Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

wtorek, 26 lipca 2011

"I will stay with You forever"

Zespół: Kagrra,, w tle Alice Nine i Kra
Pairing: Isshi&Nao, w tle Tora&Akiya i Izumi&Shin
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: angst
Seria: "Life with a Ghost"
Ostrzeżenia: śmierć, zjawiska paranormalne, oparte na faktach
Notka autorska: Uwaga, uwaga. Czy pamiętacie fika "Devil and Angel - The mistery of white rose"? Jeśli tak, to przypomnijcie sobie, jaki był smutny i ten smutek pomnóżcie razy 10 i dodajcie jeszcze fakt, że tamto to była fikcja, a to, co zaraz przeczytacie, to nic innego, jak opowieść oparta na faktach. A na dokładkę ja, autorka tego opowiadania, ryczałam jak małe dziecko, pisząc je, sprawdzając błędy i tak dalej. Ogólnie płaczę od wczoraj, ponieważ Bóg zabrał najbardziej utalentowanego wokalistę na świecie. Tak więc, przygotujcie bardzo dużo chusteczek.







~Narracja pierwszoosobowa~


Stoję w drzwiach i wpatruję się w twoje zamyślone oblicze. Siedzisz na łóżku, beznamiętnym wzrokiem spoglądając w przestrzeń. Okno jest otwarte, a na dworze chłodno. Przechodzę przez pokój i zamykam je. Budzisz się z zamyślenia i patrzysz w moją stronę. Nic jednak nie mówisz, wracasz do swojego nader ciekawego zajęcia.
Stwierdzam, że zaparzę ci herbaty. Twojej ulubionej, zielonej z owocem opuncji. Wyjmuję fioletowy kubek, który dostałeś ode mnie na urodziny i wsypuję do niego herbatę. Wstawiam wodę i po dłuższej chwili zalewam nią twój ulubiony napój, strącając przez przypadek łyżeczkę z szafki. Wchodzisz do kuchni, ściągasz kota ze stołu i ze zdumieniem patrzysz na parę ulatniającą się z kubka. Dotykasz gorącego naczynia i odskakujesz. Siadasz na chwilę, wzdychasz, bierzesz kubek i idziesz do pokoju. Kot natychmiast wskakuje na stół, kładzie się na nim i zasypia.
Idę sprawdzić, co robisz. Też jesteś pogrążony w snach, niczym mój rudy kot. Tylko ty śpisz na kanapie z pustym kubkiem w dłoniach. Wyjmuję naczynie z twoich rąk i odstawiam je na pobliski stolik. Przykrywam cię kocem i patrzę na twoją uśpioną twarz. Po chwili wstaję, biorę cię na ręce i zanoszę do sypialni. Psy piszczą i skaczą po moich nogach. Uciszam je spojrzeniem. Nie chcę, by cię obudziły.
Następnego dnia wychodzimy z domu. Idziesz smutny i zamyślony, z bukietem fioletowych róż w dłoni. Wiesz, że ten kolor oznacza tęsknotę? Pewnie nie, a tymże kolorem chciałeś pokazać, że te kwiaty są od ciebie.
Wchodzimy na cmentarz. Mijamy groby różnych ludzi, znanych i nieznanych, aż w końcu dochodzimy do tego, który obraliśmy jako nasz cel. Kładziesz na nim kwiaty. Twoja dolna warga zaczyna drżeć, po chwili upadasz na kolana i wybuchasz płaczem. Tego już za wiele. Nienawidzę, kiedy płaczesz. Kładę dłoń na twoim ramieniu, a ty momentalnie milkniesz. Powoli podnosisz rękę i dotykasz mojej dłoni twoją. Czuję, jak drżysz. Odwracasz się i patrzysz ze zdziwieniem w moje oczy.
 - Shino? - pytasz zdumiony, wciąż się we mnie wpatrując. Czy staję się widoczny tylko wtedy, gdy ciebie dotknę? To by wiele wyjaśniało.
Pamiętam, jak w marcu 2010 roku wyjechałeś do rodziców, a ja siedziałem na łóżku z wynikami, które odebrałem od lekarza. Przyszedł do mnie Kousuke, ponieważ do niego zadzwoniłem. Musiałem komuś powiedzieć.
 - Shino, gdzie jesteś, co się stało? - Kousuke wszedł do przedpokoju i rozejrzał się. Po chwili mnie zauważył. - Shino, zaczynam się bać. Co się stało?
Kousuke podszedł do mnie, a ja podałem mu wyniki. On się z nimi zapoznał i spojrzał na mnie z przerażeniem. A ja po prostu wpadłem w jego ramiona i rozpłakałem się.
