Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

wtorek, 19 listopada 2013

Skomplikowane relacje zespołowe II

Zespół: MoNoLith
Pairing: Takafumi&Hayato, w tle Ryu&Keita oraz Shuhei&Jego-Walentynka-Której-Imię-Musicie-Poznać-Sami
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Żeby nie było, walentynka Shuheia jest seme, tylko inaczej nie mogłam tego zapisać. Biedna, wykorzystana do niecnych celów walentynka. XD
W scenie na końcu jest nawiązanie do sytuacji z wiosny tego roku, gdy Hayato miał chore oczko i biegał w przepasce, by mu się tam wszystko ładnie wygoiło.


Takafumi stanął pod blokiem Hayato, miętosząc w palcach papierek od lizaka. Spojrzał na słodycz. Była banalna, zwykły lizaczek w kształcie serca. Po co mu to?
 - Uszczęśliwić Hayato, uszczęśliwić Hayato - Takafumi podszedł do domofonu i przycisnął guzik z numerem 1.
 - Tak, słucham? - po chwili odezwała się jakaś kobieta.
 - Dzień dobry, ulotki - odparł krótko Takafumi, wchodząc na klatkę schodową. Wrzucił lizak do skrzynki pocztowej perkusisty i wyszedł.
Takafumi wszedł do sali prób. Hayato siedział na kanapie, bawiąc się... Lizaczkiem w kształcie serca.
 - Pewnie Shuhei mi dał - powiedział nagle, jak widać zauważając obecność Takafumiego.
 - Jeśli tak uważasz - Takafumi uśmiechnął się lekko. Taki miał w sumie zamiar - dać Hayato choć trochę złudnej nadziei, by przez chwilę był szczęśliwy.
 - Dzień dobry! - Ryu wpadł uradowany do sali. - Świat jest taki piękny, nie sądzicie?
 - Keita, czy chcę wiedzieć, co mu zrobiłeś, zanim tu przyszliście? - zapytał Takafumi, obierając pomarańczę.
 - Czy chcesz, to nie wiem, ale mogłoby ci trochę spaczyć psychikę, jakbym ci powiedział, na co mu pozwoliłem - stwierdził Keita.
 - Chyba raczej wolę nie zakrztusić się pomarańczką - odparł Takafumi.
Do środka wszedł Shuhei. Hayato spojrzał na niego i pokazał mu lizaczka.
 - Dziękuję - perkusista uśmiechnął się promiennie i tym samym zepsuł plan Takafumiego.
 - Hayato, masz chyba cichego wielbiciela, którym ja nie jestem - Shuhei pogłaskał go po głowie. Perkusista zmarkotniał i nie odzywał się przez pół godziny.
Pod koniec próby rozległo się pukanie do drzwi. Shuhei wstał i otworzył je.
 - Hej, Mysiu! - rozpromienione coś poderwało Shuheia z podłogi i okręciło się z nim wokół osi. - Cześć wszystkim!
 - E, Shuhei? - Keita spojrzał najpierw na "Mysię", a potem pewnie na "Kotka", jak znał życie i gitarzystę.
 - Rui, puść mnie - Shuhei zamachał nogami. - Rui!
 - No już, już - Rui postał Shuheia na podłodze.
 - Ty jesteś basistą vistlip, prawda? - zapytał Ryu. Rui kiwnął głową.
 - A więc to ty jesteś tą walentynką Shuheia? - upewnił się Keita. Rui ponownie przytaknął, na co Hayato zerwał się gwałtownie z kanapy i wybiegł z sali. Tak, jakby to było normalne.
 - Biegnij za nim - Ryu wskazał Takafumiemu drzwi. - No nie patrz tak na mnie, leć.
Basista kiwnął głową, zarzucił na siebie kurtkę i pobiegł za perkusistą.
 - Mysiu, co tu się stało? - zapytał Rui.
 - Nic, kochanie, po prostu chyba w końcu nam się udało - Shuhei cmoknął go w usta.
Takafumi zatrzymał się na chwilę, łapiąc oddech.
 - Hayato! - zawołał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. - Hayato, zaczekaj!
 - Zostaw mnie w spokoju! - wrzasnął Hayato, po czym potknął się i upadł na śnieg. Podniósł się po chwili, jednak nawet ten moment dał Takafumiemu czas na zmniejszenie dystansu do perkusisty.
 - Hayato, proszę! - Takafumi wyciągnął rękę, ale nie udało mu się go złapać. - Hayato!
