Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy, na początku angst
Seria: "Life with a Ghost"
Ostrzeżenia: zjawiska paranormalne, śmierć (choć w tym przypadku to chyba dobra rzecz...), oparte na faktach
Notka autorska: Na początku tekst jest smutny, tak więc proszę uważać.
Pamiętam tamten dzień jak przez mgłę.
Informacja, bieg, listy, dźwięk kolan uderzających o podłogę.
Później było tylko gorzej. Miałem wrażenie, jakbym był w transie. Słyszałem twój głos, widziałem twój uśmiech, czułem twoje dłonie na moich ramionach. Ludzie przemykali się obok mnie jak cienie, jak gdyby wcale nie istnieli. Mówili coś do mnie, ja ich jednak nie słyszałem. Czasem miałem nawet wrażenie, że do mnie krzyczą, ale nie zwracałem na nich uwagi. I tak przez prawie dwa tygodnie.
- Myślałeś kiedyś o tym, jakby to było żyć samotnie?
- O czym mówisz?
- Wiesz, o czym.
- Sugerujesz, że mam sobie wyobrazić nasze rozstanie? Raz już to przerabialiśmy. Niby wyszło nam to na dobre, ale nigdy nie wiadomo, jak to mogło się skończyć.
- A gdyby się tak skończyło? Gdybyśmy cię wtedy nie znaleźli?
- Yamiyo, słuchaj, do mojej śmierci pozostało jeszcze naprawdę bardzo dużo czasu. Jeszcze kilkadziesiąt lat będziesz musiał ze mną wytrzymać.
- Shino...
- Tak?
- Obiecujesz, że mnie przeżyjesz?
- Dlaczego o to prosisz?
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kiedy tylko próbuję, to i tak się w nim pojawiasz.
- Że też ty musisz tak często przejmować się takimi rzeczami cały czas. Skup się na teraźniejszości, Yamiyo. Ona jest najważniejsza. Bez niej nie ma przyszłości.
Przeprowadziliśmy tę rozmowę dawno temu. Nie mieliśmy pojęcia, że się myliłeś. Nikt o tym nie wiedział. A Panna Śmierć już czaiła się za rogiem, czekając na moment, w którym będzie mogła zacząć cię gonić.
Pamiętam, jak w końcu wydostałem się spod opiekuńczych skrzydeł naszych przyjaciół. Przyszedłem do pustego domu. Może niezbyt pustego, bo Otaki od razu wpakował mi się na kolana, gdy tylko usiadłem, a reszta twoich zwierzaków patrzyła na mnie pytająco. Jakby chciały wiedzieć, dlaczego nie wróciłeś razem ze mną. To tylko zwierzęta. Nawet jakbym im wyjaśnił, nie zrozumiałyby. Sam nie rozumiałem tej sytuacji. Byłem tak przerażony ciszą panującą wokół, że nie miałem siły z nikim rozmawiać.
Samotność. Mimo, że wszyscy do mnie dzwonili, przychodzili, rozmawiali... Mimo to czułem się samotny. Jakby moja dusza umarła razem z tobą i pozostawiła tylko puste ciało.
Codziennie chodziłem na cmentarz. To było moim nawykiem, odkąd cię pochowaliśmy. Zawsze o tej samej godzinie stawałem nad twoim grobem. O tej, o której Akiya i Tora cię znaleźli.
Starałem się nie płakać. Ale tamtego dnia nie wytrzymałem. Minęły dokładnie dwa miesiące, a mi wciąż kołatały się w głowie twoje słowa.
- Nigdy nie będziesz samotny, Yamiyo. A przynajmniej ja nie zostawię cię samego.
Zostawiłeś. Zostawiłeś i przeszedłeś na drugą stronę, nie zabierając mnie ze sobą i nawet nie mówiąc mi, że się tam wybierasz. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Upadłem na kolana. Nie wiedziałem, co się przez ostatnie kilkanaście godzin ze mną działo. Zrobiłem sobie herbatę, potem o tym zapomniałem. Okna same się zamykały, psy szczekały z niewiadomego powodu. Obudziłem się w łóżku, choć zasnąłem na kanapie. W nocy przebudziłem się na chwilę i poczułem twój dotyk, słysząc twój uspokajający głos.
- Śpij, jestem przy tobie.
To mnie przerastało. To wszystko mnie przerastało. Zacząłem płakać z własnej bezsilności, bo nie byłem, nie jestem i nie będę Bogiem, by móc przywrócić cię do życia. To nigdy nie będzie możliwe.