 - Tylko nikomu nie mów - powiedziałem, wciąż szlochając.
Był październik, a ty, jak zwykle, musiałeś się przeziębić. Izumi zarządził próbę, więc zostawiłem cię z apteczką, chusteczkami oraz ciepłą herbatą w łóżku i poszedłem na spotkanie sam. Po próbie usiadłem na kanapie i spojrzałem na resztę pakujących się kolegów.
 - Musimy rozwiązać zespół - oznajmiłem. Cała trójka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
 - Zwariowałeś? - Shin zmierzył mnie wzrokiem. - Niby dlaczego?
 - Umieram - wyjaśniłem drżącym głosem.
Izumi usiadł, Akiya zastygł z butelką wody mineralnej w ręce, a Shin otworzył oczy chyba tak szeroko, jak tylko potrafił.
 - Ty... żartujesz - wykrztusił Akiya. - Żartujesz, prawda?
 - Chciałbym - stwierdziłem, czując, jak w oczach zbierają mi się łzy. - Nie mówcie nikomu. Ja wymyślę jakąś inną wersję, dlaczego się rozpadliśmy. Tylko nic nie mówcie Yamiyo. Nie chcę, by się zamartwiał.
 - Ale Isshi... - zaczął Izumi, lecz uciszyłem go ręką.
 - Chcę, żeby Kagrra, rozpadła się teraz, a nie wtedy, gdy już mnie nie będzie - oznajmiłem. - Proszę, zaopiekujcie się Yamiyo. Będzie was potrzebował.
Nigdy wcześniej nie byłem przytulany przez trzech płaczących kolegów z zespołu.
Kilka miesięcy później zadzwoniłem do Shina, by gdzieś cię zabrał. Byłem już tak słaby, że nie miałem siły ukrywać przed tobą prawdy. Skłamałem, że jestem tylko zmęczony. Powiedziałem ci, że lubię, gdy wyznając mi miłość, nazywasz mnie pełnym imieniem. Wysłałem do Kousuke wiadomość, żeby do mnie przyszedł. Nie mógł jednak. Poprosiłem więc Akiyę. Zgodził się. A ja po prostu nie chciałem być sam, ani też martwić ciebie.
Patrzyłem, jak ściągasz bluzę z wieszaka. Choć była połowa lipca, na dworze panował chłód.
 - Shin i ja idziemy do studia - oznajmiłeś, uśmiechając się promiennie. - Może coś nagramy, a później pójdziemy na piwo. Tak, to dobry pomysł.
 - Kocham cię, Yamada - powiedziałem, podchodząc do ciebie i całując cię lekko.
 - Też cię kocham, Shinohara - uśmiechnąłeś się do mnie i wyszedłeś z domu.
Położyłem się na łóżku. Słyszałem, jak zegar wybija dwunastą, a po chwili zasnąłem. Obudziłem się na chwilę i stwierdziłem, że muszę coś napisać na blogu. Ledwo wyłączyłem laptop, zakręciło mi się w głowie. Znowu się położyłem i odpłynąłem po krótkiej chwili.
Obudziłem się jakoś dziwnie spokojny. Nic mnie nie bolało, nic mi nie było. Wstałem i spojrzałem na swoje ubrania. Były takie same, ale... Białe. Odwróciłem się i zobaczyłem siebie, wciąż leżącego na łóżku. Umarłem we śnie, to dobrze. Podszedłem do drzwi i spostrzegłem, że nie są zamknięte na klucz. Musiałem zapomnieć. Ale chociaż Akiya nie będzie musiał ich wyważać.
Dosłownie kilka minut później usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili stanął w nich Akiya, a za nim Tora.
 - Otwarte? - zdziwił się Akiya i spojrzał na równie zaskoczonego Torę. Rozejrzał się po domu. Zauważył mnie. Spojrzał na Torę, po czym podszedł do mojego ciała.
 - Isshi, obudź się - powiedział cicho Akiya, potrząsając mną za ramię. - Kami, Isshi, obudź się. Shinohara, proszę, ocknij się. Hitoshi Shinohara, słyszysz mnie?
Akiya złapał mnie za nadgarstek i zastygł w bezruchu.
 - Amano... Amano, on... On nie żyje. Isshi nie żyje.
Akiya osunął się na podłogę. Tora, który przez cały czas stał zszokowany w drzwiach sypialni, podszedł do niego i go przytulił. Nigdy wcześniej nie widziałem, by któryś z gitarzystów tak strasznie płakał.