Hayato poczuł, jak ktoś nagle przypiera go do drzewa. Spojrzał na Takafumiego.
 - Dlaczego... Znowu... Ty? - zapytał trzęsącym się głosem. - Dlaczego ty, a nie on?! Wytłumacz mi! Dlaczego on nie kocha mnie, tylko Ruiego?! Dlaczego mu na mnie w ogóle nie zależy?! On mnie nie kocha! On nigdy mnie nie kochał! A ja się łudziłem! Mnie przecież...
Hayato załamał się na chwilę głos. Perkusista osunął się na ziemię, bo uścisk Takafumiego nie był tak silny, by go zatrzymać w pozycji pionowej.
 - Mnie przecież nikt nie kocha. Nikt nie jest w stanie pokochać kogoś takiego jak ja...
Cóż, od wieków wiadomo, że najlepszym sposobem na niewerbalne pokazanie komuś, iż się go kocha, jest pocałunek. Takafumi wykorzystał więc tę prastarą metodę, by udowodnić Hayato to, iż jednak istnieje ktoś, komu na nim zależy. I, ku jemu kompletnemu zdumieniu, perkusista oddał pocałunek.
 - Hayato? - Takafumi spojrzał na niego ze zdziwieniem, gdy już się od siebie odsunęli. - Dlaczego się tak dziwnie uśmiechasz?
 - Zastanawiam się po prostu, czy gdyby Rui dzisiaj nie przyszedł, to musiałbym wskoczyć Shuheiowi do łóżka, byś w końcu coś zrobił - odparł Hayato. Po jego kompletnym zrezygnowaniu z życia nie było już śladu.
 - Hayato, o czym ty mówisz? - Takafumi zamrugał.
 - Jak próbowałem cię podrywać, to nie reagowałeś, więc zastosowałem taktykę spiskową - wyjaśnił Hayato. - I podziałała!
 - Hayato...
 - Tak?
 - Ty nie kochałeś Shuheia, dobrze rozumiem?
 - Jesteś geniuszem, Fumi - Hayato uśmiechnął się promiennie. - I tak, reszta wiedziała, jeśli cię to interesuje.
 - Ja was kiedyś wszystkich zabiję - stwierdził Takafumi.
 - A zawieziesz mnie do domu? - zapytał Hayato. - Trochę mi zimno.
 - Bo nie wziąłeś, głuptasie, kurtki.
 - Nie mogłeś mi jej przynieść?
 - A myślisz, że pamiętałem o takich rzeczach, mając przed oczami wizję ciebie, wskakującego pod koła samochodu?
 - Naprawdę wyglądałem na kogoś, kto popełniłby samobójstwo z miłości?
 - Szczerze? Tak.
 - Ma się ten talent aktorski - Hayato uśmiechnął się promiennie.
 - Ale skromny to ty wcale nie jesteś - zauważył Takafumi, na co Hayato lekko trzepnął go w tył głowy.
* * *
 - Fumi, widziałeś moją przepaskę na oko? Fumi! - Hayato usiadł na łóżku i zaplótł ręce na klatce piersiowej.
 - Coś się stało? - zapytał Takafumi, wchodząc do sypialni.
 - Nie mogę znaleźć przepaski - odparł Hayato. - Obudziłem się i teraz powinienem ją założyć. Ale jej nie ma. Pewnie mi ją zabrałeś i schowałeś, przyznaj się.
 - A pod poduszką sprawdzałeś? - zapytał Takafumi, opierając się o framugę.
Hayato przygryzł wargę i włożył rękę pod poduszkę, po czym wybuchnął śmiechem.
 - Była tam, prawda? - Takafumi uśmiechnął się, gdy wciąż chichoczący Hayato zakładał sobie przepaskę na oko.
 - Tak - Hayato kiwnął głową.
 - Ubieraj się, bo jak znowu się spóźnimy na próbę, to nas Ryu i Keita posądzą o seksoholizm.
 - A Shuhei mruknie coś o tym, że on i Rui potrafią się powstrzymać na jeden dzień - dodał Hayato. - Te ich kotki i myszki są takie...
 - Mdłe? - Takafumi zaśmiał się krótko, zawiązując sznurowadło.
 - Chciałem raczej powiedzieć, że rozkoszne - sprostował Hayato, wstając i siadając na podłodze obok Takafumiego. - Kocham cię, wiesz?
 - Wiem - Takafumi pocałował go czule. - A teraz chodźmy, bo wolałbym jeszcze trochę pożyć.
Hayato uśmiechnął się promiennie i sięgnął po trampka. W sumie nigdy wcześniej nie czuł się aż tak szczęśliwy.