Tyle że wtedy poczułem twoją dłoń na ramieniu. Odwróciłem się po chwili i cię zobaczyłem. Uśmiechałeś się, a ja zacząłem się zastanawiać, czy ty naprawdę tam byłeś.
Zostałeś ze mną. Tym razem nie odszedłeś.
Zacząłeś mówić innym. Różni ludzie się dowiadywali, jedni wierzyli, inni nie. Jednak jedna osoba, jeden człowiek postradał przez to zmysły i popełnił kilkanaście lat później samobójstwo.
Tak, zabił się. Nie wiedział w końcu, że samobójcy nigdy nie zobaczą światła. Ba, on nie wierzył, że po śmierci cokolwiek istnieje, więc nie miał pojęcia, iż za odebranie sobie życia spotka go kara. Smutne, ale prawdziwe.
Za każdym razem, kiedy przychodziłem na jego grób, prosił mnie, bym pomógł mu się wyrwać z tamtego mieszkania, w którym trzymała go siła wyższa i przenosiła na cmentarz tylko wtedy, gdy ktoś go odwiedzał. Niestety nie mogłem mu pomóc.
W sumie, Shino, pamiętasz jego pogrzeb? Jego matka zemdlała w ramionach jego ojca, brat przez cały czas trzymał twarz w dłoniach, koledzy z zespołu nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Później mi powiedziałeś, że on stał obok z lekkim zaskoczeniem na twarzy, nie czując jednak żadnego współczucia. Dotarło do niego, co zrobił, dopiero, jak mu to uświadomiłeś.
Ludzie pytali mnie przez pół mojego życia, czy nie czuję się samotny. Czy nie chcę sobie znaleźć kogoś, kto cię zastąpi. Sam mi w pewnym momencie nawet to zaproponowałeś. Ile lat minęło wtedy od twojej śmierci? Dziesięć? Jedenaście? Coś koło tego, prawda?
- Czasem czuję się źle, że tak wtedy potraktowałem Aoiego. Może byłbyś z nim szczęśliwy...
- Zgłupiałeś? Shino, wolę być z tobą, nawet jeśli jesteś tylko duchem. Byłbym z tobą nawet wtedy, gdybyś nie wrócił. Nie potrafiłbym znaleźć kogoś na twoje miejsce. To niewykonalne. Nie mogę oddać swojego serca komuś innemu.
- Dlaczego?
- Ty je posiadasz. Musiałbyś mi je zwrócić.
Pamiętasz? Zamarłeś wtedy w bezruchu. Puściłeś mnie, a ja nie wiedziałem dlaczego. Szukałem cię po omacku, aż w końcu moje dłonie cię dotknęły. Płakałeś. Gdy zapytałem, dlaczego, odpowiedziałeś, że chyba z szoku, iż ktoś potrafił cię aż tak pokochać.
Umarłem kilka dni po kolejnej rocznicy twojej śmierci.
- Jest bezgwiezdna noc, Shino.
- Widzę.
- Wszystkie gwiazdy zniknęły.
- Raczej się nie pojawiły.
- Właśnie. Może jedna w końcu powinna?
- O czym mówisz?
- O tym, że chce mi się spać.
- Zanieść cię do sypialni?
Pokręciłem głową i zamknąłem oczy.
- Wiesz co, Shino?
- Tak? Yamiyo?
Stanąłem wtedy obok ciebie, gdy wciąż wpatrywałeś się w moje ciało.
- Kocham cię, Shinohara.
Spojrzałeś na mnie ze zdziwieniem.
- Twoja dusza jest młoda.
- Twoja też jest o wiele młodsza od twojego ciała w chwili śmierci, kochanie.
- Czyżby dusze starzały się tylko do pewnego momentu?
- Jak widać tak. Chodź pożegnać się z przyjaciółmi.
Nie mieli pretensji, że odchodzimy. Emocje wzięły nad nimi górę dopiero na moim pogrzebie.
- Oni też kiedyś umrą. Spójrz, Akiya ma już prawie białe włosy, Shin podupadł na zdrowiu, a Izumi ledwie chodzi. Nie martw się. Niedługo do nas dołączą.
Położyłem bukiet róż na twoim grobie i złapałem cię za rękę.
- Razem?
- Zawsze.
Nie mam pojęcia, co ujrzę za tym ciepłym światłem, przez które przebiegamy. Wiem tylko, że nigdy nie będę tam sam.
The end