 ~Narracja trzecioosobowa~


Shin wyszedł z łazienki, wciąż susząc mokre włosy ręcznikiem. Zobaczył uśmiechniętego Nao, który siedział przed laptopem.
 - Pozwoliłem sobie napisać z twojego komputera posta na bloga - Nao uśmiechnął się jeszcze bardziej. - Mogłem, prawda? Teraz właśnie sprawdzałem, czy mam jakieś komentarze. To ja idę się wykąpać, a potem wracam do domu.
Nao wyminął Shina w drzwiach i zniknął w łazience. Dopiero wtedy gitarzysta zauważył, że Izumi ma jakąś dziwnie markotną minę.
 - Co się stało, Izumida? - zapytał Shin, podchodząc do swojego koi.
 - Hashi, ja... - zaczął Izumi i podał mu swoją komórkę. - Ja nie mogę w to uwierzyć.
Shin wziął do ręki telefon Izumiego i odczytał wiadomość od Tory.

Izumi. Akiya by do ciebie zadzwonił, gdybyś mógł zrozumieć, co mówi. Ja postanowiłem napisać, ponieważ płacz ściska mi gardło i nic nie mogę powiedzieć. Ja i Akiya znaleźliśmy wczoraj Isshiego... bez życia. On nie żyje, Izumi. Isshi nie żyje. Jego rodzina poprosiła, byśmy nikomu, oprócz was, tego nie mówili. Postarajcie się jakoś delikatnie wyjaśnić to Nao.


Shin aż usiadł z wrażenia. Czego jak czego, ale śmierci Isshiemu nigdy nie życzył.
Nao wyszedł z łazienki. Zdziwił się, widząc miny Shina i Izumiego.
 - Co się stało? - zapytał basista.
 - Nao, Isshi był chory - oznajmił Shin, który wciąż jeszcze pozostawał w szoku. - Dlatego postanowił, że Kagrra, musi się rozpaść. Muszę przyznać, że był dobrym aktorem.
 - Nie chciał cię martwić, więc nic ci nie mówił i poprosił nas, byśmy również milczeli - wyjaśnił drżącym głosem Izumi. - Oprócz nas, wiedzieli również Akiya, Tora, Keiyu i Mai. Nikt inny.
 - On jest w szpitalu, prawda? - zapytał przerażony Nao. - Prawda?
 - Nie - Izumi pokręcił przecząco głową i schował twarz w dłoniach.
 - Akiya i Tora go wczoraj znaleźli - oznajmił Shin i westchnął ciężko. - Nao... Och, Yamada, on nie żyje. Shinohara umarł wczoraj we śnie.
Nao spojrzał najpierw na Shina, potem na Izumiego, a po chwili odwrócił się i wybiegł na dwór.
 - Nao! - Shin zerwał się na równe nogi, ale Izumi go zatrzymał.
 - Dajmy mu chwilę - powiedział płaczliwym głosem. - Choć chwila może nie wystarczyć. Wiele lat mu zajmie oswojenie się z tą sytuacją. Jeśli w ogóle kiedyś się pozbiera. Ale teraz wiem, że pobiegł do swojego domu.
Izumi miał rację. Nao biegł, co sił w nogach, nie zwracając uwagi na przechodniów. Shino, jego Shino, on na pewno na niego czeka. Obejmie go, przytuli, pocałuje i przeprosi za to, że on, Nao, musiał się martwić. A potem pójdzie i nakrzyczy na resztę za ten głupi żart.
Nao wpadł do domu, w pośpiechu otwierając zamknięte na klucz drzwi.
 - Shino! - zawołał. - Shino, gdzie jesteś?! Shinohara! Shino! Hitoshi Shinohara, gdzie jesteś?! Shino?!
Nao wbiegł do sypialni. Na szafce leżała karteczka złożona na kilka części.
 - Akiya - szepnął Nao i rozłożył kartkę.