The end

środa, 13 listopada 2013

Skomplikowane relacje zespołowe I

Zespół: MoNoLith
Pairing: Takafumi&Hayato, w tle Ryu&Keita
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Fumi będzie się trochę snuł w tej części, ale mam nadzieję, że aż tak źle nie jest. :)

Takafumi zamknął drzwi na klucz i poszedł do samochodu. Włączył radio. Westchnął, słysząc ich własną piosenkę.
 - I oczywiście ty musiałeś to napisać - basista przekręcił kluczyk w stacyjce. Po chwili zaczął nucić słyszaną przez siebie melodię.
Wpadł do sali prób, obawiając się, że się spóźni. Zastał tam jednak tylko Hayato, który siedział na kanapie i wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt.
 - Cześć, Hayato - Takafumi uśmiechnął się lekko. Hayato drgnął po chwili i powoli przeniósł na niego wzrok.
 - Hej - powiedział cicho perkusista.
 - Gdzie reszta? - zapytał Takafumi, siadając obok Hayato.
 - Pewnie w domu - przypuścił Hayato. - Albo w drodze. Nie wiem. Może...
Drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich Shuhei. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spojrzał na Takafumiego.
 - Ryu i Keity jeszcze nie ma? - zapytał zdziwiony.
 - Nie ma - odpowiedział głośno Hayato, zrywając się z miejsca. - Co u ciebie, Shuhei?
 - Nic ciekawego - Shuhei uśmiechnął się lekko i podszedł do okna. - Ten śnieg chyba nas nie zostawi w spokoju.
 - Mamy luty - zauważył Takafumi. - Czego się spodziewałeś? Płatków wiśni na drogach, ciepłej wody w morzu i jabłek na drzewach?
 - Oj tam, oj tam, nie musisz od razu się tak irytować - stwierdził Shuhei. - Ja nie lubię po prostu zimy. Denerwuje mnie to ciągłe zimno.
 - Tak, tak, zima jest zła! - Hayato zaklaskał w dłonie.
Takafumi nie lubił, gdy Hayato się tak się zachowywał. Dlaczego? Ano dlatego, że Hayato popierał Shuheia we wszystkim, by tylko zdobyć jego względy. A Shuhei? Shuhei miał uczucia perkusisty w głębokim poważaniu, miłość Hayato do niego nudziła go, męczyła. Próbował jakoś wyperswadować perkusiście perspektywę spędzenia z nim reszty życia, ale wszystkie jego starania spalały na panewce. Z drugiej jednak strony, Takafumi chciałby być Shuheiem. Chciałby, by to dla niego w Hayato wstępowała ta niespożyta energia, gdy tylko go zobaczy.
 - Hej wszystkim! - do sali wszedł Ryu, a za nim Keita. Niższy wokalista wskoczył na kanapę i spojrzał na zdziwionego Takafumiego. - Co, szczęśliwego człowieka w życiu nie widziałeś?
 - Ciebie dawno nie - odparł Takafumi. - W ogóle, od kiedy wy przychodzicie ostatni i to razem?
Keita zakrztusił się akurat pitą wodą, a Ryu tylko zaśmiał się krótko.
 - Bo my jesteśmy razem, głuptasie - to mówiąc, roztrzepał Takafumiemu włosy. - I nie zadawaj takich pytań, bo mi uke się w kubku utopi.
 - Ryu - warknął Keita, niezbyt zadowolony z faktu, iż drugi wokalista nazwał go "uke".
 - Od kiedy? - zaciekawił się Hayato, na chwilę odwracając wzrok od Shuheia.
 - Od tygodnia? - Ryu spojrzał na Keitę, który kiwnął głową. - I nic nie zauważyliście?
 - W sumie zacząłem się domyślać - odparł Shuhei, opierając się o parapet. - To co? Walentynki spędzacie razem?
 - Nie mamy kilkunastu lat, by obchodzić... - zaczął Ryu, ale napotkał na drodze swojego wzroku mordercze spojrzenie Keity. - Ależ oczywiście, że tak, no przecież jakżeby inaczej. A wy co robicie w ten różowo-czerwono-serduszkowy dzień?
 - Dzień jak każdy - odparł Takafumi. Hayato wzruszył ramionami.
 - Ja tam mam już swoją walentynkę - oznajmił Shuhei. - Tylko muszę jej o tym powiedzieć.
Hayato uśmiechnął się promiennie. Takafumi westchnął. Dlaczego to wszystko jest tak beznadziejnie skomplikowane?