Pairing: Yue&Lime
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Tak, tak, kolejny fik, ostatnio mam wenę.
Para wodna unosiła się w powietrzu. Choć wciąż szkodliwa, nie śmierdziała nikotyną. Mimo to okno było otwarte. Głównie po to, by mógł spuścić nogi z parapetu.
Kiedyś spadnie w taki sposób. Może nawet i dzisiaj. Ale czuł się pusty w środku. Czuł się źle i chciał poobserwować świat z tej perspektywy.
Może dlatego, że jak był mały, to babcia go tak sadzała? I w jakiś dziwny sposób go to uspokajało, bo przypominało mu dzieciństwo i to, jak wpatrywał się w panoramę miasta, myśląc, że jak będzie dorosły, to przestanie być taki malutki i jako rosły i postawny mężczyzna jak jego ojciec, popatrzy z góry na tych wszystkich głupich ludzi, którzy już nawet wtedy go irytowali.
Ale natura nie jest sprawiedliwa i genów po ojcu nie odziedziczył żadnych. No, oprócz uporu maniaka, który ostatnio kazał mu siedzieć trzy noce nad tekstami i muzyką bez snu, jedynie z kubkiem kawy. Ewentualnie mocnej, zielonej herbaty.
Czy skończyło się to źle dla jego organizmu? Nie, wcale. To omdlenie na próbie się nie liczy, takie sytuacje zdarzają się często i każdemu...
...ale w sumie nie wszyscy martwią tym kolegów z zespołu. I swoje koi, które mówiło, że ma iść do cholery spać.
Z pominięciem przekleństwa, bo tego to używa tylko, jak się już naprawdę bardzo wkurzy.
Teraz też był wściekły, ale jednak zmartwienie wzięło górę. I mimo, iż Lime nie chciał tego przyznać i na pewno nikomu tego nie powie, to jednak w ramionach Yue czuje się bezpiecznie. I dlatego właśnie ani trochę nie protestował, kiedy ten podniósł go z podłogi i zaniósł na kanapę.
Nawet Kyonosuke się zmartwił. Kyonosuke! A Reiki, jak to Reiki, zareagował zbyt gwałtownie i ze zbyt dużym entuzjazmem spowodowanym chęcią niesienia pomocy.
Tak, to wszystko przez to, że jest upartym osiołkiem. I jego tata też był. Byle tylko nie skończył jak on.
Spojrzał w dół. Gdyby teraz spadł, to na bank by dołączył do ojca. Ale na razie jest bezpieczny. Dopóki się nie ześlizgnie.
- Takuya, co ty najlepszego wyprawiasz? - usłyszał głos za plecami i odwrócił się.
Yue nie lubił, jak Lime tak siadał. Zawsze miał czarne wizje, zakończone zazwyczaj widokiem Takuyi leżącego w kałuży krwi na chodniku.
- Nie panikuj - stwierdził Lime i zaciągnął się e-papierosem. Pachnąca cytrusami para wodna znów uniosła się w powietrzu.
- Zejdź stamtąd, to nie jest pierwsze piętro, żebyś mógł tak siadać - Yue westchnął cicho. - Takuya.
- No dobra, niech ci będzie - mruknął Lime, usiłując wtarabanić się z powrotem do mieszkania.
Co mu nie wyszło.
Bardzo mu nie wyszło.
Tak bardzo, że jakby go Yue nie złapał za tę jego koszulkę w kropki, to na bank serio by zleciał.
A tak to jedynie e-papieros skończył w taki sposób.
- No, wydaje mi się, że nie na tym polega rzucanie palenia - stwierdził Lime, patrząc, jak jego e-papieros rozbija się na chodniku na tysiąc kawałków. - Trzeba będzie to później pozbierać, bo to zaśmiecanie środowiska.
Yue nic nie odpowiedział, tylko zamaszystym ruchem wciągnął go do środka i postawił na podłodze. Zamknął okno z głuchym trzaskiem i spojrzał na Takuyę ze złością.
- Czy ty wiesz, co mogło się stać?! - spytał podniesionym głosem. - Mogłeś spaść!
- Ale żyję - Lime wzruszył ramionami i zamarł, kiedy Yue go przytulił. - ...Yue?
- Jesteś idiotą - mruknął Yue.
Lime zamyślił się na chwilę.
- Powinienem zacząć liczyć, ile razy mi w ciągu dnia to powtarzasz, bo w sumie dosyć często to robisz.
- Bo mnie nie słuchasz - Yue puścił go i westchnął. - No dobrze. To co tam robiłeś? Znowu?
- Myślałem - odparł Lime, zgodnie z prawdą zresztą.
- O czym?
- Zastanawiałem się, dlaczego, jak coś mi się dzieje, to ludzie nade mną skaczą - wyjaśnił Lime. - Nie lubię tego. Nie jestem aż tak niedołężny...
- Jesteś tylko człowiekiem - Yue położył mu dłonie na ramionach i usiadł w fotelu. - A ludzie potrzebują snu i przyjaciół.
- Ale...
- Nie ma "ale" - przerwał mu Yue. - Nie przemęczaj się tak, to nie będziesz nas martwić i nie będziemy musieli nad tobą skakać.
Lime westchnął ciężko i usiadł Yue na kolanach, wtulając się w niego.
- Masz kategorycznie za chude uda - mruknął, przymykając oczy.
- Czuję - odparł Yue, nieco złośliwie się uśmiechając.
Lime zamknął oczy i prawie przysnął, kiedy...
- ŻE CO SŁUCHAM?!
...uświadomił sobie, co ten zazwyczaj stroniący od kąśliwych uwag basista właściwie powiedział.
Ból egzystencjalny zniknął. Teraz pozostało jedynie zrzucić tej nocy Yue na dół i wszystko będzie w porządku.
The End