Jeśli to czytasz, to pewnie jesteś Nao. Jeśli jesteś Nao, to pewnie szukasz Shinohary. Jeśli szukasz Shinohary, to z drugiej strony kartki zapisałem Ci numer jego kuzynki. Ona powie Ci, gdzie go zabrali. Weź ze sobą Izumi'ego i Shina.
Pamiętaj, ja i Amano zawsze będziemy Cię wspierać. I wiedz, że Shinohara naprawdę bardzo mocno Cię kochał.
Akiya

Nao odłożył drżącymi rękami kartkę na szafkę. Odwrócił się i zdjął z półki zdjęcie jego i Isshiego. Wtedy coś wypadło zza ramki. Był to list. Mimo łez płynących po policzkach, Nao z daleka rozpoznał pismo Isshiego.

Drogi Yamiyo.
Zdaję sobie sprawę, że jeśli wziąłeś do rąk nasze zdjęcie, to coś musiało się stać. To ja ścieram kurze w domu, więc wątpię, by nagle coś się zmieniło. Pewnie umarłem, zgadza się?
Yamiyo, przepraszam, że Ci nic nie powiedziałem o mojej chorobie, ale nie chciałem Cię martwić. Chciałem, byś uśmiechał się do końca moich dni. Teraz też musisz się uśmiechać. I proszę, nie rób niczego głupiego.
I tak, Kagrra, rozpadła się przeze mnie, ale nie chciałem zostawić wam na głowie wszystkich spraw w przypadku mojej śmierci.
Kocham Cię. Zawsze będę Cię kochał, Yamada.
Twój Shino

Nao, trzymając w jednej ręce zdjęcie, a w drugiej list, upadł na kolana. Przeraźliwy, donośny i pełen rozpaczy krzyk najprawdopodobniej usłyszeli wszyscy sąsiedzi basisty.
Shin i Izumi stanęli w drzwiach sypialni Nao. Zobaczyli Yamadę leżącego na podłodze, trzęsącego się od płaczu i bez jakiejkolwiek woli życia w oczach.

  ~Narracja pierwszoosobowa~

Stoisz przede mną, wciąż trzymając mnie za rękę. Patrzymy sobie w oczy, próbując odkryć, co myśli każdy z nas.
 - Przytul mnie - szepczesz i wtulasz się we mnie, a ja obejmuję cię ramionami. - Zostaniesz ze mną, Shino?
 - Zostanę - przyrzekam, całując cię w czoło. - Zostanę z tobą na zawsze, mój Yamiyo.


Shinohara Isshi Hitoshi
7 XII 1978 - 18 VII 2011
Rest in peace, my Shino

  

 ~~The end~~

sobota, 16 lipca 2011

Zło występuje często pod niewinną postacią

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, komedia
Ostrzeżenia: łagodne sceny erotyczne
Notka autorska: To wszystko przez Nishi i jej komentarz. :)





Nigdy nie zamykaj gitarzystów w schowkach. To może się źle skończyć.

