Uniwersum: Aoishiro
Pairing: Syouko&Yasumi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: spoilery do gry
Notka autorska: Ending XIV (Yasumi's happy ending).
Czasem myślę o Nami i o tym, jak okazała się Yasuhime i poświęciła się dla naszego dobra. A właściwie dobra całego świata.
Czasem myślę też o tym, jak bardzo przypominała mi moją siostrę. Ale to niemożliwe, by mogła nią być.
Może właśnie dlatego postanowiłam tu wrócić po kilku latach? Tak, jakby to miejsce mnie wzywało.
- Och, czy to nie nasza cudowna pani menadżer? - pyta Suzuki-san, jak zwykle w świetnym humorze, choć przybyło mu lat. Ma więcej zmarszczek na twarzy i utyka.
- Dzień dobry, Suzuki-san - uśmiecham się promiennie. Zza moich pleców wyłania się Syouko z walizkami.
Ma jakiś dziwny wyraz twarzy. Jakby się na coś wkurzyła.
Znowu.
- Dzień dobry, Suzuki-san - wita się Syouko. Suzuki-san znów się uśmiecha.
- Ile znajomych twarzy! - woła, odwracając się na pięcie. - Przygotuję coś ciepłego do zjedzenia. Rozumiem, że nie ma tutaj waszej drogiej przyjaciółki kochającej mięso?
- Nie - potwierdzam, biorąc jedną z walizek od Syouko. Jej mina jest jeszcze bardziej zagadkowa. - Co się stało, Syouko?
- Jej może nie ma, ale Migiwa już tu jest - wyjaśnia Syouko. - Spotkałam ją w ogrodzie.
- To w sumie dobrze. Oznacza, że nadal żyje, mimo jej pracy - wzruszam ramionami, idąc do naszego pokoju, który wynajęłyśmy.
- Tak, ale mogę się założyć, że twoja przyjaciółka powiedziała jej o naszym wyjeździe - stwierdza Syouko. - Nie mogę uwierzyć, że Momoko naprawdę została w kontakcie z tą irytującą...
- Osa! - słyszę głos Migiwy, która nagle pojawia się przed nami. - Co tam u was ciekawego słychać?
- Nic, co powinno cię interesować - stwierdza Syouko, wchodząc do naszego pokoju. - Znowu masz tutaj jakieś śledztwo do przeprowadzenia?
- Nie - Migiwa-san kręci głową. - Ale wasza stara znajoma żyje i ma się dobrze.
- Stara znajoma? - pyta Syouko.
- Onmyouji - wyjaśnia Migiwa-san. - Fale wyrzuciły ją na brzeg razem ze mną. Próbowałam wam to przekazać, ale trochę trudno to zrobić, kiedy odrzucasz wszystkie połączenia, Osa.
- Więc mój tata poświęcił się na marne? - pytam z niedowierzaniem.
- Nie powiedziałabym, że na marne - stwierdza Migiwa-san. - To podtopienie przywróciło jej zmysły. Zachowywała się tak przez ten przeklęty miecz.
- Nie obchodzi nas to - Syouko zasłania mnie jedną ręką. - To stara historia. Nie potrzebujemy jej słuchać po raz kolejny.
- Jak chcecie - Migiwa-san odchodzi. - Tak tylko mówię, żebyście nie zapuszczały się same do lasu.
* * *
Wiatr owiewa moją twarz, kiedy stoję na brzegu morza. Zimno mi w stopy, ale nie zwracam na to uwagi, pozwalając falom je obmywać.
- Więc wróciłaś tutaj, Nekata - słyszę niski, kobiecy głos.
Nie odwracam się. Znam tylko jedną osobę, która mogłaby mnie tak nazwać.
- Czasem o niej myślę - oznajmiam, kiedy Kohaku-san staje obok mnie. - O Yasuhime.
- Yasuhime? - powtarza Kohaku-san, patrząc na mnie.
- Nami, ta dziewczynka, z którą wtedy przyszłyśmy do sanktuarium - wyjaśniam. - To była Yasuhime. Poświęciła się, żeby zamknąć bramę.
Kohaku-san patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- To niemożliwe - mówi cicho. - Oyasu nie żyje od wieków. O czym ty mówisz, dziewczyno?
- Mówię tylko, co widziałam - odpieram.
- Yasumi, co ty tu robisz, wracaj do Shoushinji - Syouko podchodzi do nas i marszczy brwi, widząc Kohaku-san. - Ty...
- Spokojnie. Wiem, że nie macie Ame No Murakumo - Kohaku-san wzdycha cicho. - Wiem, że leży gdzieś tam na dnie.
Wskazuje morze palcem, patrząc na nie lekko zamglonym wzrokiem.
- Jesteście przyjaciółkami, prawda? - pyta po chwili.
Kręcę głową.
- Yasumi to moja dziewczyna - oznajmia Syouko. - Jesteśmy ze sobą prawie dziesięć lat.
- Ach tak - głos Kohaku-san wręcz melancholijnie. - Dbaj o nią.
- Oczywiście - Syouko kładzie dłoń na moim ramieniu.
Kohaku-san odchodzi bez słowa. Patrzymy na nią przez chwilę, a później łapiemy się za ręce i biegniemy przez fale. Jest zimno, ale nas to nie obchodzi. Zawsze chciałyśmy to zrobić.
Przeszłości nie da się zmienić. Ale traktowanie jej jak balastu na naszych plecach nie przyniesie nigdy nic dobrego.
Jesteśmy szczęśliwe. Mamy siebie. Tylko my, morze, nasze splecione ręce i nadzieja na przyszłość.
I cicha melodia śpiewana przez melancholijne onmyouji oddalające się od plaży w świetle księżyca.
The End