Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

piątek, 17 maja 2019

Syn historyka

Opowiadanie
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: dramat, okruchy życia
Ostrzeżenia: choroba, śmierć
Notka autorska: To opowiadanie jest jedynie na podstawie tego, co się ostatnio wydarzyło. Nie mam pojęcia, jak to tak naprawdę wyglądało. Ale potrzebowałam coś takiego napisać.



Był jedynakiem. Jak wszyscy jedynacy, nieco rozpieszczony. Ale mimo to dobrze wychowany. Tak mu się przynajmniej wydawało. W końcu był dobrym uczniem. Miał same piątki i czwórki. Oprócz jednego tylko przedmiotu.
O ironio, historii.
Dlaczego to ironia, zapytacie. Ano dlatego, że był Synem historyka.
- Po co to? - pytał, patrząc na swojego Tatę. Tata wzdychał i próbował mu tłumaczyć, ale do niego to i tak nie docierało.
Nie polubi historii. Nie i koniec.
Nudna, głupia, nieprzydatna.
Już wolał rozwiązywać równania na matematyce, albo przeczytać kolejną lekturę na polski.
Wiedział, że Tata ma mu to za złe. Że jego własny Syn nie podziela jego pasji. Bo jedno musiał Tacie przyznać - historia była życiową pasją jego Taty. Potrafił o niej opowiadać godzinami. Najpierw pracował w szkole, później na uniwersytecie. Jego uczniowie i studenci go uwielbiali za to, że potrafił się postawić w ich sytuacji i zachowywać jak człowiek, a nie jak bóstwo.
Tata dużo podróżował, głównie do Stanów Zjednoczonych. Uwielbiał to państwo, zakochał się w jego kulturze i gospodarce. Miał ogromną wiedzę na każdy temat związany z tym krajem.
Ale Syn nadal nie cierpiał historii. Nie była mu potrzebna do życia. Co najwyżej do gier komputerowych. Ale tak to nie. Jego życie było szczęśliwe i bez niej.
Pewnego dnia jednak ta bańka mydlana pękła. Przyszła od lekarza diagnoza, diagnoza druzgocząca.
Mama płakała. Długo. W poduszkę. Myślała, że nikt nie widzi jej łez, ale jej Syn je zobaczył. Nawet je usłyszał.
Tata nie płakał. Siedział w kuchni, czytał książkę o Stanach i pił herbatę z cytryną. Jakby nic się nie stało.
Syn był zły na swojego Tatę. Usiadł naprzeciwko niego, nieco obrażony.
- Dlaczego jej przynajmniej nie przytulisz? - spytał stanowczo, starając się, by nie drżał mu głos. Próbował być silnym mężczyzną, w końcu miał już jedenaście lat.
- Poprosiła mnie, żebym dał jej chwilę na opadnięcie emocji - odparł Tata, upijając łyk herbaty. Spojrzał na swojego Syna i roztrzepał mu włosy.
Tego było za dużo jak dla jedenastolatka. Chwilę później już miał mokre policzki.
- Nie chcę, żebyś umarł - szepnął, wczepiając palce w koszulę w kratę swojego Taty. - Nie chcę!
Tata nic nie mówił. Głaskał go tylko po głowie.
Milczał.
Właściwie, on kilka lat milczał. Całą swoją chorobę milczał.
Niektórym studentom się przyznał. Innym nie. Jeszcze inni znali tylko ułamek prawdy.
Że jest chorowity, że ma słabą odporność, że miał pięć operacji.
Syn dobrze pamiętał każdą z nich. Zawsze się bał, że jego Tata już nie wróci.
Ale wracał. Zawsze.
W piątek też wrócił. Zjadł obiad, opowiedział o tym, że studenci znowu próbowali wymigać się od zaliczenia. Że i tak da im przecież ściągać, dopóki pierwsza osoba nie odda kartki, więc nie muszą panikować. Że umówił się ze studentką na poniedziałkowy dyżur, bo miała jedną nadprogramową nieobecność. I że jego kolega z pracy przywitał się z nim pięć razy, a koleżanka częstowała wszystkich krówkami. Jego też. Twierdził, że krówka była dobra, chociaż skleiła mu zęby na dobrą minutę.
Potem przyszła sobota. Tata był dziwnie markotny, jakby nieco odrealniony. Ale obejrzeli razem kontrowersyjny film dokumentalny i pograli w grę, która podobno była historyczna. Podobno, bo Tata miał dużo zastrzeżeń co do prawidłowości przedstawionych wydarzeń.
Tym razem to Syn milczał. Nie chciał sprawiać Tacie przykrości, przerywając mu, bo szczerze nie obchodziło go, co tak naprawdę się wydarzyło. Poza tym, tak właściwie, to Tata miał szczególny dar opowiadania. Mogło się go słuchać godzinami. Nawet, jakby analizował książkę telefoniczną albo jakieś zagadnienie z fizyki kwantowej.
W nocy Mama wezwała pogotowie. Tata czuł się źle. Na tyle źle, że się na to poskarżył.
Syn położył się obok niego na łóżku i spojrzał w sufit, szukając odpowiedniej piosenki na playliście.
- Co robisz? - spytał Tata słabym głosem.
- Muzyka podobno łagodzi ból - odparł Syn, wyjmując jedną słuchawkę z ucha i podał Tacie. - Proszę. Może ci to pomoże.
Tata uśmiechnął się czule i roztrzepał mu włosy, jak to miał w zwyczaju, po czym włożył sobie słuchawkę do ucha.
Leżeli tak i czekali na karetkę, słuchając tych samych utworów. Syna zaczęło ogarniać znużenie. Nagle jednak muzyka ucichła, co go na chwilę otrzeźwiło.
- Co się dzieje? - zdziwił się, biorąc do ręki telefon. - Szlag, rozładował się. Zapomniałem go podpiąć do kontaktu.
Syn podniósł wzrok i spojrzał na Tatę. Lekki uśmiech błąkał się na jego twarzy. Oczy wciąż miał zamknięte.
Jednak coś było nie tak. Jakby biło od niego zimno. Ale nie w formie temperatury, tylko atmosfery.
Jak lekarze weszli do sypialni jego rodziców, nie musieli już im dużo mówić. A przynajmniej jemu. On już wiedział, że jego Tata zasnął i to tak na zawsze.
Może nawet w tym samym momencie, co padła bateria w jego komórce.
Mama znów płakała. Tym razem jeszcze dłużej.
Na stole w kuchni została otwarta gazeta, którą Tata dostał od kumpla ze Stanów. W zlewie nadal stał kubek, który dostał od Syna na urodziny. Koszule w kratę i ulubiona czarna marynarka wciąż nosiły jego zapach.
Ale jego już tu nie było. Był gdzieś indziej, gdzieś dalej, niedostępny, nieosiągalny.
Zniknął, jakby rozpływając się w powietrzu.
Tymczasem w umyśle Syna po raz pierwszy pojawiło się pewne pytanie, kiedy usiadł na krześle w kuchni i przesunął palcami po tej amerykańskiej gazecie.
A może jednak... polubić historię?
The end