Rok 2010. Izumi wystukiwał pałeczkami rytm na blacie stołu. W pewnym momencie rozejrzał się po sali prób.
 - Wie ktoś może, gdzie jest Hashi? - zapytał reszty kolegów. Akiya i Nao spojrzeli na siebie zdezorientowani, Isshi zaczął wpatrywać się w swoje paznokcie.
 - Nie za bardzo - odparł Nao.
 - Chyba wyszedł - przypomniał sobie Akiya. - Ale nie wrócił.
 - Zadzwonię do niego - Izumi wyciągnął komórkę i wybrał numer Shina. - Nie odpowiada.
 - Isshi, minąłeś się może z nim na korytarzu? - zapytał Akiya. Isshi podniósł wzrok i miał coś powiedzieć, ale w tej chwili usłyszeli pukanie do drzwi.
Akiya wstał i wpuścił do sali zdezorientowaną sprzątaczkę.
 - Akiya-san, mam pewien problem, mógłbyś mi pomóc? - zapytała. Akiya zamrugał.
 - W czym?
 - Nie mogę powiedzieć, bo nie chcę, żeby niektóre osoby się zdenerwowały - oznajmiła.
Akiya spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
 - Dobra, idź pomóc pani Sachiko, zaraz wrócisz - stwierdził Izumi, po czym po raz kolejny próbował dodzwonić się do Shina. Akiya wyszedł ze sprzątaczką.
Chwilę później klamka zaczęła dziwnie dygotać. Kiedy drzwi w końcu się otworzyły, stanął w nich Akiya z Shinem na rękach. Izumi wypuścił z ręki komórkę.
 - Isshi, oznajmiam ci, że jesteś kompletnym idiotą - wycedził Akiya. Shin jeszcze mocniej zacisnął palce na jego koszuli.

Okazało się, że:
1) Shin nie boi się ciemności.
2) Shin nie boi się małych, ciasnych pomieszczeń.
3) Połączenie małego, ciasnego i ciemnego pomieszczenia wywołuje w Shinie panikę, która doprowadza do zaniku zdolności mówienia na czas dwóch tygodni (tego dowiedzieliśmy się później, ale to taki mały szczegół).
4) Wściekły Izumi potrafi rzucać pałeczkami na odległość pięciu metrów przez około trzy minuty.

 - Yamiyo, ja cię proszę - westchnął Isshi, wchodząc do domu i wieszając kurtkę w szafie. - Przecież nie wiedziałem, że on tak zareaguje. Yamiyo.
 - Czasem naprawdę się zastanawiam, za co cię kocham - oznajmił Nao. - A teraz mamy urlop zafundowany przez ciebie, bo zamiast Shinowi przyłożyć, zamknąłeś go w schowku. Chociaż jakbyś mu przyłożył, mogłoby skończyć się to tak samo. Ale może wtedy by się odzywał.
 - Yamiyo - Isshi ponownie westchnął. - To co ja mam zrobić? Ale teraz, bo potem mogę go ewentualnie przeprosić. Jednak w tym momencie to wątpię, by coś do niego dotarło.
 - Nie mam pojęcia - odparł Nao, siadając na kanapie. - Nie mam zielonego pojęcia.
Minęły dwa tygodnie. Izumi wciąż nie dzwonił, próby dalej się nie odbywały.
 - Niedługo zapomnę, jak się śpiewa - stwierdził Isshi, zalewając herbatę.
 - To tylko i wyłącznie twoja wina, Shino - odparł Nao. W tym momencie zadzwoniła jego komórka. - Tak Izumi? Jak to się nie odzywa? Przecież minęło tyle czasu... Co? A myślisz, że ja wiem? Dobra, pomyślę. To cześć.
 - Coś się stało? - zapytał Isshi, upijając łyk herbaty.
 - Shin wciąż nie odzyskał głosu - oznajmił Nao. - Po dwóch tygodniach, Shino.
 - Chodziło mi raczej o to, dlaczego tak intensywnie myślisz - stwierdził Isshi.
 - Odstaw herbatę - powiedział stanowczo Nao. - Muszę ci coś pokazać.
Isshi popatrzył na niego lekko zdezorientowany. Odstawił filiżankę na szafkę i poszedł za Nao.
 - Mój brat kiedyś ze mnie zakpił, że tak to określę - oznajmił Nao, wchodząc po schodach na strych. - Kupił mi pewien zestaw ubrań. Wiesz, zamiast żonie kupić kwiaty czy coś w tym rodzaju. Jednak jakoś nigdy nie miałem serca tego się pozbyć.
Isshi spojrzał na Nao jeszcze bardziej zdezorientowanym wzrokiem, kiedy otworzył starą szafę i wyciągnął z niej czarno-czerwoną sukienkę w stylu Gothic Lolita. Basista położył ją na krześle, po czym wyjął z szafy jeszcze wiązane buty sięgające, komuś wzrostu jego czy wokalisty, gdzieś do kolan oraz koronkowe rękawiczki.
 - Pokazujesz mi to, ponieważ? - Isshi zmierzył Nao wzrokiem.
 - Ponieważ od dobrych paru lat zastanawiam się, jakbyś w tym wyglądał - odparł Nao. Isshi po prostu zaniemówił.
Isshi siedział na łóżku ubrany w to, co Nao wyciągnął z szafy. Yamada zrobił mu też dwie kitki, które związał czarnymi wstążeczkami. Teraz wyżej wspomniany basista stał w drzwiach, uśmiechając się promiennie, z zadowoleniem i na dodatek odrobinie zalotnie. Nao doskonale potrafił połączyć kilka uczuć w jednym uśmiechu.
 - Ty mnie nienawidzisz - wyszeptał Isshi, sam nie wiedząc, czemu szepcze.
 - Przeciwnie - odparł Nao, odpinając guzik od swojej koszuli.
Isshi przymknął oczy. No to teraz dopiero się zacznie.
 - Shino, Shino, Shino - Nao pochylił się nad nim, patrząc mu prosto w oczy. - Powiedz mi, dlaczego doprowadziłeś mojego przyjaciela do stanu kompletnego załamania psychicznego? Powiedz mi, po co ci to było, Shi-chan?
 - Yami... - Isshi chciał coś powiedzieć, ale Nao położył mu palec na ustach.
 - Shi-chan, to ja tu dzisiaj mówię, co wolno, a czego nie - oznajmił Yamada, obejmując Isshiego w pasie. - A ty zdajesz się nie protestować, bardzo dobrze.
 - Nie mam jak - wyjaśnił Isshi, choć sam nie wiedział, dlaczego to powiedział.
 - A ja myślę, że ci się ten pomysł podoba - Nao pochylił się jeszcze bardziej, zmuszając Isshiego do położenia się na łóżku. - Będziesz dzisiaj moim słodkim uke.
 - Ale ja nigdy nie byłem uke - wyszeptał Isshi.
 - A tak idealnie się na nie nadajesz - Nao uśmiechnął się lekko. Isshi chciał zaprotestować, ale Yamada zamknął mu usta pocałunkiem.

