Pairing: Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: melancholia
Notka autorska: Nie chciałam pisać więcej z tym shipem, bo ostatnio mam jakiś odchył, ale przywalili tą informacją o rozpadzie i no... Jakoś tak wyszło.
To nigdy nie jest proste. Podjęcie takiej decyzji tylko wydaje się banalne. Ale to jedynie złudzenie. Zwłaszcza, gdy pracuje się z ludźmi, których się kocha.
Satoshi i Shougo są dla mnie jak bracia. Ale kiedy z tym pierwszym co chwilę się sprzeczam, to co poradzę? Nie umiem cały czas chodzić zdenerwowany. Nie chcę stracić przyjaciela.
Ale niestety przez to muszę zniszczyć DIV. Przez to musieliśmy dzisiaj ogłosić rozpad. Cóż, bywa. Taka kolej rzeczy w tym zawodzie.
I w zasadzie przeżyłbym wszystko. Lina, Kohaku i innych kolegów z branży, którzy nie mogli uwierzyć w to, co zrobiliśmy. Fanki, które zasypują nas pytaniami i mailami pełnymi rozpaczy. Satoshiego i Shougo, którzy chodzą przybici jak nigdy. Ale wiesz, jednego jakoś nie mogę przetrawić.
Nie mogę sobie wybaczyć tego, że siedzisz na parapecie z głową opartą o szybę i przymkniętymi powiekami, pod którymi szklą się łzy. Nawet nie trzymasz kubka w dłoniach, na wszystkich bogów japońskich!
- Sachi? - podchodzę do ciebie spokojnie. Słyszę twój urywany oddech. Starasz się nie płakać. Bardzo się starasz. - Sachi...
Zatrzymujesz moją dłoń, którą chcę położyć na twoim ramieniu. Nie jest dobrze...
- Przepraszam - mówię cicho. - Nie chciałem tego. Chciałem odejść. To wy podjęliście...
- Bez was to nie to samo - stwierdzasz, machinalnie zaciskając palce na mojej dłoni. Sam już nie wiesz, co robić. Czy pozwolić mi się dotknąć, czy nie. - Zrobiliśmy to razem, Hiroki. Zabiliśmy DIV. Zabiliśmy nasz zespół.
- Sachi...
- Przestań powtarzać moje imię! - puszczasz mnie i prawie spadasz z parapetu. - W zasadzie to ja zabiłem. Razem z Shougo. Ale bez was to nie ma sensu. Nic nie ma sensu!
- Nie krzycz - mówię spokojnie. - Proszę.
- Bo ja już nie wiem, Hiroki - spuszczasz luźno nogi i wpatrujesz się w swoje stopy. - Boję się. Wszystko, co pokocham, prędzej czy później... Znika. NEXX też miało istnieć wiecznie. A w tym roku mija chyba pięć lat od rozpadu.
- Ale czego ty się boisz? Wiesz, w ilu ja zespołach już byłem? Chwila - łapię cię za ramiona. - Czy ty myślisz, że jeśli Chobi i Chisa się rozstaną, to Hiroki i Sachi kiedyś też?
Nie odpowiadasz. Nie musisz. Wiem swoje. Poza tym, to milczenie jest najlepszą definicją twoich uczuć.
Wzdycham ciężko i przytulam cię mocno. Głupi jesteś, wiesz? Ale tego nie powiem na głos.
- Sachi, ja kocham ciebie, nie Chisę. Nie bój się, nigdzie się nie wybieram - wczepiam palce w twoje włosy i przymykam oczy.
- Zostaniesz? - pytasz, a twój oddech owiewa mi ramię.
- Tak.
- Na zawsze?
- Nie popadajmy w przesadę - śmieję się pod nosem. - To nie głupie opowiadanie zdołowanej naszym rozpadem fanki.
- Co najwyżej na ciebie złej.
- Sachi!
Chyba cię uspokoiłem. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Ale śmiejesz się. Więc jest dobrze.
Musi być.
W końcu po złych rzeczach zawsze przychodzą te dobre, prawda?
The end