Uniwersum: Aoishiro
Pairing: Kohaku&Syouko
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: soft angst
Ostrzeżenia: spoilery do gry
Notka autorska: Ending L (Kohaku's third normal ending).
Wiatr rozwiewał mi włosy, kiedy stałam na brzegu morza.
Przyjechałam na Unasakę, jak co roku.
Jak co roku chciałam stanąć nad brzegiem morza, wciągnąć słone powietrze przez nos i udawać, że wszystko jest w porządku.
Dziwne, że będąc po czterdziestce nadal można tęsknić za kimś, kogo spotkało się, jak się było nastolatką.
Stałam tak i patrzyłam na zachodzące słońce, kiedy usłyszałam kroki. Odwróciłam się, pełna nadziei, że być może Kohaku jednak żyje, ale to nie była ona.
Po chwili zawodu zdałam sobie sprawę, że znam dziewczynkę, która właśnie przede mną stanęła.
- ...Nami? - szepnęłam, kiedy ta podeszła bliżej mnie.
- Witaj, Syouko - powiedziała swoim, ale jednocześnie dziwnym głosem.
A może tylko tak mi się wydawało przez upływający czas?
- Co ty tu robisz? - spytałam, kiedy ta weszła po kostki do morza.
Nie zmieniła się ani trochę. Jakby czas się dla niej zatrzymał.
- Istnieję - odparła. - Ale nie jestem Nami. Jestem Oyasu.
Zamrugałam.
Zdałam sobie sprawę, że przecież ona... mówi...
- Yasuhime - powiedziałam, wciąż w szoku.
- Tak - przyznała. - To właśnie ja.
Wiatr rozwiał jej białe włosy, przywołujące na myśl spienione fale. Kiedy się odwróciła w moją stronę, widziałam łzy w jej lazurowych oczach.
- Kurou nie żyje - oznajmiła. - Nie szukaj jej. Nie wróci.
- Kurou? - powtórzyłam.
- Ach, pewnie nie przedstawiła ci się prawdziwym imieniem - Oyasu zamyśliła się na chwilę.
Pogrążona w zadumie, próbując sobie przypomnieć jakiekolwiek przydomki "Kurou", zapomniała o swojej melancholii. Widziałam jedynie skupienie na jej twarzy.
- Torahime - powiedziała nagle. - Albo ta...
- Kohaku? - zaryzykowałam.
- Dokładnie tak - Oyasu kiwnęła głową.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że rzeczywiście Kohaku coś wspominała mi o swoim prawdziwym imieniu. Ale to było tak dawno, że zupełnie o tym zapomniałam.
Zrozumiałam wtedy, że wszystkie wspomnienia kiedyś w końcu się zatrą, tak jak to. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Oyasu podeszła do mnie i otarła je wierzchem dłoni.
- Wiem, że to boli - powiedziała cicho. - Też wolałabym spać dalej w grobowcu i nie pamiętać jej uśmiechu, głosu ani dotyku. Ale nic nie poradzimy na to, że tak się stało. Możemy jedynie zapomnieć.
Spojrzała na mnie. Jej lazurowe oczy wyrażały jedynie troskę.
- Chociaż ty nie musisz. Masz mniej czasu na tym świecie - stwierdziła, łapiąc mnie za dłonie. - Ja żyję, choć powinnam umrzeć dawno temu. Stałam się taka dla niej, chciałam poczekać, aż Kurou się obudzi, ale ród Nekata porwał mnie i uwięził. A teraz nie ma ani Kurou, ani powodu, bym tu została. A jednak moje ciało jest nieśmiertelne i muszę trwać. Jednak ty, moja droga Syouko, masz więcej szczęścia niż ja.
Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na horyzont. Słońce już prawie się za nim skryło.
- Umrzesz, jak każdy, chociaż podejrzewam, że możesz żyć o wiele dłużej niż reszta ludzi z powodu moich mocy drzemiących w tobie - oznajmiła. - Ale nie wiem, jak długo. Raczej góra dwieście lat.
- Dwieście... lat...? - powtórzyłam.
- O ile nie zabije cię wcześniej jakaś choroba albo te... auta? - Oyasu zamyśliła się na chwilę. - Cokolwiek to jest, jest szybkie. Uważaj na nie, za dużo już słyszałam historii o tym, że ktoś wylądował pod ich kołami.
Przytaknęłam i spojrzałam na prawie czarne już niebo.
Nadzieja zgasła jak ostatnie promyki słońca. Morze miało zapach śmierci.
Wspomnienie białowłosej onmyouji rozpłynęło się w mojej pamięci jak ślady stóp Yasuhime na piasku.
The end