Widzicie, co się dzieje, jak się zamknie gitarzystę w schowku? I dlaczego ja, do jasnej, na wszystko się zgodziłem?

Isshiego obudziło lekkie cmoknięcie w policzek. Zamrugał. Nao patrzył na niego, uśmiechając się czule.
 - Shin odzyskał głos - oznajmił. - Izumi zwołał próbę. Dzisiaj. Za godzinę. Powiedział też, że Hashidani odezwał się tuż po tym, jak Izumi do mnie zadzwonił, ale nasz kochany lider nie chciał nam przeszkadzać. Jakby wiedział, co planuję. Co tak leżysz, Shino? Wstawaj.
Po czym w podskokach wybiegł z sypialni. Isshi takimi gwałtownymi ruchami w obecnym stanie nie był zainteresowany.
 - Shin, ale my musimy nagrać choć jeden odcinek "Kagrra, no su" - próbował wyjaśnić mu Akiya. - Żeby fani pomyśleli chociaż "O, skończyły im się pomysły, szkoda.", a nie "Isshi to diablę wcielone.", cytując ciebie.
 - Dobra, rozumiem - Shin westchnął przeciągle. - Nagram z wami ten odcinek.
 - Widzisz, Izumi? Udało mi się go namówić - Akiya uśmiechnął się promiennie. - Tak a propos naszego diabła wcielonego. Isshi, dlaczego stoisz? Zawsze pierwsze, co robiłeś, wchodząc do sali, to rozsiadałeś się na kanapie. Chyba że... Nie możesz.
Akiya uśmiechnął się złośliwie, Shin i Izumi spojrzeli z niedowierzaniem na Nao, a Isshi spłonął szkarłatnym rumieńcem, niczym każde szanujące się uke w takiej sytuacji.

I widzicie? JA się rumienię. Co to ma być? Pamiętajcie, nigdy, przenigdy nie wrzucajcie gitarzysty do schowka. To może się naprawdę źle skończyć.

The end