmił.

- Polećmy na jego pelerynie! - zawołała uradowana Donna.

- Nie, sama do niego pójdę - postawiłam córkę na podłodze. - Zabierz dzieci do łóżek.

Tak, powiedziałam to do peleryny. Przyzwyczaiłam się, że robi za nianię naszych dzieci.

Weszłam po schodach i zobaczyłam, jak Stephen stoi na balkonie i patrzy na uśpione miasto.

- Nad czym rozmyślasz? - spytałam, stając obok niego.

- Clea twierdzi...

- Nie lubię jej - przerwałam mu.

- Dlaczego? - spytał.

- Nie lubię tego, jak na ciebie patrzy - oznajmiłam.

- Och, przestań - objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. - Naprawdę uważasz, że zamierzam przestać być tym jedynym Stephenem, który może być właśnie z tobą?

- O czym chciałeś porozmawiać? - spytałam.

- O tym, co twierdzi pewna białowłosa siostrzenica wielkiej fruwającej głowy, ale jej nie lubisz, więc nie było tematu - ujął moją twarz w dłonie. - Kocham cię, Christine.

- Ja ciebie też - odpowiedziałam i pocałowałam go.

...zupełnie ignorując fakt, że znowu usłyszałam, jak Benny krzyczy na Donnę.

Co tym razem zrobiła?

Spojrzałam na dłoń Stephena.

- Schowałeś swój pierścień, prawda?

Zamyślił się na moment, po czym westchnął.

- Czyli Ben znowu będzie spadać pół godziny - stwierdził, patrząc na rozgwieżdżone niebo.

I nawet mi nie przeszkadzało, że jego trzecie oko do mnie mrugnęło.

The End